Cierpienie...i cierpiętnictwo.

Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci, * by wróg mój nie mówił: Ja go zwyciężyłem.

Ps 50 (49), 8-9. 16b-17. 21 i 23 (R.: por. 23b)

Temu, kto prawy, ukażę zbawienie.

8«Nie oskarżam cię za twoje ofiary, *bo twe całopalenia zawsze są przede Mną.
9Nie przyjmę cielca z twego domu *
ani kozłów ze stad twoich».

Refren: Temu, kto prawy, ukażę zbawienie.
16«Czemu wymieniasz moje przykazania *i na ustach masz moje przymierze?
17Ty, co nienawidzisz karności, *
a słowa moje odrzuciłeś za siebie?»
Refren: Temu, kto prawy, ukażę zbawienie.
21«Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć?
Czy myślisz, że jestem podobny do ciebie? *
Skarcę ciebie i postawię ci to przed oczy.
23Kto składa dziękczynną ofiarę, ten cześć Mi oddaje, *
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie».

.:ILG:. - 15 marca 2022: CZYTANIA LITURGICZNE
„Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka” (KKK 27).

Dlaczego Bóg (stał się) człowiekiem? Pytanie to, zawierające wielką tajemnicę wiary, doczekało się dwóch równoległych odpowiedzi. Obie pochodzą z czasów średniowiecza.

Pierwszą przynosi jeden z najważniejszych traktatów teologicznych średniowiecza: dzieło św. Anzelma z Canterbury.

Ów święty dowodzi, iż Bóg stał się człowiekiem z powodu ogromnej winy, jaką ludzkość zaciągnęła swoim grzechem. Jako że ów grzech wymierzony był w Boga, był wyrazem nieposłuszeństwa człowieka, domaga się zadośćuczynienia. Wina musi zostać odpokutowana, obrażony Bóg musi zostać przeproszony właśnie przez tego, który dopuścił się nieprawości i zniewagi. Każde inne wyjście pociągałoby za sobą naruszenie Boskiej sprawiedliwości. Człowiek jednak nie jest w stanie tej winy odpokutować. Choć jego wina nie jest nieskończona sama w sobie (jest wszak jedynie ograniczonym dziełem człowieka, jak każde inne), staje się taką z racji tego, że odnosi się ona do samego Boga, który jest nieskończony i nieskończenie godny miłości. Miarą winy w tym wypadku jest miara obrażonego. Człowiek sam nie jest w stanie zadośćuczynić nieskończonemu Bogu. Może jedynie przeciwko Niemu zgrzeszyć, ale sam nie jest w stanie odpokutować swojej winy i jej naprawić wobec absolutnego Boga. W tym względzie człowiek jest zbyt słaby.

Jednocześnie, argumentuje Anzelm, aby zadośćuczynić Bogu, człowiek musi podjąć dzieło przebłagania. To on zgrzeszył, on też musi zadośćuczynić. Tego domaga się sprawiedliwość i walka o dojrzałość człowieka, który musi stać się odpowiedzialny. Tym samym, człowiek znajduje się w potrzasku swojej winy, grzesznej sytuacji. Z jednej strony, to on musi przebłagać Boga, z drugiej, obiektywnie nie jest w stanie tego uczynić.

Wyjście z sytuacji, ciągnie Anzelm, jest dziełem Boga, zarówno Jego sprawiedliwości jak i miłości. Oto Bóg postanawia stać się człowiekiem, aby człowiek stał się zdolny zadośćuczynić Bogu. Wcielenie Syna, Jego stanie się człowiekiem ma na celu zbawienie człowieka, wyciągnięcie go z beznadziejnej sytuacji, w której zamknęła go jego własna wina i grzech.


Wcielenie a grzech

Św. Anzelma często obarcza się odpowiedzialnością za powiązanie Wcielenia z grzechem: Bóg wcielił się, bo człowiek zgrzeszył. Tak, jakby to grzech miał stać się powodem tego największego cudu w dziejach świata, jakim jest Wcielenie. W takiej interpretacji wygląda na to, że cała miłość Boża uzależniona jest od grzechu. Gdyby nie było grzechu, nie byłoby również potrzeby Wcielenia. Zauważmy jednak, że Anzelm wiąże Wcielenie bardziej z dobrocią Boga, niż z samym grzechem. To prawda, że nie zastanawia się on nad tym, co by się stało, gdyby człowiek nie zgrzeszył. Faktem bowiem jest, że grzech jest rzeczywistością. Jednak to nie on stanowi motyw Wcielenia, lecz Boska miłość i sprawiedliwość, które skłaniają Boga do pomocy człowiekowi, do takiego ratunku, który nie upokorzy człowieka, ale pozwoli mu wziąć udział w swoim zbawieniu. Bóg nie tylko dba o sprawiedliwość, ale okazuje się wielkim humanistą, wielkim miłośnikiem człowieka. Chce odkupić człowieka, zbawić go i pomóc mu w zadośćuczynieniu za obrazę Boga.

Korona stworzenia

Druga odpowiedź została zaproponowana przez błogosławionego franciszkanina Jana Dunsa Szkota. Dla niego Wcielenie w rzeczywistości nie jest powiązane z grzechem. Bóg stałby się człowiekiem nawet, gdyby człowiek nie zgrzeszył, gdyby zło i grzech nie zaistniały. Bł. Jan Duns Szkot nie wyobraża sobie w ogóle możliwości jakiegokolwiek związku grzechu i Wcielenia. Dla niego Wcielenie jest największym dowodem Boskiej miłości. Jego motywem może być jedynie sama miłość i nic innego, a już na pewno nie coś tak potwornego jak grzech. To, że Bóg stał się człowiekiem, jest wyrazem Jego miłości, która od zawsze, od pierwszej decyzji stworzenia człowieka, planowała, bez związku z grzechem, stanie się jednym z nas. Wcielenie w tym planie jest najpełniejszym ukoronowaniem dzieła stworzenia. Właśnie dopiero Wcielenie pokazuje cel Boga, który przyświecał Mu od początku i był najważniejszym motywem stworzenia. Jest nim bosko-ludzka przyjaźń, która w sposób wolny wiąże ostatecznie i nieodwołalnie Boga i człowieka, aż tak dalece, że Bóg staje się człowiekiem.

Bezinteresowność Boga

Choć te dwie opowieści o motywie Wcielenia różnią się od siebie i rozkładają inaczej akcenty, to jednak mówią nam wspólnie:

Bóg stał się człowiekiem dla nas.

Wcielenie jest dziełem Boga podjętym dla nas, czysto dla nas i jako takie pokazuje i dowodzi, że Bóg o nas myśli, pragnie każdego człowieka i – przy zachowaniu całej swojej wolności – żyje dla nas. I to zawsze jako pierwszy: zanim możemy być dla Niego, On już zawsze jest dla nas.

Takie stwierdzenie nie oznacza, że nie żyje On dla siebie. Raczej jest sposobem powiedzenia, że Bóg traktuje każdego z nas na poważnie i że jesteśmy dla Niego ważni. Bóg żyje dla siebie i żyje dla nas: wszystko co ma, ofiaruje nam, włącza nas w swoje życie, sprawia, że nie tylko istniejemy, ale i stajemy się Jego dziećmi. Przyjmuje nas jako swoich. Nie jesteśmy dla Niego jakimś zewnętrznym problemem, ale istotami, które nieustannie nosi w swoim umyśle i w sercu, które zaprasza i „melduje” w sobie samym, w swoim wnętrzu.

Człowiek nie jest obojętną, peryferyjną sprawą, zewnętrznym problemem Boga, ale istotą wpisaną dobrowolnie w przestrzeń wewnętrznego życia Boga tak dalece, że Bóg mógłby powiedzieć: „żyję dla ciebie i wszystko moje jest twoje”.

Jesteśmy otwarci na Boga, pragniemy Go, tylko dlatego, że On sam jest otwarty na nas, pragnie i oczekuje każdego z nas.

Emmanuel jest w ubogich

Powyższą prawdę trzeba przypominać w naszym świecie, który cierpi na syndromy wyzysku, osierocenia i porzucenia. Czasami rodzą się dramatyczne pytania o to, gdzie podział się altruizm, bezinteresowność, sympatyczny humanizm z wyciągniętą niewidzialną ręką.

Prawda jest taka, że im głębiej sami przeżyjemy prawdę o tym, że Bóg kocha nas bezinteresownie, tym bardziej sami staniemy się znakami, obrazami Jego bezinteresownego bycia dla człowieka w świecie.

Niedawno beatyfikowana Matka Teresa i jej genialne i święte życie dowodzą, że trwały i szlachetny humanizm rodzą się ze spotkania z humanizmem Boga, z Jego bezinteresownością okazaną każdemu człowiekowi. Geniusz Matki Teresy polega na tym, że każdemu człowiekowi pokazuje ona w sobie, w swoich czynach, że Bóg żyje dla niego, że Bóg dla niego przychodzi, że dla niego gotów jest porzucić „słodkie niebo, a obrać barłogi”. W takich ludziach, jak Matka Teresa, bliskość Boga staje się wręcz namacalna. I nie jest to bliskość jakiegoś Boga, ale Tego, który widzi, działa i jest dla człowieka.

Imię Emmanuel oznacza „Bóg jest z nami”. Historia święta, która swoje apogeum osiąga w Jezusie, dowodzi, że to „bycie z nami” jest wyrazem „bycia dla nas”.

Takie „bycie dla nas” sprawia, że świat staje się udomowiony, zaadoptowany.

Dokładnie tak, jak ubodzy z ulic Kalkuty, przyjęci przez Matkę Teresę, odnajdywali, nawet jeśli na parę minut czy godzin, dom, poczucie wartości swojego istnienia, które płynie z tego, że ktoś na nich zwrócił uwagę, że ktoś żyje dla nich.

Nieść innym pociechę

Jeśli jesteś samotny tą najokrutniejszą samotnością, która polega na tym, że czujesz się samotny jak palec, że nie ma nikogo, kto dla ciebie by żył, pomyśl o Jezusie, o Bogu, który żyje dla nas, który przyszedł, abyśmy mieli życie.

Jeśli wierzysz w Jego miłość, w bezinteresowność Jego bycia dla ciebie, sam próbuj żyć dla innych.

Zgłodniały sensu i miłości, dawaj ją innym. Bóg nie tylko żyje dla każdego z nas, ale i przez każdego z nas może żyć dla innych. Najgłębiej doświadczy bezinteresowności Boga ten, który sam, jak On, stanie się, na ile potrafi, bezinteresowny w swoim byciu dla innych.

Jedyną wiarygodną ikoną Bożego bycia dla nas, Jego czystej i niepokalanej bezinteresowności jest człowiek który żyje dla Boga i dla innych ludzi.

Wiedział o tym św. Franciszek z Asyżu, który modlił się o to, aby nie tyle szukać pociechy dla siebie, co pociechę dawać.

Ta modlitwa to wyraz jego pragnienia bycia nie dla siebie, ale dla Boga i dla drugich.

To wyraz jedynego prawdziwego życia, którego wciąż pragnął i które w nim już mieszkało, płynąc z Tego, który stał się człowiekiem nie dla siebie, ale dla nas.,,

Wierzę, że stał się człowiekiem dla nas

Jota-jotka udostępnia to
2556
„Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka” (KKK 27).
Ps
Szkoda ,że incydent z Kościoła tu na Glorii wygrywa z tematem BOGA
Jota-jotka
Pan Jezus do Alicji Lenczeskiej
N, 16.V.93. godz. 9,30
Dziecko Moje, trzeba abyś zrozumiała, że gdy ofiarujesz się za innych i prosisz abym uwolnił ich od zła, to wtedy dzieje się coś takiego, jak działo się ze Mną, gdy ofiarowałem Ojcu Siebie, aby ludzi ocalić od zła, jakiemu byli poddani.
Nie nadszedł jeszcze czas, aby zło zostało unicestwione.
Ono jest i jeśli opuszcza jednych – zwraca się …
Więcej
Pan Jezus do Alicji Lenczeskiej

N, 16.V.93. godz. 9,30
Dziecko Moje, trzeba abyś zrozumiała, że gdy ofiarujesz się za innych i prosisz abym uwolnił ich od zła, to wtedy dzieje się coś takiego, jak działo się ze Mną, gdy ofiarowałem Ojcu Siebie, aby ludzi ocalić od zła, jakiemu byli poddani.
Nie nadszedł jeszcze czas, aby zło zostało unicestwione.
Ono jest i jeśli opuszcza jednych – zwraca się ku innym – najczęściej ku tym, którzy świadomie godzą się na poniesienie ofiar dla dobra bliźnich (Cierpienia świętych). Wiedz, że modląc się za kogoś i ofiarując Bogu siebie w duchu ekspiacji i wspomożenia, jesteś narażona na zwielokrotnione ataki szatanów, którzy opuszczając tamtych całą swą wściekłość kierują ku tobie. Nie jest możliwe, aby w takiej sytuacji wystarczyła ci zwyczajna pobożność i przyjaźń ze Mną. Wtedy musisz dla ocalenia swej duszy – całą siłą trwać przy Mnie, kryć się w Moich Ranach i obmywać Moją Krwią. Wzywać Mojego Miłosierdzia dla siebie i dla tych, za których ofiarujesz siebie Bogu. Trzeba nie wypuszczać z rąk Różańca i adorować Mnie w Najświętszym Sakramencie. Jeśli czujesz, że nadchodzą ataki szatana, gdy ogarnia cię ciemność i ucisk w duszy odmawiaj natychmiast „Pod Twoją obronę”, bo to jest egzorcyzm
.

I zachowaj pokój wiedząc, że twój ból i umęczenie rodzą wielkie dobro, i że są błogosławieństwem dla wielu dusz, a zwłaszcza tych, za których się wstawiaszi zobowiązałaś.
Wtedy w tobie powtarza się Moja Męka przynosząca zbawienie. I mimo tego, co odczuwasz, jest to czas ogromnej łaski i wielkiej jedności ze Mną, który w tobie i przez ciebie wypełniam Moją misję Mesjasza.

Kol 4,18 „...Pamiętajcie o Moich kajdanach! Łaska niech będzie z wami!”
Słowo Pouczenia 2
Jota-jotka
Bł. Henryk Suzo "Księga Mądrości Przedwiecznej ":
„1. Trzymaj się z dala od wszystkich ludzi.
2. Odsuwaj od siebie wszystkie szkodliwe obrazy i myśli.
3. Uwolnij się od wszystkiego, co może wprowadzić do twego życia lekkomyślność, przywiązanie lub troskę.
4. Wznoś nieustannie swe serce ku ukrytej Boskiej kontemplacji, mając Mnie ciągle przed oczyma i nigdy nie odwracaj ode Mnie spojrzenia.
Kontemplacja …
Więcej
Bł. Henryk Suzo "Księga Mądrości Przedwiecznej ":
„1. Trzymaj się z dala od wszystkich ludzi.
2. Odsuwaj od siebie wszystkie szkodliwe obrazy i myśli.
3. Uwolnij się od wszystkiego, co może wprowadzić do twego życia lekkomyślność, przywiązanie lub troskę.
4. Wznoś nieustannie swe serce ku ukrytej Boskiej kontemplacji, mając Mnie ciągle przed oczyma i nigdy nie odwracaj ode Mnie spojrzenia.
Kontemplacja ta powinna być również celem innych ćwiczeń, jak ubóstwo, post, czuwanie i wszystkie inne umartwienia. Praktykuj je tylko w takim stopniu, w jakim pomagają ci one w dążeniu do niej...
Jeśli chcesz czynić postępy na drodze doskonałości, miej tę naukę przed oczyma, gdziekolwiek jesteś... ... – jakbym był przy tobie i napominał cię tymi słowy: Dziecko Moje, bądź skupiony, czysty, wolny i wznoś wysoko twoje serce ."
Jota-jotka
,,Jednocześnie, argumentuje Anzelm, aby zadośćuczynić Bogu, człowiek musi podjąć dzieło przebłagania.
To on zgrzeszył, on też musi zadośćuczynić. Tego domaga się sprawiedliwość i walka o dojrzałość człowieka, który musi stać się odpowiedzialny. Tym samym, człowiek znajduje się w potrzasku swojej winy, grzesznej sytuacji. Z jednej strony, to on musi przebłagać Boga, z drugiej, obiektywnie nie …
Więcej
,,Jednocześnie, argumentuje Anzelm, aby zadośćuczynić Bogu, człowiek musi podjąć dzieło przebłagania.
To on zgrzeszył, on też musi zadośćuczynić. Tego domaga się sprawiedliwość i walka o dojrzałość człowieka, który musi stać się odpowiedzialny. Tym samym, człowiek znajduje się w potrzasku swojej winy, grzesznej sytuacji. Z jednej strony, to on musi przebłagać Boga, z drugiej, obiektywnie nie jest w stanie tego uczynić.

Wyjście z sytuacji, ciągnie Anzelm, jest dziełem Boga, zarówno Jego sprawiedliwości jak i miłości. Oto Bóg postanawia stać się człowiekiem, aby człowiek stał się zdolny zadośćuczynić Bogu. Wcielenie Syna, Jego stanie się człowiekiem ma na celu zbawienie człowieka, wyciągnięcie go z beznadziejnej sytuacji, w której zamknęła go jego własna wina i grzech.,,


Taki obraz w większości skutkuje do dzisiaj,obraz Boga karzącego ..

Tak ciężko jest spojrzeć na siebie ,że to ludzka pycha , chciwość,okraszona nieczystością pcha ludzkość do wojny,i wszelkich zniewoleń wybieranych w wolności wyboru .O tym mówił JPII

,,Papież przywołał swoje słowa z 1979 r. Wówczas w homilii pytał:
„Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka?” „Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie.
Może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale - pytanie zasadnicze: czy wolno?
I w imię czego «wolno»?
Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć «nie» temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?!
Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło” – mówił Jan Paweł II.
vaticannews.va/…ziarna-slowa-50-czy-mozna-odrzucic-chrystusa.htmlŁ
2 więcej komentarzy od Jota-jotka
Jota-jotka
Wypaczony obraz Boga rozgniewanego karzącego bagaż, doświadczeń wyniesiony z rodziny , błędy,grzechy niekiedy pokoleniowe sprawiają ,że CIERPIENIE jest zawinione a nie ZAWSZE MESJAŃSKIE.
Najczęściej cierpimy nie dlatego ,że tak Bóg chce ! tylko , w wyniku złych decyzji ,czasem bezradności i sami się godzimy ...bo tak nam się wydaje.
BÓG JEST MIŁOŚCIĄ,tego rozumem nie da się wytłumaczyć,bo to …Więcej
Wypaczony obraz Boga rozgniewanego karzącego bagaż, doświadczeń wyniesiony z rodziny , błędy,grzechy niekiedy pokoleniowe sprawiają ,że CIERPIENIE jest zawinione a nie ZAWSZE MESJAŃSKIE.

Najczęściej cierpimy nie dlatego ,że tak Bóg chce ! tylko , w wyniku złych decyzji ,czasem bezradności i sami się godzimy ...bo tak nam się wydaje.

BÓG JEST MIŁOŚCIĄ,tego rozumem nie da się wytłumaczyć,bo to czyny o tym świadczą.Całe dzieło Odkupienia ,gdzie Maryja też bierze udział BĄDŹ WOLA TWOJA.

ŚMIERĆ JEZUSA CHRYSTUSA NA KRZYŻU.
Jota-jotka
Szyderstwa wobec Boga, wobec nas
W Starym Testamencie –
w Pierwszej Księdze Królewskiej – znajduje się straszna scena, w której prorok Eliasz szydzi z 450 proroków Baala (zob. 1Krl 18). Zaprasza ich do szczególnego turnieju: on ma złożyć w ofierze cielca Bogu Izraela; oni – Baalowi.
Zwierzęta składane są na drwach, ale nie podkłada się ognia. Złożoną ofiarę ma strawić ogień zesłany przez „…Więcej
Szyderstwa wobec Boga, wobec nas

W Starym Testamencie –

w Pierwszej Księdze Królewskiej – znajduje się straszna scena, w której prorok Eliasz szydzi z 450 proroków Baala (zob. 1Krl 18). Zaprasza ich do szczególnego turnieju: on ma złożyć w ofierze cielca Bogu Izraela; oni – Baalowi.

Zwierzęta składane są na drwach, ale nie podkłada się ognia. Złożoną ofiarę ma strawić ogień zesłany przez „prawdziwe bóstwo”. Wierzący w Baala modlą się zatem gorliwie, a nawet w prorockim uniesieniu kaleczą się do krwi mieczami i oszczepami, ale nic to nie przynosi.

Eliasz nie przebiera w słowach: „Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!” (1Krl 18,27). Jahwe zapalił w końcu ogień pod złożonym przez Eliasza cielcem… Ratzinger dostrzegł w tej scenie niepokojącą analogię. Eliasz szydził bowiem z proroków Baala

podobnie jak niewierzący szydzi i wyśmiewa się z człowieka pobożnego, jeżeli modlitwy jego nie zostają wysłuchane. […] Gdy się czyta o tym wyszydzaniu wyznawców Baala, wydaje nam się to niesamowite, mamy wrażenie, że to my teraz jesteśmy w tej sytuacji i do nas się stosuje to szyderstwo.
Wydaje się, że żadne wołanie nie zdoła obudzić Boga. Wydaje nam się, że racjonalista najspokojniej może nam powiedzieć: módlcie się głośniej, to może wasz Bóg się obudzi
.

Takie same szyderstwa słyszał Jezus przybity do krzyża. W opisie Jego męki czytamy przecież: „[…] arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli”.

Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani (Mk 15,31-32). I wiemy, że chwilę po tych szyderstwach Jezus zawołał donośnym głosem „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” (Mk 15,34). Był to moment śmierci, który wcześni chrześcijanie utożsamili z „wejściem do piekieł”.

„Jakże to jest prawdziwie nasza godzina – napisał Ratzinger. – Zstąpienie Boga w ciemność milczenia, w nieobecność”.
Czy to Boska kara za nasze grzechy?

Trudno jednak na tę pośmiertną Bożą ciszę przystać wielu chrześcijanom – szczególnie dziś, w dobie rozprzestrzeniającej się pandemii. Paradoksalnie łatwiej niż Boże milczenie przychodzi im zgoda na karzącą Bożą sprawiedliwość: Bóg rozgniewał się na postępowanie żyjących dziś ludzi i dlatego zesłał na nich karę (jak to czynił już nieraz w dziejach ludzkości) w postaci koronawirusa.

Taki wizerunek obrażonego na ludzi Boga od wieków jest niestety obecny w Kościele. Z pomocą tego obrazu próbowano wytłumaczyć nawet śmierć Chrystusa, co najdobitniej być może zostało wyrażone w dziełach św. Anzelma z Canterbury (ok. 1033-1109). Tak oto streszcza jego myśl Joseph Ratzinger:

przez grzech człowieka, który zwracał się przeciw Bogu, porządek sprawiedliwości został nieskończenie naruszony, Bóg został nieskończenie obrażony. Kryje się w tym wyobrażenie, że wielkość obrazy zależy od osoby obrażonego; inne ma skutki obraza żebraka niż obraza głowy państwa. Zależnie od tego, do kogo obraza się odnosi, określa się jej wielkość.

Ponieważ Bóg jest nieskończony, więc również obraza, jaką Mu ludzkość przez grzech zadała, jest nieskończenie wielka. W ten sposób naruszony porządek musi być naprawiony, gdyż Bóg jest Bogiem porządku i sprawiedliwości, jest samą sprawiedliwością.

Odpowiednio do nieskończonej obrazy potrzeba nieskończonego zadośćuczynienia. Lecz tego człowiek dać nie może. Może nieskończenie obrazić, na to go stać, ale nie może dać nieskończonego zadośćuczynienia: to, co daje jako istota skończona, będzie zawsze tylko czymś skończonym. Jego siła niszczenia sięga dalej niż możność budowania. A więc między wszelkim zadośćuczynieniem, jakiego człowiek próbuje, i ogromem jego winy musi pozostawać przepaść nieskończona, której nie może przekroczyć. Każdy gest pokuty może mu tylko dowieść jego bezsilności w zapełnieniu przepaści, którą sam otworzył
.
Nie wolno chrześcijanom głosić Boga zemsty

Sprawiedliwy, rozgniewany Bóg domaga się odpowiedniej dla siebie odpłaty. Na krwawą ofiarę wybiera zatem swego Syna, który jest zarazem Bogiem i człowiekiem. Przyjmuje to dokonane na krzyżu zadośćuczynienie, ale też nawet po odkupieńczej śmierci Chrystusa nigdy nie przestaje karać obrażającej go ludzkości. Ratzinger nie ma wątpliwości, że taki obraz Boga i Odkupienia to nieporozumienie:

czy nie jest rzeczą niegodną pojęcia Boga wyobrażać sobie Boga jako kogoś, kto żąda zamordowania swego Syna, by ułagodzić swój gniew? Na takie pytanie można tylko odpowiedzieć: rzeczywiście, nie wolno w ten sposób myśleć o Bogu. Takie pojęcie Boga nie ma nic wspólnego z Bogiem Nowego Testamentu.

Odwrotnie bowiem, Nowy Testament mówi o Bogu, który chciał w Chrystusie stać się Omegą – ostatnią literą – w alfabecie stworzenia. Nowy Testament mówi o Bogu, który sam jest aktem miłości, czystym „dla”, i dlatego z konieczności przyjmuje
incognito najnędzniejszego robaka (Ps 22,7). […] Krzyż jest objawieniem. Nie objawia czegokolwiek, objawia Boga i człowieka. Odsłania, kim jest Bóg i jaki jest człowiek.

Nie wolno tedy chrześcijanom głosić Boga zemsty, który zsyła na ludzkość zarazy jako słuszne kary, nawet jeśli zalękniony umysł i dusza chętnie przystają na rzekomo niewywrotną logikę takiej teorii. Bóg nie po to stał się człowiekiem, by ludzi upokorzyć męką i śmiercią swojego Syna oraz męką i śmiercią tych, którzy w swoim cierpieniu próbują upodobnić się do Chrystusa.
Kto jest „prawdziwym chrześcijaninem”?

Pewność wierzących w karzącą sprawiedliwość Bożą nie jest więc właściwą odpowiedzią na szyderstwo niewierzących w Bożą miłość. Taka pewność nie ma nic wspólnego z prawdą Chrystusowego krzyża. Pisze Ratzinger: to

Jakżeby Bóg mógł cieszyć się męką swego stworzenia, czy nawet swego Syna, albo widzieć w nich jakąś wartość, za którą można by uzyskać pojednanie? Nie myśli tak ani Biblia, ani wiara chrześcijańska.
Nie liczy się samo cierpienie jako takie, tylko siła miłości, która tak rozszerza egzystencję, że łączy dalekie z bliskim, nawiązuje stosunek między człowiekiem w opuszczeniu przez Boga a Bogiem. Tylko miłość nadaje cierpieniu właściwy kierunek i znaczenie. Gdyby było inaczej, to oprawców przy ukrzyżowaniu należałoby uważać za kapłanów; składaliby ofiarę ci, którzy spowodowali cierpienie
.

Nie są to wygodne słowa dla tych, którzy karzącego, żądającego zadośćuczynienia Boga zemsty wielbić pragną bardziej niż Boga-człowieka objawionego w Chrystusie. Wedle Ratzingera tacy, choć nazywają siebie „prawdziwymi chrześcijanami”, nie przyjęli jeszcze właściwego sensu wiary w Chrystusa:

Powiedzmy to całkiem po prostu, może nawet narażając się na nieporozumienie: nie ten, kto wyznaje tę samą wiarę, jest prawdziwym chrześcijaninem, tylko ten, kto przez to, iż jest chrześcijaninem, stał się naprawdę człowiekiem.

Nie ten, kto zachowuje pewien system norm, niewolniczo i z nastawieniem na siebie, tylko ten, kto zdobył wolność, pozwalającą mu oddać się prostej ludzkiej dobroci. Zasada miłości, jeżeli jest prawdziwa, zawiera oczywiście wiarę. Tylko przez nią pozostaje tym, czym być powinna. Bez wiary bowiem, którą nauczyliśmy się rozumieć jako coś, co człowiek ostatecznie musi przyjąć wobec niewystarczalności własnych wysiłków, staje się miłością samowolną
.

Bez wspomnianej przez Ratzingera „zasady miłości” wierzący nie jest w stanie pojąć, dlaczego św. Paweł napisał w Drugim Liście do Koryntian, że: „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele” (2 Kor 4,10-11).

(..)
„Bo jak śmierć potężna jest miłość”

W piekle nie ma miejsca na zasadę miłości. Ratzinger wierzy jednak mocno w Boga-człowieka i dlatego nie umie postawić w tym miejscu kropki. Jest chrześcijańskim teologiem. Musi dać zatem swoje objaśnienie dla chrześcijańskiej wiary w zmartwychwstanie. I czyni to nieoczekiwanie, przywołując najpiękniejsze chyba zdanie z najpiękniejszej księgi Starego Testamentu – z Pieśni nad Pieśniami. Pisze bowiem:

Wyznanie wiary w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest dla chrześcijanina wyrazem pewności, że prawdą jest to, co się wydawało snem pięknym:

Bo jak śmierć potężna jest miłość” (Pnp 8, 6).
[…] objawia się [tu] w rzeczywistości najważniejszy problem egzystencji ludzkiej, gdyż ujawnia się istota i wewnętrzna paradoksalność miłości: miłość domaga się nieskończoności, niezniszczalności, a nawet ona jest jakby krzykiem domagającym się nieskończoności.

Zarazem jednak wiemy, że na ten krzyk nie ma odpowiedzi, że miłość żąda wprawdzie nieskończoności, ale jej dać nie może, że domaga się wieczności, ale naprawdę włączona jest w świat śmierci, w jego samotność i jego niszczycielską moc,,


Rozumiemy tu, co znaczy „zmartwychwstanie”. Jest ono siłą miłości, która jest mocniejsza od śmierci”.

Szyderstwa z wiary i naszego Boga. Ratzinger pomaga zrozumieć, gdzie jest Bóg w czasie pandemii
Masoni Z USA Satanisci
SOROS przyznał w CNN że to on FINANSOWAŁ MAJDAN i masowe morderstwa na Ukrainie .
PUCZ NA UKRAINIE za pieniądze SOROSA.
Zełenski to AKTOR KABARETOWY pionek SOROSA podobnie jak BIDEN ,MACRON, Trudeau w Kanadzie
Jota-jotka
A co to ma wspólnego z Obrazem Boga ...
Z dopustu Boga Szatan ma władzę DO CZASU!!!