mkatana
71,5 tys.

Kto ponosi winę za kryzys w Kościele?

Kto ponosi winę za kryzys w Kościele? Polemika uczonych katolickich i protestanckich. Dzisiejsza sytuacja Kościoła katolickiego nie różni się znacznie od istniejącej w kryzysowych momentach w przeszłości …Więcej
Kto ponosi winę za kryzys w Kościele? Polemika uczonych katolickich i protestanckich.
Dzisiejsza sytuacja Kościoła katolickiego nie różni się znacznie od istniejącej w kryzysowych momentach w przeszłości. Odpowiedzialność za upadek wiary wśród wiernych – jak sugerują uczeni – ponoszą sami hierarchowie katoliccy. Tak uważa m.in. Rod Dreher, publicysta portalu „The American Conservative”.
Rod Dreher odniósł się do eseju protestanckiego uczonego Carla Truemana, polemizującego z książką „The Unintended Reformation” autorstwa profesora Brada Gregory. Recenzję książki przygotował arcybiskup Charles Chaput. Prof. Rod Gregory jest historykiem związanym z amerykańskim uniwersytetem Notre Dame, wykładał także na Harvardzie i Stanfordzie. Trueman – protestancki historyk Kościoła związany z Westminister Theological Seminary – uważa, że Gregory i jego zwolennicy „wybielają” historię średniowiecznego i renesansowego katolicyzmu, ignorując fakty, które doprowadziły do wybuchu reformacji.
Chociaż …Więcej
Marek..
Dzisiejsza sytuacja Kościoła katolickiego nie różni się znacznie od istniejącej w kryzysowych momentach w przeszłości. Odpowiedzialność za upadek wiary wśród wiernych – jak sugerują uczeni – ponoszą sami hierarchowie katoliccy. Tak uważa m.in. Rod Dreher, publicysta portalu „The American Conservative”.
Marek..
Dzisiejsza sytuacja Kościoła katolickiego nie różni się znacznie od istniejącej w kryzysowych momentach w przeszłości. Odpowiedzialność za upadek wiary wśród wiernych – jak sugerują uczeni – ponoszą sami hierarchowie katoliccy. Tak uważa m.in. Rod Dreher, publicysta portalu „The American Conservative”.
Martyna1
Kto ponosi winę?
Liberalni hierarchowie, wprowadzając do KK po soborze wat II protestantyzm, między innymi poprzez wprowadzenie ruchów charyzmatycznych w tym neo...
Oczywiście detronizacja Chrystusa, przez zniszczenie Liturgii Mszy świętej, wyrugowanie sakralnego języka Kościoła - łaciny.
Wprowadzenie do uczelni katolickich świeckich teologów, brak nauczania duchowości kapłańskiej w seminariach.... …Więcej
Kto ponosi winę?
Liberalni hierarchowie, wprowadzając do KK po soborze wat II protestantyzm, między innymi poprzez wprowadzenie ruchów charyzmatycznych w tym neo...
Oczywiście detronizacja Chrystusa, przez zniszczenie Liturgii Mszy świętej, wyrugowanie sakralnego języka Kościoła - łaciny.
Wprowadzenie do uczelni katolickich świeckich teologów, brak nauczania duchowości kapłańskiej w seminariach....
Wystarczyło 50 lat, aby doprowadzono do przepowiedzianej apostazji narodów.
mkatana
Kryzys współczesnego Zachodu obejmuje sferę duchową, w tym Kościół katolicki - choć nie wszyscy chcą uznać ten fakt. Postępowi hierarchowie zaprzeczają istnieniu kryzysu lub też twierdzą, że jest on wynikiem niedostatecznych reform. Ich argumenty obalił szwajcarski filozof i teolog – Romano Amerio, którego 110 rocznica urodzin przypada w tym roku.
Jak zauważa David V. Barret przytaczając statystyki …Więcej
Kryzys współczesnego Zachodu obejmuje sferę duchową, w tym Kościół katolicki - choć nie wszyscy chcą uznać ten fakt. Postępowi hierarchowie zaprzeczają istnieniu kryzysu lub też twierdzą, że jest on wynikiem niedostatecznych reform. Ich argumenty obalił szwajcarski filozof i teolog – Romano Amerio, którego 110 rocznica urodzin przypada w tym roku.

Jak zauważa David V. Barret przytaczając statystyki Latin Mass Society, Kościół katolicki w Wielkiej Brytanii znajdował się w szczytowym okresie rozwoju w latach 60-tych XX wieku. Obecnie liczba udzielanych chrztów jest o ponad połowę mniejsza niż w 1964 r., liczba katolickich małżeństw to jedna czwarta tej z 1968 r., a w porównaniu z 1965 r. liczba udzielanych święceń kapłańskich spadła o 90 proc. Ten sam trend dotknął Kościół w Stanach Zjednoczonych. W 1965 r. posługę pełniło w nim 58 tysięcy księży, w 2013 - jedynie 38,8 tys. W 1965 r. 65 proc. katolików uczęszczało na Mszę świętą, a w 2013 r. - jedynie 24 proc.

Biorące pod uwagę dane dotyczące Kościoła na świecie sytuacja jest równie alarmująca. Wprawdzie liczba katolików w 1970 r. wynosiła 653,6 mln, a w 2014 r. - 1,229 mld, ale stosunek liczby katolików do ludności świata nieznacznie się pogorszył (18 proc. w 1970 r. i 17 proc. w 2014 r.) Zmniejszyła się tez liczba duchownych i sióstr zakonnych. Spadła też liczba małżeństw zawieranych między katolikami.

Żadne statystyki nie pomogą niestety osobom traktującym Sobór i następujące po nim zmiany jako „superdogmat”. Niedawno Konferencji Episkopatu Stanów Zjednoczonych z okazji 50-lecia konstytucji „Sacrosanctum Concilium” ogłosiła, że „(…) reforma Liturgii, która była rezultatem dyskusji i decyzji Soboru, jest niczym innym jak wzrostem duchowego wigoru i ustawiczna odnową Kościoła. Uznano, że obrzędy Kościoła muszą przejść reformę dla wewnętrznej odnowy wiernych. Dziękując za wielkie dzieło reformy i odnowy liturgii Kościoła, które przynosi tak obfite owoce, musimy nieustannie starać się pogłębiać tę odnowę, która rozpoczęła się pod kierownictwem i z mocy Ducha Świętego”.

Dalej spotykamy się z pogardą – także wśród duchownych – wobec liturgicznej tradycji Kościoła. „Przed Soborem w Kościele zniechęcała nas przede wszystkim przecudna bezduszność, której przykładem była dla nas ówczesna liturgia. Najpierw język. Łacina. W zasadzie nie był przeszkodą, gdyż poza Mszami śpiewanymi i tak się niczego nie słyszało. Cała Msza odbywała się na zasadzie zgaduj-zgadula. Ksiądz, odwrócony plecami do zgromadzonych, coś tam szeptał do ministrantów. A to się odwracał twarzą do nas, (…) a w tym czasie ludzie w kościele śpiewali pieśni, odmawiali różańce i litanie albo próbowali dopasować obrazki z książeczek do nabożeństwa do tego, co działo się przed ołtarzem”, tak jeszcze w 2012 roku pisał o. Wacław Oszajca na łamach „Tygodnika Powszechnego”.

Najważniejszy kryzys, jaki najprawdopodobniej dotknął Zachód, dokonuje się po cichu i trwa już co najmniej kilku dekad. To kryzys ludzkiego wymiaru Kościoła katolickiego, jego istnienie potwierdzili papieże ostatnich dekad. Bł. Paweł VI 7 XII 1968 r. w Rzymie stwierdził, że „W Kościele wybiła niepokojąca godzina samokrytyki, a raczej należałoby rzecz – autodestrukcji. To karkołomny zwrot, którego po Soborze nikt by się nie spodziewał. Wygląda to tak, jak gdyby Kościół sam zadawał sobie rany”. Sam albo z czyjąś „pomocą”. 30 czerwca 1972 r. Ojciec Święty stwierdził, że do „świątyni Boga przedostał się dym szatana”.

Św. Jan Paweł II z kolei zauważył, że „(…) zaczęły się bowiem szerzyć rozmaite idee, które stoją w sprzeczności z prawdą objawioną, nauczaną od wieków. W dziedzinie dogmatycznej i moralnej zaczęły być głoszone faktyczne herezje (…). Nawet liturgia została zmanipulowana, zanurzona w intelektualnym i moralnym relatywizmie, a niekiedy w permisywizmie (…). Chrześcijanie są dziś kuszeni przez ateizm, agnostycyzm, moralizujący iluminizm i socjologiczny chrystianizm bez konkretnych dogmatów”.

Mimo tego wielu ludzi Kościoła wzbrania się przed uznaniem tej diagnozy. Niekiedy objawy choroby są traktowane jako… coś zbawiennego. Niektórzy hierarchowie mówili wręcz o kryzysie wzrostu albo ożywczym fermencie, zapominając, że nie każdy ferment jest ożywczy. Jak w „Iota Unum” zauważa Romano Amerio, „nie należy np. mylić saccaromycetes aceti (drożdże octowe) z saccaromycetes vini (drożdże winne). (…) Wprawdzie również rozkładowi zwłok towarzyszą przejawy pulsującego życia, jednak ów proces gnilny implikuje zniszczenie substancji wyższego rzędu”.

Z jeszcze większym krytycyzmem Amerio podchodził do padających na łamach „Observatore Romano” (23 lipca 1972 r.) twierdzeń, według których kryzys Kościoła nie jest „jękami konającego, lecz jękami rodzącej”. Jak podkreślał, w tej analogii można odnaleźć przekonanie o powstawaniu nowego Kościoła, a tego nie można pogodzić z katolicką ortodoksja. Nie może bowiem powstać coś takiego, jak Nowy Kościół – istota religii nie może ulec zmianie.

Szwajcarski profesor równie silnie punktował twierdzenia, jakoby kryzys można było uznać za zjawisko pożądane, ponieważ Opatrzność z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro. Ewentualne pozytywne wydarzenia, takie jak „otrzeźwienie Kościoła”, o którym pisano w 1967 r. w „Observatore Romano”, mogą wprawdzie nastąpić, ale nie oznacza to, że zło, którym jest kryzys, staje się dobrem. W przeciwnym razie za dobro należałoby uznać także prześladowanie albo herezje, które pozwalają na lepsze zdefiniowanie prawd wiary. Chociaż Opatrzność może ze zła, jakim jest kryzys, wyprowadzić dobro, ale kryzys sam w sobie jest złem. Amerio, jako teolog ze starej szkoły, stał nazywał rzeczy po imieniu.

Dostosowanie do świata

Niektórzy progresiści przyznawali wprawdzie, że sytuację w Kościele można nazwać „kryzysem”, twierdzili jednak, że wynika on z… niedostatecznego przystosowania się do świata. Dziś podobne twierdzenia słyszymy w przypadku zwolenników zmian „duszpasterskich” w sprawie rodziny. Zresztą niektórzy w ostatniej sesji synodu dopatrują się miniaturowego soboru. Taką tezę wysunęli np. Konrad Sawicki i Artur Sporniak w październiku na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Ich zdaniem o ile podczas Vaticanum Secundum starano się przemyśleć sytuację Kościoła w świecie, o tyle synod skupił się na sytuacji rodziny w świecie. Duchowni na synodzie, podobnie jak ojcowie soboru, podzielili się na większościowe stronnictwo postępowe i mniejszościową grupę konserwatystów.

Co odpowiedziałby autor Iota Unum? Otóż „antagonistyczny stosunek katolicyzmu do świata jest niezmienny – zmieniają się tylko pewne parametry tej opozycji”. Kościół tradycyjnie sprzeciwiał się prądom i modom epok i głosił prawdy im przeciwne. W czasach pogańskich zwalczał wielobóstwo, pychę, żądzę władzy i sławy. Protestanckiemu subiektywizmowi przeciwstawił zasadę autorytetu, a oświeceniowemu racjonalizmowi przypomniał o potrzebie wiary. Zapewne m.in. dzięki takiemu zdecydowanemu podejściu wobec chwilowych mód intelektualnych i religijnych Kościół katolicki, niczym miasto na górze, przez wieki przekazuje światło wiary. To dzięki nie podzielił losy liberalnych wspólnot protestanckich.

Niestety, pokusa zbliżenia się do świata, przed którą przestrzega Pismo Święte, zdominowała radykalnych reformatorów ostatnich dekad. Niektóre „owoce” – jak np. katechizm holenderski – sprowadzały się do rugowania artykułów wiary „niewygodnych” w epoce dialogu i postępu. Podobnie dziś, niektórzy postępowi hierarchowie próbują podminować katolicką naukę o rodzinie. Odżywa ta sama pokusa dostosowanie się do świata. A jak uczył Romano Amerio, opozycja między katolicyzmem a światem jest nieusuwalna.

Read more: www.pch24.pl/sprzecznosci-mi…
mkatana
O odnowę życia chrześcijańskiego apelowali humaniści, np. Tomasz More, czy wielcy święci, tacy jak Katarzyna ze Sieny czy Bernard z Clairvaux. Ci katolicy jednak zasadniczo różnili się od „protestanckich reformatorów”. Uważali oni, że nauka Kościoła jest prawdziwa. Wierzyli w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii i innych sakramentach, a także w konieczność praktykowania swojej wiary, by …Więcej
O odnowę życia chrześcijańskiego apelowali humaniści, np. Tomasz More, czy wielcy święci, tacy jak Katarzyna ze Sieny czy Bernard z Clairvaux. Ci katolicy jednak zasadniczo różnili się od „protestanckich reformatorów”. Uważali oni, że nauka Kościoła jest prawdziwa. Wierzyli w rzeczywistą obecność Chrystusa w Eucharystii i innych sakramentach, a także w konieczność praktykowania swojej wiary, by człowiek mógł się w pełni rozwinąć. Przeciwstawili się nadużyciom w Kościele.
2 więcej komentarzy od mkatana
mkatana
Dzisiejsza sytuacja Kościoła katolickiego nie różni się znacznie od istniejącej w kryzysowych momentach w przeszłości. Odpowiedzialność za upadek wiary wśród wiernych – jak sugerują uczeni – ponoszą sami hierarchowie katoliccy. Tak uważa m.in. Rod Dreher, publicysta portalu „The American Conservative”.
mkatana
Abp Chaput przypomina, że świeccy katolicy z okresu późnego średniowiecza byli często głęboko pobożnymi ludźmi, dlatego sprzeciwiali się duchownym, którzy bynajmniej nie prowadzili świętego życia. Hierarcha podkreśla, że „duchowieństwo w owym czasie zbyt często głosiło jedno, a robiło drugie”. Chciwość, symonia, nepotyzm, uwielbienie luksusu, swoboda seksualna i podział wśród hierarchii …Więcej
Abp Chaput przypomina, że świeccy katolicy z okresu późnego średniowiecza byli często głęboko pobożnymi ludźmi, dlatego sprzeciwiali się duchownym, którzy bynajmniej nie prowadzili świętego życia. Hierarcha podkreśla, że „duchowieństwo w owym czasie zbyt często głosiło jedno, a robiło drugie”. Chciwość, symonia, nepotyzm, uwielbienie luksusu, swoboda seksualna i podział wśród hierarchii doprowadziły do rozdźwięku pomiędzy nauczaniem Kościoła a praktyką. W rezultacie wielu katolików podjęło się prób naprawy Kościoła od wewnątrz. Niektórzy odnieśli sukces – franciszkanie, dominikanie i cystersi.