V.R.S.
485

Szymon z Lipnicy - 18 lipca

O zamożności rzemieślników w XV-wiecznej Polsce może świadczyć ta okoliczność, że syn piekarza z niewielkiej Lipnicy pod Beskidem, zwanej obecnie Murowaną trafia do szkoły do Krakowa, przy tamtejszej farze (czyli obecnym Kościele Mariackim) a następnie na sam tamtejszy uniwersytet. Szymon z Lipnicy prawdopodobnie pierwsze spotkanie z Bogiem i Wiarą Katolicką miał w zachowanym do dziś drewnianym kościółku lipnickim – nie jest to pewne bo część historyków datuje obecną budowlę na 2-gą połowę XV wieku, mimo tradycji wiążącej jej początek z XIII stuleciem.

Gdy w roku 1454 Szymon rozpoczął nauki na Akademii Krakowskiej, w królewskim Krakowie przebywał sławetny zakonnik z Italii – Jan Kapistran (por. 1 / 2 / 3 / 4 ) głoszący pobożność reformatora zakonu św. Franciszka – św. Bernardyna ze Sieny oraz występujący przeciw hedonizmowi, chciwości w tym lichwie i przepychowi czyli starym wrogom człowieka opisywanym przez św. Jana Apostoła – pożądliwości ciała, oczu i pysze żywota. Kazania zakonnika porywały tłumy, musiały również porwać młodego Szymona, który po uzyskaniu stopnia bakałarza sztuk wyzwolonych w roku 1457 wstąpił do nowo założonego w Krakowie klasztoru bernardynów. Po roku nowicjatu złożył śluby zakonne, zaś po zakończeniu studiowania Świętej Teologii w roku 1460 przyjął w Krakowie, z rąk biskupa Tomasza ze Strzępina święcenia kapłańskie.

Jako zakonnik wiódł życie proste i nabożne, modląc się, poszcząc i umartwiając. Po dwuletnim pobycie w Tarnowie o. Szymon wrócił do Krakowa. W roku 1472, po udziale w kapitule zakonnej został wybrany krakowskim kaznodzieją pokutnym i, jak pisze jego biograf, o. Bogdalski “od pory gdy go zawołano na to wybitne stanowisko kaznodziei pokutnego, już go inaczej nie widziano wcale — tylko zawsze z książką w ręku. Rozczytywał się w dziełach wielkich ojców i apologetów Kościoła; święci: Grzegorz, Hieronim, Ambroży i Augustyn, — a także Klemens aleksandryjski, Damascen, Justyn i inni, to byli jego mistrze i przednie wzory. Z nowszych pisarzy kościelnych najmilsi mu byli, a jako bracia zakonni najbliżsi: Aleksander d’Ates (Halensis) i św. Bonawentura. Na nich się kształcił, z ich dzieł robił wyciągi, a owocem tej wytężonej pracy stała się gruba księga z kilkuset kart złożona, w której obok jego własnych prac i kazań, są spisane całe traktaty tych ulubionych dlań mistrzów (…)

Kazania jego odznaczały się pewnem oryginalnem piętnem obok zajmującej treści. W księdze rękopiśmiennej, o której dopiero co wspomniałem, znachodzimy ciekawe, a przez samego Szymona spisane wskazówki, odnoszące się do jego nauk. Mianowicie w uwadze skreślonej tuż przed rejestrem kazali poucza Szymon o ich układzie. Każdą naukę dzielił na trzy części. W pierwszej przytaczał poglądy z prawa naturalnego, myśli filozofów, ustępy z klasyków niekiedy nawet pogańskich. Nie raziło to podówczas, owszem było to nawet potrzebne w owe czasy wciskającego się zewsząd „humanizmu“. Część ta miała na celu zaciekawienie słuchacza; był to jakby wstęp do właściwej nauki, bo choć na rozumie ludzkim nie budował Szymon wiele, to jednak nie gardził nim wcale. W drugiej części zaczynał juz uczyć, rzetelność głoszonej przez się prawdy popierał tekstami biblijnemi przeważnie starego zakonu, aby przekonać, że to czego uczy jest jak świat starą prawdą… ma za sobą powagę pisma Bożego… i czterdziestowiekowych dziejów ludzkości. Już w tej części nauka jego nabierała wagi i doniosłego znaczenia, a zajęcie słuchaczy do wyższej podnosiła skali. Lecz najpiękniejszą była część trzecia; w niej padało na wiernych potężne słowa natchnionych proroków, ich wizye, klątwy, wspaniałe modlitwy, a zaraz potem pełne uroku i niewypowiedzianego wdzięku przykłady Zbawiciela, jego Boskie nauki, jakich przedtem świat nigdy nie słyszał, jego pełne polotu przypowieści i zdumiewające swą potęgą cuda. Gdy już raz dobił się Szymon do tych wskazań o Jezusie, zapalał się cały, rozpłomieniał i pełen porywającego zachwytu i jakiejś ogromnej w sobie siły, wzywał w końcu nauki obecnych, by wraz z nim ku uwielbieniu imienia Pańskiego wykrzyknęli trzykrotnie: Jezus! Jezus!! Jezus!!! Wtedy jak grzmot niezmierny o sklepienia świątyni uderzał ten wspaniały odzew, a święte dreszcze i głośne łzy żalu wstrząsały zebranymi. Lud się kajał przed Panem, i wzruszony… przemieniony… opuszczał progi bernardyńskiego kościółka.”


Wśród świadectw z epoki, jakie przywołuje o. Bogdalski, znajduje się świadectwo o. Mikołaja z Sokolnik:

“W jego zadziwiających naukach a zwłaszcza w żywym przykładzie świętych cnót nader widoczną była łaska Boża, gdyż nie tylko zwykłe samo przez się piękne i moralne głosił prawdy, lecz niejednokrotnie nawet najtrudniejsze pisma Bożego ustępy tak łatwo, jasno i wiernie wykładał, że zarówno stawał się zrozumiałym dla możnych, jak i dla prostaczków. Podziwianym był też wielce od znakomitych doktorów i mistrzów, których zawsze porywającą swą wymową jakby na uwięzi trzymał, lecz zarówno na ich, jak na innych pochwały obojętny, zawsze nieustraszony, jednakowe we wszystkich serca strzały prawd wiecznych wymierzał, a niszcząc w nich ciernie i chwasty zbrodni lub występków, zasiewał zdrowe ziarna cnót miłych Bogu i Synowi Bożemu. Pod wpływem tej świętej i niebieskiej rosy, która z ust Szymonowych tryskała, rozpływały się we łzach serca rozwolnione i złośliwe, a on je przedtem ciału i światu służące, teraz przemienione i silną miłością zjednoczone — Chrystusowi oddawał”.

Jak widzimy, idąc w ślady Bernardyna ze Sieny i Jana Kapistrana, gromadził tłumy wiernych na głoszonych naukach, broniąc czystości wiary m.in. przed, jak pisze o. Bogdalski “zgubnymi ideami pogańskiego humanizmu”, głosząc także cześć dla Najświętszego Imienia Jezus. Został również kaznodzieją katedralnym. W Świętych w dziejach narodu polskiego Feliks Koneczny pisze że bernardyni przyciągali do siebie lud także tłumaczeniem obcojęzycznych pieśni nabożnych na język polski np. wielkanocnej Chrystus zmartwychwstan jest.

Jak wskazuje jeden z zapisków dotyczących życia o. Szymona, gdy mu współbracia by się nie przemęczał, odpowiadał: “długi czas będę miał do odpoczynku, gdy te moje kości do grobu będą złożone, ale teraz najmniejszego czasu słudze Bożemu nie godzi się próżno i bez pożytku opuszczać.” Przekazuje również naukę jaką dał o. Szymon pewnemu kaznodziei na temat dobrych i skutecznych kazań:

“Ora, labora, despera – to jest módl się, pracuj, rozpaczaj. Gdy mówi, módl się, daje naukę kaznodzieją aby wprzód niźli się poczną na Kazanie gotować nabożnie Pana Boga prosili o to aby im sam pokazał materię i podał to do ich serca co by mieli z woli i rozkazania Jego kazać (…) Drugie słowo Ojca Błogosławionego Szymona było Labora – Pracuj, w którym uczy kaznodzieję aby po świętej modlitwie pracował, szukając tego w księgach rozlicznych, co mu Pan Bóg na modlitwie do serca podał. A znalazłszy aby się tego pilnie a pilnie uczył, jako by to słuchaczom potem snadnie podał do wyrozumienia i ono między nich rozdzielił wedle potrzeby każdego. Trzecie słowo było (…) Rozpaczaj. Dziwne to słowo, lecz dobrego rozpaczania uczy o swoich siłach, nie o pomocy Boskiej, aby kaznodzieja, mając już w pamięci swej gotowe kazanie nie ufał w sobie, ani w tym co umie, ale w Bogu”.

Jak podaje to samo źródło o. Szymon powstrzymywał się natomiast od rozmów z białogłowami, odsyłając je do spowiedników.

W roku 1473 Kraków nawiedziła zaraza, lecz o. Szymon zdecydował się pozostać w mieście i nieść pociechę jego mieszkańcom. Jak pisze o. Bogdalski podczas tej pandemii z prawdziwego zdarzenia: “Widziano go wśród najbardziej zagrożonych stanowisk, w centrach zarazy, gdzie mór najwięcej ofiar porywał, on tam jak anioł zbawienia skoro już nie mógł ratować ciał, to na drogę wieczności pokrzepiał i ratował dusze. Ileż to wtedy pojednanych z Bogiem zamykało swe śmiertelne powieki, ostatniem tchnieniem, błogosławiąc tego żarliwego zakonnika! “

W roku 1475 wezbrane wody Wisły zalały kościółek i klasztor bernardynów. O. Szymon z pokorą znosił przeciwności, a sława jego świątobliwości rosła aż sam król Kazimierz Jagiellończyk zwrócił się do bernardynów by Szymon został jego spowiednikiem. Jak pisze o. Bogdalski zakon niezbyt chętnie udzielił zgody, albowiem mimo szeregu cnót król „był w stosunkach ze Stolicą apostolską twardym, nieugiętym, niekiedy wprost szorstkim. Na dworze szeptano po cichu, że to Filip Kalimach Buonacorsi, przybłęda florencki a niegdyś proskrybowany w Rzymie rewolucyonista, teraz za staraniem arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka usadowiony na dworze królewskim, współwychowawca królewiąt i sekretarz zaufany króla, – tak monarchę nastraja i przeciw papiestwu podnieca.” Jednak, z drugiej strony: “wiedziano doskonale, że ten [tj. Szymon] w żadne pakta ze sumieniem wchodzić nie będzie; samemu monarsze, gdy zajdzie potrzeba, powie słowa prawdy w formie takiej, że się król nic będzie mógł gniewać; osobistą, swą wartością moralną stanie u dworu tak wysoko, że go nie dosięgnąpodejrzenia lub intrygi; whazardy i krętactwa polityczne wciągnąć się nie da; a gdy już nie będzie mógł ze skutkiem bronić prawa i prawdy, to raczej ustąpi… lecz ustąpi czysty — i z honorem. I te względy zadecydowały, że Szymon został spowiednikiem królewskim”

Szymon z Lipnicy sprzeciwiał się projektowi kanonika Jana Długosza utworzenia na Akademii Krakowskiej kosztem katedry teologii, katedry nauk klasycznych, którą miał objąć Kalimach. Szymon poprosił króla o zwolnienie go z funkcji spowiednika, jak wskazuje o. Bogdalski, „wolał obrazić króla niż nie przeszkodzić spoganieniu młodzieży przez Kalimacha”, a po zgodzie królewskiej „miał ręce wolne i mógł rozpocząć decydujące zapasy z wywrotowemi dążnościami Kalimacha”. Szymon zaczął wówczas organizować w klasztorze na Stradomiu wykłady dla środowisk uniwersyteckich uświadamiając niebezpieczeństwa bezbożnego humanizmu. Jak pisze o. Bogdalski:

“Podjął się tedy Szymon wyjaśnienia istoty humanizmu. Pomogło mu w tem niesłychanie to, co sam niegdyś zasłyszał i dowiedział się w onych rozprawach na Ara-coeli. Oświetlił także należycie postać Kalimacha i całą jego przeszłość, który nawet teraz wśród zdobytego dobrobytu i wysokiego stanowiska na dworze królewskim nie przestał być dawnym anarchistą i fanatycznym wrogiem kościoła i papiestwa. — Prócz tych wyjaśnień zbadano dokładnie wszelkie nadania i przywileje uniwersytetu, intencye królewskich założycieli, postanowienia fundacyjne pojedynczych katedr. Szczegółowe te badania doprowadziły do tego rezultatu, że uznano projekt Długoszowy w obecnych warunkach jako przedwczesny, który mógłby się stać bardzo szkodliwym, gdyby Kalimach wdarł się na katedrę umiejętności klasycznych. Aby więc zachować katolicki charakter uniwersytetu i ochronić go od spoganienia, uchwalono: odraczać załatwienie projektu póki się da, a w końcu zupełnie go odrzucić (…) Dla projektu Długoszowego coraz więcej chłodli nawet zapaleni jego aż dotąd poplecznicy, sam nawet Długosz niebawem przejrzał, do czego pod jego firmą dążył Kalimach, zaprzestał przeto naglić c powzięcie uchwały w sprawie projektu (…) Gdy się po pogrzebie Długosza zebrało znów u Szymona z Lipnicy grono najpoważniejszych profesorów, to nie potrzebował się wiele wysilać, przypomniał im tylko dawne obrady, oraz uchwały i zaznaczył, że przyszedł stanowczy czas załatwienia się z projektem. W parę tygodni później na jednej ze sesyi uniwersyteckich projekt tz. Długoszowy a właściwie Kalimachowy stanowczo odrzucony został. Natomiast uchwalono potrzebną reformę studyów klasycznych i uporządkowano wewnętrzne sprawy profesorów i szkolarzy.”

Na wiosnę roku 1478 Szymon udał się ponownie na kapitułę generalną obserwantów – tym razem w Pappii, skąd z trzema towarzyszami udał się w pielgrzymkę do Ziemi Świętej. W roku 1480 z powodu choroby ojca Wacława Szymon został na krótko przełożonym klasztoru, ale ze skromności wkrótce złożył tę godność w inne ręce. Na wiosnę roku 1482 ponownie dotarł do Krakowa z Węgier mór. Szymon i bernardyni ponownie nieśli pomoc potrzebującym. Po święcie Nawiedzenia Matki Bożej, na początku lipca tego roku Szymon z Lipnicy zachorował, umierając po kilku dniach, 18 lipca tegoż roku.

U trumny pokornego zakonnika, mimo zarazy morowej, pojawili się jeszcze w tym samym dniu król Kazimierz Jagiellończyk, duchowieństwo zakonne i bracia. Ciało Szymona z Lipnicy pochowano niezwłocznie w klasztornym kościele, pod zakonnym chórem. Pojawili się wkrótce pierwsi pielgrzymi i pierwsze uzdrowienia. Spis licznych cudów za wstawiennictwem Szymona z Lipnicy już w roku 1483 rozpoczął o. Mikołaj z Sokolnik, a jego dzieło kontynuował Władysław z Gielniowa, który też spisał pierwszy żywot zmarłego. W roku 1488 ciało Szymona z Lipnicy przeniesiono do nowego grobowca przed głównym ołtarzem. O beatyfikację Szymona z Lipnicy starali się królowie Zygmunt III Waza i Władysław IV. W roku 1609 w Krakowie wydano “Żywot błogosławionego Oyca Symona z Lipnice” z różnych zapisków kronikarskich, wznawiany potem pod innym tytułem: Wizerunek doskonałości apostolskiej.

Na początku XVII wieku wzniesiono nowy kościół bernardyński. Przyszły jednak czasy zawieruchy Chmielnickiego, potem wojna rosyjska i potop szwedzki. W roku 1655, gdy Szwedzi podchodzili pod Kraków, dowódca obrony miasta Stefan Czarniecki w celach obronnych rozkazał zburzyć kościół i klasztor bernardynów, zaś szczątki Szymona z Lipnicy w obawie przed profanacją przeniesiono do kaplicy w katedrze wawelskiej. W roku 1683 przed wyprawą wiedeńską modlił się w tej kaplicy król Jan III Sobieski, a po wrześniowej wiktorii nad Turkami polecił posłowi do Rzymu wystarać się o przyspieszenie beatyfikacji Szymona z Lipnicy. Papież Innocenty XI ustosunkował się do tej prośby przychylnie i w roku 1685 uznano Szymona z Lipnicy za błogosławionego, zaś trzy lata później zezwolono na cześć mu oddawaną w całym Królestwie Polskim. Równolegle przyspieszono odbudowę kościoła bernardynów i w maju roku 1686 przeniesiono do niego szczątki błogosławionego. Kanonizację Szymona z Lipnicy ogłosił papież Benedykt XVI 3 czerwca roku 2007.