mkatana
302

Powrót do Chrystusa.

Powrót do Chrystusa.

FOT.REUTERS/Fayaz Aziz/FORUM

Wiele w ostatnim czasie pisze się, o zagrożeniach jakie stoją przed Europą w obliczu narastającej fali imigracji muzułmańskiej, która może zmienić chrześcijańskie oblicze naszego kontynentu. Ale mało kto zdaje sobie sprawę, że równocześnie mieszkańcy terenów, z których pochodzą ci emigranci zaczynają przypominać sobie o swej religijnej przeszłości. Duch wieje kędy chce i okazuje się, że wspólnoty chrześcijańskie pojawiają się na ziemiach, które wydawały się być zupełnie wyjałowione z chrześcijaństwa, gdzie ostatnie chrześcijańskie wspólnoty mieszkały jakieś 150, czy nawet 200 lat temu.

Interesujący się trochę historią, zapewne słyszeli o pierwszym ludobójstwie w XX wieku (któremu do tej pory zaprzeczają władze w Ankarze), kiedy to Młodoturcy rządzący Turcją postanowili wprowadzić w życie plan ostatecznego „rozwiązania kwestii chrześcijańskiej”. Skutkiem tego życie straciło około 1,5 miliona osób, wschodnie regiony obecnej Turcji się wyludniły, a pozostali przy życiu mieszkający tam do tej pory chrześcijanie na masową skalę wyemigrowali do Europy zachodniej, Ameryki, czy Australii. Ci którzy zostali, musieli po przymusem przejść na islam, a wiele chrześcijańskich kobiet (których mężów i braci wcześniej zabito) sprzedano jako żony muzułmanom. Pozostałych tam chrześcijan można było policzyć na palcach jednej ręki. O tym, że tam kiedyś mieszkali, świadczyły już tylko ruiny ich kościołów. A trzeba wiedzieć, że aż do wybuchu I wojny światowej ludność Imperium Osmańskiego w ponad 1/4 stanowili chrześcijanie. I nawet, gdy weźmiemy pod uwagę późniejsze znaczne uszczuplenie terytorium tego państwa (odpadnięcie całego Bliskiego Wschodu) – to i tak w granicach obecnej Turcji mieszkało wówczas około 1,5 miliona chrześcijańskich Greków, Asyryjczyków i Ormian.

Lecz oto teraz coś drgnęło. Pamięć o swoim dziedzictwie powraca do świadomości wielu obywateli tureckich – potomków tych zbisurmanionych 100 lat wcześniej chrześcijan, czy też wnuków i prawnuków kobiet sprzedanych muzułmańskim mężczyznom. We wschodniej Turcji (czy może lepiej napisać w zachodniej Armenii) odnowionych w ostatnim czasie zostało kilka parafii Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego. I tak na przykład w Diyarbakir (w odbudowanym w 2011 kościele św. Kirakosa) ormiańskie nabożeństwa odbywają się co niedziela i przybywa na nie coraz więcej wiernych. Również w miejscu, które stanowiło centrum straszliwej rzezi Ormian na wyspie Ahtamar, na jeziorze Wan, odbudowano i przywrócono do kultu prastarą ormiańską świątynię. Zaczyna się odradzać również ormiańskie życie monastyczne. Także w innych regionach Turcji można zobaczyć powolne powracanie do życia chrześcijańskiego dziedzictwa np. w regionie Trapezuntu – gdzie Prawosławny Patriarchat Ekumeniczny Konstantynopola przywrócił niedawno życiu liturgicznemu wyrzeźbiony w skałach Monstryr Sumela - słynący ze znajdującej się tam ikony namalowanej jakoby przez św. Łukasza Ewangelistę (choć liturgia odbywa się tam jak na razie okazjonalnie).

Innym miejscem na Ziemi, w którym zaobserwować można zjawisko powrotu do chrześcijańskich korzeni jest Północna Afryka – teren, który w starożytności dał Kościołowi wielu świętych i teologów, a gdzie po rozpoczętym w VII wieku zalewie islamu do niedawna jedynymi chrześcijanami była garstka przybyszów z Europy. Warto przypomnieć, że gdy w XIII wieku św. Franciszek przybył do Tunisu, aby nawrócić tamtejszego sułtana, w kraju tym było jeszcze co najmniej 4 katolickich biskupów (w tym jeden w słynącym dziś z jednego z naważniejszych w świecie islamskim meczetu mieście Kairuan), a ostatnie chrześcijańskie plemię berberyjskie w północnej Afryce przetrwało w wysokich górach Atlasu aż do XVII wieku.

Ale czy to tylko historia? W algierskiej prowincji Kabylia – którą zamieszkują pierwotni mieszkańcy tych ziem – Berberowie (a najsłynniejszym chrześcijaninem pochodzenia berberyjskiego był św. Augustyn) istnieją ponoć wioski, w których prawie wszyscy mieszkańcy przyjęli chrzest. I chociaż informacje te są niepotwierdzone (bo i nie mogą być ze względu na duże niebezpieczeństwo grożące ich mieszkańcom) i może faktycznie jest w tych doniesieniach sporo przesady – to jednak na pewno radują one nasze serca. Niektóre szacunki mówią o około 5% mieszkańców Algierii, którzy w okresie ostatnich 15-20 lat stali się chrześcijanami. Trzeba przy tym dodać jednak, że większość tych nawróconych to formalnie protestanci, Kościół katolicki ma tam bowiem bardzo niewielkie możliwości aktywnej, legalnej pracy ewangelizacyjnej. Nieliczni księża pracujący jedynie w większych miastach są pod stałą inwigilacją i nigdy nie ujdzie uwagi władzy ich wyjazd do jakiejś małej wioski i spotkania z mieszkającymi tam ludźmi. Dlatego też świeccy protestanccy pastorzy – którzy w większości przypadków są nawróconymi muzułmanami mają o wiele większe możliwości działania na tej niwie. Jednak w ich pracy nie ma przekazywanej wrogości wobec katolicyzmu, a w miejscowi ludzie są bardzo otwarci na wszystkie katolickie dogmaty i kult (jak na przykład kult Maryi).

I na koniec Kosowo. Podczas gdy wiele osób wylewa łzy z powodu wygnania stamtąd nominalnie chrześcijańskich Serbów (poniekąd na ich własne życzenie – bowiem na 20 poczętych dzieci Serbowie zabijali przed ich narodzeniem 19, podczas gdy albańskie kobiety prawie w ogóle nie dokonywały tak zwanych aborcji, co doprowadziło do zmian demograficznych), to prawie nikt nie zauważa odradzania się katolicyzmu w tym regionie. Również tam żyje duża społeczność ludzi, których pamiętają, że ich przodkowie byli kiedyś katolikami, a islam przyjęli nie sercem – ale z powodów czysto merkantylnych, chcąc uniknąć dżizji – podatku nałożonego na niemuzułmanów przez osmańskich władców. Teraz po odrzuceniu władzy zarówno islamskiej, jak i komunistycznej, ludzie ci zaczynają powoli wychodzić z mentalnego więzienia i coraz więcej z nich przyjmuje chrzest. Co prawda na razie te liczby nie są zbyt imponujące (w ub. roku w administracji apostolskiej Kosowa ochrzczonych zostało tylko 17 dorosłych) i jak na razie, od czasu ogłoszenia niepodległości Kosowa (2008) otwarto tam jedynie jedną nową parafię katolicką, ale nadzieja, że ziemie te na znów będą chrześcijańskie jest coraz większa. Dość wspomnieć, że w jego stolicy – Prisztinie wzniesiono wielką katedrę katolicką – pod wezwaniem błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty. Jako anegdotę warto dodać, że została ona wybudowana z funduszy formalnie islamskich władz, które to równocześnie zakazały wznoszenia w tym mieście nowego meczetu.

Kiedy kilka lat temu byłem w Turcji – przez przypadek udało mi się usłyszeć o pewnej ukrytej wspólnocie katolickiej zamieszkującej jedno z miast w środkowej Anatolii. Bardzo mnie to zdziwiło, bo przypuszczałem, że na tych terenach o bogatej chrześcijańskiej przeszłości świadczą jedynie zabytki. Jak widać, Bóg nie pozwala, aby tylko kamienie o tym wołały i Łaskę Wiary rozlewa na wszystkie ziemie.

Jarosław Syrkiewicz

Read more: www.pch24.pl/powrot-do-chrys…