Ludwik z Grenady - Podręcznik życia chrześcijańskiego
Modlitwa o skruchę i przebaczenie grzechówKtóż wodę da mojej głowie
i źródła wód moim oczom,
bym mógł dzień, noc opłakiwać
me grzechy i mą niewdzięczność
do Boga, mojego Stwórcy? (Jr 8,23)
Wiele jest rzeczy, o Panie,
zdolnych pobudzić do skruchy
serc ludzi i doprowadzić
je do poznania swych grzechów,
lecz żadna nie jest skuteczna,
jak rozważanie wielkości,
dobroci Twojej, wielości
dobrodziejstw świadczonych grzesznikom.
By dusza ma biedna skruszała,
rozpocznę, Panie, wyznanie
dobrodziejstw Twych, mej podłości,
by było widać kim jesteś,
kimś był mi, kim ja dla Ciebie.
Był Panie czas - mnie nie było.
Dałeś mi byt i podniosłeś
mnie z prochu ziemi, na obraz
i podobieństwo swe czyniąc.
Od łona już matki mojej
Ty jesteś moim Bogiem (Ps 21,11).
Od świtu mego istnienia
aż do dziś byłeś mi Ojcem,
Zbawcą, Obrońcą i Dobrem.
Tyś ukształtował me ciało,
me zmysły, stworzyłeś mą duszę,
z wszystkimi duszy władzami,
aż do dziś me życie ustrzegłeś.
Opatrzność Twoja darzyła
mnie swymi dobrodziejstwami,
wygodą żeś mnie otoczył.
To jednak Ci nie starczyło,
bo chociaż było to dużo,
bo wszystkim było to dla mnie,
nic Cię to nie kosztowało.
Chciałeś mi dać coś, co wiele,
tak wiele Cię kosztowało,
by bardziej mnie zobowiązać.
Zstąpiłeś z nieba na ziemię,
by szukać mnie wśród dróg wszystkich,
po których się wciąż błąkałem.
Naturę żeś uszlachetnił
swym człowieczeństwem, wyzwolił
mnie z więzów Twoim więzieniem,
wyrwałeś z władzy szatana,
oddając się w moc grzeszników
i grzech mój straszny zgładziłeś,
przybrawszy postać grzesznika.
Tą łaską chciałeś mnie skłonić,
rozkochać Twym dobrodziejstwem,
wzmóc ufność przez Twe zasługi
i wzbudzić we mnie nienawiść
do grzechu, wskazując wszystko,
coś by go zgładzić dokonał.
Do węgli żar dorzuciłeś,
co dawno zgasły w mym sercu,
bym wzruszon dobrodziejstwami
w Twojej skrytymi ofierze,
miłował Tego, co tyle
dla mej niegodności uczynił,
tak wielką miłość okazał.
Mimo tych wszystkich pomocy
złość moja była tak wielka,
żem łaskę, niewinność utracił.
Twe miłosierdzie tak wielkie
było żeś znosił mnie do dziś.
Nadziejo moja, pomocy!
Czyż mogę bez łez wspominać -
wielokroć śmierć mogła zabrać
mnie w czasie co źle spędzałem
a jednak się tak nie stało?
Tysiące dusz może płonie
dziś w piekle za mniejsze winy
niż moje a ja nie płonę.
Co byłoby ze mną mnie gdybyś
stąd zabrał w tych strasznych czasach,
podobnie jak innych zabrałeś?
O jakiż by sąd był surowy
tam, gdyby śmierć mnie schwytała
na grzechów gorącym uczynku?
Gdyby mnie wtedy dosięgła
niechybna Twa sprawiedliwość?
Któż w owej godzinie związał
sprawiedliwości Twej ręce?
Kto błagał Cię za mnie, gdy spałem?
Kto powstrzymywał wciąż karę
Twojego gniewu w tych czasach,
gdy ja jej ciągle wzywałem
mymi strasznymi grzechami?
Co wtedy ujrzałeś we mnie,
dlaczego zechciałeś bym był
w lepszych warunkach niż owi,
ci, których śmierć porywała
z płomieni, brawury młodości?
O pomstę me grzechy wołały -
Ty udawałeś głuchego.
Gdy złość ma co przeciw Tobie,
wciąż rosła wówczas z dnia na dzień,
Twe względem mnie miłosierdzie
się przedłużało z dnia na dzień.
Ja grzeszę, Ty mnie wyczekujesz,
uciekam, Ty za mną podążasz,
znużony Ciebie obrażam,
Ty niestrudzony wciąż czekasz.
Ja, grzesząc, jak gdyby grzechy,
me służbą były nie zdradą,
od Ciebie dobra doznałem,
i natchnień i wielu nagan,
ganiących moje występki,
co wstrzymywały mnie od nich.
Ileż mnie razy wołałeś
i przemawiałeś w mej duszy,
tak mówiąc: cudzołożyłaś
z kochanków mnóstwem, wróć do mnie
a ja cię z litością przyjmę (Jr 3,1).
I ile razy wołałeś
przez słowa pełne miłości
lub, grożąc, bojaźń wpajałeś,
stawiając śmierć przez oczami
i srogość sprawiedliwości!
Jak wielu też ustanowiłeś
kapłanów i spowiedników,
przez swoje słowa i rady
starali się mnie uprzedzać,
do dobra ciągle pobudzać!
I ileż razy, nie w słowach,
lecz czynem towarzyszyłeś, wzywając dobrodziejstwami
i karząc swą słuszną chłostą,
i wszystkie blokując drogi,
bym nie mógł uciec od Ciebie,
podobnie jak czynią myśliwi,
gdy gonią dziką zwierzynę?
Cóż ja, mój Panie, Ci mogę
za dobrodziejstwa dać wszystkie?
Winienem Ci wszystko czym jestem,
bo Ty mnie jeden stworzyłeś,
bo wszystko Ty uczyniłeś.
Mnie zachowujesz przy życiu,
więc winien jestem Ci wszystko
czym jestem i to że żyję,
bo wszystko Ty jeden żywisz.
A skoro sam mi się dałeś -
dar cenny, cóż mam do dania?
Ach, gdyby życie aniołów
i ludzi wszech było moje
i całe bym złożył w ofierze,
nic byłoby to w obliczu
choć jednej kropli krwi Twojej,
którą Ty dla mnie przelałeś.
Któż łzy da dziś moim oczom,
by opłakiwać wciąż mogły
tę podłą zapłatę co dałem
za tyle Twoich dobrodziejstw.
O, pomóż mi w tej godzinie,
Ty Panie, i daj mi łaskę,
bym teraz potrafił wyznać
me wszystkie nieprawości.
To jam jest tym nieszczęśnikiem,
tym, który, choć nie wygląda,
jest Twym stworzeniem na obraz
i podobieństwo też Twoje.
Uznaj to, Panie, stworzenie,
ono do Ciebie należy.
Zrzuć ze mnie to com uczynił
a znajdziesz to co zdziałała
Twa miłująca prawica.
Bo ja użyłem sił wszystkich,
obelgi na Cię rzucając
i Ciebie też obrażałem
przez używanie dzieł Twoich.
Nogi me biegły do złego,
po chciwość ręce sięgały,
me oczy próżność ścigały
a uszy moje gotowe
kłamstw były słuchać bez końca.
Najszlachetniejsza część duszy,
ta która mogła Cię dostrzec,
spuściła wzrok z Twej piękności,
zwróciła go na uroki
nędznego tego żywota.
Ta, która winna starannie
Twe badać wciąż przykazania,
we dnie i w noce badała,
jak je przekraczać bezkarnie.
A skoro tak działał rozum,
cóż miała robić ma wola?
Ofiarowałeś jej, Panie,
rozkosze Twoje niebiańskie
a ona wnet zamieniła
Twe niebo na tą tu ziemię.
Ramiona swe poświęcone
by Twoje były otwarła
miłości, ale do stworzeń.
Taka jest, Panie, zapłata
jej za Twe dobrodziejstwa
i taki owoc wydały
te zmysły, któreś Ty stworzył.
Cóż będę mógł Tobie odrzec,
gdy sąd swój rozpoczniesz nade mną
i powiesz: Jam cię zasadził -
szczep winny i szczep szlachetny,
jak mogłaś zmienić się w dziczkę,
uczynić się tak wyrodną (Jr 2,21)
Jeśli na pierwsze pytanie
nie będę mógł odpowiedzieć,
cóż Tobie odpowiem na drugie,
że życie me zachowałeś?
Mnie utrzymałeś przy życiu,
przez Twą Opatrzność, o Panie,
tego który wykraczał,
przeciwko Twojemu prawu,
Twe sługi prześladował,
w Kościele dawał zgorszenie,
umacniał grzechu królestwo.
Wprawiałeś w ruch język co bluźnił
i członki, które Cię lżyły,
żywiłeś tego co służył
Twym wrogom na szkodę Twoją.
Nie tylko się okazałem
wobec dobrodziejstw niewdzięczny,
lecz jeszcze z Twoich dobrodziejstw
czyniłem oręż na Ciebie.
Tyś wszystkie stworzenia przeznaczył,
mi po to aby służyły
a ja się w nich zakochałem,
z wszystkimi cudzołożyłem.
Tylekroć zraniłem Cię przez nie.
Kochałem dary nad Dawcę
a to co powinno być dla mnie
okazją by poznać Twe piękno,
olśniło mnie - nie patrzyłem
wzwyż aby dojrzeć, że Stwórca
piękniejszy jest nad to co stworzył
Tyś dał mi wszystko bym oddał
się Tobie i to używałem,
lecz jam Ci chwały nie oddał,
daniny winnej nie złożył.
Stworzenie Ci było posłuszne,
mi służąc jak rozkazałeś,
lecz ciągle obrażać Cię śmiałem,
coś sprawił że ono mi służy.
Tyś dawał mi moje zdrowie
a szatan owoce zbierał,
Ty siły mi dostarczałeś,
jam użył jej w wrogiej służbie.
Cóż powiem? Jak to możliwe,
że tak przeliczne cierpienia
i trudy znoszone przez innych,
nie wystarczyły bym pojął,
że tyleś dobrodziejstw okazał,
od tylu cierpień uchronił?
Czy wolno nie być Ci wdzięcznym
za dobrodziejstwa mi dane?
Kto wdzięczność winien okazać?
Gdy wściekłość lwów oraz węży
dobrodziejstwami pokonasz,
jak to możliwe by Twoich
dobrodziejstw nie wystarczało,
by mnie pokonać, bym choć raz
powiedział razem z Prorokiem:
Lękajmy się Pana co zsyła
nam z nieba deszcz wiosną, jesienią,
właściwy o każdej porze,
plon co rok daje do syta (Jr 5,24)?
Wystarczy na pewno, Panie,
dla zrozumienia kim jesteś,
żeś ścierpiał jakim ja jestem,
nawet bez innych dowodów
Twej niezrównanej dobroci.
A jeśli tak skrupulatnie
zdać muszę rachunek z rzeczy,
co mało Cię kosztowały,
o jakiż wysoki przedstawisz
za koszty Twej krwi przelanej?
Jam wzgardził Twymi radami.
Zbezcześcił w miarę mej mocy,
Twą tajemnicę Wcielenia.
Tyś się uczynił człowiekiem
aby uczynić mnie Bogiem,
ja, kompan własnej podłości,
jak bydlę, syn diabła się stałem.
Zstąpiłeś Panie na ziemię,
aby mnie podnieść do nieba,
niegodny tego wezwania
i na nie nie zasługując,
nie zrozumiałem go wcale
i trwałem ugrzęzły w błocie
moich niegodnych podłości.
Tyś mnie uwolnił - jam wrócił
do mej poprzedniej niewoli,
Ty mnie wskrzesiłeś -
wróciłem w ponure objęcia śmierci,
wszczepiłeś mnie w siebie
jam złączył ponownie się z samym szatanem.
Twe dobrodziejstwa by poznać
Cię dla mnie nie wystarczyły,
ni wielki dowód miłości,
bym Ciebie ja umiłował,
ni tyle danego dobra
bym złożył w Tobie nadzieję,
ni wielka surowość sądu
bym bojaźń wciąż czuł przed Tobą.
Upokorzyłeś się, schodząc
z wysoka do prochu ziemi,
ja trwałem ciągle w swej pysze.
Zawisłeś nagi na krzyżu
a mojej nędznej chciwości
na świecie nic nie wystarcza.
Cię, Boga policzkowano
a choć jam nędzny jest robak,
nikt nie śmie dotknąć mej szaty.
Cóż powiem, mój Zbawicielu,
jak tylko: wielka Twa miłość
i miłosierdzie wobec mnie,
że sam się na śmierć wydałeś,
aby me grzechy wygubić,
ja, pokładając zaś ufność,
w dobroci Twej i miłości,
tak przeciw Tobie grzeszyłem.
Czy większa być może obraza?
Twa dobroć była okazją
do trwania przeze mnie w grzechu.
To co grzech miało ów zabić
stało się dla mnie okazją
do nowych, podłych występków.
Twe rady jam przeinaczył,
Twe miłosierdzie obrócił
na złości mojej użytek.
Dlatego, że jesteś dobry,
uznałem że mogę być zły,
z tego, że Tyś mi wyświadczył
dobrodziejstw moc wnioskowałem,
że mogę obrażać Cię wiele.
Z lekarstwa coś ustanowił
aby grzech ludzki leczyło,
czyniłem jego zarzewie.
Miecz co mi dałeś do walki
ze złem mu darowałem
do ręki by mnie zabiło.
Na koniec użyłeś śmierci
by nad wszystkimi panować,
żywymi i umarłymi,
aby, jak mówi Apostoł:
Żywi nie żyli dla siebie,
lecz dla Cię, coś za nich umarł (2 Kor 5,15)
Ja, jako syn złej Jezebel
Twą śmierć jako środek użyłem
by Cię pozbawić majątku (1 Krl 21,15-16),
z Twej służby się wykradając
i stając niewolnym wroga.
Ach, na co ten zasługuje,
co tak postąpić się waży?
Jeżeli za grzech taki zjadły
psy ciało Jezebelowe (2 Krl 9,35-36),
jak to możliwe że moje
jest ciało wciąż całości,
gdy postąpiłem tak samo?
A jeśli Apostoł uważa
za wielką podłość serc ludzi,
gdy nakaz Prawa traktują
jako okazję występków (Rz 7,7-13),
o ileż większą podłością
jest uczynienie Twej łaski
okazją do jej obrazy?
Tyś Panie jest najcierpliwszy,
policzki znosisz grzeszników
oraz ich nędzne osoby!
Czy długo będziesz cierpliwy?
Bo słyszę, mówi Twój Prorok:
milczałem, bardzo cierpiałem,
lecz jednak teraz przemówię
jak ból cierpiący porodu (Iz 42,14)
Widzę że ziemia co plonu
po dżdżu nie daje przeklętą (Hbr 6,8),
winnica zaś uprawiana,
co miast winogron wydaje
kwaśne jagody z rozkazu
Twojego będzie zniszczona.
O, suchy, bezpłodny pędzie,
jakże cię głos nie przeraża,
mądrego jej Ogrodnika,
co suche pędy obcina
z winnicy, w ogień wyrzuca? (J 15,6)
Gdzież rozum człowieka który
się tego wyroku nie boi?
Czy ogłuchł, że na głos taki
zupełnie nie reaguje?
Czyż takim śpi snem głębokim,
że się nie budzi od grzmotu,
tak wielkiej, potężnej groźby?
Rad byłem ziemskiej siedzibie,
tak nieprzystojnej mej duszy
i za rozkosze swe miałem,
gdy przebywałem wśród cieni.
Palił mnie ogień żądz moich,
kłuły mnie ciernie mych pragnień,
ruszało mnie zabieganie
wokół przyziemnych spraw moich
i gryzł mnie robak sumienia,
ja śniłem, że to jest wolność,
wytchnienie i zło tak wielkie
sam nazywałem pokojem.
Bo byłem równie zmylony
w przedmiocie poznania siebie,
jak zbuntowany w Twej służbie.
Cóż zrobię, Boże, cóż zrobię?
Zaiste, nie zasługuję
abym przed Tobą się stawił
i oczy swe wzniósł na Ciebie.
Jednak, dokądże ja pójdę,
gdzie się ukryję przed Tobą?
Czyś nie jest, Panie, mym Ojcem,
co miłosierny bez miary?
Bo, choć przestałem być synem,
Tyś mi nie przestał być Ojcem,
mimo że dałem Ci powód
byś mnie potępił, Tyś szansy
nie stracił mego zbawienia.
Cóż więc innego mam zrobić,
jeśli nie paść do nóg Twoich
i błagać o miłosierdzie?
Kogóż dziś będę przyzywał?
Do kogo o pomoc się zwrócę
jeżeli nie do Ciebie?
Czyś nie jest, Panie, mym Stwórcą,
mym Władcą, Odkupicielem,
co wolność wraca, mym Królem,
Pasterzem, Kapłanem, Ofiarą?
Więc dokąd pójdę, do kogo,
ucieknę się jak do Ciebie?
Jeśli mnie bowiem odrzucisz,
któż przyjmie mnie nędznego?
Jeśli odmówisz opieki,
któż mną się zaopiekuje?
Patrz, Panie, owca zbłąkana
powraca teraz do Ciebie (Łk 15,4-6).
Jeśli przychodzę zraniony,
Ty możesz mnie uleczyć,
a jeślim jest niewidomy,
Ty możesz wzrok przywrócić,
jeżeli zaś umarłem,
Ty jeden możesz mnie wskrzesić,
a jeśli jestem nieczysty,
Ty sam oczyścić mnie możesz.
Pokrop mnie, Panie, hyzopem
a czysty się stanę, obmyj
a nad śnieg wnet wybieleję (Ps 50,9)
Bo większe Twe miłosierdzie
nad winę mą, większa litość
nad złość mą, więcej przebaczyć
możesz niż mogę nagrzeszyć.
Nie wzgardź mną, Panie, i nie patrz,
na wielość grzechów co moje,
lecz na litości Twej bezmiar,
co żyjesz i co królujesz,
przez wszystkie wieki wieków.
Amen.