V.R.S.
1 tys.

Ks. Paweł Sutter: Diabeł. Jego słowa i działania w opętanych z Illfurtu na podstawie dokumentów historycznych

imprimatur 1921

(…) Po śmierci Jezusa Chrystusa na Krzyżu opętanie rzadko zdarza się w krajach chrześcijańskich, lecz jest nadal dość częste w krajach pogańskich, jak zaświadczają misjonarze. Zdarza się nawet dość rzadko za naszych czasów, to prawda, że Bóg dopuszcza by duch piekielny zamieszkał w ciele człowieka i czynił tam zamęt. Nadal żyje wielu ludzi, którzy byli świadkami sprawy dwóch opętanych chłopców w Ilfurcie, w Alzacji, którzy mogą poświadczyć prawdziwość wydarzeń jakich doświadczyły owe dzieci, te straszliwe rzeczy pozostaną na zawsze wyryte w pamięci. Opowiemy tragiczną i bardzo interesującą historię dwójki opętanych dzieci z Illfurtu, oprzemy się na autentycznych dokumentach spisanych przez świadków, którzy słyszeli i widzieli, całkowicie wiarygodnych albowiem zostali wezwani jako biegli do zbadania sprawy. Dokumenty te pochodzą częściowo z archiwów parafialnych Illfurt, częściowo z raportów napisanych na miejscu przez pana Ignacego Spiesa, byłego mera Seleslat i deputowanego, rycerza zakonu św. Grzegorza oraz profesora Lachemana od Braci Maryi. Obaj zbadali sprawę dogłębnie i z pełną świadomością. Do naszych dokumentów należą notatki ks. rektora Haussera, który był kapelanem Saint-Charles oraz pana Andrzeja de Ribeauville, który podczas ostatnich tygodni opętania był bacznym opiekunem obu dzieci. Wykorzystamy również cykl artykułów z Revue Catholique d’Alsace z roku 1870 oraz krótką notę spisaną przez ks. Breya, proboszcza, Illlfurt.

Świadkowie świeccy

Pan Ignacy Spies, Pan Martinot i Pan Lachemann, ludzie wielkiej zręczności i cnoty. Obserwowali dzieci przez ostatnie dwa lata i przeprowadzili dogłębne badania.
Pan Tresch, mer Illfurtu, który obserwował opętanych niemal codziennie. Inteligentny człowiek, dobry chrześcijanin.
Różni lekarze, w tym żyd i dwóch protestantów, którzy badali sprawę jako specjaliści i zauważyli nadprzyrodzony charakter tych zjawisk.

Świadkowie duchowni

Ks. Brey, zmarł w opinii świętości w roku 1906, przez resztę życia był nękany przez diabła, podobnie jak wcześniej Święty Proboszcz z Ars.
Ks. Przełożony Stumpf, późniejszy Biskup Strasburga, znany teolog, ks. Chanoine Freyburger, późniejszy wikariusz generalny i ks. Serter, dziekan Mulhouse.
Ks. Eicher, przełożony jezuitów oraz egzorcysta ks. Souquat SJ, który przeprowadzał wcześniej egzorcyzm w Niemczech.
Wikariusz Generalny Rapp, Rektor Hausser, Dziekan Schrantzer, wszyscy bardzo wiarygodni i kompetentni w tej materii.

Dwie sceny z tej historii trafiły do mnie od kanonika Guerbera, przełożonego sióstr Szarytek oraz kanonika Langa, proboszcza Selestatu i przyjaciela pana Spiesa.

Ofiary

Na południu Alzacji, dwie godziny marszu od miasta Mulhouse znajduje się wieś Illfurt, która przed rokiem 1870 miała około 1200 mieszkańców. Żyła tam uboga lecz zacna rodzina Burner. Ojciec, Józef Burner był jednym z owych wędrownych handlarzy, którzy sprzedawali po całym kraju zapałki i hubkę. Matka Maria Anna Foltzer opiekowała się piątką swych dzieci, nadal bardzo małych. Ich najstarszy syn Thiebaut urodził się 21 sierpnia 1855 roku, drugi – Józef 29 kwietnia 1857 roku. W wieku ośmiu lat poszli do szkoły podstawowej. Byli cichymi dziećmi, przeciętnie uzdolnionymi, nieco słabującymi. Na jesieni 1864 roku Thiebauta i jego młodszego brata dotknęła tajemnicza choroba. Wezwany najpierw doktor Lewi z Altkirch, podobnie jak ci, którzy później udzielali konsultacji nie byli w stanie określić rodzaju choroby. Podawano dzieciom chininę, podczas drgawek także chloroform, próbowano także innych środków. Jednakże zastosowane leki, nawet te najmocniejsze, nie przynosiły efektu. Thibaud stał się tak chudy, że wyglądał jak snujący się cień. Od 25 września 1865 zaobserwowano u pacjentów całkowicie anormalne zjawiska. Leżąc na plecach, rzucali się i obracali jak nakrętki z zadziwiającą szybkością, potem zaczynali uderzać w ramę łóżka i inne meble z zawrotną siłą – nazywali to “dreschen” – młówcenie (zboża). Nie okazywali najmniejszego zmęczenia, bez względu na to ile to trwało. Następnie wpadali w drgawki i długie spazmy, po czym następowało takie przygnębienie, że pozostawali przez długie godziny niczym martwi, nie podejmując najmniejszego ruchu, sztywni jak zwłoki. Dość często chwytał ich wilczy głód niemożliwy do zaspokojenia. Dół brzucha pęczniał im nieproporcjonalnie i wydawało się dzieciom, że jakaś piłka toczy się wewnątrz lub że żywe zwierzę porusza się to w górę, to w dół. Ich nogi łączyły się razem niczym splątane różdżki, nikt nie mógł ich rozdzielić. Thiebaut widział w owym czasie jak pojawia mu się około 30 razy niezwykły duch, którego nazywał swym panem. Miał on głowę kaczki, pazury kota, końskie kopyta a całe ciało pokryte brudnymi piórami. Przy każdym pojawieniu się duch zawieszał się nad łóżkiem chłopca, grożąc że go udusi. Wszystko to miało miejsce w świetle dnia, w obecności setki świadków, wśród których byli poważni ludzie, nie łatwowierni, obdarzeni wielką wnikliwością i należący do wszystkich klas społecznych. Wszyscy przekonali się o niemożliwości jakichkolwiek sztuczek. Czasami kiedy dzieci siedziały na swych drewnianych krzesłach były one podrzucane razem z nimi przez niewidzialną rękę, potem dzieci były rzucane w jeden róg a krzesła leciały w drugi. Innym razem czuły na całym swym ciele swędzenie i bolesne kłucie, i wyciągnęły spod ubrań taką ilość piór i wodorostów, że cała podłoga była nimi pokryta. Bez względu na to jak wiele razy zmienialiśmy ich koszule i ubrania, pióra i wodorosty zawsze pojawiały się ponownie. Owe straszliwe drgawki i męczarnie różnego rodzaju doprowadziły dzieci do takiego stanu, że musiały być noszone do łóżek. Ich ciała straszliwie puchły. Wpadali w gwałtowny szał, prawdziwą furię kiedy ktoś podszedł z poświęconym przedmiotem: krucyfiksem, medalikiem albo różańcem. Nie modliły się już: imiona Jezus, Maryja, Duch Święty, etc. wymawiane przez obecnych sprawiały, że dygotali i drżeli. Duchy, widziane jedynie przez nich, napełniały ich trwogą i przerażeniem. Lęk i obawa opanowywały także rodziców, zasmuconych świadków tych straszliwych scen, nie mogących im zaradzić. Sąsiedzi i goście pojawiali się coraz liczniej, z bliska i daleka, albowiem wieści szybko się rozchodziły i każdy chciał zobaczyć nieszczęsne dzieci. Wszyscy byli zdumieni. Co się wydarzyło?

Mieszkała wówczas w Illfurt uboga stara kobieta o złej reputacji, wyrzucona ze swej rodzinnej wsi z powodu złego prowadzenia się. Mówiono, że dzieci otrzymały od niej jabłko, które zjadły. To był początek ich tajemniczej choroby. Takie przynajmniej wyjaśnienie podały duchy, które opanowały ich ciała. Bez względu na to jak było, mieliśmy wkrótce poznać naturę tych duchów albowiem drzewo można poznać po owocach.

Dzieci pozostawały ciche przez wiele godzin w całkowitej apatii. Nagle zmieniły swe zachowanie, stały się nerwowe, podniecone, cały czas gestykulujące i krzyczące. Ich głos nie był dziecięcym głosem, lecz głosem dorosłych mężczyzn: silnym, twardym, zachrypniętym. Usta ich pozostawały zwykle zamknięte – było jasne, że to nie one wypowiadają te słowa i wznoszą te okrzyki, lecz raczej niewidzialne istoty, które w nich mówiły. Przez całe godziny krzyczały bez przerwy: “Nudeln (kluski), Knoepfeln (makaron kokardki)” i inne słowa kulinarne. To było niewyobrażalne i rodzice nie wiedzieli gdzie się zwrócić. Ojciec Burner miał pomysł by mówić: “Krzyczcie, moje dzieci, krzyczcie jeszcze głośniej na chwałę Bożą”. Na pierwsze czy drugie wezwanie krzyki umilkły i na kolejne ustały całkowicie. Pan Tresch, widząc to, dołączył się i gdy dzieci znów zaczęły krzyczeć, powstrzymał je w ten sam sposób. Było zdumiewające słuchać jak te krzyki stopniowo milkną, gdy powtarzano nakaz, tak iż przy trzecim powtórzeniu dziecko nie wykrzykiwało już swego ciągłego refrenu “Nudeln, etc.” – jedynie przechodziło na ton normalnej rozmowy a jeśli nawet powtarzało, to nie krzykiem. Jednakże pan Tresch chciał by demon milkł już za pierwszym razem i aby osiągnąć ten rezultat pomyślał o użyciu bardziej skutecznej formuły. Zatem przy pierwszym krzyku Thiebauta powiedział mu: “W imię Trójcy Przenajświętszej krzycz głośniej, głośniej”. Dziecko od razu umilkło, nie kończąc swego zdania i bez potrzeby powtórzenia formuły. Najmniejsze odniesienie do Trójcy Przenajświętszej wywoływało największy strach u opętanych. Pewnego razu Thiebaut poprosił o picie i siostra, podając mu szklankę powiedziała mu: “Pij Thiebaut, wszystkie dobre rzeczy mają liczbę trzy”. Od razu chłopiec odwrócił się, nie chcąc przyjąć szklanki wody.

To co najbardziej uderzało świadków tych scen była obawa u dzieci w obecności poświęconych przedmiotów, ich głęboka awersja do Kościoła, modlitwy, nabożeństw, potem obrzydliwe bluźnierstwa i wulgaryzmy jakie często używali, nie znając tychże słów. Mówili najróżniejszymi językami, odpowiadali płynnie po francusku, łacinie, angielsku a nawet w różnych dialektach Francji i Hiszpanii. Nic dziwnego że każdy chciał zobaczyć te nieszczęsne ofiary i że władze świeckie oraz duchowne zainteresowały się nimi i zechciały dokładnie zbadać ich sprawę.

Wielebny proboszcz miejsca, ks. Karol Brey, człowiek Boży i gorliwy pasterz był pierwszym, który okazał współczucie dla rodziny Burnerów a szczególnie wobec dwójki nieszczęsnych dzieci. Wkrótce odkrył diaboliczne pochodzenie tych scen. Zrozumiał że ogląda sprawę, rzadką, to prawda, prawdziwego opętania. Niemożliwe było racjonalne wyjaśnienie rzeczy w inny sposób. Dlatego zwrócił się do władzy biskupiej, która przysłała komisję złożoną z trzech duchownych by przeprowadzili oficjalne dochodzenie w Illfurcie. Kapłan znalazł mocne wsparcie w merze, panu Treschu, dobrym człowieku, bardzo pobożnym, oraz u najlepszych rodzin we wsi. Byli oczywiście jeszcze ludzie, którzy wątpili, lecz ich liczba była niewielka i złe duchy mówiły że są z nich zadowolone. Duchy te, z drugiej strony były pełne wrogości wobec tych, którzy rozpoznali ich naturę. Szczególnie nienawidziły proboszcza i mera, pana Ignacego Spiesa, mera Selestat, jego przyjaciela, pana Merinota, dyrektora z tego samego miasta oraz profesora Lachemanna od Św. Hipolita, zakonnika od Braci Maryi. Ci trzej panowie przybyli z daleka po to by obserwować sprawę i dokładnie ją zbadać.


kolejne części znajdują się pod następującymi odsyłaczami:
Ks. P. Sutter: Diabeł – historia opętania z Illfurtu (2)
Ks. P. Sutter – Diabeł. Historia opętania z Illfurtu (3)
Ks. P. Sutter: Diabeł. Historia opętania z Illfurtu (4)
Ks. P. Sutter: Diabeł. Historia opętania z Illfurtu (5)
Ks. P. Sutter: Diabeł. Historia opętania z Illfurtu (6)

Jeden z kapiteli romańskich bazyliki św. Łazarza w Autun

podobne tematy:

Pragnę Cię przyjąć Panie czyli egzorcyzmy w Saint Louis