Uzdrowienie syna sąsiadów Jezusa, Maryi i Józefa upośledzonego od urodzenia.

4 października
To było wieczorem, gdy modliłam się z Jezusem, gdy zechciał mi opowiedzieć o bardzo szczególnych momentach swojego mło- dzieńczego życia, o których nikt nie wie, istnienie ludzkie pośród jego narodu żydowskiego, ale w rzeczywistości jego pragnienie zro- dziło się z tego, że zostałam bardzo poruszona frazą z Ewangelii
św. Łukasza, w której Jezus odpowiedział jakiemuś uczniowi, aby pozwolił, żeby umarli grzebali swoich umarłych i żeby poszedł gło- sić Królestwo Boże ... Jezus wiedział, że moje serce stało się smutne i nie rozumiało tego typu odpowiedzi i dlatego też pragnął uspoko- ić moją małą duszę ...
Jako pierwszą rzecz, zabrał mnie do Nazaretu. Jezus miał około dwunastu lat. Widziałam Go jako pogodnego, uśmiechniętego, spo- kojnego, bardzo pomocnego nastolatka. W ciągu całego dnia dużo przebywał w domu lub u boku Maryi albo z Józefem, ale po obie- dzie chodził sam na pole trochę z dala od domu; w pobliżu było kilka dużych drzew i szukał miejsca do siedzenia w cieniu na trawie. Pa- trzyłam na niego, stałam trochę z dala, ale rozumiałam, że wchodził w głęboką komunię z Ojcem. Jego twarz się przemieniała, wydawała się kryształowa w słońcu, jaśniała i, nawet jeśli pozostawała w głębo- kiej ciszy, czułam w sercu, że rozmawiała intymnie z Ojcem Niebie- skim; czas dla Niego nie istniał, to było jak życie w boskiej harmonii ...
Czasami zostawał na kilka godzin, czasem krócej, potem space- rował, ale rzadko spotykał przyjaciół w jego wieku. Wśród nich było dwoje nastolatków uczęszczających do synagogi i szkoły rabinicz- nej. W pobliżu ich domów mieszkała jedenastoletnia dziewczynka, Sara, zawsze bardzo smutna i milcząca. Ona też chodziła do syna- gogi w części przeznaczonej dla kobiet i młodych dziewcząt, ale nie- którzy nastolatkowie nie byli serdeczni ani życzliwi do niej, trakto- wali ją bardzo surowo, prawdopodobnie z powodu sytuacji jej brata Issachara, a Jezus bardzo cierpiał. Sara miała dwóch starszych od niej braci; jej rodzina była dość biedna, miała czternastoletniego brata imieniem Issacar i jeszcze jednego, prawie osiemnastoletnie- go, który miał na imię Nadab. Jego ojciec nazywał się Jabed, a jego matka Tina. Jezus był zawsze bardzo miły i serdeczny dla Sary, a jak widział, że ma trudności z jakąś pracą domową, zawsze jej poma- gał i bronił jej, gdy było to konieczne. Issachar, czternastoletni brat Sary, urodził się z bardzo poważną wadą rozwojową: nie mógł stać prosto, kręgosłup nie mógł go utrzymać, jego szyja nie miała siły, a głowa musiała być zawsze podparta, ramiona i ręce nie miały żad- nej koordynacji, podobnie jak jego usta; musiano zawsze mu poma- gać jeść. Nie mógł chodzić ani być autonomiczny w niczym, nie miał koordynacji ruchowej, a jego stopy były skręcone do wewnątrz,
często się raniły i potrzeba było bardzo dużo czasu, żeby rany się mogły zagoić i długo pozostawał z obandażowanymi stopami...
Nie mógł jeść wszystkiego, ale tylko kilka rzeczy, ponieważ jego żołądek i jelita miały duże trudności, ale był wszystkiego świadomy i chociaż z trudem, to próbował mówić. Jego rodzice nie pozwalali nikomu wchodzić do domu, aby go zobaczyć, ze względu na mental- ność ludzi i z tego powodu również bardzo cierpieli z powodu wielkiej samotności. Jezus nigdy nie widział Issachara, ale wiedział wszystko; tylko Dziewica Maryja kilka razy poszła do ich domu, aby pomóc Ti- nie, która często nie mogła spać w nocy i była bardzo zmęczona.
Nadszedł 24 dzień miesiąca Tisri 29, Jezus powiedział mi, że w tym roku rozpoczynało się święto Sukkot, czyli namiotów, na pamiątkę, kiedy lud Izraela pozostawał w namiotach, przechodząc przez pu- stynię, aby dotrzeć do Ziemi Obiecanej. Było to święto pielgrzymko- we, ale tego roku nie można było pójść do Jerozolimy, więc Józef i Maria postanowili zaprosić Jabeda i Tinę z rodziną, aby wspólnie przygotowali namiot i tym samym wspólnie uczcić Sukkot. Nie było łatwo przekonać Jabeda i Tinę, ale Święta Dziewica swoją słodyczą przekonała wszystkich do podzielenia tej radości. Jezus pokazał mi, jak przygotowano wielką chatę, zgodnie z żydowskim zwyczajem, konstrukcja z drewna oliwnego lub akacji, zasłona tkana ręcznie w ciągu roku przez kobiety, kolor beżowy z dużymi ciemnoczerwo- nymi paskami, przeplatana innymi bardzo szerokimi pasami; potem cienki błękitno-morski pas i jeden złoty tylko na zewnętrznych kra- wędziach. Na zewnątrz musiały być wsadzone gałęzie hizopu, mirtu, glicynii fioletowej i żółtej, gałązki z drzewa oliwnego i palmy, owoce cedru, granaty. Na ziemi rozsypywano czerwone płatki czegoś w ro- dzaju czerwonego kwiatka podobnego do hibiskusa, wewnątrz na- miotu wkładano wszystko, co niezbędne do przeżycia całego okresu świętowania ... a dodatkowo, na zewnątrz namiotu, zaraz po prawej stronie, trzeba było umieścić na kształt półksiężyca pięć kamieni.
Święto rozpoczęło się wieczornym posiłkiem. Wszystko zostało pobłogosławione, zaśpiewano psalmy uwielbienia i dziękczynienia, był z nimi też Issachar. Pod koniec posiłku, przed ostatnim błogosławieństwem, wokół namiotu wykonano mały taniec.
29 Siódmy miesiąc hebrajski, odpowiednik września i października.
Potem zaśpiewano małego Hallela (psalm 113-118) i na sam koniec każdy pozostał w ciszy na modlitwę osobistej ofiary Bogu. W tym momencie ujrzałam Jezusa, jakby był sam, patrzył uważnie na Issa- chara, który już spał z głową przechyloną na bok, oczy Jezusa były lśniące i poza rzeczywistością, Jego twarz była przemieniona, wy- dawała się ponadczasowa; jego usta płonęły. Czułam Jego Serce jako potężną rękę, która obejmowała i unosiła Issachara; słyszałam głęboką modlitwę Syna, jego błaganie do Ojca Stwórcy z miłością, która daje życie, która prosi o życie i życie w obfitości. Patrzyłam na niego w zachwycie i nie wiedziałam, co mogłoby się stać. To było kilka chwil, które wydawały się wieczne. Następnie Józef wezwał wszystkich do świętego błogosławieństwa i objęli się. Następnie każdy się ułożył w namiocie do spania. Tylko Tina i Jabed wrócili do domu z Issacharem; nie można było z nim zostać w namiocie ...
Następnego dnia Tina szybko wezwała Najświętszą Dziewicę, bardzo zmartwiona i przestraszona: Issachar był bardzo gorący, z pewnością miał bardzo wysoką gorączkę,
nie mógł otworzyć oczu ani powiedzieć ani jednego słowa i nie reagował. Maryja poradziła jej, aby zwilżyła go świeżą wodą i po- czekała; potem wszyscy się modlili, a Jezus stał z boku w milczeniu. Tina pozostała z synem cały dzień i około nocy zasnęła. Już prawie świtało, gdy Issachar zaczął krzyczeć, krzyczał z bólu, nie mógł się uspokoić, bardzo się denerwował i narzekał, po około dwóch go- dzinach praktycznie zemdlał... Tina była już teraz u kresu sił, Iabed i Święta Dziewica byli zdumieni, byli bardzo zmęczeni, zaczekali ja- kiś czas. Potem Maryja wróciła do namiotu, Jabed poszedł za nią, a Tina stanęła obok syna, modląc się o Boże miłosierdzie i znów za- snęła wyczerpana z bólu ...
Po około trzech godzinach, Jezus przebywał na zewnątrz space- rując. Issachar obudził się, usiadł na łóżku i zawołał matkę, ale Tina się nie obudziła, więc wstał i podszedł do niej blisko i dotknął jej ra- mienia, żeby ją obudzić. Po chwili Tina otworzyła oczy i westchnęła: Issachar stał na nogach przed nią, chodząc, mówiąc, poruszając gło- wą i rękami! Zaczęła głośno wołać męża. Po chwili Iabed przyszedł i został prawie sparaliżowany tym, co zobaczył przed sobą. Objęli się, przytulili syna, razem płakali, nie rozumieli, jak wydarzył się ten niezwykły cud. Sara zobaczyła wszystko i wbiegła z powrotem do
namiotu, aby wezwać Dziewicę i Józefa, drugi starszy brat też się obudził. Sara również zawołała Jezusa, wezwali Rabina i wszyscy chwalili Boga i modlili się i byli szczęśliwi.
Obserwowałam Jezusa, nic nie powiedział, tylko się uśmiechał; zbliżył się do Issachara, przyjrzał mu się intensywnie i położył swoją prawą rękę na jego sercu, ale nic nie powiedział. Wszyscy byli nie- zmiernie szczęśliwi. Jabed po tygodniu wyruszył do Jerozolimy, aby złożyć ofiarę szelamim (ofiara pokoju), ofiarę chwały i dziękczynienia.
Issachar miał normalne życie, był dobrym chłopcem, ale Jezus zwierzył mi się z jednej rzeczy: Issachar stał się uczniem Pana, pil- nym i wiernym, i to właśnie jemu Jezus odpowiedział: „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś Królestwo Boże”. Issachar zaakceptował ze szczerym sercem pełnym miłości, ponie- waż po długim czasie wiedział, co Jezus uczynił dla niego siedem- naście lat wcześniej, wielki cud, który uczynił go dobrym pracowni- kiem Winnicy Pańskiej ..., ale ty, idź i głoś Królestwo Boże!

Czytanie z 04.10
(Łk 9, 57-62)
Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: "Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz". Jezus mu odpowiedział: "Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć". Do innego rzekł: "Pójdź za Mną". Ten zaś odpowiedział: "Panie, pozwól mi najpierw pójść pogrzebać mojego ojca". Odparł mu: "Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże". Jeszcze inny rzekł: "Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu". Jezus mu odpowiedział: "Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego".