BAH
218.6K
05:07
2012-05-14 pustelnia. źródło:christusvincit-tv.pl (publikowane za zgodą ks. Piotra)More
2012-05-14 pustelnia.
źródło:christusvincit-tv.pl
(publikowane za zgodą ks. Piotra)
Mariateresa11
13 maja 2009 Bruksela msza Ks Piotra Natanka
odpowiedz Matki Bożej 18 i 27 maja
13 maja 2012
Rycerz Chrystusa Króla zmarł w Parczewie
Trzeba pamiętać, że Parczew miał swoich męczenników za wiarę i ojczyznę.

kopawel1.w.interia.pl/parczewscy unici.htm
Najokrutniejsze prześladowania i represje rozpoczęły się w listopadzie 1874 r. Wydarzenia, jakie nastąpiły wtedy w Parczewie, mogły przypominać …More
13 maja 2009 Bruksela msza Ks Piotra Natanka
odpowiedz Matki Bożej 18 i 27 maja

13 maja 2012
Rycerz Chrystusa Króla zmarł w Parczewie
Trzeba pamiętać, że Parczew miał swoich męczenników za wiarę i ojczyznę.


kopawel1.w.interia.pl/parczewscy unici.htm

Najokrutniejsze prześladowania i represje rozpoczęły się w listopadzie 1874 r. Wydarzenia, jakie nastąpiły wtedy w Parczewie, mogły przypominać czasy pierwszych chrześcijan.

Zaczęło się od tego, że unici nie pozwolili zastraszonemu przez władze proboszczowi odprawiać prawosławnego nabożeństwa. Nie wpuścili również do cerkwi popa, oświadczając, że cerkiew nie jest prawosławna. Wtedy po kilku dniach do Parczewa przybyło wojsko. Przyjechał także naczelnik powiatu włodawskiego pułkownik Tur. Wierni tłumnie zgromadzili się wokół cerkwi, pokładli się krzyżem i bronili do niej dostępu, modląc się i śpiewając nabożne pieśni. Nie usłuchali wezwań naczelnika do odstąpienia od cerkwi. Wówczas wojsko przypuściło szturm, tratując leżących ludzi, bijąc kolbami karabinów, wyciorami i nahajkami. Nikt nie cofał się i nie uciekał. Wtedy mężczyzn zaczęto wyciągać na ulice i leżących batożyć do krwi. Potem zapędzono ich do żydowskiej bóżnicy i tam zamknięto, by nazajutrz, powiązanych, odstawić do więzień we Włodawie, w Białej i w Siedlcach.

Kiedy już przy cerkwi nie było mężczyzn, do jej obrony stanęły kobiety i zatarasowały wejście. Kozacy na polecenie naczelnika zaczęli je wyciągać za włosy, kopać i bić nahajkami. Wiele kobiet ciężko potem chorowało, kilka wskutek tego pobicia zmarło.

Następnego dnia naczelnik Tur wezwał unitów i namawiał ich, aby przyjęli wiarę prawosławną, a wtedy car im dotychczasowy opór wybaczy. Gdy wszyscy odmówili, nałożył na każdego wysoką grzywnę, która miała co dzień się zwiększać, dopóki nie zaprzestaną oporu.

Wkrótce do unitów znowu zostało wysłane wojsko, które obchodziło się jeszcze okrutniej. Gospodarze, jeśli nie byli uwięzieni, pouciekali do lasów. W lasach lub u katolickich rodzin ukrywały się także dziewczęta, nawet kobiety z dziećmi, zagrożone gwałtami ze strony wojska. Przez te miesiące żołnierze rosyjscy sami gospodarowali w domach i zagrodach, które obniszczyli doszczętnie, nie pozostawiwszy ani dobytku, ani sprzętów.

Poszukując ukrywających się unitów, strażnicy dopuszczali się licznych okrucieństw. Na śmierć zakatowali sołtysa wsi Kostry Mikołaja Kuźmiuka, który nie chciał wydać, gdzie się ukryli unici. Franciszek Grabowski, zdrowy, 35-letni mężczyzna, pobity przy aresztowaniu, umarł wkrótce w więzieniu. Na skutek pobicia zmarły też dwie kobiety, Michalukowa i Terlecka. Pierwsza osierociła czworo dzieci, druga pięcioro. Ich mężowie zostali wywiezieni na Sybir.

Kilkudziesięciu mężczyzn ukarano więzieniem, a 22 skazano i wywieziono w głąb Rosji. Oto lista wywiezionych unitów:

1. Michał Czuryło - zostawił żonę i dzieci

2. Piwowarczuk - zostawił żonę i dzieci

3. Józef Michaluk - zostawił żonę i 1 dziecko

4. Piotr Ściuba - zostawił żonę i 3 dzieci

5. Andrzej Szwaj - zostawił żonę i 2 dzieci

6. Andrzej Michaluk - utracił żonę, która sama wskutek pobicia przez strażników, wywieziony od 4 dzieci

7. Jan Terlecki - zostawił żonę i 7 dzieci

8. Franciszek Terlecki - utracił żonę, która zmarła wskutek pobicia przez strażników, wywieziony od 5 dzieci

9. Józef Danielkiewicz - żona zmarła, on sam wywieziony od 5 dzieci

10. Tomasz Matejczuk - zostawił żonę i 3 dzieci

11. Jan Matejczuk - zostawił żonę, matkę i 1 dziecko

12. Jan Panasiuk - zostawił żonę, 3 dzieci i rodziców staruszków

13. Onufry Panasiuk - zostawił żonę i 6 dzieci

14. Piotr Panasiuk - zostawił żonę i 5 dzieci

15. Onufry Talarko - zostawił żonę, 3 dzieci i starych rodziców

16. Grzegorz Bzoma - zostawił żonę i 6 dzieci

17. Mikołaj Daciuk - zostawił żonę i 7 dzieci

18. Mikołaj Jaszczuk - zostawił żonę i 5 dzieci

19. Szymon Kościańczuk - zostawił żonę i 4 dzieci

20. Filip Chomiuk - zostawił żonę i dziecko

21. Eliasz Chomiuk - zostawił żonę i 5 dzieci

22. Antoni Talarko - zostawił żonę i 6 dzieci

Głównie byli tu mieszkańcy Lasek, Kostrów, Żminnego i Glinnego Stoku. Gospodarstwa wywiezionych unitów ulegały zazwyczaj konfiskacie. Otrzymywali je prawosławni, najczęściej zasłużeni strażnicy.

Tymczasem wzmogły się naciski władz na proboszcza ks. Michała Zatkalika, by wprowadził w cerkwi prawosławną liturgię. Nieszczęsny, wykręcał się, jak mógł, aż został pozbawiony stanowiska i wyrzucony z mieszkania wraz z rodziną. Był on ostatnim proboszczem unickim w Parczewie. Jego miejsce objął posłuszny władzom Mikołaj Lisowski, który począwszy od Wielkanocy 1876 r. wprowadził w cerkwi prawosławie.

Od tego czasu unici przestali chodzić do cerkwi. Jak podaje tutejsza tradycja, czasem tylko ukradkiem sprawdzali, czy znajduje się tam słynący łaskami obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, do którego byli bardzo przywiązani. Prawosławnych zaś znajdowało się w Parczewie niewielu, jedynie strażnicy i urzędnicy rosyjscy. Podobno pop skarżył się, że nie może znaleźć człowieka, który zechciałby dzwonić na prawosławne nabożeństwo.

Natomiast do kościoła unitom wstęp był surowo zabroniony. Księżom katolickim za udzielanie unitom kapłańskiej posługi, sakramentu czy choćby pochówku groził Sybir. A jednak tej posługi nie odmawiali. Księża udzielali chrztów, ślubów, spowiedzi - w tajemnicy bądź w ukryciu, po lasach. Pisali o tym w swoich powieściach i nowelach znani pisarze, jak Reymont, Żeromski, Weyssenhoff. Niejednokrotnie wspomina to również miejscowa rodzinna tradycja.

Wielu unitów porzuciwszy wszystko, uciekło za granicę, do zaboru austriackiego, gdzie nie prześladowano za wiarę. Niektórzy po 1905 r. powracali. Inni wyprawiali się tam, aby na przykład ochrzcić dziecko czy wziąć ślub i zaraz wrócić. Oczywiście przekraczali granicę nielegalnie i wiązało się to ze znacznymi kosztami.

Prześladowanym unitom udzielały pomocy, a nieraz także schronienia rodziny katolickie. Często byli to po prostu sąsiedzi, którzy zaopiekowali się dziećmi czy dobytkiem. Pomoc organizowali też książęta, rzecz jasna po kryjomu. Unici z Czeberak, z Gęsi czy z Kostrów znajdowali niejednokrotnie ratunek i wsparcie w milanowskim "pałacu". Oto fragmenty wspomnień hrabiny Żółtowskiej z Milanowa:

"Mieszkaliśmy na parterze od strony ogrodu. Otóż uciekinierzy wiedzieli, do którego okna zapukać. Wówczas moja matka pospiesznie im otwierała, coś tam z nimi szeptała, niektórych wpuszczała do pokoju, innym dawała zapomogę. Oczywiście to odbywało się nocą, w wielkiej tajemnicy".

"Uciekajacym unitom moja matka dawała pieniądze, jakiś rodzaj paszportu czy przepustki i wyprawiała "za granicę", to znaczy do Galicji".

"W Milanowie żandarmi węszyli i szperali, szukając uciekinierów z Syberii oraz czy "w pałacu" nie ma zakonspirowanego nauczania religii i języka polskiego. Faktycznie moja matka uczyła i mnie wciągnęła do tej pracy społecznej. Uczyłam, jak umiałam, zapewne niezbyt wytrwanie, ale byłam szczęśliwa, gdy moje uczennice dobrze zdawały egzaminy z katechizmu przed pierwszą Komunią świętą".

"Gdy został wydany "ukaz tolerancyjny", tłumy ze wszystkich dwunastu parafii skoncentrowanych w Parczewie ruszyły jak Exodus, żądając natychmiastowego chrztu i metryki. Każdy z naszej rodziny nawet ja - jeszcze prawie dziecko, mieliśmy po kilkunastu chrześniaków. Nie zapomnę nigdy tych tłumów, które koczowały w około starego, drewnianego kościoła w Parczewie".

Po 1905 r. w wyniku wspomnianego przez autorkę wspomnień carskiego "ukazu tolerancyjnego" unici z okolic Parczewa w liczbie około 4600 osób przeszli na katolicyzm.

Wieloletnie wysiłki władz rosyjskich okazały się doprawdy syzyfowe. Okrutne prześladowania i szykany nie tylko że nie dały zamierzonych rezultatów, ale przyniosły skutki wręcz odwrotne. Unici, uważając porzucenie swojej wiary za najcięższą zbrodnię, niejednokrotnie woleli ginąć w mękach, niż przejść na prawosławie. Tym samym oparli się rusyfikacji. Dzisiaj ich potomkowie stanowią po prostu ludność katolicką i polską.