Osobliwe przypadki Apostoła Rzymu

z książki ks. Ludwika Ponnelle i ks. Ludwika Bordeta: Święty Filip Nereusz i rzymskie społeczeństwo jego czasów (1515-1595)

“Filip nigdy by nie marzył ani myślał o jakimkolwiek miejscu dla siebie czy swego poczucia humoru w hierarchii kościelnej. Odprawianie Mszy było jedyną prerogatywą kapłańską, która miała dla niego siłę przyciągania i czyniła to, choć napełniając go bojaźnią (…) Filip nie miał w zwyczaju datować swych wspomnień, lecz z chęcią opowiadał o wrażeniu jakie wywarł na nim “szczęśliwej pamięci Ojciec Ignacy [Loyola]”. Jak powiedział: “Jego twarz cała jaśniała”. (…) To samo zjawisko zaobserwował u św. Karola Boromeusza i u kartuzów z kościoła Świętej Marii od Aniołów, gdy wychodzili z modlitwy. (…)

W bibliotece Filipa, w Valicelli, można oglądać książkę noszącą znaczne ślady zużycia, podczas gdy zadziwia dobry stan pozostałych książek. Książka ta nosi tytuł: Porządek Mszy jaki powinien stosować Kapłan kiedy odprawia bez śpiewu lub asysty spisany przez Jana Burcardo da Argentina. (…) “Wiele razy – powiedział w swym zeznaniu Marceli Ferro – widziałem jak unosił się nad ziemią, cały drżący, blady i wyglądający niczym śmierć” – kiedy modlił się w bazylice św. Piotra lub u św. Pawła, u grobów Apostołów. To samo, z takim samym drżeniem, działo się, gdy podnosił Hostię w górę podczas Mszy. Po Konsekracji jakby go coś porywało, tak iż wydawało jakby wykonywał taneczne kroki. Podobnie było podczas Komunii, gdy drżał tak bardzo, że z uwagi na niebezpieczeństwo upuszczenia hostii musiał się zatrzymywać na jakiś moment. (…) Gdy choroba zmuszała go do pozostania w łożu i nie mógł odmawiać Mszy, przez całą noc czuł “spazmy pragnienia” i nie był w stanie spocząć dopóki nie przyniesiono mu Komunii. (…) W trakcie jednej z chorób, gdy dano mu coś do picia powiedział: Mój Jezu, Tyś na Krzyżu, gdy ja jestem w łóżku! Po tym wszystkim nie należy dziwić się, że łkania tłumiły mu głos, gdy odmawiał Domine non sum dignus przed komunią u zakonnic z Tor di Specchi lub że, gdy odmawiał Różaniec, Pater noster tak go wzruszało, że nie był w stanie kontynuować. (…) Gdy skończył Mszę uniesienie jakiego wcześniej doświadczył często zmuszało go by, wyczerpany, rzucił się na łoże.”

“Podczas Mszy potrafił zapomnieć o wszystkim – modlitwach, Ewangelii, Lekcji a nawet podniesieniu Hostii i kielicha po Konsekracji. Po Mszy przechodził koło ludzi i patrzył na nich nie poznając. Nawet audiencja u Papieża nie zawsze doprowadzała go normalnego stanu. Jak powiedział Gallonio pewnego dnia, wracając z audiencji u Grzegorza XIII: Straciłem zmysły kiedy wszedłem do sali Jego Świątobliwości i zbliżyłem się do niego, nie orientując się że to Papież i nie ściągając z głowy biretu. (…) W roku 1558 Aleksander Fedeli, który widział go na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem w Bazylice św. Piotra, obserwował go przez kwadrans i widział jak trwa w bezruchu niczym posąg, choć wiele osób wchodziło i wychodziło. Podobnie, gdy odmawiał brewiarz z towarzyszem, wyglądał niczym nieruchome ciało, z zamkniętymi oczami i twarzą wzniesioną ku Niebu. (…) Nie lubił gdy zbyt wielu ludzi przychodziło na jego Msze, gdy często jego emocje go przytłaczały i zabronił swemu ministrantowi, młodemu Franciszkowi Zazzarze klęczeć u boku ołtarza, skąd mógł oglądać jego twarz. (…)

W Wielką Środę roku 1579 ówczesny członek Kongregacji Bonipetro widział jak odmawiał Mszę przy głównym ołtarzu kościoła San Girolamo. Obawiając się skutku jaki mogła na nim wywrzeć Męka Chrystusa, którą miał przeczytać, trzymał w dłoniach klucze do swej izby oraz zegarek słoneczny, poruszając tymi przedmiotami by rozproszyć swoją uwagę. Jednak “gdy tylko dotarł do śmierci Naszego Zbawiciela wpadł we łkanie”. (…) Najbardziej krytycznym momentem dnia był dla niego moment odmawiania Mszy (…) Zwykle, zanim włożył szaty liturgiczne, bawił się w zakrystii z jakimiś ptaszkami lub pieskami. Czytano mu również poematy i żarty (…) wszystko to wielce gorszyło tych, którzy go nie znali. Nawet wtedy nie mógł być siebie pewien. Obawiał się, że ministranci zobaczą jego twarz, gdyż bał się że atak żarliwości zmieni jego rysy. Odmawiał Mszę szybko, jakby spodziewając się rzeczy tego rodzaju. Przy Konsekracji musiał “spieszyć się” ze słowami i podnosić Hostię i Kielich szybko z obawy, że nie będzie mógł spuścić swych ramion. Czasem przerywał by przejść długość ołtarza, rozglądał się, mówił coś do ludzi, do ministranta o oświetleniu. (…)

Gdy w obecności tłumu pociągnął za brodę jednego z członków Gwardii Szwajcarskiej strzegących drzwi Chiesa Nuova podczas uroczystej procesji z relikwiami św. Papiasza i Maura (11 lutego 1590), jego intencja była oczywista – chciał rozproszyć swą uwagę i odwrócić uwagę innych w momencie, gdy czuł że na widok tak wspaniałego wydarzenia opanowującego jego duszę budzi się w nim żar. (…) Nie był w stanie odzyskać spokoju dopóki nie powziął dwóch postanowień: 5-6 lat przed śmiercią postanowił porzucić wszelkie publiczne kaznodziejstwo a od stycznia 1591 roku – odmawiać Mszę przy drzwiach zamkniętych w jednym ze swych pokoi zamienionym na kaplicę. To wówczas rozpoczęły się owe wspaniałe Msze kiedy, podczas Komunii, zostawiano go samego na godziny z zamkniętymi zasłonami i wyłączonymi światłami w małej kaplicy oświetlonej jedynie przez małą lampkę. (…)

Nie możemy się dziwić że Filip czuł szczególne nabożeństwo do Ducha Świętego i ilekroć pozwalały na to rubryki odmawiał podczas Mszy modlitwę: Deus cui omne cor patet, et omnis voluntas loquitur, et quem nullum latet secretum: purifica per infusionem Sancti Spiritus cogitationes cordis nostri; ut te perfecte diligere et digne laudare mereamur, wytrwale zalecając tę nabożność innym.”

“Nie trzeba mówić o znajomości włoskich obyczajów tych czasów tolerujących swobodę, która by nas dziś zdumiała. Mowa Filipa była zatem nie pozbawiona tych popularnych wyrażeń, które trafiały do ludzkich rozmów, owych słów fraternizowania się, którym towarzyszyło mrugnięcie okiem, jak wśród najbliższych. Często zwracał się do ludzi: zwierz, wielkie bydlę, cymbał. Powiedziano mu o śmierci pewnego Mangolo i poznał, czy to przez Boże światło czy w inny sposób, że to nieprawda. Odparł: idź, wielki zwierzu, nie umarł, śpi. Pocieszał nawet ludzi, udając że ich dręczy. Kiedy nieszczęsny Piotr Focile poszedł by powiedzieć mu o śmierci swej córeczki, Filip zawołał: Idiota, dlaczego się martwisz? Idiota, uspokój się, wkrótce będziesz miał chłopca. Soczyste i opisowe określenia często gościły na jego ustach – nazywał te, które zawsze znajdowały dla siebie wymówkę: “Moja Pani Ewa”. Nie powstrzymywał się od żartów, nawet w wątpliwym guście. Pewnego dnia Ettore Miodio zapytał go: Jak poznajesz moje grzechy, gdy przychodzę do Spowiedzi zanim się z nich oskarżę? Po twoich włosach – odparł Filip. Kiedy upominano go, że je zbyt mało, odpowiedział że nie chce być jak pewien znany mu kupiec florencki, pan Francesco Scarlatti, który był niezwykle gruby. Jego zachowanie było podobne do jego mowy. Ludzi, którzy z czcią klękali przed nim i próbowali całować jego szaty odpychał ręką lub ramieniem i mówił by zaraz wstawali. Czasem posuwał się dalej – gdy jakieś niewiasty cisnęły się wokół niego, zdjął z powagą swe okulary i umieścił na nosie jednej z nich. Bez względu na to czy znał ludzi często chwytał ich za policzki, włosy czy uszy, kuksańce były oznaką przychylności, którą ludzie chętnie przyjmowali. Dawał je niektórym by zapamiętali dobrą radę jakiej im udzielił. Kardynał Bandini mówi nam we wspomnieniach ze swego dzieciństwa, że też dostał jeden cios i to mocny. Filip rzekł: biję nie ciebie, lecz diabła. Czasami czynił to ze zwyczaju, lecz chętnie to robił w sytuacjach takich jak gdy pewna Marta ze Spoleto, niewiasta dobra i pobożna, powiedziała mu że jest świętym. (…)

Pewnego dnia. widząc jego dziwne zachowanie podczas Mszy, Sulpicja Sirleta powiedziała do siebie: Ten ksiądz jest opętany. Uznając że popełniła ciężki grzech pochopnego osądu, oskarżyła się z niego przed Filipem (…) Zaczęłam mówić – opowiada Sirleta – na wpół otwierając usta. Ojcze, powiedziałam – zaczęłam mówić i umilkłam zawstydzona. Wówczas błogosławiony Filip powiedział mi: Dalej, głupiutka, widzisz we mnie winę, czyż nie? A ja odparłam: Tak, Ojcze. Wtedy mi powiedział: Czyli tak – co mówiłaś? – Ojcze widziałam jak uniosłeś się nad ziemię, gdy odmawiałeś Mszę. Wówczas zaraz błogosławiony Filip odparł: Zamilcz! Zamilcz! i położył dłoń na swych ustach. Potem mu powiedziałam co rzekłam w swym sercu: O jej, ten kapłan musi być opętany! Wtedy błogosławiony Filip zaczął się śmiać i powiedział mi: to prawda, to prawda, jestem. (…) Wobec najbliższych jak Germanika Fedeliego nie ukrywał swych intencji: Germanico – zapytał – czy nie jestem prostakiem? Co myślisz o tych wszystkich fanaberiach z mojej strony? (…) Wszyscy jego biografowie opowiadają nam o tych jego osobliwych wyczynach, którym dorównują jedynie te Ojców Pustyni, których przykład, znany mu z dzieł Kasjana, zachęcał go do tego co czynił. Wymieńmy tylko parę – trudno wybrać spośród obfitości. Ubierał się w śmieszny sposób – w ubiór wywrócony na drugą stronę, bądź do sutanny dobierał duże białe buty (…) Widziano go jak chodzi z pękiem janowca w ręce i zatrzymuje się by go wąchać. (…) Jakże często, zwłaszcza w święta udawał się do chóru w jakimś dziwnym ubiorze. Posunął się nawet do tego by dać sobie obciąć włosy w kościele – opowiada nam o tym jego cyrulik Giulio Savera (…) Filip był niemniej płodny w pomysłowości niszczenia miłości własnej innych niż w wypadku samego siebie.”

“Przez długi czas czuł irytację, gdy rzeczy jakich używał podczas Mszy nie były w doskonałym stanie, zaś zakrystianie, gdy był ubogim i nieznanym księdzem, nie omieszkiwali z tego korzystać by go dręczyć. (…) Teccosi wyznaczył do zakrystii dwóch zakonników “apostatów”, którzy mieli prześladować dwóch apostołów (…) Wykorzystywali oni swą pomysłowość by utrudniać im i czynić udręką odprawianie Mszy: dawali im brudne i podarte szaty liturgiczne, posyłali do ołtarza a potem wzywali z powrotem pod byle pretekstem, ukrywali klucz do tabernakulum tak by nie mogli udzielać Komunii bądź nakazywali by udzielano Komunii jedynie podczas jednej Mszy o świcie, przy ołtarzu głównym, uznając że to zniechęci wiernych. A przede wszystkim szydzili z łez i westchnień, które ci dwaj obłudnicy – Buonsignore i Filip udawali podczas Mszy. (…) Jednocześnie Teccosi szerzył oszczerstwa i nikczemne insynuacje (…) Co do Filipa okazał się aniołem cierpliwości i w końcu poruszył serce samego Teccosiego, który rzucił mu się do nóg, błagając o przebaczenie i przywiązał do niego aż do dnia śmierci, pamiętając o nim nawet w swym testamencie.”

podobne tematy:

Przeciw smutkowi

Przeciw smutkowi (2)

Św. Filip Nereusz na dzisiejsze czasy

26 maja – Świętego Filipa Nereusza

Święty Filip Neri – czyli radość „trydenckiego” Kościoła (I)

Święty Filip Neri – czyli radość „trydenckiego” Kościoła (II)

Święty Filip Neri – czyli radość „trydenckiego” Kościoła (III)

Święty Filip Neri – czyli radość „trydenckiego” Kościoła (IV)