Krwawa Niedziela uczczona porozumieniem z rzeźnikami ???????????????

Z okazji rocznicy Rzezi Wołyńskiej rząd III RP opluł jej ofiary.

Tak zwane porozumienie polsko-ukraińskie jest przede wszystkim rażącym naruszeniem Konstytucji RP, faktycznie powiem stanowi umowę międzynarodową o jednostronnych zobowiązaniach strony polskiej, która zgodnie z art. 89 polskiej ustawy zasadniczej powinna być ratyfikowana przez Sejm RP. Nadanie dokumentowi innej nazwy nie zmienia jego faktycznego znaczenia prawnego, a zatem za podpisanie rzeczonego układu z Wołodymrerem Zełeńskim premier Donald Tusk powinien bezwzględnie stanąć przed Trybunałem Stanu za naruszenie Konstytucji. Nie ma pod tym względem żadnych wątpliwości.

Polskie zobowiązania i koszty

W samym dokumencie, sporządzonym oryginalnie w języku angielskim, nawet bez polskiej kopii (czyżby za późno przesłali tekst z Waszyngtonu) znalazło się m.in. standardowe poparcie dla członkostwa Ukrainy w NATO (co oznaczałoby pełnowymiarową wojnę światową) i w Unii Europejskiej (co byłoby katastrofą gospodarczą dla Polski). Poza tym sygnatariusze zobowiązali się do, zacytujmy w całości i w oryginale:

The Participants acknowledge that the ongoing Russian aggression against Ukraine constitutes a fundamental context of this Agreement. The main goal is therefore to support Ukraine’s self-defence. In this regard the Participants aim to:
further develop political, military, security, defence and economic cooperation;
cooperate on equipping and training Ukraine’s security and defence forces;
contribute to development of Ukraine’s Future Forces;
support Ukraine’s integration process with the Euro-Atlantic and European structures;
closely cooperate in rebuilding Ukraine as a sovereign and democratic state;
work together to provide adequate support to Ukraine in the event of any future Russian aggression;
support the pursuit of a just and long-lasting peace and security for Ukraine based on withdrawal of the Russian forces from the territory of Ukraine, regaining Ukraine’s territorial integrity within the internationally recognised borders, as well as holding Russia, its leadership and accomplices accountable for all crimes committed against Ukraine and its people[i]
”.

Nawet nieznający angielskiego mogą chyba łatwo zauważyć kluczowy element tych zapisów – nie ma w nich NIC o jakichkolwiek korzyściach dla Polski i Polaków. W następnych punktach są za to szczegółowe wyliczone zobowiązania III RP wobec Ukrainy, równające się rosnącym nadal kosztom (oczywiście jednak bez wspomnienia tych ostatnich).

To także jednoznaczne opowiedzenie się Warszawy za pokojem niemożliwym, za stanowiskiem, którego nieracjonalność uznaje się już nie tylko powszechnie na Zachodzie, ale z którego rakiem chce wycofać się także… sam Kijów. A właściwie co władze III RP mają zamiar zrobić, jeśli Zełeński i spółka zdecydują się na zawieszenie broni przy zachowaniu obecnego stanu posiadania terytorium, czyli bez żądania wycofania Rosjan? Przecież nie jest to zupełnie niemożliwe, wyraźnie widać, że aktywizuje się w Waszyngtonie frakcja widząca w szybkim pokoju na Ukrainie jedyną szansę dla reelekcji Joe Bidena. I co wtedy uczyni sygnatariusz tego traktatu, premier Tusk, ogłosi, że Biden i Zełeński nie mają racji i sam pójdzie wyzwalać Krym?

Przypuszczam, że wątpię, jak to mówiono w moich szkolnych czasach…

SBU, cenzura i Legion Galizien

Z ciekawszych obietnic składanych w imieniu państwa polskiego zwrócić także należy uwagę na zapewnienie, iż „The Participants intend to strengthen their cooperation in enhancing resilience against information security threats, propaganda and other forms of FIMI [foreign information manipulation and interference]”, co w tłumaczeniu na ludzki oznacza zaostrzenie cenzury i jeszcze zajadlejsze tępienie wolności słowa. Fakt, że zaraz potem zwięźle zaznaczono współpracę kontrwywiadów obu krajów – sugestia bezpieczniackiego zamordyzmu jest aż nadto wyraźna.

Przede wszystkim jednak III RP układem z 8. lipca 2024 r. została zobowiązana do dalszego utrzymywania ukraińskich przesiedleńców w Polsce[ii]. W przeciwieństwie do tych szczegółowych i jednoznacznych zapisów – w porozumieniu nie ma żadnego wyraźnego zobowiązania Kijowa do jakiegokolwiek uprzywilejowania polskich firm i inicjatyw gospodarczych w ramach powojennej odbudowy Ukrainy. Zostało więc oficjalnie potwierdzone, że wbrew nadziejom naiwnych – na inwestycjach nad Dnieprem zarobimy tak, jak na irackim offsecie, czyli wcale.

I wreszcie dodatkowy kontekst, czyli już okrzyczany nowy Legion Galizien, oddział ochotniczy sformowany z Ukraińców wygodnie mieszkających w Polsce pod pretekstem ukrywania się przed wojną. Wbrew medialnym komentarzom w układzie zawarto jedynie bardzo łagodną zapowiedź… zachęty, z jaką władze III RP mają występować do Ukraińców w Polsce, by ewentualnie rozważali wstąpienie do ukraińskich sił zbrojnych. Dla porównania znacznie mocniej (i groźniej) brzmią zapowiedzi, że ukraińskie doświadczenie zdobyte na obecnej wojnie miałoby zostać wykorzystane przy modernizacji Sił Zbrojnych RP. Słowem – to sam Kijów zreorganizuje polską armię pod własne zapotrzebowanie.

Zełeński spadkobiercą Szuchewycza

Kwestią polityczną jest także moment zawarcia porozumienia. Po raz kolejny dowiedzieliśmy się więc, że „to nie jest pora” na żądanie od Kijowa jakichkolwiek deklaracji historycznych w związku z kolejną rocznicą Rzezi Wołyńskiej. Że polski rząd nie może poruszyć kwestii wznowienia ekshumacji polskich ofiar banderowców, bo właśnie w Kijowie rzekomo zbombardowano jakiś szpital. Bez urazy, jaki związek mają polskie groby z tym co sobie obecnie nawzajem robią Rosjanie i Ukraińcy?! To jest ich wojna, Polakom nic do niej, a ja np. chciałbym wiedzieć gdzie jest pochowany brat mojego dziadka, partyzant Batalionów Chłopskich, major Stanisław Basaj „Ryś”, bestialsko zamordowany przez UPA w marcu 1945 r. Poza tym Kijów i Moskwa mogą się wzajem ostrzeliwać, ale niech kijowianie się przyznają gdzie zakopali ciało mojego stryjecznego dziadka, bo chcę pojechać, postawić mu świeczkę i wymurować porządny grób. To są dwie różne sprawy i nie dawajmy sobie wmówić, że „na takie tematy przyjdzie czas po[kijowskim] zwycięstwie”. Tak się nas Polaków, w tym zwłaszcza Kresowian, zbywa już kolejną dekadę i nie inaczej było, gdy na ukraińskie miasta nie spadały żadne bomby ani rakiety.

Zamiast tego premier III RP i prezydent Ukrainy rozwodzą się nad szeregiem humanitarnych uprawnień ofiar obecnego konfliktu. Cóż, na własne oczy widziałem w Odessie humanitaryzm neo-banderowców, czułem jeszcze zapach spalonych przez nich ofiar z Domu Związków. Widziałem w Donbasie masowe groby rosyjskojęzycznych cywilów pomordowanych przez Azow. Tak, humanitaryzm i ochrona ofiar wojny są bardzo ważne. Ale zawieranie w tej sprawie umów z Zełeńskim to jak dogadywanie się z Hitlerem, że będzie do Auschwitz wysyłał paczki na chanukę. Zełeński JEST LUDOBÓJCĄ, jest twarzą zbrodniczego, ludobójczego konfliktu, jego administracja uparcie kontynuuje wojnę prowadzącą do śmierci tysięcy ludzi i masowych zniszczeń, junta kijowska odpowiada za masowe zbrodnie na ludności rosyjskojęzycznej, za odmowę praw pozostałych historycznych mniejszości etnicznych (w tym regionalnych większości) na Ukrainie. A w dodatku wnuk krasnoarmisty, Zełeński, stara się uwiarygodnić państwowy kult kolaborantów Hitlera, ukraińskich nazistów i ludobójców spod znaków Stepana Bandery, Romana Szuchewycz i Andrija Melnyka. Zełeński jest ich spadkobiercą, dziedzicem i naśladowcą tych, którzy główki polskich niemowląt rozbijali o progi domów i martwe ciałka nadziewali na sztachety płotów. Z takimi ludźmi nie ma umów humanitarnych, nie ma porozumień o ochronie ofiar. To potencjalne ofiary trzeba chronić przez Zełeńskim i jego zbrodniczą bandą.

Tymczasem tuż przed kolejną rocznicą wołyńskiej Krwawej Niedzieli kijowskie media ucieszyły czytelników i widzów informacją, że zniszczone celowo przez Rosjan muzeum Szuchewycza, komendanta głównego UPA zostanie z rozmachem odbudowane, co sfinansują pospołu budżet państwa ukraińskiego (zasilany m.in. polską bezzwrotną pomocą finansową), jak i hojne datki sponsorów, w tym należących do ukraińskich oligarchów firm aktywnych także na rynku polskim, na przykład w branży spożywczej i cukierniczej. Słowem, dla upamiętnienia ofiar Rzezi Wołyńskiej – Polacy pomagają czcić jej sprawcę i inspiratora. Czy potrzebne jest lepsze podsumowanie nie tylko postawy władz III RP, ale także zmanipulowanego i ogłupianego, ale jednak choć w części starającego się odzyskać rozum społeczeństwa polskiego?

Domostawa jak Pomnik Grunwaldzki

Symbolem takiego powolnego, ale postępującego i koniecznego otrzeźwienia jest rzecz jasna pomnik w Domostawie. Dzieło mistrza Andrzeja Pityńskiego budzi zrozumiały sprzeciw, wręcz zgorszenie i nienawiść wszystkich sił, które przez lata pilnowały, by o Rzezi Wołyńskiej w Polsce nie wspominano. Padły już porównania tego wydarzenia do odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie w 1910 r. i nie, nie uważam, by było to zestawienie na wyrost. I tamten monument powstawał w bólach, etapami w ukryciu, był chowany i przemycany, by wreszcie stanąć w miejscu innym niż pierwotnie dla niego przeznaczono. Dzieło to nie powstało bynajmniej „z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny, nie tylko w jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i w jej jasnej, silnej przyszłości”. Czyż inaczej jest z pomnikiem w Domostawie, z tą straszną w swej wymowie opowieścią rzeźbiarską o ludobójstwie dokonanym ze szczególnym okrucieństwem na naszych rodakach? Tego pomnika nie zrodziła nienawiść, jak oszczerczo twierdzą krytycy. Przeciwnie, to dziecko niewymownego bólu i cierpienia, ale przecież także nadziei, nadziei na pokój i na wnioski wyciągnięte z historii. Pomnik Grunwaldzki stanął w Krakowie, na ziemi okupowanej wówczas przez zaborców, tak jak III RP jest tylko obcą okupacją nad Polską w jej historycznym trwaniu. Ale stanął, by ostrzec Polaków przed historycznym wrogiem, przed jego fałszywą przyjaźnią i by przypomnieć, że zjednoczeni umiemy wrogów swych skutecznie porazić, mimo dzielących nasz naród licznych różnic. Dziś, wobec zagrożenia wojną, wobec narzucania nam pseudo-sojuszy i zakłamywania historii – pomnik w Domostawie to oddolne, szczere zaprzeczenie hipokryzji i szkodnictwu traktatu Zełeński-Tusk.

By jednak symbol stał się faktem politycznym, przeradzając w akt polskiej woli narodowej – potrzeba jeszcze wiele naszej pracy.

Konrad Rękas
--rN-- shares this
Konfederaci Korony Polskiej shares this
10
woj_tek shares this
11.5K
Krwawa Niedziela uczczona porozumieniem z rzeźnikami ???????????????
mariusz wyka
nie ma zgody. nie ma porozumienia. i nie przepraszajcie.
7
Krwawa Niedziela uczczona porozumieniem z rzeźnikami ???????????????