Quas Primas
286

20. ONI JEGO ZDETRONIZOWALI - ABP MARCEL LEFEBVR'E - ROZDZ. XX - Kierunek historii.

Rozdział XX - Kierunek historii
ALBUM - KSIĄŻKA W ROZDZIAŁACH!

Ta książka to obowiązkowa lektura każdego katolika. Arcybiskup Lefebvr'e omawia filozoficzne i historyczne przyczyny kryzysu, których efektem był Sobór Watykański II, nazwany tutaj rewolucją francuską w Kościele. Autor rozprawia na temat źródeł i zasad liberalizmu przyczyniającego się do zdetronizowania Jezusa Chrystusa, krytycznie analizuje liberalny katolicyzm oraz liberalną konspirację szatana przeciwko Kościołowi i papiestwu, a także opisuje rewolucję w tiarze i kapie, jaka się dokonała podczas i po soborze — tryumfie katolickiego liberalizmu.


W poprzednich rozdziałach próbowałem pokazać wam, jak liberalni katolicy, tacy jak Lamennais, Maritain i Congar, mieli niezbyt katolickie spojrzenie na sens historii. Spróbujmy przyjrzeć się ich poglądom z bliska i osądzić je w świetle wiary.

Sens czy nonsens?

Dla katolików zwanych liberalnymi, historia ma sens, inaczej mówiąc, kierunek. Kierunek jest immanentny, jak wynika z poniższego, jest on wolnością. Immanentne oddychanie ponagla człowieczeństwo w kierunku wzrastającej świadomości godności osoby ludzkiej, skierowanej zawsze ku wolności wykraczającej poza wszelkie granice. Sobór Watykański II stanie się echem tej teorii, stwierdzając za Maritainem:

Godność osoby ludzkiej jest w naszej epoce przedmiotem coraz bardziej żywotnej świadomości; zwiększa się liczba tych, którzy domagają się dla człowieka możliwości działania w oparciu o swój własny wybór i w pełnej wolności odpowiedzialności199.

Nie ulega wątpliwości, iż pożądanym jest, aby człowiek dobrowolnie określał swoją własną drogę w kierunku dobra; ale nasze czasy, i generalnie kierunek historii, naznaczone są rosnącą świadomością godności osoby ludzkiej i wolności, co jest rzeczą bardzo niejasną! Jedynie Jezus Chrystus, nadając człowiekowi na chrzcie godność dziecka Bożego, pokazuje ludziom na czym polega ich prawdziwa godność, wolność dzieci Bożych, o której mówi św. Paweł200. W stopniu w jakim narody poddały się Naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi rzeczywiście widziano rozwój ludzkiej godności i zdrowej wolności. Ale od czasów apostazji narodów, zapoczątkowanej przez liberalizm, nie mamy innej możliwości, jak stwierdzić, wręcz przeciwnie, że Jezus Chrystus już nie króluje, „zabrakło wiernych wśród ludzi”201, ludzka godność jest coraz bardziej pogardzana i niszczona, a wolność to tylko slogan bez znaczenia.
Czy kiedykolwiek, w jakiejkolwiek erze historycznej, widziano tak wielkie i radykalne przedsięwzięcie niewolnicze, jak komunistyczne techniki niewolnictwa mas202? Jeżeli Pan Nasz wzywa nas, abyśmy „rozpoznali znaki czasu”203, to trzeba było całego tego umyślnego zaślepienia liberałów i absolutnej zmowy milczenia, aby sobór powszechny, zwoływany dokładnie po to, aby rozpoznać znaki naszego czasu204, zamilkł na temat najbardziej jawnego znaku czasu, jakim był Komunizm! To milczenie wystarczyło, aby Sobór ten okrył się wstydem i został potępiony w oczach całej historii, a także, aby pokazać absurdalność twierdzenia z preambuły do Dignitatis humanae, zacytowanego uprzednio.
Dlatego też, jeżeli historia ma kierunek, to z pewnością nie jest nim immanentny i konieczny pęd ludzkości ku godności i wolności, wymyślony przez liberałów „ad iustificandas iustificationes suas”, aby usprawiedliwić swój liberalizm, aby zakryć zwodniczą maską postępu lodowaty wiatr liberalizmu, który od dwóch stuleci wieje nad chrześcijaństwem.

Jezus Chrystus, centrum historii

A zatem, jaki jest prawdziwy kierunek historii? I czy jest w ogóle jakikolwiek kierunek?
Historia jest podporządkowana osobie, która jest centrum historii, którą jest Nasz Pan Jezus Chrystus, ponieważ, jak to Święty Paweł objaśnia: bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem [Bóg], aby w Nim zamieszkała cała Pełnia, i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża205.

Dlatego też Jezus Chrystus jest punktem zwrotnym historii. Ma ona bowiem tylko jedno, wyłączne prawo: „Trzeba bowiem, ażeby królował206; jeżeli On będzie królował, prawdziwy postęp i pomyślność również zapanują, a są to dobra bardziej duchowe niż materialne! Jeśli On nie króluje, mamy dekadencję, upadek i niewolnictwo we wszystkich swoich formach; panowanie Złego. Tak właśnie przepowiada Pismo Święte: „Bo naród i królestwo, które by ci nie służyły, wyginą”207. Napisano wiele książek, skądinąd znakomitych, jeśli chodzi o filozofię historii, ale chciałbym wyrazić wam swoje zdziwienie i niecierpliwość spowodowane faktem, że ta absolutnie pierwsza zasada jest w nich pomijana, lub też nie ma jej tam, gdzie na to zasługuje. To jest zasada filozofii historii; i co więcej, prawda wiary, prawdziwy dogmat objawiony i setki razy udowodniony za pomocą faktów!
Mamy więc już odpowiedź na postawione pytanie: jaki jest kierunek historii? Cóż, historia nie ma kierunku, nie ma immanentnego kierunku. Nie ma kierunku dla historii, jest za to cel historii, cel transcendentny; jest nim „odrodzenie wszystkiego w Chrystusie”, podporządkowanie całego doczesnego porządku Jego dziełu zbawienia, opanowanie przez Kościół walczący społeczeństwa świeckiego, co przygotowuje wieczne panowanie Kościoła triumfującego w niebie. A zatem, wiara utwierdza w nas, a fakty pokazują, że historia ma jeden podstawowy wyznacznik: Wcielenie, Krzyż, Zesłanie Ducha Świętego; i przeżywała ona swój pełny rozkwit w społeczeństwie katolickim, czy było nim imperium Charlemagne’a czy republika Garcia Moreno. A kiedyś nadejdzie wyznaczony czas, i dotrze ona do swego kresu, gdy liczba wybranych się dopełni, ale najpierw przyjdzie wielkie odstępstwo208; czyż nie teraz to przeżywamy?

Liberalny sprzeciw przeciwko społeczeństwu katolickiemu

Myślę, że udało się wam zrozumieć, na podstawie tego co powiedziałem, że historia nie ma żadnego immanentnego prawa dotyczącego postępu ludzkiej wolności, ani też żadnego immanentnego prawa dotyczącego wyzwolenia społeczeństwa doczesnego w odniesieniu do naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Ale, jak mówią Liberałowie, jak np. książe Albert de Broglie w swojej książce The Church and the Roman Empire in the Fourth Century209, rząd, którego jesteś zwolennikiem, zakładający unię pomiędzy Kościołem i państwem, jaka istniała w Cesarstwie Chrześcijańskim, Rzymskim czy Germańskim, zawsze prowadził do uzależnienia Kościoła od Cesarstwa, do kłopotliwej zależności władzy duchowej przeciwstawionej ziemskiemu mieczowi. Przymierze korony i ołtarza nigdy nie było, jak mówi autor, „ani trwałe, ani szczere, ani efektywne”210. Wolność i wzajemna niezależność dwóch potęg nie ma więc żadnej wartości.
Pozostawiam kardynałowi Pie możliwość odparcia tych liberalnych oskarżeń; on nie zawaha się bowiem określić tych nieroztropnych twierdzeń mianem „rewolucyjnych banałów”:

Jeżeli niektórzy książęta, wciąż będąc neofitami, nieodzwyczajonymi jeszcze od absolutystycznych aspektów pogańskiego cesarstwa, zastępują swoją ochronę, daną im od początku, uciskiem; jeżeli (zazwyczaj w interesie herezji i na prośbę heretyckich biskupów) postępują nadal z surowością niezgodną z duchem chrześcijaństwa, to znajdą się w Kościele ludzie wiary i odwagi, tacy jak nasz Hilary czy Martin, Atanazy czy Ambroży, aby przywołać ich z powrotem do chrześcijańskiej łagodności, do odrzucenia apostolstwa miecza, do deklaracji, że przekonania religijne nigdy nie mogą być wymuszane przemocą, wreszcie, do wyraźnego obwieszczenia, że chrześcijaństwo, szerzące się pomimo prześladowań ze strony książąt, wciąż doskonale daje sobie radę, i nie potrzebuje ich łaski, ani nie musi się poddawać wasalstwu i tyrani. Znamy i dobrze zważyliśmy każde słowo tych szlachetnych siłaczy wiary i wolności ich matki Kościoła. Ale, protestując przeciwko nadużyciom i złorzeczeniom, ganiąc prawa będące przeżytkiem i nieinteligentne, czasem nawet rzucając wyzwanie zasadom i regułom immunitetu księży, nigdy żaden z tych Katolickich lekarzy nie wątpił, że obowiązkiem narodów i ich głów było publiczne wyznanie prawdy chrześcijańskiej; tak jak i dostosowanie do niej swoich czynów i instytucji; a nawet prawne zakazanie, poprzez działania prewencyjne czy też represyjnie, w zależności od stanu czasów i umysłów, wyrządzania krzywd przybierających charakter oczywistej bezbożności, oraz przynoszących kłopoty i nieład w społeczności zarówno świeckiej jak i religijnej211.

Jest więc błędem założenie, że system „jedynej wolności” oznacza rozwój w zakresie związku tych dwóch potęg, co już wcześniej podkreślałem, a co doskonale ilustruje powyższy tekst kardynała Pie
. Kościół nigdy nie nauczał, że kierunek historii i postępu polega na nieuniknionej tendencji do wzajemnego wyzwolenia z doczesności w odniesieniu do duchowości. Sens historii, według Jakuba Maritaina i Iwona Congara, jest tylko złą interpretacją. Wyzwolenie, scharakteryzowane przez nich jako postęp, jest tylko, w świetle faktów, zgubym i bluźnierczym rozwodem pomiędzy społeczeństwem a Jezusem Chrystusem. A cały tupet Dignitatis humanae był konieczny dla kanonizowania tego rozwodu, tego – największego oszustwa – w imię objawionej prawdy!
„Nasze społeczeństwo”, oznajmił Jan Paweł II przy okazji zawarcia nowego konkordatu pomiędzy Stolicą Apostolską a Włochami, „nasze społeczeństwo cechuje religijny pluralizm”; i wyciągnął stąd następujący wniosek: rozdziału Kościoła od państwa domaga się obecna ewolucja. Ale Jan Paweł II nigdy nie podjął się oceny tej zmiany, ani aby wyrazić ubolewanie z powodu laicyzacji społeczeństwa, ani żeby po prostu stwierdzić, że Kościół poddał się w obliczu takiego stanu rzeczy. Nie! Jego deklaracja, tak jak deklaracja kardynała Casaroliego, była wynikiem aprobaty separacji Kościoła od państwa, jako idealnego systemu, powstałego w wyniku zwykłych, opatrznościowych procesów historycznych, nie podlegająca krytyce! Innymi słowy: „Niech żyje apostazja narodów – to bowiem jest postęp!” Lub też: „Nie możemy być pesymistami! Precz z prorokami nieszczęścia! Jezus Chrystus już nie króluje? Co za różnica? Wszystko idzie dobrze! Kościół, w każdym razie, idzie w marszu do wypełnienia swojej historii. I potem, po wszystkim, nadejdzie Chrystus, alleluja!” Ten błogi optymizm, wśród tak wielu już nagromadzonych zniszczeń, ten specyficzny półświadomy eschatologizm, czyż nie są to owoce Ducha błędu i zboczenia? Wszystko to wydaje mi się całkowicie diaboliczne.

Przypisy:

Wstęp do Deklaracji o wolności religijnej.

Rz 8, 21.

Ps 11 (12), 2.

Patrz Jan Madiran, La vieillesse du monde, DMM, Jarzé 1975.

Mt 16, 3.

Por. Vatican II, Gaudium et Spes, nr. 4, § 1, 11 § 1.

Kol 1, 16–20.

1 Kor 15, 25.

Iz 60, 12.

2 Tes 2, 3.

Kościół i Cesarstwo Rzymskie w IV wieku.

Op. cit. Tom IV, s. 424, cytowane przez o. Teotyma od św. Justyna, s. 55.

Trzecia instrukcja synodalna na temat zasadniczych błędów naszego wieku, Oeuvres V, 178.