Sodoma Supplicans: Franciszek prowadzi się ad absurdum
![](https://seedus6826.gloriatv.net/storage1/7f6gnj8f9bdzcpnlq51ftfonp4xsvg20smrm1dp.webp?scale=on&secure=sVJMENLVVhCXElicu0vUvg&expires=1719625311)
Franciszek twierdził, że wymyślone przez niego [pseudo] błogosławieństwo dla osób praktykujących homoseksualność było sposobem na okazanie "bliskości Pana i Kościoła" wszystkim tym, którzy w "różnych sytuacjach" [= grzech śmiertelny] proszą o pomoc w kontynuowaniu - czasem rozpoczęciu - drogi wiary. W rzeczywistości [pseudo] błogosławieństwo pokazuje bliskość z diabłem i pomaga kontynuować drogę do piekła.
Powiedział obecnym, że chce podkreślić dwie rzeczy:
- "Po pierwsze, te [pseudo] błogosławieństwa, poza jakimkolwiek kontekstem liturgicznym i formą, nie wymagają moralnej doskonałości, aby je otrzymać". Jest to słomiany argument, ponieważ żadne błogosławieństwo nie wymaga "moralnej doskonałości".
- "Drugim jest to, że kiedy spontanicznie podchodzi się do pary, aby poprosić o błogosławieństwo, nie błogosławi się związku, ale po prostu ludzi, którzy wspólnie złożyli prośbę". Jest to argument, który zaprzecza rzeczywistości i jest sprzeczny z faktem, że Franciszek mimo wszystko czuł potrzebę opublikowania tekstu "Sodomia supplicans".
Franciszek doprowadził się do absurdu, dodając, że liczy się "nie związek" ("para"), ale ludzie, "biorąc oczywiście pod uwagę kontekst, wrażliwość, miejsca, w których żyją ludzie i najbardziej odpowiednie sposoby, aby to zrobić".
To właśnie ci ludzie [= niepokutujący cudzołożnicy i homoseksualiści], ich "kontekst", ich "wrażliwość" i ich "miejsca" uniemożliwiają "błogosławienie" ich, ponieważ nie szukają nawrócenia, ale potwierdzenia swojej wady.
Obraz: © Mazur/catholicnews.org.uk, CC BY-NC-ND, Tłumaczenie AI
![](https://seedus3932.gloriatv.net/storage1/0woa4bbv9by4n817q6yk4vg194g6hg3xxx7efxp.webp?crop=4096.2531&scale=on&secure=f-U3egDz8HI96TxobZeA1g&expires=1719551146)