Suma błędów. Protestantyzm w ocenie bp. Józefa Sebastiana Pelczara

Suma błędów. Protestantyzm w ocenie bp. Józefa Sebastiana Pelczara Jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się …Więcej
Suma błędów. Protestantyzm w ocenie bp. Józefa Sebastiana Pelczara
Jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu.
Stosunek katolików do protestantyzmu jest papierkiem lakmusowym ich wierności Chrystusowi i Tradycji Kościoła. Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które pozornie wyrastają ze wspólnego pnia. Ci spośród katolików, którzy wierzą w bajkę o wspólnym pniu chrześcijańskiego drzewa, z którego wyrastają gałęzie kolejnych konfesji – katolickiej, luterańskiej, zwinglańskiej, kalwińskiej, anglikańskiej itd. – zapominają, że różne odłamy protestantyzmu powstały w wyniku rebelii wymierzonej w jedność Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa. Są to więc gałęzie uschłe... Zazwyczaj ci sami ludzie starają się sprowadzić zasadnicze różnice w pojmowaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej do poziomu sporu religijnego powstałego …Więcej
Nemo potest duobus dominis servire !
Święci Pańscy a protestancka nienawiść
Marcin Jendrzejczak
www.pch24.pl/swieci-panscy-a…
31 października „obchodzono” Halloween i 500-lecie Reformacji.
Tymczasem zarówno okultyzm jak i protestantyzm stanowią przeciwieństwo katolickiej koncepcji świętości. Pierwszy odwołuje się do mrocznych sił, drugi kwestionuje moralność i pośrednictwo na drodze do Boga.
Obchodzona 1 listopada uroczystość …
Więcej
Święci Pańscy a protestancka nienawiść
Marcin Jendrzejczak

www.pch24.pl/swieci-panscy-a…

31 października „obchodzono” Halloween i 500-lecie Reformacji.
Tymczasem zarówno okultyzm jak i protestantyzm stanowią przeciwieństwo katolickiej koncepcji świętości. Pierwszy odwołuje się do mrocznych sił, drugi kwestionuje moralność i pośrednictwo na drodze do Boga.
Obchodzona 1 listopada uroczystość Wszystkich Świętych to zaprzeczenie ponurego przesłania neopogaństwa i protestantyzmu. To pochwała przemieniającej miłości Stwórcy do człowieka i człowieka do Stwórcy.


Istotę katolickiego kultu świętych najlepiej wykazać na przykładzie porównania z zaprzeczającą mu protestancką herezją. Odrzucenie możliwości osiągnięcia przez człowieka świętości to wszak skutek protestanckiej „koncepcji usprawiedliwienia”.
O ile bowiem w Kościele przejście ze stanu grzechu do stanu łaski uwalnia człowieka od winy, o tyle według luteranizmu ta ostatnia pozostaje. Człowieka „usprawiedliwionego po protestancku” można zatem porównać do przestępcy objętego amnestią. Usprawiedliwiony pozostaje grzesznikiem, winnym, a w jego duszy nie dokonuje się żadne wewnętrzne przeobrażenie. Iustificatio dokonuje się zatem niejako na zewnątrz człowieka. Zostaje on uznany przez Stwórcę za sprawiedliwego (ze względu na Chrystusa), choć w istocie takim nie jest.
Czym zatem są według protestantów dobre uczynki? Otóż stanowią co najwyżej znak wskazujący na Bożą decyzję o amnestii. Same jednak nie mogą przyczyniać się do zasługiwania na zbawienie, gdyż usprawiedliwienie zewnętrzne pozostawia człowieka w jego grzechu. Jego wolność jest nieuleczalnie skażona i zepsuta. Człowiek już na zawsze pozostaje niezdolny do czynienia dobra.
Mało tego! W doktrynie protestanckiej człowiek jest tak zepsuty, że nawet jego dobre uczynki są nierozłączne z grzechem. Pokazują to tezy Lutra potępione w bulli Exsurge Dominepapieża Leona X (1520 rok):
Teza 31 „w każdym dobrym uczynku sprawiedliwy grzeszy“
Teza 32 „dobry uczynek, spełniony w sposób doskonały jest grzechem powszednim“.
Teza 35 „nikt nie może mieć pewności, że nie grzeszy nieustannie w sposób naturalny z racji ukrytej wady pychy“
Teza 36 „po grzechu pierworodnym wolna wola istnieje tylko z nazwy; jak długo czyni to, co w jej mocy, tak długo grzeszy śmiertelnie”.
Skoro więc zbawienie dokonuje się wyłącznie dzięki wierze (bez żadnego znaczenia uczynków), to te okazują się ze zbawczego punktu widzenia zbędne – stosowanie się bowiem do zasad moralnych postrzega się jako niemożliwe, a pośrednictwo kapłanów zostaje odrzucone.
„Istotnie, usprawiedliwienie przez samą wiarę oznacza, że każdy człowiek osiąga zbawienie na mocy swej bezpośredniej relacji z Chrystusem, czyli że każdy urzeczywistnia dzieło własnego usprawiedliwienia niezależnie od jakiegokolwiek pośrednika, za pomocą samej wewnętrznej wiary“ – zauważa ksiądz Jean-Michel Gleize w swej książce o Lutrze. Zmianie i zubożeniu ulega więc koncepcja Kościoła - nie ma w niej już miejsca na pośrednictwo kapłanów ani, tym bardziej, świętych.

Puste kościoły i puste dusze
System luterański prowadzi do przekonania, że niemoralne postępowanie nie szkodzi zbawieniu. Moralność jest niemożliwa, ponieważ nie istnieje wolność. Jest bezużyteczna, ponieważ sama wiara wystarcza do usprawiedliwienia. Protestanckie odrzucenie świętości oznacza zatem wygnanie jej zarówno z natury ludzkiej, jak i w ogóle ze świata doczesnego.
O ile katolicyzm nie odrzuca nic z tego, co pozostaje dobre w ludzkiej naturze, o tyle protestantyzm uważa ją za całkowicie zepsutą. To samo tyczy się kościołów i świata doczesnego w ogóle. Jeden z czołowych herezjarchów, Jan Kalwin, specjalnie szukał pozbawionych piękna miejsc pod budowę swych zborów, zabraniał też wykorzystywania instrumentów muzycznych. Katolicy postępowali zupełnie odwrotnie.
Protestanci nie poprzestali jednak na budowaniu niepięknych zborów. „Zainteresowali się“ także katolickimi kościołami, usuwając z nich wszystko, co kojarzyło się z kultem świętych. „W żywym doświadczeniu ludzi tamtego czasu niszczenie obrazów stanowiło kluczowy komponent Reformacji. W zamieszkach i awanturach tysiącletni religijny ład został widzialnie i doszczętnie zniszczony” – podkreśla Philip Jenkins (patheos.com). Protestancki ikonoklazm, wywołany nienawiścią wobec kultu świętych (a może samych świętych) oznaczał więc niepowetowane straty dla dziedzictwa kulturowego Zachodu.
Jak zatem zauważa Paweł Lisicki w książce „Luter. Ciemna strona rewolucji“ najbardziej widocznym i namacalnym efektem nowej nauki było wygnanie Boga z doczesności. Sacrum ulotniło się ze świata. To, co zmysłowe, materialne, cielesne, nie mogło już zawierać niczego, co nadprzyrodzone. Radykalny podział na cielesność i duchowość oznaczał, że na tym świecie nie ma do Boga żadnego dostępu za pośrednictwem tego, co widzialne i namacalne. Koniec z relikwiami świętych, nie będzie już słynących łaskami obrazów. W pewnym sensie protestantyzm przemienił więc świat doczesny w piekło na ziemi.

Bądźcie doskonali…
Protestantyzm swoją doktrynę, a więc i sprzeciw wobec kultu świętych, opiera jakoby na samej Biblii. Ale zasada sola scriptura wykluła się wyłącznie w umyśle Marcina Lutra i była nieobecna u natchnionych autorów. Nawet jednak bazując tylko na Biblii można znaleźć argumenty na poparcie świętych obcowania.
Już bowiem Stary Testament opisuje wstawiennictwo proroka Jeremiasza za lud (2Mch 15:13-16 por. Dn 3:86). Z kolei podczas wesela w Kanie Galilejskiej, Maryja prosi skutecznie za gospodarzami uczty (J 2,3). Jako pośrednicy w dokonywaniu cudów służyli też Apostołowie (Dz 9:32-42, 20:9-12, 5:12). Ponadto w domu świętego Piotra inni wstawiają się za jego teściową (Łk 4,38). Apokalipsa mówi o harfie i złotych czaszach pełnych „kadzideł, którymi są modlitwy świętych” (Ap 5,8), wspomina także o „wszystkich świętych” (Ap 8,3).
Czy jednak Chrystus nie jest jedynym Pośrednikiem? Owszem, ale Kościół posiada udział w tym pośrednictwie, gdyż stanowi Jego Mistyczne Ciało. Dlatego też Chrystus zapytał Szawła prześladującego chrześcijan „dlaczego Mnie prześladujesz” (Dz 9,4).
Istnienie wspólnoty świętych wiąże się wszak z nieobecną u protestantów koncepcją trzech stanów Kościoła: triumfującego, wojującego i cierpiącego. W pewnym sensie komunią świętych jest wręcz cały Kościół. Dlatego też, jak uczy Katechizm, mówimy o obcowaniu (komunii) świętych po wyznaniu wiary w „święty Kościół powszechny”.
Członkowie Kościoła triumfującego są jednak szczególnie silnie związani z Bogiem i dlatego warto prosić ich o wsparcie. „Ponieważ mieszkańcy nieba, będąc głębiej zjednoczeni z Chrystusem, jeszcze mocniej utwierdzają cały Kościół w świętości, nieustannie wstawiają się za nas u Ojca, ofiarując Mu zasługi, które przez jedynego Pośrednika między Bogiem i ludźmi, Jezusa Chrystusa, zdobyli na ziemi. Ich przeto troska braterska wspomaga wydatnie słabość naszą” (Sobór Watykański II / KKK 956).
Katolicka nauka o obcowaniu świętych stanowi więc triumf zasady wspólnoty. Wspólnoty rozciągającej się poza świat widzialny. Wspólnoty łączącej niebo i ziemię. To nie tylko pociecha dla pozostających na tym świecie, lecz także przykład do naśladowania. Wszak święci wskazują nam Drogę i udowadniają, że Jej przebycie jest możliwe.
Wobec powszechnego zepsucia i degeneracji, przykład świętych pokazuje, że człowiek to jednak coś więcej, niż zwierzę; że jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy. Protestanci twierdzą, że natura ludzka, została nie tylko naruszona przez grzech pierworodny, lecz całkiem zniszczona. Tymczasem wolne od uprzedzeń przyjrzenie się biografii świętych Tomasza, Maksymiliana, Faustyny, Edyty Stein i wielu innych pozwala na odrzucenie tego poglądu.
Co więcej, skoro możliwa jest świętość, to możliwa jest także wolność. Choć dziś część filozofów przeczy istnieniu elementu duchowego w człowieku i wolnej woli, to te sądy „głów pychą nadętych” nie wytrzymują konfrontacji z pozostawionymi nam przez świętych dowodami samozaparcia, zwycięskich walk wewnętrznych a nawet pokonywania biologicznych „konieczności”.

Błędne rozumienie świętości
O ile protestanci pozbawiają się całkowicie dobrodziejstw płynących z kultu świętych, o tyle wielu katolików niestety postrzega dziś świętość jako nieosiągalny ideał, dostępny jedynie dla nielicznych. To bardzo wygodne twierdzenie – z jednej bowiem strony oddaje szacunek dla świętych, z drugiej jednak pozwala tkwić w przeciętności, zamiast podejmować pracę nad sobą. Tymczasem Kościół jasno uczy, że wezwanie do świętości ma charakter powszechny. Oznacza to, że wezwany jest do niej każdy: zarówno zakonnik i ksiądz, jak i małżonek czy samotny świecki oddany rodzinie i pracy. Świętość ludzi nie oznacza wszak absolutnej bezgrzeszności.
Niemniejszym problemem części dzisiejszych katolików przeszkodą jest postrzeganie świętości na sposób sentymentalny. Święci jawią się jako postaci wesołkowate, dobrotliwe i jakby bezcielesne. Ponadto ich wizerunki przedstawiają ludzi o twarzach emanujących kreskówkową łagodnością. Gdzieżby można ich posądzać o święty gniew, którym nie jeden ze świętych się unosił?
Proces swoistego fałszowania wizerunku świętych najlepiej widać na przykładzie świętego Franciszka. Doktora Serafickiego przedstawia się dziś jako pacyfistę, ekologia i uosobienie łagodności. Tymczasem posiadał on także swoje surowe oblicze. Nie wahał się wszak wiernych upominać, karać a nawet grozić mękami piekielnymi. Jak zauważa Guido Vignelli w książce „Święty Franciszek odkłamany” Franciszek „uciekał przed kompromisem. Nie taił win innych ludzi, lecz bezlitośnie je obnażał; nie znajdował wytłumaczenia, lecz jedynie gorzkie wymówki dla tych, którzy żyli w grzechu (…). Nie bojąc się posądzenia o popadanie w sprzeczność, z całą szczerością głosił prawdę, tak, że nawet ludzi uczonych, znanych, o wysokiej pozycji społecznej, ogarniał w jego obecności zbawienny strach”.
Katoliccy święci to więc nie sentymentalni marzyciele, lecz dzielne kobiety i twardzi mężczyźni. To ludzie niewolni od wad, ale rozprawiający się z nimi bezlitośnie. To ludzie, których przykład, wbrew protestanckim herezjom, daje nam ogromną motywację do naprawy własnego postępowania i podejmowania walki duchowej. Do pójścia ich drogą zachęca nas Kościół – i to nie tylko 1 listopada.
Nemo potest duobus dominis servire !
Największy na świecie dar reformacji
Jerzy Wolak www.pch24.pl/najwiekszy-na-s…
Nie ma przypadków. A już zwłaszcza w datach. Chcąc pełniej zrozumieć znaczenie jakiegoś wydarzenia warto ustalić dzień i miesiąc, w których doń doszło. A potem skojarzyć je z innymi wydarzeniami spod tej samej daty. To bardzo poszerza perspektywę.
Marcin Luter opublikował swoje tezy 31 października. Czyli w Halloween.Więcej
Największy na świecie dar reformacji

Jerzy Wolak www.pch24.pl/najwiekszy-na-s…

Nie ma przypadków. A już zwłaszcza w datach. Chcąc pełniej zrozumieć znaczenie jakiegoś wydarzenia warto ustalić dzień i miesiąc, w których doń doszło. A potem skojarzyć je z innymi wydarzeniami spod tej samej daty. To bardzo poszerza perspektywę.
Marcin Luter opublikował swoje tezy 31 października. Czyli w Halloween. Przypadek? Skądże, raczej wymowny symbol. Nie wolno bowiem zapominać, że jednym z istotnych elementów stworzonej przezeń doktryny jest niewiara w świętych obcowanie. A odrzucenie tegoż dogmatu skutkuje podwójnie: negacją kultu świętych i zaniechaniem wszelkich praktyk pobożnościowych związanych ze zmarłymi.
Warto zauważyć, że żaden z poprawiaczy i rozwijaczy Lutrowej nauki, żaden z jej reformatorów i puryfikatorów nigdy nie zakwestionował tego jej punktu. Cały protestantyzm jednogłośnie potępia „zabobon czyśćca”, a co za tym idzie, nie podejmuje najmniejszego wysiłku, by w jakikolwiek sposób wpłynąć na los dusz, które opuściły ziemski padół, uznając go za przypieczętowany w momencie śmierci.
I tak oto życie duszy, której cielesne opakowanie zaczyna trawić proces gnilny, przestaje interesować wiodących jeszcze fizyczną egzystencję. Nie odczuwając potrzeby zatroszczenia się o bliskich po tamtej stronie z wolna tracą oni z pola widzenia samo istnienie owej przestrzeni. W zasadzie trudno się dziwić – skoro nie potrzebują myśleć o szczegółach podróży, wkrótce przestają się przejmować samą jej ideą, by ostatecznie zapomnieć o celu drogi. Wtedy zaczynają kwestionować samo istnienie duszy. To dlatego protestantyzm tak szybko zaczął się ateizować.
Niezwykle ważną cezurą w dziejach protestantyzmu jest jego zaszczepienie na dziewiczym gruncie amerykańskim, gdzie wolny od wszelkich ograniczeń, jakie mimo wszystko pętały go na Starym Kontynencie, mógł swobodnie kształtować własną kulturę i ostatecznie wytworzyć protestanckie imperium zdolne narzucić ową kulturę całemu światu. A ileż w niej wrogości wobec wszystkiego co katolickie! Wspomnijmy choćby stosunek Bożego Narodzenia – w purytańskiej Ameryce świętowanie go było początkowo oficjalnie zabronione, a później, do połowy XIX wieku, traktowane z obrzydzeniem jako „osad papistowskiego bałwochwalstwa”. W podobny sposób – i nie gdzie indziej jak na amerykańskiej ziemi – zrodziło się Halloween.
Nie ma sensu doszukiwać się jego genezy w druidycznych wierzeniach pogańskich Celtów – nic w nich bowiem szczególnego, wszystkie wszak ludy pierwotne wizja nadchodzącej zimy napawała przemożnym lękiem (a do tego święta zmarłych celebrowały one wiosenną porą). Halloween jest zjawiskiem najzupełniej nowożytnym, wręcz nowoczesnym – jego korzenie sięgają nie głębiej niż do połowy XIX wieku, kiedy to do Stanów Zjednoczonych zaczęli masowo napływać katoliccy imigranci z Irlandii i Włoch przywożąc ze sobą własne praktyki religijne, między innymi świętowanie uroczystości Wszystkich Świętych, która podówczas (z ustanowienia piętnastowiecznego papieża Sykstusa IV) miała swoją oktawę i wigilię (zniesione przez Piusa XII).
To właśnie wigilię uroczystości Wszystkich Świętych wzięli za cel szyderstwa biali anglosascy protestanci – słowo Halloween jest niczym innym jak zwulgaryzowaną wersją oficjalnej angielskiej nazwy święta: All Hallows’ Eve. Jeśli kiedykolwiek przyjmowało ono formę łagodnej kpiny – w co raczej należy wątpić, gdyż jak pokazuje historia szyderstwo ze świętości zawsze rozkręca spiralę fanatyzmu – to dziś stanowi jawną manifestację złego ducha. I nie może być inaczej, gdyż szatan natychmiast szczelnie wypełnia sobą każde miejsce, z którego człowiek wyruguje Kościół Święty.
Halloween – diabelska gala duchów, wampirów, zombie, czarownic i innych demonów spod znaku wydrążonej dyni – jest dziś drugim co do popularności (po Bożym Narodzeniu) świętem na świecie.
Ciesząc się niekwestionowaną pozycją w masowej kulturze współczesnego świata dzięki stałej obecności w filmie, literaturze, sztukach plastycznych i muzyce mocno tkwi w świadomości wielomilionowych rzesz ludzkich.
Niezaprzeczalnie przoduje w gronie wszystkich możliwych darów reformacji.
Nemo potest duobus dominis servire !
Protestancka reformacja całkowicie odrzuciła katolicką naukę o sakramentach świętych. Twórcy reformacji utrzymali właściwie tylko sakrament chrztu, pozostałych sześć, o których od początku nauczał Kościół katolicki, odrzucili. Dotyczyło to również sakramentu Ołtarza (Eucharystii), który jest „Źródłem i szczytem” duchowego życia Kościoła (konstytucja soborowa Sacrosanctum Concilium).
Nie …Więcej
Protestancka reformacja całkowicie odrzuciła katolicką naukę o sakramentach świętych. Twórcy reformacji utrzymali właściwie tylko sakrament chrztu, pozostałych sześć, o których od początku nauczał Kościół katolicki, odrzucili. Dotyczyło to również sakramentu Ołtarza (Eucharystii), który jest „Źródłem i szczytem” duchowego życia Kościoła (konstytucja soborowa Sacrosanctum Concilium).

Nie ma czegoś takiego jak „protestancka Msza Święta”, bo nie ma uznania przez uczniów Lutra i Kalwina nauki o cudownym uobecnieniu Ofiary Chrystusa za pośrednictwem kapłana, który staje przy ołtarzu, jako alter Christus.

Niejeden z tych, którzy po 1517 roku uważali, że odkryli „prawdziwą Ewangelię” wolną od „papistowskich zabobonów”, nie wahali się w tej ostatniej kategorii umieszczać katolickiej Mszy Świętej, którą Kościół odprawiał od początku swojego istnienia. W 1534 roku Francją wstrząsnęła tzw. noc plakatów, gdy pewnej październikowej nocy 1534 roku w Paryżu, Orleanie, Amboise, a nawet na drzwiach królewskiej komnaty pojawiły się plakaty zawierające, jak głosił nagłówek „Prawdziwe artykuły na temat okropnych, wielkich i ważnych nadużyć mszy papieskiej, wymyślonej specjalnie przeciw świętej Wieczerzy Jezusa Chrystusa”.

Później okazało się, że autorem tego pamfletu był protestancki pastor Antoni Marcourt z Neuchâtel. Nie zabrakło również drwin z katolickiej liturgii. Protestancki autor pisał w tym kontekście o „dzwonieniu, wyciu, śpiewaniu, ceremoniach, światłach, okadzaniach, maskaradach i innych małpich popisach”.

To tylko niewielka faktów na temat reformacji i jej twórców. Więcej będziecie mogli Państwo usłyszeć już we wrześniu na organizowanych przez kluby Polonia Christiana spotkaniach z prof. Grzegorzem Kucharczykiem zatytułowanych „Rewolucja Protestancka - Odnowa czy Destrukcja?”.
Nemo potest duobus dominis servire !
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego:
3. Angażować pastorów protestanckich dla deformacji i desakralizacji Mszy Św.
Prowokować wątpliwości, że Eucharystia jest bliższa wierze protestanckiej i że jest to tylko chleb i symbol.
Więcej
Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego

Lucyferyczny plan zniszczenia Kościoła Katolickiego:

3. Angażować pastorów protestanckich dla deformacji i desakralizacji Mszy Św.

Prowokować wątpliwości, że Eucharystia jest bliższa wierze protestanckiej i że jest to tylko chleb i symbol.
14 więcej komentarzy od Nemo potest duobus dominis servire !
Nemo potest duobus dominis servire !
Protestancka reformacja całkowicie odrzuciła katolicką naukę o sakramentach świętych. Twórcy reformacji utrzymali właściwie tylko sakrament chrztu, pozostałych sześć, o których od początku nauczał Kościół katolicki, odrzucili. Dotyczyło to również sakramentu Ołtarza (Eucharystii), który jest „Źródłem i szczytem” duchowego życia Kościoła (konstytucja soborowa Sacrosanctum Concilium).
Nie …Więcej
Protestancka reformacja całkowicie odrzuciła katolicką naukę o sakramentach świętych. Twórcy reformacji utrzymali właściwie tylko sakrament chrztu, pozostałych sześć, o których od początku nauczał Kościół katolicki, odrzucili. Dotyczyło to również sakramentu Ołtarza (Eucharystii), który jest „Źródłem i szczytem” duchowego życia Kościoła (konstytucja soborowa Sacrosanctum Concilium).

Nie ma czegoś takiego jak „protestancka Msza Święta”, bo nie ma uznania przez uczniów Lutra i Kalwina nauki o cudownym uobecnieniu Ofiary Chrystusa za pośrednictwem kapłana, który staje przy ołtarzu, jako alter Christus.

Niejeden z tych, którzy po 1517 roku uważali, że odkryli „prawdziwą Ewangelię” wolną od „papistowskich zabobonów”, nie wahali się w tej ostatniej kategorii umieszczać katolickiej Mszy Świętej, którą Kościół odprawiał od początku swojego istnienia. W 1534 roku Francją wstrząsnęła tzw. noc plakatów, gdy pewnej październikowej nocy 1534 roku w Paryżu, Orleanie, Amboise, a nawet na drzwiach królewskiej komnaty pojawiły się plakaty zawierające, jak głosił nagłówek „Prawdziwe artykuły na temat okropnych, wielkich i ważnych nadużyć mszy papieskiej, wymyślonej specjalnie przeciw świętej Wieczerzy Jezusa Chrystusa”.

Później okazało się, że autorem tego pamfletu był protestancki pastor Antoni Marcourt z Neuchâtel. Nie zabrakło również drwin z katolickiej liturgii. Protestancki autor pisał w tym kontekście o „dzwonieniu, wyciu, śpiewaniu, ceremoniach, światłach, okadzaniach, maskaradach i innych małpich popisach”.

To tylko niewielka faktów na temat reformacji i jej twórców. Więcej będziecie mogli Państwo usłyszeć już we wrześniu na organizowanych przez kluby Polonia Christiana spotkaniach z prof. Grzegorzem Kucharczykiem zatytułowanych „Rewolucja Protestancka - Odnowa czy Destrukcja?”.

Pierwszy wykład z cyklu odbędzie się 14 września (czwartek) o godz. 18:30 w kościele św. Katarzyny w Gdańsku (ul. Profesorska 3).

Drugi: 19 września (wtorek) o godz. 18:00 w sali im. bł. Jakuba Strzemię przy Klasztorze Franciszkanów w Krakowie (ul. Franciszkańska, wejście od strony Okna Papieskiego).

Trzeci: 20 września (środa) o godz. 17:30 w Domu Katechetycznym przy Katedrze Opolskiej w Opolu (ul. Katedralna 2).

Czwarty: 21 września (czwartek) o godz. 18:00 w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rybniku(ul. Józefa Szafranka 7).

WSTĘP WOLNY!

Serdecznie zapraszamy!
Nemo potest duobus dominis servire !
Główni patroni modernistów luter i ariusz nie pozostawiają żadnego cienia wątpliwości że zmiana treści wiary powoduje zmianę obrzędów.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie klęczał przed zwykłym chlebem, który nie jest już Chrystusem ale symbolem i normalnym pokarmem.
Nikt też nie podaje gościom zwykłego chleba wprost do ust. Skoro nie ma konsekracji chleba i wina traci również jakikolwiek …Więcej
Główni patroni modernistów luter i ariusz nie pozostawiają żadnego cienia wątpliwości że zmiana treści wiary powoduje zmianę obrzędów.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie klęczał przed zwykłym chlebem, który nie jest już Chrystusem ale symbolem i normalnym pokarmem.

Nikt też nie podaje gościom zwykłego chleba wprost do ust. Skoro nie ma konsekracji chleba i wina traci również jakikolwiek sens kapłaństwo w rozumieniu katolickim.

Bezsensem staje się cała hierarchia katolicka z lekceważeniem i atakiem na papieża włącznie.


Skutkiem tego Msza św. przestaje być uobecnieniem ofiary Chrystusa. Stąd bierze się bankietowo-rozrywkowy charakter Mszy św. (klaskanie, skakanie, tańczenie, zachowanie się na luzie, brak jakiegokolwiek szacunku wobec Jezusa w Tabernakulum itp.) w wielu świątyniach w Polsce. Wszystkie herezje i błędy w historii Kościoła były dziełem duchownych i teologów.

Warto tu przypomnieć, że herezję Ariusza (kapłana aleksandryjskiego) podważającą Bóstwo Chrystusa, poparło przeszło 90% ówczesnych (IV-V w.) kardynałów i biskupów, natomiast sprzeciwił się temu prosty lud!

Nie jest to nowość ani przypadek, że duchowni, teolodzy i świeccy, atakujący prawdę o Eucharystii, uderzają w dogmat o nieomylności papieży (podobnie jak Luter i Kalvin) oraz stawiają własną interpretację soborów i Św. Tradycji, wyżej od papieskiej.

W odpowiedzi na to Sobór Watykański I z wielką stanowczością przypomniał i ponownie potwierdził, żePapież, gdy orzeka w sprawach wiary i obyczajów, jest nieomylny, a skutkiem tego takie Najwyższego Pasterza Rzymskiego wyroki są niezmienne same przez się, nie zaś mocą zgody całego Kościoła. Ktokolwiek zaś, co nie daj Boże, ośmieli się sprzeciwić naszemu orzeczeniu, niech będzie wyklęty(Counstit Dogmat. De Ecclesie Christi I, cap. III.). Sobór ten wykluczył ze społeczności Kościoła także tych, którzy stawiają orzeczenia soborów powszechnych wyżej od nauczania Biskupa Rzymu(Breviarium Fidei, s. 83-84). Niektóre orzeczenia soborów i synodów w historii Kościoła były odrzucone przez Papieży.
Nemo potest duobus dominis servire !
Luter i jego herezje - ks. Prof. Tadeusz Guz [Tuba Cordis]
Ks. Roman Adam Kneblewski
Wykład ks. Profesora Tadeusza Guza na temat Marcina Lutra i herezji protestantyzmu. 13. XI A.D. 2016Więcej
Luter i jego herezje - ks. Prof. Tadeusz Guz [Tuba Cordis]

Ks. Roman Adam Kneblewski

Wykład ks. Profesora Tadeusza Guza na temat Marcina Lutra i herezji protestantyzmu. 13. XI A.D. 2016
Nemo potest duobus dominis servire !
Stosunek katolików do protestantyzmu jest papierkiem lakmusowym ich wierności Chrystusowi i Tradycji Kościoła. Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które pozornie wyrastają ze wspólnego pnia.
Nemo potest duobus dominis servire !
Natankowcy kontratakują - Swąd szatana, czyli nie wygłoszone kazanie ks. Eugeniusza Miłosia
Najpierw zmieniono liturgię.
Ołtarz twarzą do ludu, przy ołtarzu tylko krzyż, nakazano zlikwidować religijne rzeźby i dekoracje ołtarzowe.
Obrazy świętych na ścianach kościoła zalecano zlikwidować.
– Niektórzy gorliwi księża tak zrobili. Poniszczyli rzeźby ołtarzowe, Zamalowali świętych na ścianach, …
Więcej
Natankowcy kontratakują - Swąd szatana, czyli nie wygłoszone kazanie ks. Eugeniusza Miłosia

Najpierw zmieniono liturgię.

Ołtarz twarzą do ludu, przy ołtarzu tylko krzyż, nakazano zlikwidować religijne rzeźby i dekoracje ołtarzowe.

Obrazy świętych na ścianach kościoła zalecano zlikwidować.

– Niektórzy gorliwi księża tak zrobili. Poniszczyli rzeźby ołtarzowe, Zamalowali świętych na ścianach, Dokonali w ten sposób obrazoburstwa, myśląc, że czynią przysługę Panu Bogu.

Znikła wspaniałość dzieł minionych pokoleń i świadectwo głębokiej wiary.

Ściany już nie przypominały o modlitwie.

Kościół po takim remoncie stał się pusty, niczym nie różnił się od zwykłej hali, ale za to można go było łatwo sprzedać.

Następne polecenie: Tabernakulum umieścić w bocznej kaplicy, lub na bocznej ścianie.

Kapłana nazwano nie „sługą sług Bożych”, lecz „Alter Christus” to znaczy drugi Chrystus i kazano umieścić dla niego krzesło pośrodku ołtarza naprzeciw ludu. – I tak w miejsce Pana Boga w centralnym miejscu został umieszczony człowiek.
Nemo potest duobus dominis servire !
Błędy protestantyzmu
Protestantyzm, pomimo posługiwania się pojęciami drogimi dla każdego katolika, jest całkowitym zerwaniem z dogmatami Kościoła, stanowi również opozycję wobec katolickiego postrzegania świata i praw rządzących nim w sferze społecznej.
Konsekwencje tego są widoczne w mentalności dzisiejszego świata, ufundowanego na „osiągnięciach” reformacji...
..
Więcej
Błędy protestantyzmu

Protestantyzm, pomimo posługiwania się pojęciami drogimi dla każdego katolika, jest całkowitym zerwaniem z dogmatami Kościoła, stanowi również opozycję wobec katolickiego postrzegania świata i praw rządzących nim w sferze społecznej.

Konsekwencje tego są widoczne w mentalności dzisiejszego świata, ufundowanego na „osiągnięciach” reformacji...
..
Nemo potest duobus dominis servire !
Sekty charyzmatyczne - desant protestantyzmu - nawaleni duchem
naszeblogi.pl/48091-sekty-cha…
www.ulicaprosta.lap.pl/…/20-powaleni-w-d…
"Powaleni w Duchu"
Często słyszymy, jak różni entuzjaści charyzmatów twierdzą, że Duch Święty zstępując na człowieka obezwładnia go swoją mocą, bierze go w niewolę, powala.
W dzisiejszych czasach zjawisko to zdaje się być się znakiem rozpoznawczym obecności …Więcej
Sekty charyzmatyczne - desant protestantyzmu - nawaleni duchem

naszeblogi.pl/48091-sekty-cha…
www.ulicaprosta.lap.pl/…/20-powaleni-w-d…

"Powaleni w Duchu"

Często słyszymy, jak różni entuzjaści charyzmatów twierdzą, że Duch Święty zstępując na człowieka obezwładnia go swoją mocą, bierze go w niewolę, powala.
W dzisiejszych czasach zjawisko to zdaje się być się znakiem rozpoznawczym obecności Ducha, dowodem przyjęcia namaszczenia. Na zgromadzeniach z udziałem ludzi takich jak Benny Hinn, Rod Parsley, Richard Roberts i wielu innych, staje się swoistym "znakiem firmowym" ich usługi. Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że Duch Święty potrafi dokonywać cudów, ale zanim uznamy jakąś praktykę za normę zamiast za cud, musimy sprawdzić, czy jako taka jest ona przedstawiona w Biblii.
I cóż tam znajdujemy? Nie znajdujemy w Piśmie nawet śladu takich praktyk.
Kiedy Duch zstąpił na Jezusa podczas chrztu, Pan wyszedł z wody - nie upadł ani nie utonął! Pan Jezus ma moc uzdrawiania najpoważniejszych nawet chorób, leczy ślepotę i paraliż kończyn, a jednak nikt, kogo On dotknął, nigdy nie upadał "pod mocą". W przypadku Piotra lub Jana również nie widać, by dotykali ludzi i doprowadzali ich do upadku. W trakcie wkładania rąk nie nakazywali innym uczniom stawać z tyłu, by mogli łapać tych, którzy padali powaleni mocą.
W Nowym Testamencie ludzie nie ustawiali się w szeregu czekając, aż "namaszczenie" będzie przechodzić z jednej osoby na drugą - apostołowie również tak nie czynili. Czy możecie sobie wyobrazić któregokolwiek apostoła podbiegającego do ludzi, klepiącego ich po czołach lub ustawiającego ich w kolejce do upadania na wznak? Nie było wówczas kojącej muzyki ani śpiewanych w kółko refrenów przygotowujących atmosferę namaszczenia i upadania pod mocą. Nikt nie wykrzykiwał bez końca zwrotów takich jak: "Ogień!", "Dotknij!" lub “Więcej, Panie!" Skąd więc biorą się tego rodzaju praktyki?
Osoby popierające takie działania powinny rozważyć, co tak naprawdę przypisują Duchowi Świętemu. Nie istnieje biblijny precedens "upadania pod mocą Ducha", w taki sposób, jak to ma miejsce w dzisiejszych czasach.
Jezus jest Tym, Który chrzci i namaszcza Duchem Świętym. Jedynym prawdziwym źródłem mocy jest Chrystus, a co otrzymują ludzie podczas "upadania pod mocą Ducha"? Czy takie przejawy mocy są przekonującym dowodem Bożej obecności? Ew. Jana 10:41-42 powiada, "A wielu do niego przychodziło i mówiło: Jan wprawdzie żadnego cudu nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w niego uwierzyło."
Jan przekonywał słuchaczy nie posługując się cudami. Rzeczywiście nawracał ludzi i czynił ich naśladowcami. Ludzie wiernie kroczą w wierze poprzez poznanie prawdy (Słowa), a nie dzięki przejawom mocy. Nie potrzebujemy być "powaleni w Duchu", ale obrzezani "przez Ducha" czyli Słowo [Jan 6:63; Hebr. 4:12]. To pierwsze ma miejsce podczas ekspozycyjnego [opartego wyłącznie na tekście Pisma - red.] zwiastowania, to drugie przychodzi poprzez osobiste doświadczenie. Jedno przychodzi przez obiektywne Słowo, które uczy i przekonuje przez Ducha Świętego, drugie jest subiektywne - przez osobę dotykającą cię lub przekazującą moc. Słowo jest biblijne, ludzkie odczucie - nie.
W Starym Testamencie widzimy wiele przykładów świętych, którzy upadali na ziemię. W I Mojż. 15:12-18, kiedy Abrahama ogarnął sen, opadły go także strach i głęboka ciemność - i wcale nie było to przyjemne przeżycie. To szczególne wydarzenie przypieczętowało przymierze Boga z Abrahamem, gdy Bóg mówił o przyszłości jego potomstwa. Nie doświadczył tego żaden z potomków Abrahama. Zwróćcie uwagę, że ten fragment Biblii wcale nie mówi, iż doznanie to było przyjemne. W I Mojż. 17:3 Abraham upada na twarz, ale nie jest to opis pozbawionego woli aktu doświadczania mocy Ducha, jak twierdzą niektórzy. Abraham upadł twarzą do ziemi z własnej woli, by okazać cześć Bogu w akcie całkowicie świadomego uwielbienia.
Inne fragmenty Pisma dla porównania:
I Mojż.15, 17:1-3; Joz. 5:13-15; Ez. 1:28,43;1-5, 44:4; Mat.17:5-6; Obj. 1:7, 7:11, 11:16-17; Dz. Ap. 9.
Wiele osób opisanych w Biblii upada do tyłu, ale wcale to nie jest wyrazem błogosławieństwa! W I Sam. 4:18 Heli upadł na wznak słysząc o śmierci swoich synów oraz pojmaniu Arki i zmarł. W Iz. 28:13 prorok zwiastuje o Bożym słowie, które ma odświeżać, ale jeśli nie będzie przyjęte, stanie się sądem "aby idąc padli na wznak i potłukli się".
We wszystkich tych przykładach upadanie do tyłu (na wznak) jest znakiem sądu, a nie błogosławieństwa! W I Sam. 28:20 czytamy o Saulu, który natychmiast padł "jak długi" na ziemię, gdy usłyszał o swojej nieuchronnej śmierci z ust Samuela po spotkaniu z wróżką w En-Dor.
II Księga Kronik w rozdziale 5 opisuje Bożą chwałę napełniającą ukończoną Świątynię. Powiada: "Kapłani nie mogli ustać, aby pełnić swoją służbę, z powodu tego obłoku, gdyż świątynię Bożą napełniła chwała Pana". (w.14). Takie wydarzenie nie może stać się normą w dzisiejszym Kościele, do czego wielu dąży. To była uroczystość z okazji ukończenia budowy Świątyni. Sprowadzono Arkę, a Salomon miał zebrać kapłanów w miejscu świętym. Wewnątrz chwała manifestowała się w fizyczny sposób jako obłok, a reszta Izraela znajdowała się wciąż na zewnątrz. W II Kron. :2 i I Król. 8:11 kapłani nie mogli wejść do świątyni i wykonywać służby kapłańskiej przed PANEM ponieważ świątynia była pełna chwały PANA.
W Księdze Ezechiela 1:28 i 2:1 kapłan jest obezwładniony przez ukazaną mu wizję i upada na twarz w uwielbieniu. Święci upadają na twarz w świadomym poddaniu przed Bożą Świętą obecnością. Nie są oszołomieni i zdezorientowani, jak w dzisiejszych czasach podczas niektórych duchowych usług. W konfrontacji z prawdziwą Bożą mocą wrogowie upadają do tyłu. W 2 rozdziale Listu do Filipian Pismo powiada, że każde kolano się ugnie. Ludzie świadomi wielkości Tego, Któremu służą, upadają na twarz z własnej woli i w pełni świadomie. Ci, którzy upadają pod mocą na wznak, pozostają w buncie i brak im poddania.
Gdy Daniel spotyka anioła [Dan 10:4-11], mówi: "Lecz nie było we mnie siły; twarz moja zmieniła się do niepoznania i nie miałem żadnej siły (...) padłem na twarz nieprzytomny i leżałem twarzą ku ziemi". Daniel upadł na twarz - upadł do przodu. To nie był przypadek. Prorok Daniel otrzymał objawienie, które miało wypełnić Słowa Pisma.
W czasach Starego Testamentu ci, którzy doświadczali takich przeżyć, nie byli nowonarodzeni, nie mieszkał w nich na stałe Duch Święty, a zatem objawienia takie nie mogą być uznane za normę w dzisiejszym Kościele. Jan ujrzał Jezusa uwielbionego w niebie (Obj. 1:17) i opisał to zdarzenie w następujący sposób: "Toteż gdy go ujrzałem, padłem do nóg jego jakby umarły. On zaś położył na mnie swoją prawicę i rzekł: Nie lękaj się, jam jest pierwszy i ostatni, i żyjący" Jan był pełen lęku. Nie rozpoznał Pana jako tego Jezusa, którego znał na ziemi.
A co z Saulem na drodze do Damaszku w rozdziale 9 Dziejów Apostolskich? Ci, którzy propagują "upadanie pod mocą Ducha", powołują się na doświadczenia Saula i ukazanie się Pana na drodze do Damaszku w Dz. Ap. 9:3-4 jako biblijnego poparcia swojej teorii. Saul jako niewierzący był na drodze do następnej zbrodni. Został powalony na ziemię przez światło ("Szechina" - chwała) i miał objawienie Chrystusa. Kiedy Saul upadł, nikt go nie dotykał i nie było tam nikogo, kto by mógł go złapać. Biblia nie opisuje dokładnie, w jaki sposób upadł Saul, lecz przekład grecki Pisma wskazuje, że upadł na ziemię z własnej woli.
Jezus nie ukazał się po to, aby powalić Pawła na ziemię. Nie pozwolił także Pawłowi pozostać na niej, lecz rzekł: "wstań i idź do Damaszku." Pamiętajcie, że Saul nie był w tym czasie zbawiony, więc zdarzenie to nie może w żadnym wypadku być używane za przykład do naśladowania dla wierzących ludzi w dzisiejszych czasach. Paweł całkowicie świadomie rozmawiał z Panem. W Dz. Ap. 26:14, wspominając to zdarzenie oświadcza, że wszyscy, którzy byli z nim widzieli światło i upadli na ziemię, lecz tylko on słyszał głos [22:9]. Aż tak mocny bodziec był potrzebny, by przykuć uwagę Pawła, gdy szedł swoją drogą zabijać chrześcijan. Ci, którzy byli z Pawłem, upadli także, ale byli niewierzący i w takim stanie pozostali. A zatem, wydarzenie to - łącznie z upadaniem na ziemię (upadanie pod mocą Bożą) - nie może być używane jako argument uznający je za znak duchowego błogosławieństwa, jak to się powszechnie dziś wyznaje.
W przykładach zarówno staro- jak i nowotestamentowych , człowiek znajdujący się pod działaniem mocy nie ma w sobie Ducha, który przebywa w nim na stałe. W chwili aresztowania Jezusa [Ew. Jana 18:4-6] Pan objawił swoją moc w szczególny sposób. Dał się poznać żołnierzom, którzy mieli go aresztować, a oni "cofnęli się i upadli na ziemię". Jezus najpierw objawił się wypowiadając swoje boskie imię "Ja jestem" i wyraźnie pokazując im, po kogo przyszli. Dał się im poznać, a wówczas upadli na ziemię pod sądem. Ci pogańscy grzesznicy upadli na wznak. Ale wcale nie doświadczyli objawienia, nie otrzymali namaszczenia ani nie przeżyli nawrócenia. Po prostu powstali i aresztowali Jezusa. Nie dokonała się w nich żadna zmiana - nadal byli wrogami Jezusa. Co ciekawe, żaden z naśladowców Jezusa nie upadł na ziemię podczas aresztowania. Nie jest więc to z pewnością wydarzenie mogące stanowić wzór do naśladowania dla Kościoła. Ci, którzy praktykują ten widowiskowy rytuał upadania "pod mocą Ducha" w dzisiejszych czasach, albo zaprzeczają biblijnym faktom, albo je lekceważą - byle tylko przeżyć coś, o czym nie ma nawet wzmianki w Nowym Testamencie.
Nawet w "Słowniku ruchów zielonoświątkowych i charyzmatycznych" napisane jest: "Nie ma tu wzmianki o Duchu [Jan 18:1-6], a Jan nie opisuje relacji pomiędzy Duchem, mocą i Jezusem. Tekst ten pozostaje zagadką, zwłaszcza że Jan nie podaje żadnego wytłumaczenia, ani nie opisuje skutku ich upadku.
Wygląda na to, że ci, którzy pozostają w stanie buntu przeciwko Bogu, upadają w Biblii na wznak. Może to być także znakiem w czasach dzisiejszych - nie znakiem błogosławieństwa, lecz braku poddania Jego Słowu. Jest więc znakiem sądu. Twierdzenie, że Bóg czyni "nową rzecz" nie ma żadnego precedensu w Biblii. Niektórzy próbują usprawiedliwić i obronić te praktyki czerpiąc z tekstów znajdujących się w Starym Testamencie i wyrywając je z ich pierwotnego kontekstu. Opierają się na kilku wydarzeniach z Dziejów Apostolskich, ale nikt nie może uczynić z nich normy dla Kościoła (wierzących) w dzisiejszych czasach.
Moc jest raczej po to, aby ludzi podźwignąć, a nie powalić i odrzucić. Przy bramie zwanej Piękną Piotr powiedział do niewidomego: "srebra i złota nie mam, ale w imię Jezusa POWSTAŃ i chodź". Wielu z tych na nowo namaszczonych wyznawców mocy nie jest w stanie powiedzieć tych słów, gdyż właśnie srebro i złoto posiadają w obfitości. Moc Boża podnosi ludzi, a ci, którzy są powalani na ziemię i drżą, nie są owładnięci Duchem Świętym, lecz często jako ludzie opętani przez demony potrzebują uwolnienia. Nie reagują tak na znak otrzymania Bożej mocy, ale raczej potrzebują Bożej mocy, by tę reakcję przerwać.
Wiele osób podróżuje z nabożeństwa na nabożeństwo, aby otrzymać namaszczenie od namaszczonego pośrednika, który dysponuje mocą. Jaki jest sens w tym, że kogoś powala się na ziemię, podnosi i powtarza ten rytuał osiem razy? Czy jeden raz nie wystarczy, by otrzymać namaszczenie? O co chodzi w tym doświadczeniu? Na kim skupiona jest uwaga? Przecież mamy nie koncentrować swej uwagi na naczyniu, ale na Panu, który używa i naczyń i instrumentów. Czyż jedno namaszczenie, które udzielane zostaje ludziom, nie wystarczy? Czy też może dzieje się to na pokaz?
Zdarza się, że upadający ludzie padają jeden na drugiego, jak samochody podczas karambolu na autostradzie. Ludzie powalani są na ziemię w stylu przypominającym sztuki walki. Takie zachowanie w żaden sposób nie przynosi chwały Bogu. Sztuka walki, energia chi, guru wkładający ręce na ludzi (jak w okultyzmie) i wreszcie powalający ich na ziemię. Są tutaj podobieństwa, których nie wolno ignorować. Któż jest w stanie poprzez słowo, dotyk lub wyciągnięcie ramion bądź wskazanie palcem przekazać moc, która powali kogoś na ziemię? Kiedy telewizyjni ewangeliści dmuchają na ludzi - ci upadają. Ale gdy Chrystus tchnął na swoich uczniów, ci nie upadli. Ludzie nie upadali, gdy dotykał ich Jezus. Bóg nie udzielił tego rodzaju mocy żadnemu człowiekowi. Zgodnie z przekazem Biblii Duch przychodził nieoczekiwanie. Duch zwany jest Pocieszycielem i Pomocnikiem, podobnie jak Jezus. Jezus odchodząc powiedział, że przyśle nam kogoś takiego jak On Sam. Zadanie Ducha Świętego miało polegać na zastąpieniu Jezusa w ciele poprzez zamieszkanie we wszystkich wierzących i wprowadzenie ich w społeczność z Bogiem. Pytanie, jakie powinniśmy postawić, brzmi: czy Pan Jezus popełniał jakiś błąd lub miał niedobór mocy? Jeśli nie, to dlaczego Duch miałby działać w taki sposób, skoro ma wskazywać na Jezusa? Czy taka jest natura Jezusa, czy też to działa obca Jemu siła? Jak może człowiek, który przejawia Jego moc, powalać ludzi na ziemię? Jak to możliwe, że ta sama osoba, która właśnie upadła pod wpływem jego dotknięcia, jest później obejmowana przez tego samego człowieka i utrzymuje się na nogach? Któż zatem kontroluje całą sytuację, jeśli te rzeczy dzieją się na skinięcie ręki lub słowo jednego człowieka? Dlaczego wydarzenia takie mają miejsce tylko podczas dużych konferencji i zgromadzeń, a nie w codziennym życiu?
Charles Hodge - jeden z największych teologów - miał powiedzieć na ten temat: "Nie ma w Biblii nic, co by mogło prowadzić nas do uznania tych cielesnych emocji jako oczywistych dowodów religijnych przeżyć. Takie doświadczenia nie towarzyszyły ani kazaniom Chrystusa, ani jego apostołów. Nie słyszymy o wybuchach płaczu, omdleniach, drgawkach czy bełkocie podczas zgromadzeń, w których uczestniczyli. Oczywiste jest, że głośny krzyk i konwulsje nie są spójne z ich nauczaniem, a zatem powinno się ich pochwalać. Nie mogą pochodzić z Boga, ponieważ on nie jest źródłem zamieszania" (C. Hodge p. 80 1851).
Owocem Ducha jest powściągliwość. Pytanie, jakie powinni sobie zadać ci, którzy są otwarci na nowe doświadczenia, brzmi: czy Bóg ma dla mnie doświadczenie, które nosi w sobie aspekt ofiary i charakter Ducha? Czy On chce, bym postępował przeciwnie do Jego natury i tego, czego próbuje mnie uczyć? Ef. 5:18-19 powiada: "bądźcie pełni Ducha, rozmawiając ze sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu". To jest wciąż aktualny nakaz, mamy być stale pełni Ducha. Czy jednak duchowa pełnia ma być stale odczuwalnym fizycznym doświadczeniem? Nie. Paweł mówi, że pełnia Ducha oznacza powściągliwość, radość, pieśń. Przeciwieństwem prawdziwego biblijnego napełnienia Duchem jest brak samokontroli, padanie na ziemię. Widzimy tu KONTRAST. Biblijna definicja duchowej pełni znaczy dla nas po prostu poddanie się i życie pod Jego kontrolą. Przeciwieństwem jest znajdowanie się poza kontrolą jak kukła na ziemi, pijana i niczego nieświadoma. Paweł mówi, by być pełnym Ducha to być pełnym powściągliwości i samokontroli. Być pełnym znaczy poddać się Panu i Jemu oddać władzę nad naszym życiem. On chce, byśmy wykonywali Jego dzieło świadomie, a nie jako ludzie powaleni, głusi i otumanieni. Napełnienie Duchem nie powoduje takich samych skutków jak działanie napojów alkoholowych - wręcz przeciwnie. Jeśli by tak było, ludzie napełnieni radością przychodziliby do kościoła na dużym rauszu. Wielu ludzi twierdzi, że właśnie taka jest radość Pana, ale radość Pana jest naszą siłą, a nie słabością, nie sprawia, że ludzie nie są w stanie podnieść się z podłogi.
Istnieje cały system motywacyjny przygotowujący człowieka do tego tak zwanego "duchowego przeżycia". Najpierw pojawia się oczekiwanie na tego typu zdarzenie, autosugestia, że upadnę. Ludzie są otwarci na tego typu doświadczenie będąc oswojeni z myślą, że dowodem zstąpienia Ducha na nich będzie fizyczny upadek i traktują to jako wydarzenie pochodzące od Boga. W swoich umysłach są otwarci na to, by potraktować takie przeżycia jako dowód Bożego działania. A zatem gdy ktoś dotknie ich lub wskaże palcem - podporządkują się. Jeszcze jedna rzecz, którą należy wziąć pod uwagę, to presja otoczenia, by podporządkować się temu, co się dzieje i czego się oczekuje. Oczekuje się, że osoba stojąca w gronie innych także upadnie. Ci, którzy nie upadną, czują się zakłopotani, widząc innych leżących na ziemi. Obawiają się też, że zostaną uznani za ludzi nie duchowych, boją się oceny innych. Upadanie w odpowiednim momencie staje się efektem wyuczonej metody. Wiele osób przyznaje później, że upadło na ziemię tylko po to, by nie rozczarować mówcy. Inni upadają w nadziei, że to da im doświadczenie, jakiego nigdy wcześniej nie przeżyli. Jeszcze inni utrzymują, że upadli pod mocą Bożą.
Musimy także rozważyć możliwość, że jeśli to doświadczenie jest prawdziwe, może być czymś niewypowiedzianie niebezpiecznym dla uczestników - że mamy do czynienia z mocą demonów. Wiele osób zajmujących się zagadnieniami okultystycznymi w fałszywych religiach odkrywa, że "upadanie pod mocą Ducha" nie jest zjawiskiem nowym. Taka moc jest obecna w hinduizmie. Żona Sziwy-niszczyciela - Kali - znana jest również jako Szakti - moc. Gdy guru dotyka czoła swoich wyznawców, ci mogą upaść na ziemię, śmiać się, trząść lub doświadczać ekstatycznych objawień, nirwany lub oświecenia. Istnieje wiele pogańskich praktyk, takich jak "szaktipat" (przekaz energii) przez hinduskich guru, który obserwowany z boku wygląda dokładnie jak "upadanie pod mocą Ducha". Jedyna różnica polega na tym, że hinduskie praktyki pojawiły się jako pierwsze, poprzedzając współczesne praktyki wielu zielonoświątkowców. Sekty opisują również Ducha jako moc. Bruce R. McConkie, apostoł i autorytet Kościoła Mormonów pisał: "Duch Boga, który emanuje z Bóstwa, może być przyrównany do elektryczności". (Doktryna Mormomów, str. 752-53). Czyż nie to samo słyszymy od tych, którzy doświadczają takich manifestacji?
Jedynym sposobem odróżnienia prawdy od fałszu jest próba. Jezus otrzymał największe namaszczenie, a jednak gdy modlił się o ludzi - ci nie upadali. Także sam Jezus nie upadł, gdy doświadczył namaszczenia. Duch łagodnie zstąpił na Niego w postaci gołębicy. Zjawisko upadania i podobne praktyki są obce Pismu. Czy Duch Święty może być rozrzucany wokół jako siła? Ten duch idzie tam, dokąd każe mu iść osoba, która o tym decyduje. Zgodnie z Biblią to my mamy się poddać i iść tam, dokąd kieruje nas Duch, a tu mamy do czynienia z czymś przeciwnym. Jezus nauczał że Duch Święty idzie dokąd chce. To On wybiera, w jaki sposób będzie poznany w sercach wierzących i żaden człowiek nie ma prawa decydować, gdzie On spocznie. W Ew. Jana 3:8 czytamy: "Wiatr wieje dokąd chce i szum jego słyszysz, ale nie wiesz skąd przychodzi i dokąd idzie. Tak jest z każdym, kto narodził się z Ducha." Nikt nie wie, skąd przychodzi Duch i dokąd idzie. Duch przyrównany jest do wiatru. Ci, którzy dostępują namaszczenia zdają się mówić Duchowi dokąd ma iść i wiedzą, dokąd pójdzie wkrótce i co On lub "to coś" uczyni. Zastanówcie się, moi przyjaciele! Skąd biorą się te doświadczenia? Nawet apostołowie ich nie przeżywali! Co to za moc, która działa? Gdzie jest jej źródło? Pamiętajcie, że Duch jest samym Bogiem, który wszystko we wszystkim wypełnia. Gdziekolwiek obecność Ducha pojawiała się w Starym Testamencie, dotykała wszystkich, lecz dzisiaj osoba zawiadująca tą mocą stoi mocno na nogach, podczas gdy inni uczestnicy owych zjawisk padają na ziemię. Czy tylko ci kaznodzieje są odporni na działanie owej mocy?
Biblia nakazuje nam, abyśmy te moce sprawdzali. Dojrzali chrześcijanie badają duchy; niemowlęta, słabi i cieleśni chrześcijanie unikają sprawdzania [Hebr. 5:13-14] z powodu naiwności lub braku poczucia bezpieczeństwa i chcą uniknąć poznania prawdy. Skutek będzie taki sam dla wszystkich, którzy nie strzegą swoich dusz. Upadają wskutek niszczących i niebiblijnych nauk, które ranią ich własne chrześcijaństwo i świadectwo. Tak jak mówienie językami traktowane jest jako dowód obecności Ducha, podobnie i upadanie pod mocą także wyszło poza granice Biblii. (...)
Alan Morrison z Diakrisis Publications (...) rozpoznaje w tej ukrytej mocy (...) starą sztukę hipnozy, praktykowaną przez Antona Mesmera (1734-1815). "Jak zauważył jeden z badaczy okultyzmu, zjawisko definiowane obecnie jako hipnoza wywodzi się z praktyk uzdrawiającej wiary Mesmera na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku. (James Webb, the Occult Establishment Open Court 1976, s.352)"
Właściwie można by nazwać Mesmera ojcem upadania pod mocą Ducha, gdyby nie fakt, że był on czystym okultystą. Mesmer twierdził, że odkrył zjawisko, które nazwał magnetyzmem zwierzęcym. Interesując się ESP [1] pisząc doktorat z astrologii wykorzystał naukowe podejście badając duchowe kontakty i transe poprzez magnetyzm zwierzęcy (fluid magnetyczny) . "Odkrył, że ożywienie nieznanych mocy w człowieku pomaga mu uzyskać wgląd w prawdy wszechświata zakryte przed większością ludzkości zasłoną niewiedzy". Napisał on w swojej rozprawie doktorskiej i powtórzył w serii pism, że w fałszywych twierdzeniach można odkryć rdzeń prawdy, gdy interpretuje się je przy pomocy takich nauk jak astrologia, alchemia, onejromancja [2], przepowiadanie przyszłości.
Potem wyjaśniał to zjawisko poprzez magnetyzm zwierzęcy. Inne osoby znajdujące się pod wpływem Mesmera to Samuel Hanneman - ojciec homeopatii [3]. Phineas B.Quimby, który także był mesmerystą, jako pierwszy zainicjował korzystanie z duchowych mocy nazywając ją nieznaną energią a później mocą umysłu. Poprzez tę moc uzdrowił Mary Baker Eddy, która później założyła sektę zwaną Christian Science (Nauka chrześcijańska).
Helena Blavatsky, medium i matka teozofii, czytała dzieła Mesmera, które dały jej podstawy mistycyzmu. Nazwa metody ewoluowała od "mocy okultystycznej" do "hipnozy". Gdy przyjrzeć się temu uważnie, różnice są ledwie zauważalne. John Weldon w swojej książce Psychic Forces and occult Shock pisze na str. 255: "W rzeczywistości wszystkie zjawiska okultystyczne występujące w mesmeryzmie występują także w hipnozie". Wygląda na to, że korzeniem nowoczesnej hipnozy jest mesmeryzm. Martin Ebon, powszechnie szanowany jako autorytet okultystyczny, połączył ze sobą oba zjawiska: "Mesmeryczny lub hipnotyczny trans zbliżony jest do transu mediumistycznego". Praktyki Mesmera trudno odróżnić od tego, co praktykuje się w niektórych charyzmatycznych odłamach współczesnego Kościoła. "Mesmer poruszał się majestatycznie odziany w szatę koloru blado-liliowym przesuwając dłonie nad ciałami pacjentów lub dotykając ich długą żelazną różdżką. Skutki były rozmaite. Niektórzy pacjenci nie odczuwali nic, niektórzy odczuwali mrowienie, innych opanowywał histeryczny śmiech, drgawki lub atak czkawki. Niektórzy popadali w trans hipnotyczny, który nazywano 'przesileniem' zwiastującym rychłe wyzdrowienie." (R. Cavendish, The magical arts RKP 1984 str. 180). Świadectwa mówią, że ludzie ci czuli się dobrze, odczuwali odświeżenie, ulgę i doświadczali poczucia zdrowia. Wyobraźcie to sobie - te same zachowania i objawy w wykonaniu niewierzących. Zastanawiające!
Dr Fritjof Capra, profesor fizyki na uniwersytecie w Berkeley i zwolennik ruchu New Age, powiada: "Szamani używali od stuleci technik terapeutycznych, takich jak grupowa psychodrama, analiza marzeń sennych, sugestia, hipnoza, wyobrażanie sterowane (wizualizacja) oraz psychoterapia, zanim narzędzia te zostały ponownie odkryte przez nowoczesną psychologię". (The Turning Point p. 337, 1982)
Kierując się poszukiwaniem błogosławieństwa odrzucili prawdę, przyjmując nadnaturalne doświadczenie. Nie jest to doświadczenie biblijne, choć być może nadnaturalne. Otwierając się na nie otworzyli się na zwiedzenie, gdyż przyjęli to przeżycie nie sprawdzając go. Jak na ironię, ludzie poszukując błogosławieństwa porzucili prawdę na rzecz nadnaturalnego doświadczenia bez sprawdzenia źródła i poszukiwania biblijnych dowodów.
Czy Biblia gdziekolwiek ukazuje ludzi ustawiających się w szeregu podczas niedzielnego zgromadzenia, aby mogli otrzymać moc przekazywaną przez namaszczoną osobę? Nie ma czegoś takiego jak "kanały" czy "generatory", w których płynie Jego moc. Jezus zawsze jako jedyny chrzcił Duchem Świętym, nie potrzebujemy żadnego innego pośrednika. Jezus jest naszym przykładem do naśladowanie. Gdy Pan został namaszczony, Duch zstąpił na niego w postaci gołębicy, a nie dzikiego zwierzęcia np. nosorożca. Ci, którzy uczestniczą w takich praktykach, muszą rozważyć, jakie cechy przypisują Duchowi Świętemu.
W Biblii nie znajdujemy zasady "przekazywania Ducha" i musimy zastanowić się, skąd biorą się takie przeżycia. Nie wykluczamy, że Bóg może kogoś obezwładnić swoją obecnością, zakwestionować jednak trzeba takie przeżycia, gdy stają się one codzienną praktyką w kościele i uznawane za dowód działania Ducha.
Benny Hinn nazywany jest przez niektórych duchowym fanatykiem, co nie jest niczym nowym. Marcin Luter rozpoczynając reformację powiedział, że za jego czasów była pewna grupa kaznodziejów, która pomieszała swego własnego ducha z Duchem Świętym "myślą, że Duch Święty wypełnia ich po brzegi". Jan Kalwin ostrzegał: "fanatyzm, który umniejsza znaczenie Pisma, na korzyść otrzymania natychmiastowego objawienia sprzeciwia się każdej zasadzie chrześcijaństwa. Bo gdy pysznią się wyniośle duchem, zawsze wówczas mają skłonność do odrzucania Słowa Bożego, aby uczynić miejsce dla własnej fałszywej nauki".
Zaprawdę starotestamentowe słowa proroka Ozeasza brzmią dziś tak samo prawdziwie, jak wówczas:
"LUD MÓJ GINIE, GDYŻ BRAK MU POZNANIA, PONIEWAŻ ODRZUCIŁ POZNANIE" [Oz. 4:6]
Kiedy przeżycie zastępuje biblijną wiedzę, znaczy to, że odrzuciliśmy Boże standardy.
Poznanie może być bolesne, gdy poddaje nas naprawie, ale koszt będzie znacznie wyższy, gdy podążymy za fałszywą nauką, która charakteryzuje się tym, że jest łatwa do przyjęcia i kojąca dla tych, którzy odrzucają prawdę.
Tłumaczenie: Małgorzata Klecka
Nemo potest duobus dominis servire !
Protestantyzacja katolicyzmu ks. prof. Michał Poradowski „Kościół od wewnątrz zagrożony”
„nowe chrześcijaństwo”,
zlaicyzowane,
pozbawione dogmatów,
sprowadzone tylko do etyki, a więc do braterskiej powszechnej miłości,
miało stać się fundamentem szczęśliwego społeczeństwa jutra.
Dziś ten typ ekumenizmu, wyjątkowo silny, powszechny, pełen energii i inicjatywy, przenika do wewnątrz prawie …
Więcej
Protestantyzacja katolicyzmu ks. prof. Michał Poradowski „Kościół od wewnątrz zagrożony”

„nowe chrześcijaństwo”,

zlaicyzowane,

pozbawione dogmatów,

sprowadzone tylko do etyki, a więc do braterskiej powszechnej miłości,

miało stać się fundamentem szczęśliwego społeczeństwa jutra.

Dziś ten typ ekumenizmu, wyjątkowo silny, powszechny, pełen energii i inicjatywy, przenika do wewnątrz prawie wszystkich religii.

Ma on też, niestety, wielu zwolenników wewnątrz Kościoła katolickiego.

Pragnie on stopniowo urzeczywistnić swój program, najpierw jednocząc wszystkie wyznania chrześcijańskie,

aby następnie móc to oddogmatyzowane chrześcijaństwo laickie zjednoczyć z innymi monoteistycznymi, po czym, przechodząc do następnego etapu,

doprowadzić do zjednoczenia wszystkich religii, dochodząc w ten sposób do jednej religii uniwersalnej.


Są to plany naiwnych marzycieli, a także i świadomych wrogów chrześcijaństwa. Są to plany szatańskie.
Nemo potest duobus dominis servire !
Grzech przeciwko Duchowi Świętemu popełniają wszyscy założyciele herezji jak:
ariusz,
nestoriusz,
luter
itp.
Uczyń akt wiary we wszystko, co Kościół katolicki do wierzenia podaje, na wynagrodzenie bluźnierstw heretyków.

(Ks. R. G. Clarke SI, Rozmyślania o życiu i nauce Pana Jezusa. Kraków 1913, s. 380
...Więcej
Grzech przeciwko Duchowi Świętemu popełniają wszyscy założyciele herezji jak:

ariusz,

nestoriusz,

luter

itp.

Uczyń akt wiary we wszystko, co Kościół katolicki do wierzenia podaje, na wynagrodzenie bluźnierstw heretyków.


(Ks. R. G. Clarke SI, Rozmyślania o życiu i nauce Pana Jezusa. Kraków 1913, s. 380
...
Nemo potest duobus dominis servire !
Stosunek katolików do protestantyzmu jest papierkiem lakmusowym ich wierności Chrystusowi i Tradycji Kościoła. Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które pozornie wyrastają ze wspólnego pnia.
Nemo potest duobus dominis servire !
Grzech przeciwko Duchowi Świętemu popełniają wszyscy założyciele herezji jak:
ariusz,
nestoriusz,
luter
itp.
Uczyń akt wiary we wszystko, co Kościół katolicki do wierzenia podaje, na wynagrodzenie bluźnierstw heretyków.

(Ks. R. G. Clarke SI, Rozmyślania o życiu i nauce Pana Jezusa. Kraków 1913, s. 380
...Więcej
Grzech przeciwko Duchowi Świętemu popełniają wszyscy założyciele herezji jak:

ariusz,

nestoriusz,

luter

itp.

Uczyń akt wiary we wszystko, co Kościół katolicki do wierzenia podaje, na wynagrodzenie bluźnierstw heretyków.


(Ks. R. G. Clarke SI, Rozmyślania o życiu i nauce Pana Jezusa. Kraków 1913, s. 380
...
Nemo potest duobus dominis servire !
Judaizacja Chrześcijaństwa: - Komu zależy, by wyeliminować Dogmat Trójcy Przenajświętszej. ks. …
To gromadne przyjmowanie Komunii świętej, bez uprzedniej spowiedzi, stało się już nagminnym zwyczajem w wielu krajach, który jeszcze bardziej podkreśla charakter Mszy świętej jako tylko “wieczerzy-biesiady”, ale jednocześnie właśnie przez to przyczynia się do judaizacji Mszy świętej, czyli do …Więcej
Judaizacja Chrześcijaństwa: - Komu zależy, by wyeliminować Dogmat Trójcy Przenajświętszej. ks. …

To gromadne przyjmowanie Komunii świętej, bez uprzedniej spowiedzi, stało się już nagminnym zwyczajem w wielu krajach, który jeszcze bardziej podkreśla charakter Mszy świętej jako tylko “wieczerzy-biesiady”, ale jednocześnie właśnie przez to przyczynia się do judaizacji Mszy świętej, czyli do urobienia poglądu, że jest ona tylko i wyłącznie wspomnieniem Ostatniej Wieczerzy już pozbawionej swej istoty, a więc już bez łączności z Ofiarą na Krzyżu i bez Przeistoczenia, a więc ta judaizacja Mszy świętej pozbawia ją de facto swej istoty, sprowadzając ją wyłącznie tylko do pamiątki Paschy z czasów Mojżesza.

Tak to, główny dogmat wiary katolickiej, przez tę judaizację, został poważnie zagrożony. (…)
Nemo potest duobus dominis servire !
Protestantyzacja katolicyzmu ks. prof. Michał Poradowski „Kościół od wewnątrz zagrożony”
„nowe chrześcijaństwo”,
zlaicyzowane,
pozbawione dogmatów,
sprowadzone tylko do etyki, a więc do braterskiej powszechnej miłości,
miało stać się fundamentem szczęśliwego społeczeństwa jutra.
Dziś ten typ ekumenizmu, wyjątkowo silny, powszechny, pełen energii i inicjatywy, przenika do wewnątrz prawie …
Więcej
Protestantyzacja katolicyzmu ks. prof. Michał Poradowski „Kościół od wewnątrz zagrożony”

„nowe chrześcijaństwo”,

zlaicyzowane,

pozbawione dogmatów,

sprowadzone tylko do etyki, a więc do braterskiej powszechnej miłości,

miało stać się fundamentem szczęśliwego społeczeństwa jutra.

Dziś ten typ ekumenizmu, wyjątkowo silny, powszechny, pełen energii i inicjatywy, przenika do wewnątrz prawie wszystkich religii.

Ma on też, niestety, wielu zwolenników wewnątrz Kościoła katolickiego.

Pragnie on stopniowo urzeczywistnić swój program, najpierw jednocząc wszystkie wyznania chrześcijańskie,

aby następnie móc to oddogmatyzowane chrześcijaństwo laickie zjednoczyć z innymi monoteistycznymi, po czym, przechodząc do następnego etapu,

doprowadzić do zjednoczenia wszystkich religii, dochodząc w ten sposób do jednej religii uniwersalnej.


Są to plany naiwnych marzycieli, a także i świadomych wrogów chrześcijaństwa. Są to plany szatańskie.
Nemo potest duobus dominis servire !
Jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu.
..