10 czerwca - Św. Małgorzaty Szkockiej, Wdowy

W burzliwych dla Anglii czasach 11. wieku król duński, Kanut, zapragnął nad krajem tym zawładnąć. Usunął więc synów prawowitych króla Edmunda od tronu; jeden z nich Edmund umarł bezpotomnie; drugi Edward uszedł aż na Węgry, gdzie poślubił Agatę, siostrę króla św. Stefana. Z tego małżeństwa urodziło się troje dzieci Edgar, Krystyna, a r. 1046 Małgorzata.
Po śmierci Kanuta dzieci Edwarda podniosły swe prawa do tronu angielskiego. Burzą morską okręt, na którym znajdowała się Małgorzata i jej najbliżsi krewni, zapędzony został na brzegi Szkocyi, gdzie przyjął podróżnych król Malkolm III. Ujęty cnotami księżniczki, pojął ją za żonę r. 1070.
Jako królowa szkocka rozwinęła Małgorzata w całej pełni wszystkie zasoby swych przymiotów i cnót. Dla nich to zyskała niepomierny wpływ u swego męża, który jej się radził we wszystkich ważniejszych sprawach. Korzystając ze swego stanowiska, dążyła do podniesienia życia kościelnego, zaniedbanego przez Szkotów. Na miejscu, gdzie się odbyła koronacya, zbudowała kościół św. Trójcy; jej zawdzięczają początek i inne kościoły i klasztory, wszystkie zaś starała się odpowiednio wyposażyć i ozdobić; w przygotowaniu sprzętów kościelnych i szat pomagać jej musiało otoczenie dworskie. Małgorzata też spowodowała ścisłe przeprowadzenie wielkiego postu, bo pewne do niego wkradły się rozluźnienia; ona też gorliwością, przykładem i nauką szerzyła w swym kraju cześć Najśw. Sakramentu i pragnienie jak najczęstych Komunii św. Nie mniej przyczyniła się do wykorzenienia różnych naleciałości i zdrożności przy zawieraniu małżeństw. Wykonawcą jej dążności byli biskupi, których król na życzenie Małgorzaty powoływał na swój dwór celem poufnych obrad nad stanem życia chrześcijańskiego wśród swych poddanych. Lud chętnie spełniał wolę swej królowy, bo umiłował ją gorąco za dobrodziejstwa, jakie mu przy każdej świadczyła sposobności. Nie ograniczoną była bowiem litość Małgorzaty dla biednych, nieograniczonem było miłosierdzie dla ubogich, bo przybierało znamiona prawie rozrzutności.
W życiu swojem osobistem kierowała się we wszystkiem pamięcią na sad Boży; w tym celu jak najsumienniejszych i jak najsurowszych szukała sobie spowiedników; żądała napomnienia za najmniejsze chociażby niedoskonałości. Pomimo łatwych na dworze rozproszeń ciągle była oddana modlitwie; poświęcała jej nawet noce. Chętnie rozczytywała się w księgach pobożnych, zatapiała się w słuchaniu słowa Bożego, z całą miłością przystępowała do św. Sakramentów; pościła dobrowolnie często, a nadto drugi wielki post 40 dniowy zachowywała przed Bożym Narodzeniem. Codziennie rychło zrywała się z łoża, aby odprawić nałożone sobie, bardzo długie modły; codziennie umywała w pokorze nogi sześciu ubogim niewiastom, własnoręcznie karmiła dziewięcioro sierotek, które utrzymywała na swym dworze. Nieraz i męża swego nakłoniła do posług dla ubogich. W pewnych okresach roku przybywało kilka set ubogich na dwór, którym król i królowa z dziwną ochoczością usługiwali do stołu.
Świątobliwość Małgorzaty udzielała się obficie nietylko królowi, ale i jej dzieciom; Bóg bowiem pobłogosławił małżeństwo Malkolma sześciu synami i dwiema córkami; wszystkie dzieci najdzwyczajną odznaczały się pobożnością; Matylda, jedna z córek, odbiera cześć jako święta.
Zbliżającą śmierć świętej królowy zapowiadała dolegliwa choroba, która trwać miała przeszło pół roku. Gotowała się Małgorzata na sąd z całą przytomnością umysłu, a zarazem z całą żarliwością rozmiłowanej w Bogu duszy chrześcijańskiej. Spowiednikowi przepowiadziała jeszcze kilka lat życia, prosząc, aby nie zapominiał o jej duszy podczas Mszy św. i żywił troskę o religijność dzieci, które miała wkrótce osierocić. W ostatnich dniach życia ciężką przejść musiała próbę, kiedy dotarła do niej wiadomość przez nią przeczuwana, że król Malkolm i syn Edward polegli w wojnie z Wilhelmem Rudym o hrabstwo Northumberland. Nadaremnie Małgorzata starała się była zapobiedz rozlewowi krwi. Gdy syn Edgar opowiedział jej o śmierci ojca i brata, chorobą złożona królowa złożyła ręce do modlitwy i dziękowała Bogu, że i tem cierpieniem duszy może zadosyć uczynić za przewinienia życia. Z słowami na ustach: Jezusie, któryś życie światu przyniósł przez śmierć Swoją, uwolnij mnie od więzów ciała i przyjmij do życia wiecznego, oddała duszę Bogu r. 1093. Inocenty IV. zaliczył ją r. 1251 w poczet świętych.


Nauka

Dzieci moje, mawiała św. Małgorzata, bójcie się Pana Przedwiecznego, ci bowiem, którzy żyją w bojaźni Boga, nie doznają opuszczenia, a tych, którzy Boga miłują, czeka i błogosławieństwo na ziemi i szczęśliwość w niebiesiech.
Jak troskliwą była św. Małgorzata o swe zbawienie własne i o zbawienie swych dzieci, tak nie mniej starała się o cnotliwość tych, którzy byli jej poddani. Zdaje ci się, jakobyś sam też wszystko czynił, co do zbawienia potrzebne; chodzisz do kościoła, modlisz się, przystępujesz do św. Sakramentów, a jednak niepokój nie przestaje ciebie dręczyć. Może to tylko dopuszczeniem Boga albo pokusą złego ducha; może wszakże dopełniasz swych obowiązków religijnych zbyt powierzchownie? Może przez nie szukasz nie tak wiecznego szczęścia jak szczęścia doczesnego?
Badaj siebie samego, czy nie należysz pomimo swych obowiązków religijnych do tych, co więcej pamiętają na ciało swoje niż na duszę! A przecież wartość duszy znacznie wyższa, niedościgniona wobec dóbr doczesnych. Wszystkie dzieła Boże do początku świata mają na celu tylko duszę twoją. Pomnij więc, jak o nią winieneś dbać, jak starać się o jej czystość i doskonałość, abyś ją doprowadził tamdotąd, dokąd ją Bóg powołuje.
O jedno prosiłem Pana, mówi Psalmista, tego szukać będę, abym mieszkał w domu Pańskim po wszystkie dnie żywota mego (Ps. 26. 4). Oto cel, jaki przyświecał bezustannie św. Małgorzacie, która na chwilę nie zapominała o tem, że do wiecznego szczęścia wnijdzie tylko wtenczas, kiedy sprawę zdać zdoła Bogu z dobrych uczynków życia. Oto cel wzniosły i dla ciebie, abyś żył na ziemi wedle woli Bożej.

siomi1.w.interiowo.pl/10.czerwca.html