Dziecko systemu.
Za ten akt wypowiedzenia chłopiec został uczczony jako wzorowy obywatel i nagrodzony bezpłatnym pobytem na obozie letnim.
Za tą małą historią kryje się cała odwrócenie moralne, które określało wiek totalitarny. Państwo starało się zastąpić rodzinę, wiarę i osobiste sumienie nowym rodzajem oddania – takim, które wymagało lojalności nie prawdzie czy miłości, lecz ideologii. Dzieci nauczono szanować zdradę jako cnotę i postrzegać zniszczenie własnych rodzin jako dowód siły moralnej.
Tak głęboko może stać się propaganda. Nie tylko w sloganach czy plakatach, ale w kształtowaniu duszy dziecka, gdzie strach jest przebrany za obowiązek, a miłość na nowo definiowana jako posłuszeństwo wobec kolektywu. To jest zepsucie samego języka moralnego.
Ten sam system, który zamienił synów przeciwko ojcom i sąsiadom w informatorów wypełnił obozy tymi, którzy odważyli się myśleć lub modlić się prywatnie. To był świat, w którym karano sumienie i nagradzano konformizm, gdzie cnota stała się zdradą, a zdrada była celebrowana
Historia pamięta te czyny nie dlatego, że były rzadkie, ale dlatego, że były wszędzie — powtarzane w społeczeństwie, które straciło zdolność odróżniania dobra od zła.
To jest ostateczny triumf propagandy: nie tylko kontrolować mowy, ale zająć życie wewnętrzne, sprawić, by ludzie uwierzyli, że okrucieństwo może być sprawiedliwością.
W każdym wieku historia tego chłopca w Pionirskiej Prawdzie pozostaje ostrzeżeniem.
Kiedy prawdę zastąpi ideologia, a miłość przez lojalność wobec władzy, ludzkość zaczyna się rozpuszczać.
Największym niebezpieczeństwem jest nie tylko to, co państwo może zmusić nas do powiedzenia, ale to, co może sprawić, że uwierzymy.