„Granie na czas” w polityce to strategia,

Władza albo opozycja symuluje działanie, pokazuje widowisko, a w praktyce odwleka realne decyzje, reformy czy zmiany.
Jak to wygląda w praktyce?
Widowisko zamiast działania
Politycy „dają teatr” – konferencje, przemowy, afery, kłótnie – żebyśmy byli zajęci oglądaniem „Indian na ekranie”. W rzeczywistości nic się nie zmienia w sprawach fundamentalnych (np. gospodarka, prawo, bezpieczeństwo obywateli).
Przesuwanie odpowiedzialności
Mówią: „Jeszcze nie teraz, bo musimy poczekać na wybory/na decyzję UE/na wojnę/na komisję”. W ten sposób odwlekają konfrontację z prawdziwymi problemami – np. wymieraniem Narodu przez biedę, emigrację, brak wsparcia dla rodzin.
Utrzymywanie złudzenia, że „coś się dzieje”
Daje się ludziom spektakl: Trump–Putin, wojna o granice, kolejna afera – żeby społeczeństwo czuło emocje i myślało, że sprawy idą do przodu. A w tle (jak kot w wierszyku poniżej ) realne procesy toczą się same – np. wyludnianie wsi, emigracja młodych, spadek dzietności.
Zmęczenie i zobojętnienie obywateli
Jeśli przez lata trwa „show”, ludzie zaczynają myśleć: „nic się nie da zrobić, oni i tak rządzą”. To też element gry na czas – pozwala elitom utrzymać status quo bez oporu.
W kontekście Polski i „wymierania narodu”
„Granie na czas” wygląda tak:
mówi się dużo o tematach zastępczych (wojna, gender, migrant, „czy Trump wróci”),
a milczy o sprawach najważniejszych: depopulacji, masowej emigracji, upadku wsi, rozwarstwieniu społecznym.
Czyli zamiast ratować fundamenty, politycy skupiają nas na ekranie.
„Granie na czas” to świadome zajmowanie ludzi widowiskiem, aby realne procesy – często destrukcyjne – mogły się toczyć bez przeszkód.
Efekt: naród zajęty teatrem politycznym, a życie codzienne (demografia, gospodarka, tożsamość) powoli wymiera.
„Kino w domu”
Na szklanym ekranie pędzą dwaj Indianie.
A nam dech zapiera: Co dalej się stanie?
Babcia wyszła z kuchni z wielka łyżką w dłoni
i pyta nas szeptem:- Kto tych Indian goni?
A Indianie pędzą, kryją się za skały.
Już napięli łuki, już świsnęły strzały...
Tatuś rzucił „Ekspress”, mama prasowanie,
i już wszyscy patrzą z nami, co się dalej stanie.
Potem przyszła Hania, potem tatuś Hani-
I już wszyscy patrzą jak przymurowani.
Któż by w takiej chwili odszedł od ekranu?
A kot Kotylionek cicho wstał z tapczanu...
Cicho wszedł do kuchni i tam z błogą miną
zajął się sumiennie naszą cielęciną.
Kiedy film się skończył, o siódmej wieczorem,
Kotek siedział grzecznie przed telewizorem.
Kotek był co prawda grubszy odrobinę...
Myśmy mieli kino, a on- cielęcinę
A ziemi uprawiać nie wolno, ani hodować zwierzat na własne potrzeby pod rygorem karnym ze stony urzędników, "państwa". I, co fajnie?
Jakieś pomysły rodaków?
827
Damian Nowak shares this
795