Unia zakazuje a Polska się zgodziła. Tych przysmaków już nie zjesz?
Polędwica, kiełbaska, szynka, oscypki, ryby... i wszystko inne pachnące wędzarnią od kwietnia odejdzie w Polsce do lamusa. Urzędnikom z Unii Europejskiej przeszkadza, znane od stuleci, naturalne wędzenie. Eurokraci zamiast wędzenia, nakazują producentom wędliny malować ją płynnym chemicznym preparatem dymu wędzarniczego!
Tę skandaliczną decyzję eurourzędników poparło nasze Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Polska, jako jedyny kraj z członków tzw. nowej unii, już przed kilkoma laty, bez sprzeciwu zgodziła się na nowe drastyczne przepisy unijne, które raz na zawsze zniszczą produkty naturalnie wędzone na drewnie. Węgry, Czechy, Litwa i inne kraje nie pozwoliły sobie na dyktat urzędasów.
– Tu chodzi o naciski wielkich koncernów mięsnych, co z kilograma szynki zrobią prawie 3 kg wyrobu – mówi Zbigniew Rolka (54 l.), właściciel masarni w Małdytach koło Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie). – Koncerny nie wędzą, lecz malują swoje wyroby. Nie da się ich jeść, bo to nie wędzonka, a malowanka – dodaje masarz.
Unijni urzędnicy w trosce o zdrowie obywateli, przekonują, że w tradycyjnych wędzonych dymem wyrobach jest za dużo benzopirenu – środka, który według badań jest rakotwórczy. Tyle że w warzywach i owocach rosnących obok dróg, norma tego środka jest przekroczona ponad 10-krotnie (1100 proc.) – i to biurokratom nie przeszkadza.
Urzędników z Brukseli nie przekonało, ze nasi producenci parzą wędliny, wypłukując szkodliwe związki. Drastycznie też ograniczyli czas wędzenia. – Jeżeli rząd Beaty Szydło nic z tym nie zrobi, w następne święta będziemy jedli malowanki – kończy Rolka.
Tomasz Nowociński
FAKT.PL
Tę skandaliczną decyzję eurourzędników poparło nasze Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Polska, jako jedyny kraj z członków tzw. nowej unii, już przed kilkoma laty, bez sprzeciwu zgodziła się na nowe drastyczne przepisy unijne, które raz na zawsze zniszczą produkty naturalnie wędzone na drewnie. Węgry, Czechy, Litwa i inne kraje nie pozwoliły sobie na dyktat urzędasów.
– Tu chodzi o naciski wielkich koncernów mięsnych, co z kilograma szynki zrobią prawie 3 kg wyrobu – mówi Zbigniew Rolka (54 l.), właściciel masarni w Małdytach koło Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie). – Koncerny nie wędzą, lecz malują swoje wyroby. Nie da się ich jeść, bo to nie wędzonka, a malowanka – dodaje masarz.
Unijni urzędnicy w trosce o zdrowie obywateli, przekonują, że w tradycyjnych wędzonych dymem wyrobach jest za dużo benzopirenu – środka, który według badań jest rakotwórczy. Tyle że w warzywach i owocach rosnących obok dróg, norma tego środka jest przekroczona ponad 10-krotnie (1100 proc.) – i to biurokratom nie przeszkadza.
Urzędników z Brukseli nie przekonało, ze nasi producenci parzą wędliny, wypłukując szkodliwe związki. Drastycznie też ograniczyli czas wędzenia. – Jeżeli rząd Beaty Szydło nic z tym nie zrobi, w następne święta będziemy jedli malowanki – kończy Rolka.
Tomasz Nowociński
FAKT.PL