V.R.S.
574

O. Roger Tomasz Calmel OP (3)

We wrześniu 1972 roku o. Calmel widział jak rewolucja kroczy dalej: zlikwidowano tonsurę i subdiakonat, pojawiła się funkcja świeckich szafarzy, konferencje episkopatu dostały uprawnienia do rozszerzania nowinek. Określał powyższe jako „modernistyczny system dewaluacji i niszczenia kapłaństwa” w działaniu. Na horyzoncie rewolucji widział żonatych księży i Msze, które bez cienia wątpliwości będą już jedynie ucztą oraz interkomunię z protestantami. W roku 1973 pisał: “kiedy widzimy przed sobą do czego modernistyczne msze doprowadziły przez trzy lata (nie więcej), kiedy obserwujemy ogólny rozpad duchowieństwa w ciągu trzech lat (śledziłem go w Prouilhe w miarę jak zmieniali się ojcowie między 20 lipca a 20 sierpnia) bez trudu przyznamy że Pan prosi nas byśmy nie dawali rękojmi modernistycznym mszom, byśmy przez naszą nieobecność potwierdzili że Msza ma charakter absolutny i że nie możemy wnosić do niej relatywności, fantazji, dwuznaczności wprowadzonych przez Pawła VI (…)”

Przestrzegał wiernych: „nie bierzcie udziału w Nowej Mszy, trzymajcie się z dala, gdyż sprawią że stracicie wiarę. (…) Aby bronić Mszy św. Piusa V, kapłani muszą ją sprawować a wy musicie w niej uczestniczyć.” Prosił by wierni w Narbonne wznieśli kaplicę. Na wątpliwości że nie mają kapłana odpowiadał: To nieistotne. Kaplica, to was dotyczy. Kapłan – to sprawa Opatrzności. I rzeczywiście kapłani się znaleźli. Miał świadomość, jak pisał w jednym z listów z roku 1971 że te forteczki Tradycji są maleńkie, nie mniej jest z nimi „cały Kościół – Apostołowie, Męczennicy, Dziewice i Wyznawcy” – obecni i trwający we wszystkich tego typu okopach, strzeżonych przez Aniołów. Przestrzegał też przed postawą dwuznaczną, przysłowiowym siedzeniem na barykadzie czy jak pisał o. Calmel „siedzeniem na dwóch krzesłach naraz”, to jest akceptacją rzekomych ziaren prawdy i dobra w rewolucji – „akceptacji reform lecz bez wypaczeń” na czym zależało samym rewolucjonistom. „Wszyscy ci (…) ludzie, którzy nie są z pewnością rewolucjonistami, lecz, którzy nie dostrzegłszy lub nie chcąc dostrzec rewolucji jako całości, wierzą że mogą dać rewolucji „słuszny udział” – zwłaszcza jeśli pobłogosławił ją Rzym (..) Ci biedni ludzie będą kroczyć od zawodu do zawodu. Trzymanie się dobrej Mszy, wierność Różańcowi, zachowywanie dobrego katechizmu – to jest w naszym zasięgu i o to prosi Bóg, i to pobłogosławi.” Jak zauważał w praktyce ludzie ci są największymi wrogami Tradycji, gdyż „noszą barwy Tradycji ale nie idą za nią do końca”.

W tym okresie o. Calmel zwrócił uwagę na postać abp Marcela Lefebvra, z którym po raz pierwszy spotkał się w roku 1963 i z którym wymieniał wcześniej korespondencję. W lipcu roku 1970 o. Calmel uczestniczył w konferencji Arcybiskupa w Tulonie i rozmawiał z nim po jej zakończeniu. Abp Lefebvre szukał wówczas kanonicznych środków by wyświęcać zgłaszających się do niego kandydatów na kapłanów. Odwiedził go także Dom Gerard Calvet. O. Calmel miał wciąż nawracające problemy z sercem, do których dołączyła wspomniana anemia, żółtaczka po transfuzjach krwi oraz krwotoki z nosa. Pod koniec października 1971 roku zmarł w Gagnol jego ojciec Mateusz.

Mimo przeciwności o. Calmel nie tracił żarliwości i pogody ducha. Jego biograf przytacza zdarzenie z klasztoru dominikanek w Tulonie. O. Calmel wszedł do kaplicy podczas niedzielnej Mszy i zobaczył nieprzystojnie odzianą niewiastę. Poprosił przeoryszę by pożyczyła mu narzutkę na ramiona i zarzucił ją owej kobiecie. Swoją misję określał następująco: „nie jestem biskupem ani kardynałem. Jestem bratem kaznodzieją, który otrzymał łaskę głoszenia wiary i potępiania herezji. Uważam że moja posługa żąda ode mnie zaangażowania się w tę walkę przeciw soborowi, który sprzyja herezji poprzez swe teksty i użytek jaki z niego uczyniono a który nie mógł być inny”. Dostrzegał rolę mediów, lecz pierwszoplanową rolę w odwróceniu trendu opinii publicznej przypisywał autorytetowi i niewzruszonemu świadectwu świętości. „To nie prasa, ani radio, ani TV nawrócą świat”.

W wyniku prośby opata Fontgombault o przygotowanie konferencji dla mnichów o Kościele, o. Calmel napisał „Krótką apologię Kościoła wszechczasów”. W opozycji do fenomenologów i innych innowatorów rozdzielających Kościół historyczny od nieuchwytnego Kościoła mistycznego o. Calmel wskazuje że elementy widzialne Kościoła (jego hierarchiczność, obrzędy, definicje dogmatyczne) są połączone z niewidzialnymi (świętością, prawdą) jak ciało z duszą. Jeśli chodzi o hierarchiczność o. Calmel zauważa fatalny dla wiary skutek modernistycznej próby zastosowania do Kościoła koncepcji nowoczesnej demokracji. W swoich przemyśleniach o. Calmel przedstawia ponownie program czynienia tego co leży w możliwościach poszczególnych osób to jest tworzenia małych twierdz Kościoła, w których świeccy skupiają się wokół wiernych kapłanów. Owe tak potrzebne „bastiony świętości” „zapewnią ciągłość prawdziwego Kościoła i w sposób efektywny przygotują odnowę”, która nastąpi wtedy, gdy spodoba się to Panu. Co do poparcia rewolucji przez Watykan zauważa że „Kościół nie jest mistycznym ciałem Papieża. Kościół wraz z Papieżem jest Mistycznym Ciałem Chrystusa (…) Żyjemy przez i dla Jezusa Chrystusa, nie przez i dla Papieża.” Powyższe wyklucza ślepe posłuszeństwo Papieżowi, gdy trzeba okazać posłuszeństwo Chrystusowi.

W innym z tekstów ubolewał że „tak wiele kapłanów, którzy otrzymali dobrą formację, którzy chcą byśmy zachowali pewien umiar w nowinkach, staje się bezsilnych. Niegodne msze, wątpliwe msze, nieważne msze mnożą się i będą mnożyć. Rozpaczają na ten temat, lecz na próżno, gdyż sami pozbawili się istotnych środków stawienia niepokonanego oporu. Owymi środkami, które porzucili jest ponad tysiącletnia tradycja liturgiczna, zawsze jednorodna i spójna”. „Kiedy ludzie Kościoła przy regulowaniu sakramentów pozwalają sobie na radykalne innowacje, na istotnie dowolne i arbitralne działania, które, co jest oczywiste, nie służą pewności ani uroczystemu charakterowi rytu, jak to czyniła zawsze tradycja, kiedy ludzie Kościoła tak czynią, nie mamy już powodu by wierzyć że strzegą substancji Sakramentów i działają za Kościół; nie podążamy za nimi.” Jak wskazywał „zmiany mają charakter modernistyczny… są rewolucyjne i zorientowane całkowicie na zniszczenie Kościoła”. Przestrzegał przed instrumentalnym traktowaniem intencji Sakramentów Świętych: „…ponieważ to jest istota ludzka, wolna istota taki instrumentalizm jest możliwy jedynie jeśli zachodzi minimum akceptacji woli, co najmniej gdy szafarz ujawnia, przez zachowywanie rytu, intencję czynienia tego co czyni Kościół i dlatego nie wskazuje że jego intencja nie jest intencją czynienia tego co czyni Kościół. Zaś, w więcej niż jednym przypadku, jest jasne że kapłan już nie chce czynić tego co czyni Kościół.” Jak zaznaczał:

„Dla katolików, którzy pragną dla siebie i swych dzieci, zachować prawdziwą wiarę, traktować prawdziwą Mszę we właściwy sposób i przystępować do Sakramentów tak jak katolicy powinni do nich przystępować, pozostaje tylko jedna droga: nie chodzić na Msze inne niż tradycyjne katolickie, łacińskie i gregoriańskie, według Mszału rzymskiego św. Piusa V, przyjmować sakramenty wyłącznie według rytuału Piusa XII.”

O podawanych powodach zmiany materii Bierzmowania (trudności w transporcie oliwy) pisał: “Okłamuje się nas i kpi z nas (…) A Kościół nie szydzi ze swych synów, Kościół nie kłamie. Duch Święty nie naucza by kłamał”. „Wprowadza się nas w błąd co do rzeczywistej przyczyny zmiany, dlatego że tej przyczyny nie mogą ujawnić. Jeśli nie można jej przyznać to dlatego że nie pochodzi z wiary katolickiej. Jesteśmy usprawiedliwieni by przyjąć że zmiana pochodzi z herezji, to jest z protestanckiej koncepcji sakramentów i że prowadzi do herezji, to jest do protestantyzacji sakramentów Kościoła katolickiego”. „Kiedy ludzie Kościoła zaczynają przyjmować inne pojęcie sakramentów, intencję inną niż Chrystusa, na przykład intencję sprawienia przyjemności heretykom, nie tylko ryzykują manipulowanie obrzędami, ale i zniekształcenie ich w taki sposób że intencja Chrystusa odnosząca się do samej istoty Sakramentów zostaje podważona i odrzucona. W konsekwencji ryt, który zawierał i wyrażał w swej istocie Boską instytucję zostaje tak zmieniony co do sensu i natury że sakrament już nie istnieje”.

Powyższe nasuwa oczywisty wniosek: „aby być pewnym że sakramenty jakich udzielamy albo przyjmujemy są rzeczywiście tymi Kościoła, to jest – Chrystusa poprzez Jego Kościół, będziemy trzymać się przepisów sprzed ostatniego soboru”.

Odnośnie posłuszeństwa Papieżowi o. Calmel mówił: „wierzę w urząd papieża. Dziękuję Panu że ustanowił Kościół z papieżem, Kościół hierarchiczny. Jednak nigdy nie uważałem że papież jest bezgrzeszny ani że jeśli papież sugeruje grzech, jest brakiem szacunku odrzucenie jego sugestii. Z pewnością uznaję potrzebę kroków prawnych by położyć kres obecnemu stanowi spraw, jednak nie muszę czekać na rezultat tych kroków by ogłosić moją odmowę, ponieważ sprawowanie Mszy niedwuznacznej nie może czekać.” Bezwarunkowe posłuszeństwo, oderwane od posłuszeństwa Chrystusowi, Tradycji i niezmiennemu Magisterium Kościoła (a zatem Urzędowi Piotrowemu) mogłoby stanowić rodzaj kultu jednostki, a nawet idolatrii wobec osoby papieża.

W kwietniu 1974 roku abp Lefebvre zaprosił o. Calmela do wygłoszenia na Wielki Tydzień rekolekcji w Econe. Podczas rekolekcji o. Calmel podkreślał że Msza tradycyjna należy do Kościoła i wirus modernizmu nie ma nad nią mocy, mówił o konieczności świadectwa męstwa i świętości kapłańskiej, o konieczności modlitwy i głoszenia Krzyża Chrystusowego, o potrzebie zawierzenia się Matce Bożej. W listopadzie tegoż roku o. Calmel z wdzięcznością przyjął deklarację abp Lefebvra o wierności katolickiemu, wiecznemu Rzymowi, nauczycielce mądrości i prawdy oraz odrzuceniu neomodernistycznych i neoprotestanckich tendencji ujawnionych podczas SWII i w posoborowych reformach. W tym samym roku, o. Calmel pozostający w Prouilhe poza modlitwą wspólnotową i życiem wspólnoty postanowił odejść do nowo tworzonego klasztoru dominikanek nauczających Saint-Pre w Brignoles, którego przełożoną była jego przyjaciółka s. Helena Jamet a których powstał z inicjatywy przełożonej konwentu w Tuluzie s. Anny Marii Simoulin. Jak odnotował – o. Rzewuski nie sprzeciwiał się. 8 lipca odprawił pierwszą Mszę Św. w nowym konwencie, który zamieszkiwało 26 sióstr pragnących trzymać się Tradycji Kościoła. Z tego też miesiąca pochodzi jego następująca refleksja: „W tych czasach Apokalipsy im bardziej tragiczna, pełna zamętu lub opłakana jest sytuacja, tym bardziej konieczne jest wewnętrzne odrzucenie tragedii, smutku czy zmieszania. Aby to uczynić należy być zakorzenionym w Miłości i śpiewać: In caritate radicati et fundati (ukorzenieni i utwierdzeni w miłości). Uciekajcie od wszystkich postaci przerażenia i wszelkich form niezadowolenia w życiu… Prawdziwi uczniowie uczą się wierzyć w czułość Boga, chować się w Bogu na modlitwie, pozostawać w pokoju pomimo wszelkich przyczyn kłopotów i gróźb ciążących nad naszym światem błądzącym gdyż stał się apostatą.” Po trzech miesiącach pobytu w Saint-Pre o. Calmel pojechał na pewien czas do Prouilhe i Narbonne – była to jego ostatnia wizyta w tych miejscach. Wrócił do Saint-Pre po 15 października. Oddawał się modlitwie, pisał listy i artykuły, prowadził duszpasterstwo dla sióstr i próbował odzyskać siły. W swoich tekstach nawoływał do powrotu do św. Tomasza z Akwinu, wskazując by powrót ten rozpocząć od podstaw czyli powrotu do jego przykładu świętości, zwłaszcza jego nabożności do Mszy Świętej. Ukazywał fałszywych przyjaciół tomizmu, którzy próbowali połączyć tomizm ze współczesnymi iluzjami i błędami, wśród nich Jacquesa Maritaina. „Poza pewnymi sformułowaniami lub wyrażeniami, cóż pozostaje z tomizmu w politycznej utopii takiej jak Humanizm integralny lub w teologii ektoplazmy Łaski i człowieczeństwa Jezusa?” – pytał retorycznie. Krytykował równie eschatologiczne błędy Maritaina – „pokonane piekło” w stylu Wiktora Hugo będące „starą herezją”.

Potępiał też szerzące się zjawisko „rewelacjonizmu” czyli nieuporządkowaną ufność we wszelkiego rodzaju rzekome objawienia prywatne, nieoświeconą i nieuzasadnioną przez wiarę i rozum. Krytykował m.in. przyjmowanie jako pewne opisywanego przez wizjonerów przebiegu Męki Pańskiej, znacznie bardziej szczegółowego niż podali Ewangeliści. Jako wskazówkę przy rozeznawaniu podawał że prywatne objawienia, nawet te potępiające, powinny odpowiadać przekazowi Ewangelii, w tym znajdować się na tym samym poziomie wzniosłości, trzeźwości i czystości. Miłośnicy nadzwyczajności rzekomych objawień zapominają zdaniem o. Calmela że pierwszymi z charyzmatów będącym źródłem innych są charyzmaty porządku doktrynalnego jako nauczania mądrości. Ks. Noel Barbara poprosił go o napisanie przedmowy do reprintu Katechizmu antymodernistycznego z roku 1910. Jako trzy powody przeniknięcia do wnętrza Kościoła wirusa modernizmu wymienił sobór, który zdradził, bo odmówił bycia doktrynalnym, postępowych hierarchów, którzy zdradzili oraz lud chrześcijański, który był niezdolny do stawienia oporu zdradzie z powodu swego duchowego i teologicznego upośledzenia. Remedium jest pozbycie się trucizny z ciała i wszystkich organów a przede wszystkim odzyskanie zdrowia przez głowę Kościoła na ziemi. Po stronie zwykłych kapłanów i wiernych remedium polega na wyznawaniu Wiary Katolickiej i dawaniu jej publicznego świadectwa oraz powrót do zdrowej doktryny oraz życia pełnego modlitwy i kontemplacji.

Dla zmagającego się od dłuższego czasu z problemami zdrowotnym o. Calmela Wielkanoc Roku Pańskiego 1975 była ostatnią w jego ziemskim życiu. 20 kwietnia, w trzecią niedzielę po Wielkanocy wygłosił w Saint-Cloud, w Instytucie św. Piusa X dominikanów Ducha Świętego ostatnie kazanie. Tego samego dnia powrócił z Paryża pociągiem do Saint-Pre. 21 kwietnia odprawił Mszę Św. ale miał objawy przeziębienia. 22 kwietnia wygłosił odczyt dla nowicjuszek. 23 kwietnia do Saint-Pre przybył abp Lefebvre by udzielić sakramentu Bierzmowania i następnego dnia rozmawiał z o. Calmelem. Aktywność minionych dni pogorszyła jego stan – dostał zapalenia płuc i miał gorączkę prawie 40 stopni. Mimo powyższego jeszcze w sobotę, 26 kwietnia odprawił Mszę. Następnego dnia, w niedzielę musiał pozostać w łóżku, lecz jego stan ustabilizował się. 29 kwietnia, we wspomnienie św. Katarzyny ze Sieny gorączka nieco spadła i był w stanie odprawić Mszę. W następnych dniach jednak znowu wzrosła do prawie 40 stopni. 2 maja do jednej z sióstr skierował słowa: „Życie? Życie to militia, certamen, beatitudo (walka, zmagania, błogosławieństwo). Modlił się, prosił siostry by śpiewały mu hymn eucharystyczny św. Tomasza z Akwinu (Adoro devote). Zmarł przed południem 3 maja 1975 roku, w pierwszą sobotę miesiąca.

Klasztor dominikanek nauczających sióstr Świętego Imienia Jezus i Niepokalanego Serca Maryi Saint-Pre w Brignoles nadal istnieje i prowadzi szkołę katolicką a sama kongregacja liczy około 120 zakonnic działających we Francji, Hiszpanii i Argentynie (za: rinascita.education/dominican-teaching-sisters-of-brignoles-france/). Za trzy lata będzie obchodzić 50-lecie założenia.