V.R.S.
384

O. Roger Tomasz Calmel OP (2)

Jeżeli przy rozpoczęciu Soboru Watykańskiego II o. Calmel mógł mieć jeszcze jakiekolwiek nadzieje, na wiosnę roku 1965 sytuacja była jasna. „Zamiast reformy jesteśmy świadkami rewolucji, 'rozbójnictwa'”. Rewolucja wedle o. Calmela polegała na tym że nie stanowiła próby naprawy nadużyć lecz atak na samą naturę rzeczy, nie współpracę w celu odnowy ze szczerymi intencjami i aspiracjami, lecz ich wykorzystanie do dzieła zniszczenia poprzez ich zatrucie. Nie była działaniem w sposób jawny, widoczny, ujawniający jej tyrańską naturę, lecz potajemnym niewoleniem – trucizną rozprzestrzeniającą się w tkance społecznego organizmu. Małpującą to co dobre i psującą dobro przewrotnością na wielu płaszczyznach. Fałszywego miłosierdzia, przy którym nieustanną troskę o zbawienie świata zamieniano w zmowę – działanie ze światem wspólnie i w porozumieniu. Fałszywej duchowości, z której czyniono narzędzie niszczenia porządku naturalnego. Fałszywej służby duszpasterskiej, która czyniła z kapłana działacza społecznego. Fałszywego ubóstwa, etc. Modus operandi rewolucji opisywał o. Calmel tak:

“Na przykład, w pewnym punkcie dziejów Kościoła, istnieje potrzeba biblijnej, liturgicznej lub misyjnej, lub też laickiej odnowy. Jak tylko czuć ową odnowę rewolucja próbuje ją osaczyć, pochwycić, zafałszować. (…) Stopniowo chrześcijanie, straszliwie oszukiwani są uczeni by czytali Pismo na przekór tradycyjnej teologii, by celebrowali liturgię na przekór adoracji i skupieniu, aby wyolbrzymiali znaczenie małżeństwa na przekór dziewictwu, wywyższali ewangeliczne ubóstwo jako przeciwne własności prywatne, stali się apostołami niewierzących w oderwaniu od wiary i chrztu.”

Rewolucja owa, zdaniem o. Calmela, jednocześnie „stworzyła straszliwy aparat zniewolenia”. Jej ofiary utrzymuje się w niewoli tajnego, wszędzie obecnego systemu, technik właściwych dla tajnych stowarzyszeń, aby nie zorientowały się w swojej sytuacji.

Można jednak było stawić rewolucji opór: „Nasz opór będzie tym skuteczniejszy jeśli będziemy celować w punkt centralny, w ukryty środek, z którego rozchodzi się infekcja, a który jest całkowitą zmianą rzeczy nadprzyrodzonych.” Remedium był powrót do wielkich prawd wiary, dóbr niebieskich, do „umacniania nas w wierze ponieważ zło modernizmu polega na pozbawianiu religii nadprzyrodzoności, niszczeniu jej od środka poprzez usunięcie wszystkiego co nadprzyrodzone”. Ów niszczący mechanizm rozdzielał wedle o. Calmela naturę od łaski albo doprowadzał do ich pomieszania głosząc niekończącą się ewolucję ludzkości.

Vaticanum II zakończyło się w grudniu 1965 roku, co poprzedziła „ekumeniczna” liturgia w bazylice św. Pawła za Murami. Błędy Rosji reprezentował cytowany przez Pawła VI Sołowiow. Trzy dni później G. Montini wygłosił sławną mowę na zakończenie obrad soboru (por.). Rozpoczynała się soborowa wiosna, czyli pokojowe spotkanie Watykanu z współczesnym światem, który o. Calmel określał wprost jako „środowisko, które zabija dusze”. Następujące zmiany – w tym zastępowanie ołtarzy stołami dotarły nawet w okolice małego Gagnol, o czym donosił synowi ojciec. Pasterze oddawali swe owce na pastwę wielkiej rewolucji. O. Calmel zdawał sobie sprawę z nadchodzących mgnień posoborowej wiosny. „Sobór… nic nie zdefiniował, więc nie musimy – z wiarą – przyjmować poważnie tego co nam mówią. Z uwagi na miłość Chrystusa nie obrócimy się razem z wiatrem. Jednak wiemy że będziemy coraz bardziej osamotnieni”. Jednocześnie w głównym nurcie eklezjalnym „amerykański optymizm” zastępował ducha misyjnego, dobry humor nazywano miłością, ale „nic z tych rzeczy nie przedstawia w sposób prawdziwy religii Pana, stąd niepokój dusz”. „Czasy zamętu i apostazji” przynosiły „zafałszowanie religii w imię ocalenia świata”. Świat, który zwyciężył Chrystus i książę tego świata jakby przestały nagle istnieć, zmiecione przez wspomniany optymizm. Nawracanie grzeszników przestawało być potrzebne.

Kolejnym przystankiem na drodze o. Calmela stało się tymczasem dawne benedyktyńskie opactwo Sorèze w diecezji Albi, które dominikanie objęli w roku 1854. Rozpoczęła się też znów jego droga krzyżowa. W marcu 1965, po tym jak rozpoczął wykłady z teologii historii, arcybiskup Tuluzy zakazał mu nauczania w swej diecezji. Powodem były teksty o. Calmela w czasopiśmie Itineraries. W lutym roku 1966 o. Calmel rozmawiał z przełożonym generalnym o sytuacji zgromadzenia we Francji, wręczając mu przykładowe publikacje progresistów z Zakonu. Ten jednak, mimo okazanej tekstom samego o. Calmela życzliwości, nie wyrażał woli zdecydowanego potępienia wskazywanych przez niego błędów. 29 marca tegoż roku o. Calmel obchodził 25-lecie kapłaństwa. Przy tej okazji zapisał: „stan dekadencji mojego Zakonu, próba, którą przechodzi Kościół jest tak wielka, tak wiele bólu i pokus zostało dopuszczonych dla większej miłości.” W czerwcu tego samego roku biskupi francuscy zagrozili zakazem działalności Itineraries, którego poczytność wśród katolików rosła. Sam o. Calmel utrzymywał kontakty nie tylko z prowadzącym owo pismo Jeanem Madiranem, ale również m.in. abbe de Nantes oraz benedyktynem Dom Gerardem Calvetem (późniejszym przełożonym klasztoru Barroux), z którym się zaprzyjaźnił. Przyjaciół znalazł również we wspomnianym już opactwie Fontgombault, które chętnie odwiedzał. Podobnie oliwetanie z Maylis próbowali zachować tradycyjną liturgię. Odpowiedzią na kryzys wydawało się zatem tworzenie wysp cywilizacji chrześcijańskiej – jak ongiś, po upadku Rzymu, w morzu barbarzyństwa. Tym razem jednak miały to być nie tylko i nie głównie klasztory, lecz i małe wspólnoty wiernych katolików. Jako pomoc w powyższym ocaleniu, w roku 1965 napisał książkę o teologii historii, która ukazywała dzieje świata z perspektywy wieczności i Chrystusa jako Pana dziejów. Okazało się że dominikańscy cenzorzy są rozbieżni w kwestii aprobaty dla publikacji i ostatecznie mimo odwołania o. Calmela do przełożonego generalnego, odmówiono jej. O. Calmel ostatecznie opublikował jej treść w formie artykułów dla czasopisma Madirana.

W Saint-Cloud na Boże Narodzenie roku 1966 o. Calmel zapisał intencję: „oby Nasza Pani uzyskała dla chrześcijan i wszystkich dusz dobrej woli aby nie zostali zwiedzeni na manowce przez moc zwodzenia anty-społeczeństwa wymyślonego przez sługusów szatana.” Wcześniej po rekolekcjach w jednym z żeńskich klasztorów zanotował że wiele sióstr cechował infantylizm.

We wrześniu tegoż roku, podobnie jak rok wcześniej o. Calmel pełnił posługę duchową dla pielgrzymów w Lourdes. W okresie tym miał również problemy ze zdrowiem, w tym, obok problemów z sercem, krwotoki z nosa, których przyczyny nie potrafili wyjaśnić lekarze. Znalazł się nawet w szpitalu. Na początku roku 1967 dostał przeniesienie do związanego ze św. Dominikiem Prouilhe na stanowisko wikarego czyli kapelana tamtejszego klasztoru żeńskiego, czego pragnął od pewnego czasu. Tam znalazł wreszcie bardzo korzystne warunki do modlitwy i studiów. Podczas liturgii używano tu chorał gregoriański, którym o. Calmel mógł się cieszyć wcześniej w Fontgombault.

Przeorem Prouilhe był wówczas urodzony w roku 1893, w arystokratycznej rodzinie polsko-rosyjskiej Aleksander Rzewuski. Jego ojciec, Polak był katolikiem i carskim generałem, matka należała do schizmatyków wschodnich i u nich Aleksander przyjął chrzest. Dzieciństwo spędził na Kaukazie, potem uczył się w Sankt Petersburgu. Młody Rzewuski dużo podróżował – m.in. do Turcji, Persji i Tybetu, interesował się spirytyzmem i okultyzmem. Podczas wielkiej wojny zajmował się organizacją transportów sanitarnych na froncie tureckim. Pewnej nocy zastukał do klasztoru kapucynów w Trapezuncie i zażądał przyjęcia do Kościoła katolickiego. Uczyniono zadość jego prośbie.

Po rewolucji bolszewickiej, gdy jego rodzina straciła majątek udał się do Polski a potem do Włoch, wreszcie do Paryża i Londynu, gdzie uzyskał famę jako twórca ilustracji do prezentacji mody oraz portrecista. Współpracował z teatrami i prasą. Jego klientami była emigracja rosyjska, amerykańscy przemysłowcy a także arystokraci francuscy i angielscy. We Francji poznał Jacquesa Maritaina. W roku 1926 postanowił wstąpić do klasztoru dominikańskiego Saint-Maximin. Przyjął imię zakonne Czesław na pamiątkę Czesława Odrowąża w roku 1932 uzyskał święcenia kapłańskie. Wysłano go do Fryburga w Szwajcarii, gdzie pełnił posługę duchową w tamtejszym międzynarodowym seminarium i poznał m.in. późniejszego kardynała Karola Journeta. Po II wojnie światowej wrócił do Francji, gdzie przebywał w Tuluzie i Saint-Maximin, wreszcie zostając przeorem w Prouilhe. O. Calmel nawiązał z nim dobry kontakt.

Tymczasem główny nurt eklezjalny zmierzał dalej w stronę rozmycia się w zmieniającym się świecie. O. Calmel obserwował to również w swoim konwencie dominikanek. Przybywając do Prouilhe o. Calmel miał nadzieję że przynajmniej ono ocaleje zamętu – wkrótce zauważył że płonną. Tamtejsze siostry wolały uczestniczyć w wykładach zaproszonych gości niż modlitwie czy medytacji. Jak odnotował w styczniu 1968 roku nie sprzeciwiały się nowinkom, które mogły skutkować jedynie, prędzej lub później, zniszczeniem ich zakonnego życia. O. Calmela zadziwiała ich beztroska wyrażająca się m.in. w „zabawianiu się liturgią, której powinny strzec”. Stopniowo zajmowały dla siebie coraz więcej miejsca w liturgii, improwizując modlitwy, a ich opiekun duchowy ks. Behler głównie starał się przypodobać podopiecznym, lekceważąc swe kapłańskie prawa. Jak zanotował o. Calmel: „obawiam się że pozwoli im mówić homilię jak to czyni się w innych miejscach.” Obawiał się również że kapłanowi zostanie narzucona wkrótce wymyślona liturgia, w której miał by jedynie dopowiadać: Amen. Jak postanowił: „będę bronił praw kapłańskich i praw liturgii. Pan przyjdzie mi z pomocą.”

Władze zakonne przygotowywały tymczasem wprowadzenie liturgii godzin w języku narodowym. Kolejny biskupi wyrażali wiarę modernistyczną. O jednym z nich – ordynariuszu Metz Schmittcie o. Calmel pisał jako o jednej z „heretyckich figur, które wciąż zajmują katedry biskupie, na których powinni siedzieć biskupi katoliccy”. W maju 1968 r. doszło do zamieszek lewicowych w Paryżu, ale rozlewały się one i po Francji m.in. w postaci gróźb pod adresem katolickich placówek. O. Calmel zauważał że rewolucja miała na celu nie tyle upadek rządu co uderzała w tradycyjne wartości, które miały zostać zastąpione, przy wsparciu mediów anty-wartościami. Jak pisał: „z uwagi na nowe środki komunikacji międzyludzkiej (zwłaszcza radio i tv) bez wielkiej baczności i ascetyzmu żywionego modlitwą w Chrystusie, rozmycie wszelkiego osobistego życia staje się zagrożeniem na skalę globalną.” Odpowiedzią na powyższe powinien wedle o. Calmela być heroizm chrześcijan żyjących w czasach apokaliptycznych i zmaganie o świętość. Dalej o. Calmel zajmował się też „teologią dziejów”, zauważając że już po Wielkiej Wojnie „światowa” część duchowieństwa kładła nacisk na wiecznotrwały pokój, rozbrojenie i postęp społeczny, chwaląc ofiarę żołnierzy poległych za „emancypację ludzkości zgodnie z Deklaracją Praw Człowieka”. Potem przyszła druga wielka wojna, po której ich następcy zaczęli w miejsce nadprzyrodzonego mesjanizmu chrześcijańskiego, przyjmować rewolucyjny mesjanizm w wydaniu masońskim lub komunistycznym, towarzysząc cezarowi w jego szczególnie wielkich po rewolucji 1789 aspiracjach by zastąpić Boga i uważając że możliwe jest pominięcie lub nawet usunięcie grzechu pierworodnego i jego skutków oraz zapewnienie ogólnego rozwoju ludzkości. W ten sposób pokój Chrystusowy zostaje pochłonięty przez pokój światowy w wizji ONZ. Jednocześnie zaś prowadzona jest „wojna wywrotowa, owa rzeczywiście satanistyczna forma wojny”, nie znająca żadnych ograniczeń uderzająca przez terror i propagandę we wszystkie zasady moralne i życie wewnętrzne. Prowadzi ona do zniszczenia indywidualności człowieka oraz podstawowych komórek społecznych: rodziny, szkoły, grup zawodowych. Podczas tej wojny księża „światowcy” stali się ludźmi ziemskiego mesjanizmu, uczestniczą w rewolucji i są wspólnikami nowoczesnego cezara. Kapłani owi „są świadkami heretyckiego przypływu, który zalał chrześcijan i mówią nam dalej że zbawienie przyjdzie do nas poprzez te kolegialne krajowe parlamenty biskupów [ks. G. Hesse używał na określenie tego typu ciał mocniejszej nazwy „sowiety” różnego szczebla – przyp. wł.], równoległe władze komisji i podkomisji oraz heretyckie katechizmy nowej religii.” Jak pytał dalej – co może sprawić by otworzyli swe oczy i dostrzegli wreszcie swą zdradę, dostrzegli że rewolucja jest „grzechem i organizmem grzechu”?

Na wiosnę roku 1969, roku w którym ukazało się nowe Ordo Missae, o. Calmel sformułował też sześć postulatów kapłanów wiernych w czasach zamętu:

1) nauczanie wiary wszechczasów,

2) trzymanie się katechizmu wszechczasów,

3) Kanon rzymski w języku łacińskim,

4) Komunia św. tylko do ust,

5) zachowanie sutanny lub habitu zakonnego,

6) szerzenie praktyki odmawiania Różańca.

Jak pisał w innym miejscu „wierny kapłan jest pierwszym okopem i u podstawy jedynym nieprzekraczalnym, na którym załamuje się uroszczenie cezara by zastąpić Boga prawdziwego. Wierny kapłan przez moc Ewangelii, którą głosi zgodnie z Kościołem, przez owocność ofiary, którą sprawuje w czystej liturgii, stanowi nieprzezwyciężone odparcie twierdzeń fałszywych proroków: ‘cezar jest już bogiem, rozwój świata jest już wiecznością, nowe horyzonty jakie rozważa cezar nie przerażają nas wcale, gdyż są naszymi, choć wcześniej tego sobie nie uświadamialiśmy’. Wierny kapłan jest żywym obaleniem wszystkich tych urzędowych kłamstw, czasem kłamstw uzbrojonych, gdyż jest pasterzem świętego i nieomylnego Kościoła. Wzięty spośród chrześcijan, zostaje wyświęcony do rzeczy Bożych: by sprawować świętą Ofiarę, nauczać, udzielać Sakramentów. Bez złudzeń dotyczących świata i cezara, ich sztuczek i chytrości, nie ma wątpliwości, że gdyby świat przyjął Pana, przyjąłby jego sługę, a jeśli prześladował jego Pana, jakże on mógłby być lepiej traktowany?”

Opisane wyżej punkty dla wiernych kapłanów nie były teoretycznym rozważaniem. Rewolucja liturgiczna przyspieszała. Latem 1968 francuska konferencja episkopatu zaaprobowała udzielanie Komunii na rękę. W Prouilhe znalazły się zakonnice, które skarżyły się na o. Calmela że odmawia stosowania tej praktyki. Konstytucja Missale Romanum z kwietnia 1969 zapowiadała fatalne zmiany w liturgii a instrukcja obsługi nowego rytu czyli Institutio generalis zawierała heretyckie, protestanckie rozumienie Mszy Św. jako uczty – synaksy czyli zgromadzenia ludu Bożego Lumen gentium pod przewodnictwem celebransa. O. Calmel, widząc co się dzieje, modlił się by papież przynajmniej pozwolił wiernym kapłanom trzymać się starożytnego rytu rzymskiego. Nowy ryt oceniał nie jako jednoznacznie heretycki, lecz prowadzący w stronę protestanckiej wieczerzy, nieodpowiedni by być wyraźnym, świętym znakiem doskonałej Ofiary przebłagalnej.

Instrukcja kongregacji biskupa Bugniniego przewidywała jednak szybkie wprowadzenie nowego Mszału – już 1 grudnia. Wprowadzenie ogólne zmieniono, lecz sam ryt, który owo Wprowadzenie opisało jako wieczerzę nie. Zmiany były drastyczne. Jak o. Calmel zauważył „rozmawiamy nie o ‘nowej mszy’ lecz o ‘nowej epoce’”. “Paweł VI (…) wprowadził rewolucyjną, trwałą reformę, która mnoży wieloznaczności i prowadzi do protestantyzmu. Kto to dostrzega – a wielu kapłanów to widzi – nie może być [tego] wspólnikiem”. Jak wskazywał „ci, którzy wolą Pana będą wiedzieć że zachowując starą Mszę nie stają w konflikcie z papieżem”. „Zachowywanie Tradycji nie jest schizmą” – napisał 15 listopada 1969 roku. “Nieomylność nie powoduje, że papież nie grzeszy. A kiedy grzeszy, sprawując władzę, kiedy pozwala i aprobuje rewolucyjne reformy, nie ma konieczności iść za nim. (…) W dzień, w którym autorytet papieski rozgrywa grę rewolucyjnych reform, nie możemy za nim podążać. (…) Dlatego aby utracić jak najmniej, musimy pozostać wierni Tradycji.” W innym tekście pisał „ponieważ obecny pontyfikat swymi niesłychanymi nowinkami podważa Mszę, kapłan, który wierzy w Mszę będzie kwestionował co do tego kluczowego punktu nowinki obecnego pontyfikatu.”

27 listopada 1969 roku, w rocznicę objawień z Rue du Bac, o. Calmel ogłosił swoją decyzję i oświadczenie w sprawie nowego rytu, wykładając powody swojego postępowania (por. tekst oświadczenia). Oświadczenie zostało sporządzone w dniu, w którym o. Calmel znalazł się w szpitalu z powodu konieczności transfuzji krwi w wyniku anemii. Przekazał je towarzyszącej mu siostrze dominikance aby dostarczyła je Janowi Madiranowi.

Deklaracja o. Calmela wywołała szerokie echo, nie tylko u francuskich dominikanów. Była przypuszczalnie pierwszą tego rodzaju. O. Rzewuski, przełożony o. Calmela został wezwany do Rzymu celem złożenia wyjaśnień. Samemu o. Calmelowi zabroniono odprawiania Mszy dla zakonnic. W samym Prouilhe nastąpiły również zmiany w wystroju bazyliki i kaplic. Widać było ogólne rozprzężenie, upadek dyscypliny. O. Rzewuski był nadal o. Calmelowi życzliwy, jednak należał do tych osób, które narzekając na rewolucję nie mają siły by zanalizować jej przyczyny lub przeciwdziałać. Jak zapisał o. Calmel: „nigdy nie zrozumiem że o. Rzewuski… nie zaangażował się w walkę aż do upadłego. Oznaczałoby to być może załamanie klasztoru, lecz byłoby lepsze niż pozostawienie nieszczęsnych istot poświęconych Bogu na śmierć przez zaduszenie w bagnie. Albowiem Paweł VI dopuścił by święty Kościół Boży został zalany w środku powodzią mulistych wód apostazji.

Jednocześnie napływały do o. Calmela listy kapłanów i świeckich, dla których jego oświadczenie stanowiło wielką pociechę. Jak zauważał o. Calmel część piszących kapłanów jednak poprzestawała na narzekaniu, które zwalniało ich z ryzykowania na rzecz dobrej sprawy.

Jako jedno z głównych narzędzi rewolucji o. Calmel dostrzegał, jak już wspomniano, demokratyzację Kościoła i kolegializm. Według niego skoro Chrystus założył Kościół hierarchiczny każdy biskup powinien bronić wiary i nie pozwolić na transformację jego władzy osobistej w anonimową władzę kolektywu. Na wiosnę 1972 protestanci z Taize przyjęli modlitwy eucharystyczne nowej Mszy, co stanowiło obraz zmian wprowadzonych wraz z Novo Ordine. O. Calmel komentował: „wielu katolickich księży znów odrzuca noszenie przebrań przygotowanych przez przestępczych hierarchów by przygotować heretyckich kaznodziejów. Niech odmawiają sprawowania Mszy wedle Novi Ordinis albowiem owo Novus Ordo ze swym skalkulowanym niszczeniem formy i rytuałów stało się tym co było mu przeznaczone: liturgiczną księgą do użytku ministrów heretyckich nie wierzących w Mszę i nie będących kapłanami.”