V.R.S.
1719

Jak robiono posoborową rewolucję

“Ks. Kurt Hruby, austriacki ksiądz, urodził się 27 maja 1921 roku w Krems, w Dolnej Austrii. Jego matka pochodziła ze znanej linii rabinów (…) Chodził do liceum w Sankt Galltal (Gallen? – przyp. wł.) na terytorium szwajcarskim lecz instytucję tę zajęli naziści podczas Anschlussu. Musiał zatem wyjechać i skierować się do Palestyny. Został najpierw członkiem religijnego kibucu Sde Eliyahu koło Jordanu. Nastąpnie chodził na wykłady z Talmudu w Jerozolimie i miał jako profesora Martina Bubera na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Podczas wojny mieszkał w Eretz Izrael, pracując jako korespondent Agencji Hawas (późniejsze France-Presse) oraz restaurator. (…) Miał w sobie gościnność tak typową dla owych austrowęgierskich wspólnot żydowskich (…) Podczas tych lat wojny światowej nauczył się głębi tradycyjnego życia żydowskiego i jego wewnętrznej, szczególnej spójności (…) Żył w głębokim rozumieniu Europy bez granic, wychodzącej daleko poza horyzont narodowości, rytuałów czy różnic teologicznych (…) Odkrył świat tradycyjnej nauki żydowskiej w jesziwie, do której uczęszczał w Jerozolimie. (…) Odkrył również chrześcijaństwo u źródeł, w Jerozolimie i uznał to źródło za fakt, wezwanie by poświęcić swe życie uznaniu żydowskiego elementu przez Kościół. (…) W tej kwestii ks. Hruby prawdziwie poświęcił swe życie. Wiedział, że chcąc zostać księdzem rzymskokatolickim w Europie, musiał dokonać wyboru porzucenia planu założenia rodziny. Musiał koegzystować w środowisku straszliwie przenikniętym przez organiczny antyjudaizm, którego wewnętrzny mechanizm pogański był w stanie zrozumieć (…) W roku 1949 rozpoczął studia teologiczne przygotowujące do kapłaństwa na Uniwersytecie Louvain w Belgii (…) Cieszył się wsparciem arcybiskupa Liege, lecz miał trudność znalezienia swego miejsca w Kościele. 18 marca 1956 roku został wyświęcony na kapłana (…) Rozpoczął współpracę z siostrami Syjonu. (…) Został w roku 1960 urzędowo powołany na wykładowcę judaizmu w Instytucie Katolickim, zaś w roku 1965 w Instytucie Ekumenicznym (…) Ks. Hruby pracował w ten sposób na rzecz uznania żydów przez Kościół Rzymskokatolicki na podstawie ich własnych tradycji. (…) Po święceniach ks. Hruby wykonywał posługę w Bazylice Najświętszego Serca na Montmartre (…) Jednakże należał przede wszystkim do szerokiego świata niemieckojęzycznego i prowadził obszerną korespondencję z wiernymi mieszkającymi w Izraelu, Europie i Stanach Zjednoczonych (…)

Napisał w znacznej liczbie – niestety rozproszone – artykuły, wykłady, biorąc udział w redakcji “Nowej Encyklopedii Katolickiej” i “Słownika Religii”. Pisał również o prawdziwym znaczeniu Kabały oraz tradycji rabina Lurii Safeda. Był również człowiekiem wielkiego judeochrześcijańskiego miłosierdzia. Nigdy nie zamykał drzwi przed księżmi żydowskiego pochodzenia, którzy często opuścili posługę i Kościół po okresie Szoa. (…) Od 1975, często wyczerpany przez swe podróże ks. Hruby zdecydował się posługiwać w parafiach Vulaines-en-Champagne. Był zajęty przemieszczając się po okolicy by zapewnić cotygodniowe życie duszpasterskie około 20 parafii, które odwiedzał rotacyjnie (…)”

(źródło)

Ze wspomnień przyjaciela ks. Hruby’ego Gezy Vermesa: Providential accidents: an autobiography:

“Nigdy nie zapomnę jednego szczególnego epizodu w domu Księży Syjonu w Paryżu, w końcu lat 50-tych, w którego nie byłem już mieszkańcem lecz czasowym gościem. Choć nie był członkiem zgromadzenia Kurt Hruby otrzymał kierownictwo miejsca jako zastępca [innego Żyda] Paula Demanna podczas wakacji. Zdolny majsterkowicz, podjął się renowacji i rearanżacji wnętrza kaplicy domu, która za moich czasów była wypełniona obrzydliwymi tradycyjnymi figurami z gipsu. Kurt zdecydował się pozbyć wielu z nich. Nadal widzę go w koszulce, w ogrodzie, w słoneczne popołudnie. Dziesiątki aniołów, apostołów, Jezus z najświętszym sercem wymalowanym na piersi i kilka Dziewic Maryi noszących białą szatę i niebieski płaszcz zostało ustawionych w szeregu na ziemi przy ścianie kaplicy. Bez wątpienia rozdrażniony na widok tych okropności Kurt wzniósł olbrzymi młot kowalski i z niesfornym błyskiem w oku rozwalił te posągi, jeden po drugim, na tysiące kawałków. Czyniąc to, recytował po hebrajsku ze staromodnym tradycyjnym aszkenazyjskim akcentem połączony tekst Psalmu 96 i 135:

Bogowie gojów to demony, dzieło rąk ludzkich”

“W styczniu 1953 dołączyłem do centralnego ośrodka Ojców Syjonu i w ten sposób stałem się dumnym paryżaninem (…) Posiadłość należała do Sióstr Syjonu, których duży, szary, ponury dom macierzysty i objęta opieką szkoła żeńska wznosiły się po przeciwnej stronie ulicy. Ojcowie pełnili wiele funkcji religijnych w kaplicy sióstr, które w zamian dostarczały im dach nad głową i dość dobre posiłki. (…) Przeciw lojalnym obrońcom starego reżimu Ojców Syjonu powstali “młodzi” – Paweł Demann i ja, wspierani przez zachwycającą i wspaniałą młodą kobietę – Renee Bloch. Nie to że byliśmy dziećmi: Paweł miał ponad 40 lat, Renee i ja oboje 28 (…) Kontrast między starymi a młodymi był nieopisany. Paweł, jak wcześniej wskazałem, był węgierskim Żydem. (…) On również studiował teologię w kolegium jezuickim w Louvain (…) Zajmował się prowadzeniem Cahiers Sioniens, którego był redaktorem, głównym udziałowcem i jedynym finansującym. (…) Podziwiałem i niemal uczyniłem z niego idola. On z kolei mógł liczyć na mnie w 100 % i, nie przyznając mi oficjalnego tytułu, uczynił mnie asystentem redaktora Cahiers. (…) Renee Bloch była trzecim członkiem trio Cahiers. Urodzona w roku 1924 z żydowskich rodziców na przedmieściach Paryża, nawróciła się w wieku 16 lat (…) Obiekt naszych badań często się zbiegał, na przykład jeśli chodzi o Targumy, dawne aramejskie parafrazy Pisma (…) To również Renee po raz pierwszy zabrała mnie na wykłady w Ecole des Hautes Etudes uczonego, który głęboko zmienił me spojrzenie na badania. Był to Profesor Georges Vajda (…) on również szczycił się pochodzeniem z ziemi Madziarów i był uczniem światowej sławy węgierskiego żydowskiego seminarium teologicznego w Budapeszcie zanim w latach 30-tych XX wieku osiadł we Francji. Nauczyłem się od niego nie tylko wszystko co wiem o średniowiecznym judaizmie, jego specjalności – czytaliśmy wiele mistycznych (kabalistycznych) tekstów, wiele z nich nieopublikowanych (…)

Żyliśmy w ekscytujących czasach. Pod przywództwem Pawła Demanna nasza mała trójka z entuzjazmem angażowała się w wojnę by ustanowić prawdę w kwestiach odnoszących się do relacji chrześcijańsko-żydowskich. Częściej niż to padało w otwartych słowach chcieliśmy by Kościół Katolicki uznał 1900 lat błędu w swym podejściu do żydów i naprawił całą niesprawiedliwość wynikającą z religijnego antysemityzmu. Sama ta idea była traktowana przez starszych Ojców (…) i wszystkie Siostry jako obrzydliwa. Demann i jego akolici z ich pomieszanym Cahiers stanowili propagatorów herezji czy czegoś bliskiego herezji. Oczywiście cieszyliśmy się z tego napięcia. Wewnętrzna walka rozpoczęła się w roku 1949, cztery lata przed moim przyjazdem do Paryża, po przychylnej recenzji Pawła wobec epokowego i głęboko poruszającego potępienia chrześcijańskiego antyjudaizmu w Jesus et Israel. Pamiętam jak silną dezaprobatę o. Colsona wobec tytułu tego artykułu: Chrześcijańskie źródła antysemityzmu (…) Tuż po moim przybyciu wyszła Chrześcijańska Edukacja a Lud Biblii autorstwa Pawła Demanna przy współpracy Renee Bloch. To co odkryli i ujawnili było straszliwe. Poza wyjątkiem kilku książek, opublikowanych w większości po roku 1947, kiedy nazistowskie okrucieństwa były wciąż świeże w pamięci ludzkiej, znaczna większość podręczników używanych w szkołach katolickich na początku lat 50-tych była pełna najbardziej wulgarnej formy antyjudaizmu (…) Oto kilka wybranych przykładów. Anonimowe zakonnice napisały pod uroczym tytułem: Zarysy Ewangelii: “Piłat umył swe ręce (…) Wykonało się: lud Boży przestał istnieć (…) Ewangelia wskazuje dokładny moment końca świata żydowskiego”. Inna “Historia Święta”, cytując Mt 27,25: Krew Jego na nas i na dzieci nasze, komentuje: “Krew Jego na nas. Wiemy jak cały naród zapłacił niecałe 40 lat później za to świętokradztwo”. (…) Mógłbym cytować dalej, strona po stronie. Myśleć że książki te wypełnione nienawiścią, duchową wyższością, zaiste triumfalizmem, miały pouczać młodych, pobudzać pobożność i miłość w łagodnych duszach, że były pisane przez kapłanów, zakonników i zakonnice uważające się za pobożnych… Dziś, ponad 40 lat po pojawieniu się owego studium, jak sobie wyobrażam, ten rodzaj książek sprawiłby że większość dobrych katolików zamilkłaby ze zdumienia. 30 lat temu Sobór Watykański II wyeliminował wszystkie te “niechrześcijańskie” sentymenty z oficjalnego nauczania Kościoła. Jednak to było w roku 1952, ponad 10 lat przed Vaticanum II i idee szerzone przez Cahiers muszą być uznane, bezpośrednio lub pośrednio, za źródła wielkiej reformy podejścia Rzymu do judaizmu i żydów. Jednak, zanim nadeszły lata 60-te i zasady Cahiers stały się oficjalnym nauczaniem Rzymu, Renee zmarła, zaś Paweł i ja nie byliśmy już członkami Kościoła Katolickiego”.

podobne tematy:
Zwierzenia Gerharda Bauma
AJC a Vaticanum II (całość w pliku pdf)
Dziadkowie soborowej wiosny (1)
Dziadkowie soborowej wiosny (2)
Dziadkowie soborowej wiosny (3)
Dziadkowie soborowej wiosny (4)
W cieniu Teilharda
O. Feeney, abp Cushing i “starsi bracia” czyli Boston case study

Frank Columbo
Różne środowiska posyłały do seminariów swoich ludzi (często zdolnych, którzy mogli dojść odpowiednio wysoko), aby na własnych odcinkach rozsadzać od wewnątrz, czego całościowym zwieńczeniem stała się rewolucja soborowa. Do tej pory czytałem o: komunistach (już za Stalina), masonerii, oszustach zwanych "Żydami", no i oczywiście służbach wywiadowczych. Kojarzy mi się także rodzaj "uprzęży" …Więcej
Różne środowiska posyłały do seminariów swoich ludzi (często zdolnych, którzy mogli dojść odpowiednio wysoko), aby na własnych odcinkach rozsadzać od wewnątrz, czego całościowym zwieńczeniem stała się rewolucja soborowa. Do tej pory czytałem o: komunistach (już za Stalina), masonerii, oszustach zwanych "Żydami", no i oczywiście służbach wywiadowczych. Kojarzy mi się także rodzaj "uprzęży" wielu takich (czego poszukiwano lub starano się zaszczepić) - homoseksualizm, co oprócz skutecznego szantażu pozwalało dodatkowo siać destrukcję, bo wiedziano, że jakieś przełożenie na działania będzie miało samo zepsucie duchownego.