CZY CHRYSTUS JEST MOIM GRZECHEM? CZY SYN BOŻY STAŁ SIĘ MOIM GRZECHEM ?

jac05 Po pana postach widać, że nie zna pan fundamentów katolickiej Wiary. Są to dogmaty święte, które są dla nas Katolików zdefiniowaną Prawdą Objawioną podaną przez jeden Kościół święty, apostolski i katolicki. Proszę zapoznać się z treścią na stronie Historia dogmatu o transsubstancjacji | Szkoła Teologii Zauważy pan, że wierzyć mocno nam trzeba, że nawet w najmniejszej okruszynie Przenajświętszej Hostii jest cały Syn Boży jako Bóg i jako Człowiek. To, że Hostia jest łamana nie oznacza, że łamany jest Pan Jezus. Sakramentalne Ciało Boże jest jedną z największych tajemnic naszej Wiary jak również jest to największy cud na tej ziemi.

Ja nie kieruję się dogmatami ale staram się wychwycić czystą Naukę Jezusa ze źródeł, które czytam. W doktrynalnej wierze katolickiej zauważam sytuację jaka zdarzyła się 2000 lat temu. Wtedy specjaliści od Boga nie rozpoznali Syna Bożego,Mesjasza i kazali Go zabić, a nawet sami to próbowali zrobić. Podobnie jest dzisiaj a i bywało w przeszłości, że święci Pana naszego byli i są w Kościele prześladowani ! To jaki mamy Kościół ! Taki mądry, taki doktrynalny i fundamentalny, głosi Prawdę Objawioną, jest super teologiczny a niszczy świętych przez których działoby się wiele cudów ! To jest chore i nienormalne ! Co mi z pięknych kościołów, pięknych szat kapłanów, celebracji kiedy nie ma w kościołach cudów jak uwolnienia, uzdrowienia, nawrócenia ? Tak, jest w kościołach Ciało naszego Pana w Hostii ale kto w Nie prawdziwie wierzy ??? My nazywający siebie katolikami mamy katastrofalnie niską, słabą wiarę i szatan z łatwością nas i Kościół ogrywa i niszczy. To zło znowu dotarło do źródeł, z których ma wypływać czysta woda, czyste Dobro.

A wiesz jak faryzeusze, uczeni w Piśmie, arcy-kapłani mocno wierzyli w dogmaty wiary w Boga? I nie uchroniło ich to przed strasznym zwiedzeniem i wiemy co zrobili. Pan Jezus wzywał do słuchania i wypełniania Jego Nauki, która w całości jest dogmatem i tego chcę najbardziej się trzymać, a nie poszczególnych dogmatów, bo to jest droga do zbawienia. Możesz mnie nazywać jak chcesz. Chodzę i będę chodzić do kościołów katolickich dopóki nie pokaże się w nich ohyda siejąca spustoszenie w wierze w Jezusa, w zbawieniu a na taką drogę wszedł Kościół pod rządami Franciszka, którego złe decyzje (czyny) kapłani pudrują jak mogą

Właśnie tak trzeba rozumieć nieustanne przebywanie w obecności Boga. Aby tak było potrzebna jest wiara. Wiara bierze się z informacji a od ich siły zależy siła wiary. Gdy byłem młody szukałem Boga w kościołach, pilnie słuchałem kazań, czytałem Pismo Święte ale nie potrafiłem uwierzyć i byłem letnim katolikiem. Ewangelie były pięknymi naukami ale nie możliwymi do zastosowania w życiu, co udowadniało życie milionów moich rodaków. Dopiero gdy sięgnąłem po pomoc w postaci objawień tzw. prywatnych wszystko zaczęło zmieniać się. Stałem się gorącym wyznawcą Jezusa ! Wniosek jest bardzo prosty. Nauczanie kapłanów jest za słabe aby ludzie (poza nielicznymi wyjątkami) zaczęli poważnie traktować Naukę Jezusa. Informacje płynące z objawień dają bardzo silne impulsy do wiary dla ludzi chwiejnych w wierze, szukających Boga, pomagają przekroczyć próg nadziei. Panu Jezusowi dzięki za te objawienia !

@baran katolicki
Neokatechumenatu nie przerabiałem. Natomiast opiszę panu krótką historię mojego nawrócenia. Kilkanaście lat temu, gdy patrząc na to co dzieje się w kościelnym "mainstreamie" przeszedłem niemal na "katolicyzm kulturowo-patriotyczny" czyli erzac religijności (tj. chodzenie do kościoła od święta i bez większego przekonania), brnąc beztrosko w różne grzechy, Pan Bóg zesłał mi kilka życiowych ostrzeżeń i jednocześnie nieco wskazówek. I tak oglądając wspaniałe przykłady dawnej cywilizacji katolickiej i wróciwszy do modlitwy postanowiłem spróbować podejść jeszcze raz na poważnie do Religii Katolickiej od Spowiedzi rozpoczynając.
I poszedłem proszę pana w swej naiwnej, odbudowanej żarliwości do dominikanów, bo wydawało mi się z tego co tam jeszcze pamiętałem z historii Kościoła, że wie pan - wielcy święci, renoma, itd. No i trafiłem na cały ten postępowy posoborowy bagaż łącznie z tzw. "nabożeństwami o uzdrowienie" - wie pan może mniej więcej jak to wygląda.
Po trzech niedzielach chodzenia (zwłaszcza po tym nabożeństwie o uzdrowienie) byłem niemal załamany i na skraju wyjścia ze wszystkiego. No i wtedy - człowiek niewierzący by powiedział: całkiem przypadkowo - trafiłem na niereklamowaną Mszę w bocznej kaplicy, w rycie rzymskim. To było w ramach Summorum Pontificum jeszcze za Benedykta XVI - Msza recytowana więc bez aspersji, śpiewów gregoriańskich i innych dodatkowych wzniosłości. Trafiłem, proszę pana, w ogóle nie wiedząc wiele, prawie nic o tej całej rewolucji , abp Lefebvrze, specyfice Vaticanum II, Asyżach, itd. Trafiłem i tak zostałem (oczywiście jeśli chodzi o ryt, nie konkretne miejsce).

V.R.S. Ciężkie czasy nastały a szykują się jeszcze cięższe. Mówią, że zakazana zostanie jakakolwiek Msza Święta już w najbliższej przyszłości. Dla talmudycznych globalistów nie ma znaczenia w jakim rycie jest odprawiana Przenajświętsza Ofiara. Oni polują na samo Przeistoczenie a raczej na eucharystyczną Obecność sakramentalnego Pana Jezusa. Najbardziej boli ich Przenajświętszy Sakrament wystawiony do publicznej adoracji. Niestety zanika gwałtownie nasza katolicka wiara w realną i rzeczywistą Obecność Syna Bożego pośród nas. Z tego cieszą się diabelskie tabuny talmudycznych protestantów. Puki co trzeba nam mobilizować swoje siły i siły najbliższych do wieczystej adoracji Pana Jezusa ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie. Proszę o tym pomyśleć i uczynić co w pana mocy aby choć kwadrans trwać na straży przy wystawionej publicznie Hostii Świętej.

V.R.S. Wróciłem ze Mszy Świętej odprawionej w klasycznym, katolickim stylu. Przeszło półtorej godziny trwała Boża akcja/liturgia/. Większość czasu spędziłem na adoracji Przenajświętszej Ofiary. Nie wiem czy to właściwe określenie na pobożne słuchanie Mszy Świętej? Ksiądz potraktował mnie wodą święconą jak na oblewany poniedziałek. Zmoczył mnie doszczętnie. Pewnie myślał, że diabli mnie wezmą i ucieknę obrażony. Zwaliło mnie tylko na kolana. Przepiękny śpiew kantora. Żywa klasyka nawet dla głuchego ucha. Zdziwiło mnie, że "Pater noster" śpiewał tylko kapłan. Jestem pozytywnie zachęcony na następną niedzielę. Pojechałem tam kosztem osobistej audiencji w swojej parafii. Myślę, że Pan Jezus to zrozumie jak należy.