Chrystus Pan do swego Kościoła (4)

[21 marca 2008, Wielki Piątek]

Tak, wezwałem cię po imieniu, Moje Dziecko. Jesteś Mój. Należysz do Nas, Ojca i Matki. My ciebie zrodziliśmy. Nie jesteś sierotą. Masz Wiecznych Rodziców, Jezusa i Marię. Tak, to My jesteśmy twoimi Rodzicami. Zrodziliśmy cię w męce, w bólu. W Mojej męce i męce Naszej Matki. O, pokolenie, kiedy wreszcie uczcisz Moją i waszą Matkę. Kiedy oddasz należną Jej cześć? Któż cierpiał bardziej, Syn czy Matka? O, gdybyście znali Jej boleść z tamtej godziny, kiedy Mnie pojmano, skrępowano powrozami i powleczono na mękę. O, pokolenie, gdybyś choć trochę wczuło się w Jej cierpienia, już dawno nazwałobyś Ją Współodkupicielką. Już dawno, byś to uczyniło. A oto przez zatwardziałość serc waszych jesteś zupełnie ślepe na Jej cierpienie, na jej krwawe łzy, na ukryte stygmaty, które w Jej Niepokalanym Ciele wyryła boleść Jej Boskiego Syna. To są bolesne rany, niewidoczne,
lecz krwawiące. Matka Moja prosiła Mnie, aby były ukryte, aby mogła cierpieć w milczeniu, niespostrzeżenie. To nie dekoracja, to rzeczywiste rany, to rzeczywisty ból z waszego powodu, z powodu dzieci idących drogą zatracenia i na zatracenie. O, gdybyście znali ból waszej Matki widzącej was w stanie grzechu, zezwalających na grzech, planujących grzech, popełniających grzech. Pytasz jak to możliwe być w Niebie i cierpieć? Nasza Matka, Moja Matka, przeszła tę samą drogę cierpienia, co Jej Syn, Jezus Chrystus. Te same etapy, stacje, jak mówicie czasem. Dokładnie te same, nie jest [to] żadna ekstrapolacja, dopisywanie historii, to są rzeczywiste zdarzenia: Matka cierpiała tak, jak Syn. I cierpi nadal tak, jak Syn. To dlatego widzicie Nas [Dwoje] krwawiących, płaczących krwawymi łzami, przygniecionych cierpieniem. Widzicie czasem Nas, waszych Świętych Rodziców, Ojca i Matkę, miażdżonych bólem z waszego powodu. O, biedne dzieci, nie wiedzące, co czynią, zaślepione przez szatana, sprawcę grzechu i śmierci. Dzieje się to wciąż i wciąż: każda dusza upadająca w otchłań wyzwala w Nas spazmy bólu.

Ilustracja: Pieta Hałcnowska.