V.R.S.
1,3 tys.

Kto okryje płaszczem biednego protestanta?

Gdybym miał talent plastyczny, talent pokroju Rafaela Santiego lub co najmniej Hieronima Boscha i gdyby jakiś zamożny patron poprosił mnie o namalowanie piekła protestantów, przedstawiłbym je w sposób następujący: stoją Marcin Luder i Jan Kalwin w nędzy, dobrowolnie nadzy i czekają daremnie aż Bóg ich płaszczem okryje. Interesujące że podobną figurą – odzienia, płaszcza posługuje się również teologia katolicka, ale odnosząc się do zupełnie innego etapu życia, to jest tego doczesnego i kontekstu, tj. zestawiając człowieka, który rodzi się w stanie grzechu pierworodnego z człowiekiem, który na mocy Chrztu Św. uzyskuje dar łaski Bożej a gdy go, przez swą głupotę lub pychę utraci, może go odzyskać przez Sakrament Pokuty.
Protestanccy naturyści jednak nie dbają za życia o stosowny płaszcz. Przeciwnie, eksponują własną nagość, która, jak, powiada Luder, nie jest ich winą, z powodu zniewolenia woli, to czy im narzuci szatę Bóg czy diabeł (Luder używa tu bardziej dosadnego porównania z ujeżdżaniem), jest od nich niezależne. Jednakże, paradoksalnie, wybór takiej ideologii, wybór sloganu „tylko wiara” – doprowadzonego do ekstremum w różnych wariantach protestanckich, stanowi wybór woli.
Protestant staje zatem przed Stwórcą nagim z wyboru, odrzuciwszy płaszcz łaski, który Chrystus ofiarowuje mu już na ziemi, w swoim Kościele. Pozostaje nagim, zatrzymując się w sferze symboli, natomiast odcinając się nożem, który Luder położył na stole przy okazji swych ulubionych mów, od rzeczywistości nadprzyrodzonej. Od rzeczywistości Sakramentów Świętych. Warto przypomnieć tu zasadnicze rozróżnienie – otóż Sakrament jest znakiem pewnej rzeczywistości niewidzialnej nie będącej bynajmniej rzeczywistością zewnętrzną: tak jak błyskawica na niebie jest znakiem burzy, natomiast symbol jest znakiem rzeczywistości zewnętrznej, do której się odnosi – tak jak błyskawica na ostrzeżeniu przed wysokim napięciem, na słupie linii przesyłowej jest znakiem elektryczności w przewodach powyżej. Pozostaje w brudzie, który przyniosła mu nagość, odcinając się od Kościoła cierpiącego w czyśćcu – rzeczywistości niewyobrażalnej dla ideologii odrzucającej możliwość i potrzebę oczyszczenia. Pozostaje protestant samotnym w swojej modlitwie, odcinając się od Kościoła tryumfującego w niebie, podczas gdy katolik staje przed Bogiem z rzeszą świętych gotowych mu pomóc. Modlitwa przez ich wstawiennictwo stanowi jednocześnie, czego protestant nie rozumie, wspaniały akt strzelisty: Niech będzie błogosławiony Bóg w swoich aniołach i swoich świętych!

Jules Breton: Odpust w Kergoat