Odpowiedź na zarzut o upolitycznianie Królestwa Chrystusowego. Dla biskupów

1.Odpowiedź na zarzut o upolitycznianie religii, Królestwa Chrystusowego:

W przypadku ks. Piotra nie można mówić o upolitycznianiu religii, tylko o ureligijnianiu polityki.
Nie chce on bowiem uzależnić Kościoła i Nauki Chrustusa od państwa, ale raczej działania i prawo państwa od Prawa Chrystusa wg słów chociażby takich:

""Nie skądinąd bowiem szczęście dla państwa, a skądinąd dla człowieka:
ponieważ państwo, to nic innego, jak zgodny zespól ludzi" (św.
Augustyn, List do Macedończyków, rozdz, 3).

Niechże więc rządcy państw nie wzbraniają się sami i wraz ze swoim
narodem oddać królestwu Chrystusowemu publicznych oznak czci i
posłuszeństwa, jeżeli pragną zachować nienaruszoną swą powagę i
przyczynić się do pomnożenia pomyślności swej ojczyzny. (Pius XI Quas
Primas)

"Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była
rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod
Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i
społecznym.
Lud mówi: Królowo Polski, przyrzekamy!"- Śluby Jasnogórskie.

NIektórzy nazywają to "mieszaniem się" religii, czy Kościoła do polityki.
DLaczego religia powinna mieszać się do polityki?

Bo z zasady i definicji religia jest wskazaniem ostatecznych, nadrzędnych i wszechwpływowych kryteriów- tego, co dobre, a co złe, co słuszne, a co nie, co prawdziwe, a co fałszywe, do czego mamy dążyć, a przed czym się chronić. Nawet antropolog, który wg o. prof, Krąpca stworzył najbardziej rozwinięty system ateizmu materialnego- którym de facto jest jego strukturalizm, stwierdził, ze religia, to "porzadek porządków". Religie, systemy naszych wierzeń zupełnie nie pasują do autonomizacyjnej sekularyzacji naszych czasów, która każe całkowicie rozdzielać sfery kulturowe- np, religię i politykę. A przecież rzeczywistośc jest systemem, wszechzwięzłą strukturą, w której zmiana jednego elementu wpływa na cały ów system. To oddzielenie religii od nauki, czy polityki jest z zasady niemożliwe. Jeśli ktoś tak twierdzi, to po prostu to, co nazywa religią czyni pustym emblematem, a rzeczywiście funcjonującą, acz nienazwaną kryptoreligią staje się dla niego to, wg czego ocenia tą religię- to co jest dla niego źródłem kryteriów. A skoro religia to dla wyznającego ją człowieka i społeczeństwa źródło i wyjaśnienie ostateczne kryteriów, to nie może mieć ponad sobą kryteriów innych. Jeśli tymi kryteriami uczynimy rozum, to ten rozum staje się naszą nienazwaną religią. Bo zasady rozumowe też są pewnymi wyjściowymi, których nie mozemy wyprowadzić, których możemy tyllko używać- i bez nich nie można nic pomyśleć... bez użycia zaasd rozumu nie można popełnić błędu rozumowego. DLatego też wiele religii wskazuje źródła tych zasad. Dla nas Źródłem ich jest ostateczny Sens, "Stwórczy Rozum"(określenie użyte przez kard. Ratzingera)-Logos. Dlatego też nie ma sfery, do której kształtowania religa nie rościłaby sobie prawa

Krytykowany wymiar polityczny tego aktu jest więc czymś naturalnym biorąc pod uwagę fakt, że religia katolicka jest z natury swej wszechwpływowa, czyli wyznacza moralne zasady dla wszystkich sfer życia, a więc i dla polityki. Intronizacja- również na szczeblu państwowym- jest po prostu deklaracją rządu z tego wynikającą, będącą przejawem uczciwości- zadeklarowania, na jakich podstawach będzie się polityk w swych decyzjach politycznych opierał. Jeśli przekonujemu polityka do Intronizacji, to przekonujemy go do tego, zeby przyjął katolicyzm- jeśli jeszcze katolikiem nie jest. To jest założenie dla nas oczywiste i dlatego niewerbalizowane. To, że się do niej przekonuje, nie znaczy, zę się kogoś do niej przymusza, a niestety dziś takie pomieszanie jest udziałem ogółu nawet intelektualistów. To raczej odbieranie nam możliwości przekonywania jest odbieraniem nam wolności. I uczciwie by było, gdyby prawo zakazujące przekonywania innych do tego, by byli katolikami nazywało się "antykatolickim" a nie fałszywie i zgubnie "neutralnością światopoglądową", która jest wyrażeniem wewnętrznie sprzecznym.

Próbowałem w internecie tłumaczyć ową niesłuszność tzw. „neutralności światopoglądowej”, jak poniżej:

„Proszę zauważyć, że to, co nazywamy światopoglądem neutralnym, to też jest dla jego wyznawców światopogląd "jedynie słuszny". Dla wielu z nas nierozpalanie stosów też jest "jedynie słuszne". A i dlaczego od razu dopina się element emocjonalny i nieprawdziwy do moich katolickich poglądów- "rozpalanie stosów", który zaciera w umysłach potencjalnych czytelników rzeczywistą treść? Dlaczego "jedynie słuszne" wg niektórych jest pozwalanie na związki homoseksualne, czy aborcję, podczas gdy dla mnie jest to zbrodnia i zgorszenie- naruszanie wolności ludzi i ich prawa do życia? Każde prawo, każdy światopogląd ma jedyne słuszności i nic w tym zdrożnego nie ma. Natomiast złe jest to, że się temu zaprzecza- co jest oszustwem, wprowadzaniem ludzi w ułudę, że nikt nie ingeruje w ich poglądy, że pozwala im się wierzyć w co chcą. A tak na prawdę ośrodki światopoglądowo wpływowe narzucają im swój system światopoglądowy przez środki kształtowania kultury- gospodarkę, mody, szkolnictwo, media, itd... I takie narzucanie samo w sobie nie jest niczym złym. Bo jest społeczną koniecznością. Złe jest oszukiwanie, że tak nie jest. W systemie, gdy to Kościół miał dominację, a nawet jeśli nie dominację, to duże wpływy, każdy wiedział o tym, że Kościół rości sobie prawa do kształtowania mentalności.(Roszczenie sobie praw i wpływ nie jest wcale zniewalaniem, wtedy gdy to roszczenie jest jawnie ogłaszane i uświadomione przez ludzi.) I ludzie o tym wiedzieli. I wielu z nich się na to godziło. Wielu z nich uznawało za porządane oddawanie kształtowania swojej i swoich dzieci mentalności Kościołowi. Bo przecie zawsze coś kształtuje naszą mentalność. A jeśli twierdzimy, zę jest ona wyrazem głębi tylko serca, niezależności całkowitej, to wtedy pozbawiamy siebie kontroli nad tym, co ją kształtuje. I wtedy dowolne ośrodki manipulują naszą głębią serca zmieniając ją tak, by pragnęła tego, co może przynieść korztyść tym ośrodkom. DLatego warto świadomie wybierać ośrodki, które przyznają uczciwie, że chcą kształtować naszą mentalność. Dlatego nie warto oddawać jej wychowaniu przypadków. Kościół nie oszukuje, że nie chce mieć wpływu. Rości sobie prawo do tego, co i tak musi być z konieczności, z natury bycia w świecie przez kogoś kształtowane. ROści sobie prawo, ale nie spętuje niemożnością jego odrzucania prócz przypadków, gdy to szkodzi innym. I Kośćiół tym koniecznościom nie zaprzecza, ale wskazuje ich porzadek i wypełnienie.

Jeśli rzeczywiście Intronizacja będzie kłóciła się z celami katolickimi, to znaczy, ze nie będzie Intronizacją. Przecież wyjaśniałem, że Intronizacja to po porstu ogłoszenie, że podstawy moralne będą katolickie, wobec oczywistego logicznie faktu, że nie ma czegoś takiego jak neutralne wartości moralne. A raczej katolik sądzi, zę to jego katolickie wartości są uniwersalne. kryteria konieczne są dop tego by decydować co dla ludzi dobre, a co złe, do czego polityka ma dążyć, a co nie. A to relgia właśnie mówi co dobre, a co złe. Religie się różnią dlatego, że sprzecznie definiują te podstawy moralne. Gdyby tak nie było, to byłaby jedna religia, bądź jeden światopogląd. A tak nie jest. Wobec tego katolik, żeby być uczciwym wobec wyborców i jasnym i żeby być w zgodzie z własną religią musi Prawo i działanie państwa kształtować z perspektywy katolickiej definicji dobra i zła. TO jest właśnie Intronizacja. I tego chcemy. KOnflikt i tak będzie. Bo jeden uznaje, zę Krzyż jest zgorszeniem, a drugi, że zgorszeniem jest jego brak, wykluczanie go zmiejsc publicznych. Jeden uznaje, że aborcja jest zła, a drugi, że jej zakazywanie to zbrodnia na matkach. Tu nie ma kompromisu. Tu trzeba wybrać albo, albo. Jeśli ktoś nie jest za Chrystusdem, to jest przeciw NIemu. Nie ma opcji neutralnej. Jeślui twierdzisz, że Intronizacja pogłębi jakieś problemy, to nie wiesz czym Ona jest. Jej integralną częscią jest ustanawianie prawa zgodnie z nauką CHrystusa. Przecie pisałem: : Narzucanie podstaw prawnych jest koniecznością każdego państwa. Każe musi ustalić jakieś podstawowe wartości, wg których będzie oceniane co właściwe, a co nie. Ci, któzy wyznaczają te zasady muszą się liczyć, że będzie ktoś, kto się z nimi nie zgadza. Szczerze nie zgadza. I te niezgodne światopoglądy się jakoś nazywają. Mój nazywa się relgią. Ale dlatego, że nie ma czegoś takiego jak "religia po prostu"(a raczej każdy uważa, że jego religia jest "religią po prostu") jest to katolicyzm. Światopogląd kogoś innego, zespół wartości może się nazywać inaczej. Może być niezgodny z moim. I to jest oczywistość. I sprzeczne z moimi poglądami na przykład jest obecne uznanie "neutralnych wartości etycznych". Nie ma czegoś takiego. Bo nie istnieje coś takiego, jak uniwersalna miłość, uniwersalne braterstwo, uniwersalna wolność.(a raczej każdy swoje wartości uważa za totalne- Palikot chce, by wszyscy zgadzali się ze świeckością państwa w jego rozumieniu i co logiczne chce wg tego kształtować prawo. CZemu katolik nie chce kształotować prawa wg własnych przekonań?) Jak pokazuje praktyka istnieją różne światoopoglądy i religie dlatego, że sprzecznie definiują zakres znaczeniowy tych określeń. Jesli tak, to nie są one tożsame, dlatego nie można mówić o ich wspólności. Owszem, religie w wielu sprawach się zgadzają, ale są jednocześnie całościami, dlatego inne ich elementy fundamentalne, co do których nie ma zgodności redefiniują rozumienie i praktyczne zastosowanie owych pól zgody. Z punktu widzenia konkretnych religii wybranie owych pól zgody i wypreparowanie z nich "wartości uniwersalnych" jest niemożliwe, bo punkty niezgody istnieją z tymi "uniwersaliami" w istnym sprzężeniu zwrotnym, wszechzwiązku. Jeśli je wypreparujemy do tak zwanego uniwersalnego systemu watrtości, to po prostu stworzymy kolejną religię sprzeczną jako całość z każdymi z poprzednich. Bo każda relgia, każdy światopogląd istnieje odrębnie dlatego, że uważa swoją wizję za sprzeczną z innymi. Również jest tak ze światopoglądem relatywnym, wbrew deklaracjom jego wyznawców. Bo między relatywizmem, a nierelatywizmem reprezentowanym przez chociażby katolicyzm, islam, inne wyznania chrześcijańskie, istnieje sprzeczność. Jeśli więc owa uniwersalność jest nowym światopoglądem fundamentalnym(w nienegatywnym znaczeniu tego słowa), to nie wolno go wyznawać chociażby mnie- katolikowi. Bo owe wartości "uniwersalne dla wszystkich", bez tych, które są uniwersalne wg katolików, nie są już tymi samymi.

To, co jest bzdurą i złem, obrażaniem, prawdą i dobrem jest poznawczo relatywne( poznawczo, a nie ontologicznie) i zalezy od podstaw światopoglądowych. A więc to, co dla katolika jest obrażaniem, dla wyznającego światopogląd "neutralności światopoglądowej" jest prawdziwe, nautralne i obiektywne. Natomiast to, co dla ostatniego jest obrazą i bzdurą- według założeń katolickich może być obiektywizmem i prawdą. Dlatego nie ma czegoś takiego jak równość wszystkich religii i światopoglądów. Bo ta "równość" jest sama w sobie światopoglądem, który wszystkie, które niby "broni" w rzeczywistości zastępuje i obala.

Rozłam jest czymś co zawsze się może pojawić, bo zasady dialogu uznawanego przez jednych za neutrany i obiektywny, mogą być sprzeczne z poglądami innych. Przekonywanie, perswazja i możliwość kształtowania środowiska, w którym ludzie nabywają wtórne kryteria wartościowania decyduje o tym, który światopogląd aktualnie rządzi. To jest konieczność społeczna... Błędem jest twierdzenie, że tak nie jest, że możliwa jest równośc wszystkich religi i światopoglądów.

I takim błędem jest występowanie środowisk "neutralnych" w obronie wartości Kośćioła przez poprawianie Go, cywilizowanie, niszczenie rzekomej nietolerancji jego członków i jednoczesne krytykowanie tego Kościoła za chociażby popieranie Intronizacji, czyli chęci przywrócenia religii jej wszechwpływowego charakteru. Bo trzeba nazwać rzeczy po imieniu: Jesli ktoś nie chce, by religia katolicka wpływała na wszystkie sfery życia jako ich podstawa światopoglądowa, to niech zgodnie z prawdą przyzna, że walczy z KOśćiołem i Katolicyzmem, a nie plecie bzdury(może nieświadomie), że "chce pomóc Kościołowi, by stał się lepszy..." Wtedy bedzie wszećko jasne i zgodne z prawdą.

"Wolność i równość wszystkich religii", to to w rzeczywistości tych religii zastąpienie.
Dlaczego nie toleruje się mojego religijnego światopogladu, który z zasady przyznaje religii wpływ na wszystkie sfery życia? Dlaczego nie toleruje się, że uznaje homoseksualizm za zgorszenie, czyli zły przykład niszczący mentalność dzieci? Dlaczego z jednej strony mówi się, "że katolicy są obłudni, bo używają języka nienawiści- krytykując gejostwo i aborcję", a zdrugiej- nie pozwala się im konsekwentnie realizować swojej religii, co wymaga respektowania jej zasad również w polityce? Dlaczego wymaga się od katolików, by zmienili swoje "nietolerancyjne" poglądy, czyli nie pozwala się im wyznawać podstaw swej religii, a jednocześnie mówi się, że jest wolność wszystkich religii? Dlaczego się tak kłamie? Czy nie uczciwiej jest mówić, że katolicy w dzisiejszym państwie musza porzucić swą religię przestali być katolikami, a nie pustosłowić o "wolności religii". Bo w rzeczywistości się tego od nich wymaga- porzucenia religii, choć nazywa się to wolnością i równościa wszystkich religi. Taka "wolność i równość", to w rzeczywistości nowa religia narzucana wszystkim. Bo istotą religii jest to, że jest ona nadrzędnym kryterium wyznaczającym cel-sens i powinność wszystkiego. A przecież ta "wolność i równość, uniwersalne zasady ludzkości" stawia się ponad religiami, którym "chce dać wolność", bo czyni się kryterium ich poprawności i rości sobie prawa do ich poprawiania. Jest więc w istocie ponad tymi religiami.”

Czy państwo ma prawo wtrącać się do "tych spraw"? Uważam, że to pytanie jest bezzasadne, bo państwo z koniecznośći wtrąca się do "tych spraw", choćby nie wiem jak się zapierało. BO przecie podstawy, na których tworzy kryteria swoich działań są światopoglądami, a z tymi ktoś może się nie zgodzić. POdobnie z władzą sądowniczą. POdstawy prawne też mogą być sprzeczne z czyimś światopoglądem. Ale jakieś podstawy muszą być. I dlatego od konfliktu nie da się uciec, chyba, że wszyćkich przekonamy do naszych poglądów... I każdy chce wszystrkich przekonać do swych poglądów, jeśli jest uczciwy. TO naturalne...

I żeby być uczciwym wobec ludzi innych poglądów, trzeba im zadeklarować jakie podstawy światopoglądowe wybierzemy- by mogi się zdecydować, czy się piszą na wybieranie nas, albo na życie obok takiego człowieka, w takiej rodzinie, wspólnocie czy w takim państwie. NIe istnieje przecie żadna decyzja bez założeń. W świecie ludzkim wszystko ma jakieś podstawy. tylko jedne z nich nazwaliśmy "neutralnymi". Neutralne one jednak nie są, bo zawsze może się pojawić ktoś, kto się z nimi nie godzi, kto będzie inne zasady uznawał za neutralne. JA na przykłąd nie uznaję współcześnie definiowanej neutralności. Dla mnie jedynie neutralny jest katolicyzm

WYpowiadanie pewnych poglądów kszałtuje tych, którzy je słyszą i np. nie mieli okazji dowiedzieć się, że te poglądy sa złe, wyrobić se o nich opini. Mógłbym więc zadać pytasnie: "dlaczego się mnie zniewala tymi poglądami?" Ale przecie takie zniewalanie jest koniecznością, bo każdy wychowuje się w środowisku jakichś poglądów, i te, które z nim przestawały internalizuje. Od tego otoczenia zyskuje kryteria wyboru. Dlaczego jest przez te kryteria zniewalany? -też mógłbym zapytać. ALe nie pytam, bo to konieczność ludzkiego istnienia w świecie. Jedynym wyjściem jest uznanie tego faktu determinacji przez wychowujące otoczenie. BO paradksalnie to uznania pozwala na wybór, lub odrzucenie zinternalizowanych pierwotnie kryteriów oceniania. Oby ten wybór odbył się na podstawie konieczności poznawczych, które koniecznie prowadzą do prawdy, że jedynym źródłem Istnienia, Prawdy, Rozumu, Świadomości, Właściwych Kryteriów jest Boża Świadomość. Te konieczności rozumowe prowadzą- gdy ich sprzecznoścć nie zmąci- do tego, że Bóg jest Osobowy. I jedynym ratunkiem z ziemskiej człowieka alienacji było, niemożliwe do wydedukowania sobie przez człowieka przyjście BOga i wydźwignięcie belki poziomej ludzkości w górę Drzewa Życia- Axis Mundi- które intuicyjnie wyczuwane było w większości kultur tradycyjnych...
Zwyczajny Katolik
Ktoś przeczytał tekst poniżej tytułu??