Serio, nie ma dyskryminacji? To może coś powiem. Siostra ląduje na ostrym dyżurze. 3x zaszczepiona ale oczywiście siedzi i czeka na wynik testu jak reszta oczekujących. Wpada Ukrainka z dzieckiem. Dziecko źle się czuje. Oczywiście nikt nie pyta o szczepienia, Nie potrzeba testu.
Od razu do lekarza. Dziecko objawy COVIDowe i w końcu robią test. Test oczywiście pozytywny. I co? I nic! Nikogo nie wysyłają na oddział COVID. Lekarz pyta czy maj gdzie odbyć kwarantannę, twierdzą, że nie. I co się dzieje? Wypuszczają ich na ulicę. Nikt nie widzi problemu nic się nie dzieje.

Miesiąc temu, moja mama wylądowała w szpitalu. Również 3x zaszczepiona. Ale musi mieć test w karetce - negatywny. Później drugi (negatywny) w szpitalu. Nie wiem po co robią trzeci. Cały czas czeka (atak kamienia w nerce) zwijając się z bólu.
Po jakimś czasie wbija gostek w kombinezonie i oznajmia, że ma jechać na oddział COVID. Dlaczego? Dlatego, że test wyszedł niepewny. Kiedy powiedziała, że bez powtórzenia testu nigdzie nie pójdzie okazało się, że 3 test zniknął a tak w ogóle to pomyłka i nie było tematu.
Karetka zabrała ją w Niedzielę około 13. Pierwszy posiłek jadła w środę rano!!
Pominę szczegółowy przyjęcia oraz pobytu w szpitalu, bo to uwłacza ludzkiej godności.
A teraz Ci sprzedajni zdrajcy chcą mi wmówić, że nie ma problemu?! Otóż jest i to gigantyczny problem.