Franciszek w Kanadzie: Pseudo przeprosiny i jaskrawe stroje
Papież przystanął, aby pomodlić się w ciszy na cmentarzu, gdzie pochowano byłych pensjonariuszy internatów, z których większość zmarła wskutek gruźlicy. Następnie przeprosił, [słusznie] oskarżając innych: "Pokornie proszę o przebaczenie za [bliżej nieokreślone] zło wyrządzone przez tak wielu chrześcijan względem ludności rdzennej".
Co więcej, Franciszek błagał o przebaczenie za "metody współpracy wielu członków Kościoła, co nie tylko tyczy się obojętności względem projektów niszczących kultury poprzez promowaną przez rządy, wymuszoną asymilację tamtych czasów". Co nie zmienia faktu, że kolaboracja Franciszka z reżimami covidowymi i homoseksualnymi jest o wiele bardziej dotkliwa.
Po wypowiedzeniu tych słów wodzowie plemion Métis oraz Inuit uznali Papieża za "wielkiego wodza". W nagrodę Franciszek otrzymał indiański pióropusz i uśmiechnął się od ucha do ucha, kiedy ten znalazł się na jego głowie - widać, że rola "wielkiego wodza" przypadła mu do gustu.
Indianie w jaskrawych kostiumach śpiewali przy akompaniamencie bębnów i tańców (poniższy film przedstawia 'leczniczy taniec' na cześć 'Matki Ziemi'). Kolejną, wartą podkreślania dramą było ucałowanie czerwonego transparentu z wypisanymi nazwiskami indiańskich dzieci, które zmarły na gruźlicę w szkołach z internatem.
Wizytacja Franciszka nie przykuła zbytniej uwagi, wiele miejsc świeciło pustkami. Jeśli papież trzymałby się historycznej prawdy, która w dzisiejszych czasach znaczy tyle, co nic, to powinien wspomnieć o Indianach mordujących pokojowo nastawianych misjonarzy pokroju Św. Izaaka Joguesa i Św. Jana de Brebeuf, a nie na odwrót.
#newsPuphehaifj
01:04