Jota-jotka
14772

Dzień pamięci o męczeństwie duchowieństwa polskiego w czasie II wojny światowej

PIERWSZE CZYTANIE
Krew Chrystusa oczyszcza nas z grzechu

1 J 1, 5 – 2, 2

Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Jana Apostoła

Najmilsi:
Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, to mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.
Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.
Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika u Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata.

Oto słowo Boże.
EWANGELIA – komentarze
Tajemnice królestwa objawione prostaczkom

Mt 11, 25-30

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie».

Oto słowo Pańskie.
***†***

Szukanie i zdobywanie prawdy jest czymś właściwym samemu tylko człowiekowi. Tę potrzebę poznania prawdy mamy od samego Stwórcy, toteż szukanie prawdy jest spełnianiem Jego woli. Ale człowiek może się tak zapędzić w poszukiwaniu prawdy, że może zupełnie przeoczyć to, że prawda najistotniejsza, prawda prowadząca do życia wiecznego, jest darem Bożym.

Wtedy ludzka mądrość staje się przeszkodą do poznania prawdy, i to tej prawdy, która zbliża do Boga i przygotowuje człowieka do życia wiecznego. I nieszczęśni ci mędrcy i myśliciele, których mądrość przeszkadza im otworzyć się na to poznanie Boga, do którego mamy dostęp tylko dzięki Chrystusowi i Jego Ewangelii. Nieszczęsna taka mądrość, która uniemożliwia człowiekowi zobaczenie, że dopiero od Chrystusa możemy otrzymać autentyczne poznanie Boga: "Wszystko przekazał Mi Ojciec mój...

I nikt nie zna Ojca, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić". Trzeba spełnić dwa warunki, ażeby ludzka mądrość nie przeszkadzała nam w poznaniu prawdy Bożej: trzeba zawierzyć siebie Chrystusowi oraz być pokornym. "Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni... Weźmijcie moje jarzmo na siebie". Innymi słowy, prawdy Bożej szukamy naszą życiową postawą. Chrystus Pan dźwigał swój krzyż w postawie zawierzenia Ojcu. Również my starajmy się iść przez życie, naśladując Jezusa i Jego postawę zawierzenia.

Pan Jezus każe nam ponadto naśladować swoją pokorę: "uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem". On był pokorny również w stosunku do prawdy. Niczego nie głosił sam z siebie. Całą naukę, jaką nam głosił, przyniósł od swojego Ojca. My jesteśmy pokorni w stosunku do prawdy ostatecznej wówczas, jeśli uważnie wsłuchamy się w naukę Jezusa i Jego Kościoła; jeśli lękamy się naszą mądrością prawdę Bożą przeinaczać, ale w prostocie serca chcemy tylko tej prawdy, którą przyniósł nam Jezus od swojego Ojca i która przechowywana jest autentycznie w Jego Kościele.

29 kwietnia. Komentarz do Ewangelii o. Jacka Salija OP

Jota-jotka udostępnia to
1480
Wspomnienie:
Święta Katarzyna ze Sieny
,, Żądasz ode Mnie cierpień, aby stało się zadość obrazom, które zostały Mi zadane przez moje stworzenia i prosisz, byś chciała poznać i kochać Mnie, który jestem najwyższą Prawdą. Jeśli chcesz dojść do doskonałego poznania i rozkoszowania się Mną, Życiem wiecznym, oto droga: Nie wychodź nigdy z poznania siebie i trwaj uniżona w dolinie pokory; poznasz Mnie …Więcej
Wspomnienie:
Święta Katarzyna ze Sieny
,, Żądasz ode Mnie cierpień, aby stało się zadość obrazom, które zostały Mi zadane przez moje stworzenia i prosisz, byś chciała poznać i kochać Mnie, który jestem najwyższą Prawdą. Jeśli chcesz dojść do doskonałego poznania i rozkoszowania się Mną, Życiem wiecznym, oto droga: Nie wychodź nigdy z poznania siebie i trwaj uniżona w dolinie pokory; poznasz Mnie w sobie; a z poznania tego wydobędziesz to czego ci potrzeba i co dla ciebie jest konieczne.
Żadna cnota nie może mieć w sobie życia bez miłości, a pokora jest piastunką i żywicielką miłości. W poznaniu siebie upokorzysz się, widząc siebie poprzez swój niebyt, i rozpoznasz, że istnienie twe posiadasz ode Mnie, który pokochałem was, zanim istnieliście. Z tej niewysłowionej miłości, którą dla was powziąłem, chcąc was odrodzić dla łaski, obmyłem i odrodziłem was w krwi Jednorodzonego Syna mojego, wylanej z tak wielkim ogniem miłości.

Krew ta uczy prawdy tego, który zdjął z siebie chmurę miłości własnej dla lepszego poznania siebie; w inny sposób nie poznałby jej. Dusza rozpala się w tym poznaniu Mnie niewysłowioną miłością. Miłość ta utrzymuje ją w ciągłej męce; nie w męce przygnębiającej, która przytłacza i wysusza duszę, lecz która raczej ją odżywia. Ponieważ poznała moją prawdę i swoją własną winę, niewdzięczność i ślepotę bliźniego, czuje nieznośną mękę; boleje przeto, że Mnie kocha; gdyby Mnie nie kochała, nie cierpiałaby.
Skoro ty i inni słudzy moi poznacie w ten sposób moją prawdę, przypadnie wam znosić aż do śmierci liczne udręczenia, obelgi i zniewagi w słowie i w czynie, dla sławy i chwały imienia mojego; toteż będziesz znosić i cierpieć wiele.
Więc cierpcie, ty i inni słudzy moi, z prawdziwą cierpliwością, z bolesnym poczuciem winy i z miłością cnoty, dla sławy i chwały imienia mojego. Gdy tak czynić będziecie, przebaczę winy twoje i innych sług moich; cierpienia, które znosić będziecie mocą waszej miłości, będą wystarczające, by dać wam i innym sługom moim przebaczenie i nagrodę. Otrzymacie owoc życia, po zmazaniu plam waszej ciemnoty i Ja nie będę pamiętał, żeście Mnie obrazili kiedykolwiek. Innym przebaczę dla prawdziwej miłości waszej i dam im dary me według gotowości, z jaką je przyjmą.,,
św. Katarzyna, Dialog o Bożej Opatrzności czyli księga Boskiej nauki – całość
Jota-jotka
Święta Katarzyna ze Sieny
,,W imię Jezusa Chrystusa.
Najdroższa Matko w Chrystusie Jezusie i Siostro w świętej pamięci naszej błogosławionej Matce Katarzynie. Ja, niegodny grzesznik Barduccius, polecam się Waszym modlitwom, jak dziecię bezradne i sierota opuszczona przez śmierć tak czcigodnej Matki. Otrzymałem Wasz list, przeczytałem go ze wzruszeniem sam, jak również moim zasmuconym Matkom, …Więcej
Święta Katarzyna ze Sieny
,,W imię Jezusa Chrystusa.

Najdroższa Matko w Chrystusie Jezusie i Siostro w świętej pamięci naszej błogosławionej Matce Katarzynie. Ja, niegodny grzesznik Barduccius, polecam się Waszym modlitwom, jak dziecię bezradne i sierota opuszczona przez śmierć tak czcigodnej Matki. Otrzymałem Wasz list, przeczytałem go ze wzruszeniem sam, jak również moim zasmuconym Matkom, które za tak wielką Waszą miłość składają Wam serdeczne dzięki. Bardzo się także polecają waszym modlitwom i proszą, byście nimi objęły Przeora i wszystkie Siostry, by były ochotne w wypełnianiu tego, co się Bogu podoba tak w stosunku do siebie samych, jak i do Was. Ponieważ zaś, jako umiłowana i wierna córka, pragniecie dowiedzieć się o śmierci naszej Matki, czuję się w obowiązku spełnić Wasze pragnienie. A chociaż nie czuję się zbyt zdolny, by o tym opowiedzieć, napiszę, co moje słabe oczy widziały, co nieokrzesane zmysły mojej duszy mogły pojąć.

Ta więc błogosławiona Dziewica i Matka tysięcy dusz, około święta Obrzezania Pańskiego poczęła doznawać jakichś dolegliwości tak na duszy, jak i na ciele, tak że była zmuszona zmienić cały swój sposób życia. Przyjmowanie pokarmu służące podtrzymaniu życia stało się dla niej wielką udręką, tak że tylko z wielką trudnością można było skłonić ją do jedzenia. A jeśli coś wzięła do ust, to właściwie tego nie połykała, a potem wypluwała. Nie mogła przyjąć nawet kropli wody. Budziło się 22w niej gwałtowne pragnienie i taka gorączka w gardle, że zdawała się zionąć ogniem. Mimo to wyglądała na zdrową, była jak zwykle energiczna i rześka. Taką postrzegaliśmy do niedzieli Sześćdziesiątnicy. Pod wieczór tego dnia zaczęły się pojawiać wyraźne symptomy choroby. W nocy z poniedziałku na wtorek, w godzinie nieszporów, kiedy pisałem jej list, miała tak silny atak choroby, żeśmy zaczęli ją opłakiwać, jakby już martwą.

Przez długi przeciąg czasu nie widzieliśmy w niej żadnego znaku życia. Po jakimś jednak czasie wstała na nogi i zdawała się być inną niż ta, która leżała.

Od tej pory zaczęły się pojawiać codziennie co raz to nowe fizyczne dolegliwości. Gdy jednak nastał Wielki Post, mimo choroby, poczęła Katarzyna oddawać się intensywnej modlitwie.

Dla nas graniczyło to z cudem ze względu na częstość jej pokornych westchnień i gorzkich jęków, jakie dobywały się z jej piersi. Uwierz mi, że jej modlitwy były wypowiadane z takim przejęciem, iż jedna godzina takiej modlitwy bardziej wycieńczała jej słabe ciało, niż miałoby to miejsce, gdyby ktoś inny spędził bez przestanku dwa dni na modlitwie. Każdego rana po Komunii św. wpadała w taki stan, że każdy, kto by ją zobaczył, uznałby ją za martwą. Zanosiliśmy ją wtedy do łóżka. Po jednej lub dwu godzinach szliśmy do kościoła św. Piotra na odległość dużej mili. Tam oddawała się modlitwie aż do nieszporów.

Wracała potem do domu tak zmęczona, że robiła wrażenie martwej.

Te jej praktyki trwały do trzeciej niedzieli Wielkiego Postu, kiedy jej wyczerpane ciało dało się pokonać niezliczonym atakom postępującej choroby, a także udrękom duchowym, których źródłem było rozważanie grzechów, jakich według swego mniemania dopuściła się wobec Boga, a także niebezpieczeństw coraz bardziej poważnych, w jakie uwikłał się Kościół święty. To ją szczególnie męczyło, i wewnątrz, i na zewnątrz. W tym stanie trwała przez osiem tygodni. Nie mogła unieść głowy, pełna nieznośnych bólów „od stopy aż do wierzchu głowy” (Jon 2, 7).

Nieraz mówiła: „To są cierpienia cielesne, a jednak nie natural23 ne. Widać, że Bóg dał pozwolenie demonom, by moje ciało zadręczały, jak im się spodoba”. Było na zewnątrz widoczne, że tak jest. Znosiła cierpienia niesamowite, tak że gdybym chciał słowami wyrazić jej cierpliwość, uważam, że dopuściłbym się niegodziwości wobec tego, co nie da się wysłowić. Powiem tyle, że ilekroć doznała jakiegoś nowego ataku choroby, wznosiła zaraz serce i oczy do Boga i mówiła: „Dziękuję Ci, wieczny Oblubieńcze, że codziennie na nowo udzielasz mi, Twojej nędznej i niegodnej służebnicy, tylu i tak wielkich łask”.

I tak gasło jej ciało aż do niedzieli przed Wniebowstąpieniem.

Doszło do tego, że wyglądało ono tak, jak zwykło się malować ciała zmarłych. Z wyjątkiem jednak twarzy, która miała wyraz anielski, tchnący rozmodleniem. Reszta zaś ciała to były kości pokryte cienką skórą. Uwolniono ją od paska, nie mogła jednak przekręcić się na drugi bok. Kiedy nadeszła noc przed wspomnianą niedzielą, na dwie godziny przed świtem nastąpiło wyraźne pogorszenie, i było widoczne, że zbliża się koniec. Zwołano całą rodzinę. Katarzyna ze szczególną pokorą i pobożnością wyraziła gestem, że pragnie otrzymać absolucję.

Co też się stało. Odtąd nie wykazywała żadnego ruchu, jedynie z jej ust dobywało się ustawiczne, żałosne, ciche wzdychanie.

Uznano za właściwe, by udzielić jej ostatniego namaszczenia.

Spełnił tę posługę nasz opat z klasztoru św. Antymiusza.

Tymczasem Katarzyna była ciągle nieprzytomna.

Po namaszczeniu całkiem się zmieniła. Twarzą i rękami zaczęła dawać różne znaki, jakby dla okazania, że doznaje straszliwych ataków ze strony demonów. I w tej morderczej walce trwała przez półtorej godziny. W połowie tego czasu przebytym w milczeniu, poczęła mówić: „Zgrzeszyłam, Panie, zmiłuj się nade mną”. Myślę, że powtórzyła to ze sześćdziesiąt razy. Za każdym razem wyciągała prawą rękę i spuszczając ją potem, uderzała łóżko. Zmieniła później słowa i bez ruchu ręką tyleż razy powtórzyła: „Święty Boże, zmiłuj się nade mną”.

Potem zaczęła wypowiadać różnorakie formuły aktów cnót i tak trwało to do końca wspomnianego czasu. Potem nagle zmieniła 24się na twarzy, z mrocznej stała się anielska. Załzawione oczy i zaćmione stały się spokojne i pojawił się w nich uśmiech. Nie można było wątpić, że wydostała się jakby z jakiejś głębiny i wróciła do siebie. Uciszyło to nasz ból, jej synów i córek otaczających ją. Możecie to sobie wyobrazić.

Leżała teraz wsparta na Matce Aleksji. Potem przy jej pomocy usiadła prosto. Umieściliśmy przed jej oczyma tablice z relikwiami świętych i różnymi malunkami. Ona skierowała oczy na znajdujący się tam wizerunek krzyża. Poczęła go adorować, wypowiadając głębokie słowa o dobroci Bożej, wyznawała także swoją grzeszność. Mówiła: „Moja wina, Trójco wiekuista, że Cię, nieszczęśnica, tyle razy obraziłam swoim niedbalstwem, niewdzięcznością, nieposłuszeństwem, ignorancją i wielu innymi brakami. O ja biedna! Nie zachowywałam Twoich przykazań tak ogólnie, jak i pojedynczych, jakie mi dałeś w swojej dobroci. O ja nieszczęśliwa! – mówiąc to uderzała się w piersi wyznając przy tym swoją winę. – Nie zachowałam Twojego przykazania, w którym nakazałeś, by Ciebie zawsze szukać, Ciebie czcić, pracować na rzecz bliźniego. Przeciwnie, uciekałam od pracy, która była konieczna. Czy nie nakazałeś mi, mój Boże, by wyzbyć się całkiem troski o siebie, a troszczyć się jedynie o chwałę i sławę Twojego imienia w zbawianiu dusz i radować się tym jedynym pokarmem, pochodzącym ze stołu Najświętszego Krzyża? Ja zaś szukałam własnego zadowolenia.

Ty mnie ciągle zapraszałeś, by się z Tobą łączyć przez słodkie, miłosne i gorące pragnienia w pokornych i ciągłych modlitwach, zanoszonych ze łzami o zbawienie całego świata, o reformę Kościoła świętego, obiecując, że dzięki nim udzielisz Oblubienicy Twojej nowego blasku, ja zaś biedna nie byłam posłuszna Twojemu pragnieniu, ale spałam w łożu niedbalstwa.

O ja nieszczęśliwa! Postawiłeś mnie, by kierować duszami, przysyłając mi tych umiłowanych synów, by ich kochać szczególną miłością i prowadzić do Ciebie po drogach życia, ja zaś byłam dla nich jedynie zwierciadłem słabości ludzkiej. Nie okazywałam należnej troski wobec nich, nie przychodziłam im 25z pomocą przez stałą i pokorną modlitwę przed Twoim obliczem, ani nie dawałam im przykładu dobrego życia, ani użytecznych pouczeń. O ja biedna! Z jak małą czcią przyjmowałam Twoje niezliczone dary i łaski słodkich cierpień i krzyży, jakie zechciałeś nagromadzić w tym moim kruchym ciele, ani też nie umiałam ich znosić z tak gorącym pragnieniem i żarliwą miłością, czego przykład dał ten, z którym razem te cierpienia i krzyże mi dałeś. Biada mi! Miłości moja, Ty dla wielkiej Twojej dobroci wybrałeś mnie sobie na Oblubienicę i to już od mojego dzieciństwa, ja zaś nie byłam Tobie wierna, bo nie nosiłam Ciebie w ustawicznej pamięci, ani Twoich ogromnych dobrodziejstw; nie tkwiłam umysłem w ich rozpamiętywaniu, a swej woli nie użyłam, by Ciebie ze wszystkich sił wyłącznie umiłować”.

Tymi i podobnymi słowami oskarżała się owa czysta gołębica, myślę, że bardziej dla przykładu dla nas niż z własnej potrzeby. Zwróciła się potem do kapłana prosząc: „Udzielcie mi rozgrzeszenia dla miłości Chrystusa ukrzyżowanego z tych wszystkich grzechów, jakie wyznałam w obliczu Boga i ze wszystkich innych, których nie pamiętam”. Prosiła po tym jeszcze raz o absolucję od winy i kary, powołując się na udzieloną jej łaskę od papieży Grzegorza i Urbana. Wyraziła też pragnienie przyjęcia Krwi Chrystusa. Stało się temu zadość.

Potem utkwiła oczy w wizerunku ukrzyżowanego Chrystusa i jęła Go znów adorować i wypowiadać jakieś tajemnicze słowa, których z powodu moich grzechów nie byłem godny pojąć.

Zresztą także ze względu na ból, jakiego doznawałem i ucisk w piersiach, jakiego ona doznawała, co utrudniało jej mówienie.

Staraliśmy się ją usłyszeć po dwu stojących z obu stron, przybliżając uszy do jej ust. Wtedy to zwróciła się do niektórych ze swych synów, którzy nie byli obecni, kiedy miała pamiętną przemowę przed niewielu dniami do całej swojej duchowej rodziny, ukazując nam drogę zbawienia i doskonałości i każdemu z osobna podając wskazówki, co by chciała, żeby uczynił po jej śmierci. Podobnie teraz zwróciła się do tych, których tam 26wtedy nie było, a od wszystkich prosiła pokornie o przebaczenie za niewystarczającą, jak jej się wydawało, troskę o nasze zbawienie. Skierowała wtedy parę słów do Lucjusza i kogoś drugiego, a także do mnie, biedaka. Potem zaraz oddała się modlitwie.

O, gdybyś wiedziała z jaką pokorą i szacunkiem prosiła i otrzymywała błogosławieństwo wielokrotnie od swojej bolejącej matki. Mogę tu tylko powiedzieć, że była to dla niej gorzka pociecha. Był to także obraz najsubtelniejszych uczuć: widzieć matkę, która się poleca swojej błogosławionej córce i która prosi ją o szczególną łaskę od Boga, by w tej smutnej chwili nie była dla niej źródłem żadnej przykrości. Nie odrywało to jednak świętej Dziewicy od rozmodlenia. Przy zbliżającym się końcu modliła się specjalnie za Kościół katolicki, za który, jak sama mówiła, oddała swe życie. Modliła się także za papieża Urbana VI, o którym świadczyła, że jest prawdziwym papieżem i prosiła swoich synów, by gotowi byli za tę prawdę oddać życie. Także z wielką żarliwością modliła się za wszystkich swoich umiłowanych synów i córki, których w sposób szczególny Pan polecił jej miłości. Używała przy tym wielu słów, jakimi posługiwał się nasz Zbawiciel, kiedy swoich uczniów polecił Ojcu. A z takim przejęciem to czyniła, że nie tylko nasze serca, lecz same kamienie słysząc to by skruszyły się. Na koniec znakiem krzyża nas wszystkich pobłogosławiła i trwała w rozmodleniu aż do upragnionego końca. W tym czasie mówiła: „Ty, Panie, wzywasz mnie i ja idę do Ciebie. Idę nie dzięki moim zasługom, lecz wyłącznie dzięki Twojemu miłosierdziu. O to miłosierdzie błagam Cię mocą Twojej Krwi”. Potem wielokrotnie powtarzała: „Krew, Krew”. Na koniec wzorem Zbawiciela rzekła: „Ojcze, w ręce Twoje oddaję duszę i ducha mego”. I tak słodko, z twarzą anielsko promieniejącą, skłoniwszy głowę, oddała ducha.

Zgon jej miał miejsce w niedzielę o godzinie szóstej. Zachowaliśmy jej ciało niepogrzebane aż do wtorku czasu komplety.

Nie wydawało ono przykrej woni, właściwej ciałom zmarłych, przeciwnie, tchnęło miłym zapachem, a ramiona, 27szyja i nogi były ruchome, jak za życia. I tak było przez te całe trzy dni. Tłumy ludzi nawiedzały jej ciało, a szczęśliwym się czuł każdy, kto mógł jej ciała dotknąć. Wiele wtedy Bóg dokonał cudów, które, by nie przedłużać, pominę. Jej grób z pobożnością nawiedzają wierni, na równi jak ciała świętych znajdujące się w Rzymie. Wielu łask udzielił Bóg w imię błogosławionej Oblubienicy. Nie wątpię, że usłyszymy jeszcze o wielu innych i większych. Nic więcej nie dodam. Polecam się Przeorowi i wszystkim Siostrom, ponieważ obecnie jak najbardziej potrzebna mi jest pomoc modlitewna. Niech Bóg ma Was w swojej opiece i da wzrastać w swojej łasce(1).,,

Życie pod duchowe dyktando

,,,,Co też się stało. Odtąd nie wykazywała żadnego ruchu, jedynie z jej ust dobywało się ustawiczne, żałosne, ciche wzdychanie.

Uznano za właściwe, by udzielić jej ostatniego namaszczenia.

Spełnił tę posługę nasz opat z klasztoru św. Antymiusza.

Tymczasem Katarzyna była ciągle nieprzytomna.

Po namaszczeniu całkiem się zmieniła. Twarzą i rękami zaczęła dawać różne znaki, jakby dla okazania, że doznaje straszliwych ataków ze strony demonów. I w tej morderczej walce trwała przez półtorej godziny. W połowie tego czasu przebytym w milczeniu, poczęła mówić: „Zgrzeszyłam, Panie, zmiłuj się nade mną”. Myślę, że powtórzyła to ze sześćdziesiąt razy...,,
Jota-jotka
W sobotę 29 kwietnia Kościół katolicki obchodzić będzie Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego w czasie II wojny światowej.
"Obchody są kontynuacją dziękczynnych pielgrzymek księży-więźniów obozu koncentracyjnego Dachau, którzy 29 kwietnia 1945 roku zostali cudownie wyzwoleni z obozowej niewoli za przyczyną św. Józefa"
W sobotę w Kościele katolickim Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego …Więcej
W sobotę 29 kwietnia Kościół katolicki obchodzić będzie Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego w czasie II wojny światowej.

"Obchody są kontynuacją dziękczynnych pielgrzymek księży-więźniów obozu koncentracyjnego Dachau, którzy 29 kwietnia 1945 roku zostali cudownie wyzwoleni z obozowej niewoli za przyczyną św. Józefa"
W sobotę w Kościele katolickim Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego w czasie II wojny światowej
Jota-jotka
W podziękowaniu za cud ocalenia z dworca do sanktuarium św. Józefa szli na kolanach…
To niezwykła opowieść o interwencji św. Józefa, jakiej doświadczyli więźniowie niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau dla mężczyzn w czasie II wojny światowej. To również opowieść o sile wiary, nadziei i miłości wbrew obozowym opresjom.
,,Do obozu w sumie trafiło ok. 200 tys. mężczyzn, w tym 2794 zakonników …Więcej
W podziękowaniu za cud ocalenia z dworca do sanktuarium św. Józefa szli na kolanach…

To niezwykła opowieść o interwencji św. Józefa, jakiej doświadczyli więźniowie niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau dla mężczyzn w czasie II wojny światowej. To również opowieść o sile wiary, nadziei i miłości wbrew obozowym opresjom.

,,Do obozu w sumie trafiło ok. 200 tys. mężczyzn, w tym 2794 zakonników, diakonów, księży i biskupów katolickich. 1773 duchownych pochodziło z Polski. Niestety, wyzwolenia obozu doczekało tylko 874 z nich.

To właśnie oni, przeczuwając koniec wojny, ale też i nadchodzącą zagładę z rąk hitlerowskich oprawców, podjęli niezwykłą 9-dniową nowennę. Uciekali się, staropolskim obyczajem, do wstawiennictwa słynącego cudami świętego Józefa Kaliskiego i angażując w modlitwę wszystkich, którzy chcieli dołączyć.

Dokładnie 22 kwietnia 1945 r. kapłani razem z innymi więźniami powierzyli swoje życie świętemu Józefowi, do którego z wielką ufnością każdego kolejnego dnia odmawiali nowennę. Wszyscy złożyli przyrzeczenie, że jeśli przeżyją obozową niewolę, będą głosić do końca swoich dni świadectwo wiary i siły modlitwy za wstawiennictwem Opiekuna Jezusa.

W siódmym dniu nowenny, czyli 29 kwietnia, przyszło wyczekiwane ocalenie z rąk żołnierzy alianckich, dokładnie o godzinie 18.00. Z pozostawionej przez hitlerowców dokumentacji dowiedzieliśmy się potem, że zamierzali oni 4 godziny później wymordować wszystkich obozowych jeńców. Tak, aby nie został ślad męczeństwa tych ludzi. Sami oprawcy planowali ucieczkę z Dachau wgłąb Trzeciej Rzeszy.

Jak twierdzili sami więźniowie, zostali oni uratowani dzięki niezwykłej interwencji świętego Józefa, a nikczemne plany nie powiodły się. Wierzyli, że wstawiennictwo świętego Opiekuna, który uratował Jezusa w chwili śmiertelnego zagrożenia, może również dla nich wyprosić u Boga ocalenie. I tak też się stało.

Wzruszająca puenta tej niezwykłej historii jest taka, że rok po ocaleniu – zgodnie z danym Józefowi i sobie przyrzeczeniem – uratowani więźniowie z Dachau przyjechali pociągami z różnych zakątków Europy do Kalisza, gdzie znajduje się sanktuarium św. Józefa.

Jeszcze do niedawna najstarsi mieszkańcy tego miasta opowiadali o pierwszym przyjeździe więźniów. W podziękowaniu za cud ocalenia z dworca do sanktuarium św. Józefa, wszyscy szli na kolanach. A był to spory kawałek drogi…

To było ich osobiste świadectwo siły modlitwy, zwycięstwa dobra nad złem i wielkiego cudu, którego doznali za wstawiennictwem świętego Józefa.

Niezwykłe jest również to, że każdego kolejnego roku, w rocznicę wyzwolenia obozu w Dachau, czyli 29 kwietnia, do sanktuarium przybywali byli więźniowie. A razem z nimi bywał tam krakowski biskup Karol Wojtyła, aby zawierzyć się opiece Józefowi Kaliskiemu.

W tym też miejscu w 1997 roku, już jako Jan Paweł II modlił się przed cudownym wizerunkiem, na którym Józef jest przedstawiony razem z najbliższymi sobie osobami: Maryją i Jezusem. Stąd obraz nazywany jest też często wizerunkiem Świętej Rodziny.,,

Jak św. Józef uratował więźniów z obozu śmierci w Dachau
Jota-jotka
Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.
Błogosław, duszo moja, Pana, *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.
Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.
On odpuszcza wszystkie twoje winy i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.
Refren: Chwal i błogosław …Więcej
Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.

Błogosław, duszo moja, Pana, *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.

On odpuszcza wszystkie twoje winy i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i zmiłowaniem.

Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.
Miłosierny jest Pan i łaskawy, *
nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy.
Nie zapamiętuje się w sporze, *
nie płonie gniewem na wieki.

Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.

Jak ojciec lituje się nad dziećmi, *
tak Pan się lituje nad tymi, którzy cześć Mu oddają.
Wie On, z czegośmy powstali, *
pamięta, że jesteśmy prochem.

Refren: Chwal i błogosław, duszo moja, Pana.
Lecz łaska Pana jest wieczna *
dla Jego wyznawców,
a Jego sprawiedliwość nad ich potomstwem, *
nad wszystkimi, którzy strzegą Jego przymierza