euzebiusz
255

Słowo Boże na dziś Piątek, 29 stycznia 2016 roku Marek 4,26-34

Mocą Słowa

Mówił dalej: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo. Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub, w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak, że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu. W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

Ziemią jest człowiek, a ziarnem Słowo Boga. Rzucić ziarno w ziemię, czyli przyjąć w siebie. Przyjęcie nasienia jest początkiem wzrastania człowieka. Tajemnica wzrastania słowa w człowieku łączy się z tajemnicą jego otwarcia, szczerości, prawdziwości przyjmowania. Nie ma znaczenia to, że ziarno jest małe, jak i Królestwo Boże jest w niewielu. Ci, którzy je przyjęli emanują jego duchem, wartościami, mocą, światłem.

Bóg do rozwoju Królestwa nie stosuje nadzwyczajnych środków, lecz słowo. Usłyszane przez człowieka i przeżywane w jego sercu obumiera pozostawiając w nim wartości, idee, myśli, odczucia, które miało przynieść.

Rolnik uczciwie przyznaje, że ziarno w ziemi wzrasta dzięki Bożej Opatrzności, nie zaś przez jego staranie. Fakt nie pojawiania się siewcy po zasianiu ziarna mówi o tym, że nasienie nie jest na zawsze pozostawione samemu sobie. Kiedy ono dojrzeje, siewca przyjdzie i dokona zbioru.

Wydawać by się mogło, że to, co jest małe będzie mało skuteczne, albo zupełnie nieprzydatne. Tymczasem ważne jest to, co siejemy, jakiej wartości słowo w siebie samych przyjmujemy, nie zaś to, ile słów do nas dociera. Codzienną troską naszego życia winna być jakość słowa, które w siebie chłoniemy.

Potrzeba umożliwić Słowu Bożemu dotarcie do serca. Podstawą życia, podstawą rozwoju człowieka nie jest przede wszystkim ludzkie, lecz Boże Słowo. Nie można chcieć czegokolwiek przyspieszać w rozumieniu i przeżywaniu słów Pana. Właściwe jest życie własnym rytmem, który określił Bóg: spanie w nocy i czuwanie za dnia. Tak prosta a zarazem tajemnicza w swojej głębi pielęgnacja słowa rozwijającego w nas Królestwo Boże.

Nasze życie, my sami jesteśmy polem zasianym przez słowo Boga i ludzi. Serce, duch, myśli i uczucia potrzebują Słowa Pana, aby wzrastał Boży człowiek pragnący Jego Królestwa. Zmagamy się z e Słowem Bożym odczuwając, jakbyśmy tracili czas i siły, a nawet życie. Tymczasem odkrywamy, że utrata życia, jego tracenie jest odczuciem nieprawdziwym. Umieranie bowiem, słabnięcie wewnętrzne człowieka, nasza niemoc staje się znakiem rodzenia się w nas nowego życia będącego skutkiem zgody na obumieranie w Słowie.

Z tego, co małe powstaje wielkie, mocą Słowa. Z tego, co słabe rodzi się silne; z tego co brudne wyłania się piękne i silne. Małe ziarno wyrosło do wielkości krzewu o potężnych gałęziach. W gałęziach (Królestwa Bożego) chronić się mogą ptaki (wszyscy ludzie).

Jezus jest małym i słabym ziarnem. Kiedy zostaje przyjęty przez człowieka, rozwija się w nim. Skuteczność i wielkość zależna jest w życiu duchowym od umiejętności przyjęcia tego, co małe i słabe. Obumieramy, przyjmując małe i słabe Słowo Boże, oddajemy życie w Jego ręce. On może się w nas rozrastać, gdy własną słabość przeżywać będziemy z otwartością i szczerością przed Nim.