V.R.S.
354

Liberalizm - szatański rozpuszczalnik społeczny (8)

O tzw. liberalnych katolikach

“Teza: że tak zwany liberalizm “liberalnych katolików” wymyka się wszelkiej klasyfikacji, posiadając jedną wyróżniającą i charkaterystyczną cechę, to jest całkowitą i kompletną niespójność.


Prawda tego twierdzenia może zostać ukazana nawet poprzez zwykłą analizę pojęć, które zostały złączone w owej nazwie: “liberalny katolik”. Albowiem katolikiem jest ten, kto wyznaje to czego naucza Wiara Chrześcijańska a zwłaszcza to co wykłada jako prawdziwy fundament w swym katechizmie, że człowiek został stworzony by chwalić Boga, czcić Boga i Mu służyć, w sposób zgodny z upodobaniem Jego Boskiej woli i przez to zbawić swą własną duszę. I, że inne rzeczy na ziemi zostały stworzone dla człowieka by pomóc mu w osiągnięciu celu, do którego został stworzony.

Konsekwentnie wynika z tego, że człowiek ma używać je tak by pomagały mu w tym celu i powinien się ich pozbyć w takim zakresie w jakim mu jeśli chodzi o ten cel przeszkadzają
. Zwłaszcza Prawda Wcielona zaświadcza, że na nic człowiekowi zyskać cały świat jeśli utraci duszę oraz że znacznie lepiej mu wejść okaleczonym lub kulawym, lub ślepym do życia wiecznego niż posiadając dwie ręce, dwie nogi i dwoje oczu iść do piekła, w nieustający ogień, gdzie robak nie umiera a ogień nie wygasa. Zatem fałszywą, szkodliwą i śmiercionośną oraz w najwyższym stopniu godną pogardy jest taka pomyślność, którą nabywa się kosztem zbawienia własnej duszy, to obecne życie powinno być całkowicie regulowane z perspektywy życia przyszłego, wszystkie rzeczy doczesne należy podporządkować rzeczom wiecznym zaś ukierunkowanie władzy, która rządzi doczesnymi rzeczami powinno podlegać przewodnictwu wyższej władzy, której sam Bóg, jak się wierzy, powierzył dążenie do wiecznego celu wraz z obietnicą nieustającej Boże pomocy. Czyż nie to wszystko stanowi zasady każdego katolika, jeśli nie zadaje on kłamu własnemu wyznaniu wiary?

Weźmy teraz wyznanie wiary liberała. Z pewnością liberałem w obecnym znaczeniu tego słowa, jest ten kto wyznaje, opiewa, aprobuje i propaguje tak zwane nieśmiertelne zasady roku 1789. Musimy zatem spojrzeć co owe zasady zawierają. Zasady te, oddzielone od wszystkiego co nie jest im właściwe i szczególne, lecz jest zapożyczone ze starożytnego, wspólnego skarbca naturalnej sprawiedliwości i prawości, zasady te, powiadam, zredukowane do minimum i objaśniane w najlepszym możliwym świetle, głoszą niezależność człowieka od rzeczy Bożych, wyłączenie porządku cywilnego spod prawa religijnego, rozwód ustroju rzeczy doczesnych od ustroju, który zmierza ku ostatecznemu, najwyższemu celowi, słowem: przesunięcie orbity Państwa w inną sferę, tam gdzie nie ma władzy Boga i obowiązku uznania Go oraz oddawania Mu czci, tam gdzie brak przyporządkowania człowieka do życia wiecznego i otwarte jest tylko oko na rzeczy życia doczesnego, podczas gdy drugie oko, na drogę do życia przyszłego pozostaje zamknięte.

Nic nie jest żmudniejsze i bardziej bezowocne niż badanie zasad roku 1789. Napotyka się wtedy obfitość pustosłowia, banałów i zwrotów pozbawionych znaczenia. (…) Jednak czas odkryć tajne arkanum roku 1789 i ukazać punkt, w którym wiara liberalnego katolika musi się skończyć i albo stać się liberalną albo katolicką. Istnieje jedna zasada roku 1789, która jest rewolucyjną zasadą par excellence, albowiem dla jej jednej powstała cała Rewolucja i wszystkie jej zasady. Nikt nie jest rewolucjonistą zanim jej nie uzna i nie przestaje być rewolucjonistą dopóki się jej nie wyrzeknie. W tym czy innym znaczeniu istnieje jedna kwestia najwyższej wagi, która wznosi między rewolucjonistami i katolikami mur rozdzielający, przez który liberalno-katoliccy Pyramowie i Tysbe nic nie przeniosą oprócz swych jałowych westchnień. Ową unikalną zasadą roku 1789 jest to co rewolucyjna grzeczność konserwatystów roku 1830 (eufemistycznie) nazywa sekularyzacją społeczeństwa. Jest to to, co rewolucyjna szczerość Siecle, Solidaires i pana Quinet brutalnie nazywa usunięciem zasady teokratycznej. Jest to zerwanie z Kościołem, z Jezusem Chrystusem, z Bogiem, ze wszelkim uznaniem, wszelką ingerencją i wszelkimi przejawami idei Boga w społeczeństwie ludzkim” (L. Veuillot: Iluzja liberalna) (…)

Niespójność liberalnych katolików pojawia się po pierwsze, gdy dokonują oni rozróżnienia między abstrakcyjnymi zasadami i ich stosowaniem, przyznając, że w porządku spekulatywnym rzeczy te, które powiedzieliśmy o konieczności unii i podporządkowania odpowiednich władz, są prawdziwe i że, znów w porządku spekulatywnym, się z nimi zgadzają, jednakże że przedmiot spekulacji jest jedną kwestią a to co jest prawdą w konkretnym porządku rzeczy inną kwestią, ponieważ w tym drugim ovszarze istnieje wiele rzeczy niezgodnych z warunkami teoretycznymi. I tak wyobrażają sobie, że osiągnęli zadowalający kompromis z prawdą, odsuwając ją w dalekie rejony abstrakcji. Jednakże, z całym szacunkiem wobec nich, zasady te, które nazywają abstrakcyjnymi: czyż nie odnoszą się one do kwestii motralnych to jest czy nie określają one standardów ludzkiego działania oraz zasady prawego zachowania, zachowania, które w ludzkiej społeczności jest prawidłowo ukierunkowane aby osiągnąć cel życia? A jeśli są one, jak to wyraźnie widać, nakazami praktycznymi, czyż nie jest szczytem niespójności u kogoś przyjmować je i nie chcieć je stosować w praktyce? (…)

Ponownie niespójność ta pojawia się w rozróżnieniu jakie czynią między tym co jest słusznie należne Kościołowi de iure (z prawa) i co jest de facto (faktycznie) Kościołowi użyteczne, mówiąc że ustrój jedności był zawsze szkodlidwy dla Kościoła, że Kościół faktycznie nigdy nie ponosił większej szkody niż z rąk owych biskupów na forum zewnętrznym (w przeciwstawieniu do forum wewnętrznego sumienia) i ich królewskich protektorów, jak w wypadku niekończących się kłótni z bizantyjskimi basileusami, niemieckimi cesarzami, królami Francji, Anglii, Hiszpanii, etc., zaświadczając że Kościół niestety ginie z powodu rzeczy doczesnych, w które nieroztropnie się zaopatrzy i że w konsekwencji istnieje tylko jedno zbawienne remedium, jedno schronienie a to Wolność! Że Wolność jest tym co przywróci utraconą koronę majestatycznemu czołu Kościoła, Wolność, na której musi polegać jak na wiernej przyjaciółce, nie oddzielając się nigdy od jej towarzystwa z powodu apriorycznych zasad, które należy pozostawić, z całym szacunkiem, w spokoju i nienaruszone we właściwej im odrębnej sferze ideałów. Tak mówią, ale niespójnie. Po pierwsze, jeśli zasady aprioryczne oddają porządek ustanowiony i zamierzony przez Boga jest niemożliwe by ich porzucenie skutkowało większą użytecznością dla Kościoła. Po drugie, fakty jakie przytaczają świadczą jedynie, że człowiek przez swą własną przewrotność czasem psuje Boże instytucje. Nie wykazują one, że Boży porządek powinien z tego powodu zostać odrzucony lub odsunięty. Po trzecie, ów historyczny argument cechuje niekompletność wyliczenia, ukazuje on bowiem jedynie zło jakie miało miejsce za czasów ustorju jedności, pomijając i przemilczając wielkie i obfite korzyści, wskazujące, że choć czasem opieka władców ulegała degeneracji aż po opresję, w większości wypadków stanowiła korzyść i potężne wsparcie dla Kościoła. Po czwarte, ponieważ brak kompletnego wyliczenia jest jeszcze poważniejszy wskutek braku porównania ze złem, które w sposób konieczny spowodowało oddzielenie a które, jak dowodzi doświadczenie dnia obecnego, znacznie przeważa. (…)

[Liberalny katolik] zawsze zaczyna od tego samego, wskazując że jest katolikiem, dzieckiem Kościoła i to posłusznym dzieckiem, lecz również człowiekiem tego świata, członkiem ludzkiej rasy, już nie młodej lecz dojrzałej do rządzenia sobą. Na argumenty zaczerpnięte z historii odpowiada, że ludzkość na jej obecnym etapie dojrzałości stanowi całkowicie nowy świat, wobec którego dzieje przeszłości nic absolutnie nie dowodzą (…) Słowom Ojców Kościoła czasem przeciwstawia inne ich słowa, czasem mówi, że Ojcowie mówili stosownie do ich własnych czasów, lecz my musimy myśleć i działać zgodnie z naszymi czasami. Wobec tekstów Pisma sięga po ten sam zabieg – albo odziera z kontekstu i przedstawia pozornie sprzeczne ze sobą fragmenty, albo wymyśla komentarz (glosę) by podeprzeć swoje własne ich odczytanie (…)

Nietolerancyjni katolicy [mówi katolik lberalny] jesteście bardziej absolutni niż Bóg Ojciec, który stworzył człowieka do wolności, bardziej chrześcijańscy niż Bóg Syn, który pragnął ustanowić swe prawo w celu wolności, bardziej katoliccy niż Papież, który poprzez aprobatę, konsekrował nowoczesne ustroje – wszystkie inspirowane i przeniknięte duchem wolności (…) Powtarza frazesy o nowoczesnym świecie, wyzwolonej ludzkości, śpiącym Kościele na granicy przebudzenia by odnowić swoje credo. Martwa przeszłość, świetlana przyszłość, wolność, miłość, demokracja, ludzkość wszystko to miesza się tam niczym fałszywe brylanty, które dzisiejsze damy wtykają w swoje fałszywe treski. I wszystko to co powtarza nie jest ani jaśniejsze ani prawdziwsze niż wtedy, gdy to mówił po raz pierwszy. Wreszcie uświadamia sobie powyższe, więc mówi nam, że oddzielamy się od świata i od żyjącego Kościoła, który również się od nas odetnie. Obkłada nas anatemą i wreszcie pozostawia pełnych konsternacji wobec jego szaleństwa (…) Z chęcią przysięgają na zasady roku 1789 i nazywają je nieśmiertelnymi. Jest to znak rozpoznawczy, który daje wstęp do obozu potężnego liberalizmu. Jednakże trzeba je wygłosić w odpowiedni sposób i nasi katolicy do tego nie dorastają (…) Dlatego kiepsko je głoszą i dlatego Rewolucja się przed nimi nie otwiera. Rewolucja jest bardziej uczciwa wobec nich niż oni wobec samych siebie. Widzi ich katolickość i zaszczyca ich, nie wierząc kiedy próbują ją przekonać, że nie są już katolikami, tak jak osoby poza Kościołem, że ich katolicyzm jest jałowy i że odegrają dobrze swą ateistyczną rolę w owej idealnej formie rządów bez religii i bez Boga” (L. Veuillot: Iluzja liberalna).”

całość za: Liberalism a criticism of its basic principles , 1922 – jest to tłumaczenie części traktatu kard. Ludwika Billota De Ecclesia Christi uzupełnione o uwagi wstępne na temat liberalizmu.


podobne tematy:
Sprawa kardynała Ludwika Billota
Ksiądz Henryk Le Floch: przeciw liberalizmowi
Ks. Henryk Delassus o dwóch cywilizacjach
Jeszcze o francuskich i nie tylko kościołach