SG
SG

Medjugorie fałszywe objawienie

Dopóki Kościół nie wyda ostatecznej opinii nie możemy być niczego pewni… Dziwne jest tylko, że przez ponad trzydzieści lat żaden z trzech papieży nie potępił objawień. Oznacza to, że nie są w stu procentach pewni... a z tego co przeczytałem wiem, że Jan Paweł II pozytywnie się na ten temat wypowiadał…
Tak więc wydawanie prywatnych opinii na temat objawień choćby przez ks. Jana Wójtowicza nie …Więcej
Dopóki Kościół nie wyda ostatecznej opinii nie możemy być niczego pewni… Dziwne jest tylko, że przez ponad trzydzieści lat żaden z trzech papieży nie potępił objawień. Oznacza to, że nie są w stu procentach pewni... a z tego co przeczytałem wiem, że Jan Paweł II pozytywnie się na ten temat wypowiadał…
Tak więc wydawanie prywatnych opinii na temat objawień choćby przez ks. Jana Wójtowicza nie należy traktować jako drogi, którą trzeba podążać. Myślę, że do momentu kiedy Watykan nie zajmie oficjalnego stanowiska w tej sprawie każdy musi kierować się swoim rozumem. Niemniej trzeba być bardzo ostrożnym. To tyle co mogę innym doradzić...
Natomiast, jeśli chodzi o mnie to na dzień dzisiejszy jestem całkowicie przekonany, że do Medjugorie przychodzi nasza Matka, która widząc co się na świecie dzieje ostrzega nas, prosi o poprawę i nawołuje do pokoju. Mój inżynierski rozum inaczej nie potrafi sobie tego wytłumaczyć. Nie możliwe jest przecież, że przez trzydzieści lat szatan zwodzi ludzi, a Pan Bóg się na to przygląda i nic nie reaguje. Myślicie, że Bóg ma już nas dość i machnął na nas ręką? Wątpię by tak było. On, który już podczas stwarzania świata wiedział jak się to wszystko potoczy przygotowałby nas na ten moment.
Powiem Wam jeszcze, że co do prawdziwości Medjugorie przekonałem się już dawno. Moi rodzice, brat i siostra dawno już tam po kilka razy byli, a mi jakoś przez lata nie było dane… Pogodziłem się już z faktem, że może tam nigdy nie przyjadę, aż w tym roku w lutym podczas Wielkiego Postu podjąłem takie postanowienie: Do Wielkanocy będę w każdy piątek pościł o chlebie i wodzie w intencjach Matki Bożej – bo do tego ona m.in. w Medjugorie nawołuje. Po kilku piątkach doszedłem do wniosku, że to zbyt mało. Świat potrzebuje więcej modlitwy i postu w związku z czym przyrzekłem sobie przed Bogiem że moje umartwienie będę robił do końca roku…
Po kilku tygodniach zaczęliśmy planować urlop wakacyjny. Szukając miejsca nie wiem skąd mi się to wzięło ale klapnąłem, a może by tak do Medjugorie. Uśmialiśmy się z żoną bo w naszym przypadku było to tak mało realne jakby ktoś powiedział, że na wakacje wybiera się na księżyc. Mamy trójkę małych dzieci. Do tego trzyletni syn ma alergię na kurz i astmę. Samolotem, ani pociągiem nie da się tam dojechać, a autokar odpada bo dzieci tyle godzin nie wytrzymają. Mało tego w poprzednie wakacje jak jechaliśmy do Władysławowa to co chwilę mieliśmy postój bo córki na zmianę miały mdłości. Doszliśmy do wniosku, że może za kilka lat uda się nam i na tym się skończyło...
Nie wiem czemu, ale mi nie dawało to spokoju. Cały czas myślałem jak się tam dostać. W końcu postanowiłem, że pojedziemy tam naszym samochodem. Żona popatrzyła na mnie jakbym stracił rozum. Nie znamy języków obcych, nie byliśmy nigdzie za granicą, a ja mówię, że przejedziemy przez Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację do Bośni. Załamała się totalnie jak usłyszała, że w jedną stronę przejedziemy 1600 km. Rozrysowałem naszą trasę, obliczyłem koszty, zaplanowałem każdy dzień aż w końcu ustąpiła i się zgodziła. Jechaliśmy z dusza na ramieniu, ale o dziwo przebyliśmy tą drogę bardzo szybko i bez najmniejszego problemu. Wiemy, że Matka Boża, która nas tam zaprosiła czuwała nad naszym przejazdem. Szwagier, który jechał tydzień po nas ta samą trasa do Chorwacji przebył ta drogę w dwa razy dłuższym czasie ponieważ natknął się na roboty drogowe.
Tak jak napisałem we wcześniejszym komentarzu od momentu wyjazdu z domu, poprzez cały pobyt w Medjugorie, oraz to że Matka Boża zaprosiła nas na drugiego sierpnia na swoje objawienie pomimo że mieliśmy jechać dwa tygodnie później bo nie miałem urlopu przekonuje nas o tym że nie pochodzi to od złego. Do dziś jestem pod wrażeniem, że nam się to udało i czuję że ma to związek z moim postem w intencjach Maryi... Niech teraz ktoś mi wytłumaczy czemu Bóg miałby mnie popchać w paszczę zła kiedy coś dla niego robię? Przecież Bóg jest dobrym ojcem. Czy dobry ojciec robi tak, że jak przychodzi do niego dziecko i mówi tato będę dla Ciebie codziennie coś robił to ten ojciec każe go za to? Jestem święcie przekonany, że to że się w miejscu objawień znalazłem było nagrodą o której nawet nie marzyłem jak swoje postanowienia Wielkopostne podejmowałem... ale to są moje osobiste odczucia. Każdemu z Was niech serce podpowie czy wierzyć w ostrzeżenia Matki, czy je zignorować…
SG

Do Medjugorie już nie pojadę - Świadectwo

Kompletnie się z Twoimi argumentami nie zgadzam.
Jestem wierzącym trzydziestolatkiem, ale bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich rzeczy nadprzyrodzonych i zanim w coś uwierzę badam dogłębnie sprawę i dopiero po analizie obieram konkretne stanowisko. Tak też było z Medjugorie. Usłyszałem o nim po raz pierwszy w roku 1991. Przeczytałem kilka książek a dopiero w tym roku postanowiłem zapakować żonę …Więcej
Kompletnie się z Twoimi argumentami nie zgadzam.

Jestem wierzącym trzydziestolatkiem, ale bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich rzeczy nadprzyrodzonych i zanim w coś uwierzę badam dogłębnie sprawę i dopiero po analizie obieram konkretne stanowisko. Tak też było z Medjugorie. Usłyszałem o nim po raz pierwszy w roku 1991. Przeczytałem kilka książek a dopiero w tym roku postanowiłem zapakować żonę i dzieci do samochodu i pojechać do tej słynnej miejscowości.

Na miejscu byłem dziewięć dni. Pogoda była super. Przez ten czas codziennie byliśmy na Mszy świętej, zwiedzaliśmy i mile spędzaliśmy czas. Codziennie wieczorem przy kościele odmawiany jest różaniec i odprawiają się międzynarodowe nabożeństwa, w których braliśmy udział. Po dwa razy weszliśmy na górę Objawień oraz Krzyża. Dużo się modliliśmy i w pełni spokojni i radośni wróciliśmy do domu. Czy szatan dba o to by rodzina była Bogiem silna? Czy nie starałby się nam w tym przeszkodzić? Czy nie chciałby nas skłócić? A przecież takich ludzi jak my było tam tysiące. Co chwile przyjeżdżały i odjeżdżały autokary z pielgrzymami z różnych krańców świata. Czy szatan przez ponad trzydzieści lat wzywałby ludzi do nawrócenia, wiary, modlitwy, postu, przyjmowania sakramentów pokuty i eucharystii i prosił byśmy byli posłuszni swoim pasterzom? Przecież byłby to jakiś absurd...

2 lipca mieliśmy zamiar po Mszy św. zrobić sobie dzień wolny i pojechać nad wodospady poleniuchować. W momencie kiedy wsiadaliśmy do samochodu przyszła do nas nasza gospodyni i zapytała czy wybieramy się na objawienie. Powiedziała nam, że każdego drugiego dnia miesiąca do Mirjany przychodzi Maryja. Szybko zmieniliśmy plany i udaliśmy się pod wskazany nam błękitny krzyż, który stoi u podnóża góry objawień. Na miejscu zastaliśmy tłum ludzi. Niektórzy czekali tam już od kilku godzin. Wszyscy wspólnie odmawiali różaniec oraz śpiewali religijne pieśni. Po około trzydziestu minutach przyszła Mirjana. Spokojna uśmiechnięta promieniująca ciepłem i miłością do ludzi. Samo objawienie trwało kilka minut, ale było tak niezwykłe, że czuliśmy jakbyśmy znaleźli się w niebie. Cieszę się, że mogłem w tak niezwykłym wydarzeniu wziąć udział. Bardzo dużo ono mi dało. Po powrocie do Polski zapisaliśmy się do Domowego Kościoła. Jak na razie byliśmy dopiero na dwóch spotkaniach, ale czujemy, że przynależność do tej wspólnoty bardzo dużo nam da...

Czy ktoś uważa, że to są owoce złego??? Jeśli tak to żal mi go bardzo. Ja nabrałem stuprocentowej pewności, że w Medjugorie objawia się Maryja. Czuje też, że niedługo cały świat się o tym przekona… tylko czy wtedy nie będzie już za późno?