Kierowcy i ich auta, czyli ostatnia barykada wolności

"Bruksela pod dyktando Berlina, w stachanowskim tempie i wbrew zdrowej logice, stara się urządzić życie mieszkańcom krajów członkowskich nawet w najbardziej podstawowych aspektach.Zamach na auta spalinowe jest przejawem chęci pozbawienia mieszkańców Unii Europejskiej następnego ważnego aspektu wolności i prywatności. To kolejny plaster naszej swobody, odkrawany zgodnie z metodą „salami”. Kiedy ważyła się kwestia członkostwa Polski w Unii Europejskiej, przeciwnicy akcesji chętnie porównywali tę organizację ze Związkiem Sowieckim. Zestawienie na pierwszy rzut oka mogło wydawać się absurdalne. Krok za krokiem „sowiecka” analogia zaczyna się wypełniać. Powoli, lecz konsekwentnie powstaje dyktatura, wprawdzie jeszcze nie oparta na fizycznym terrorze, ale również mająca za swój cel totalne podporządkowanie sobie wszystkich ludzi.Bocznymi drzwiami, na przykład pod flagą odbudowy po pandemii, przepychane są rozwiązania poszerzające kompetencje UE kosztem państw członkowskich. W „wynegocjowanym” dla Polski Krajowym Planie Odbudowy znalazły się działania obejmujące przeróżne sfery życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Przedstawiciele rządu przekonują teraz w mediach, że drastyczne rozwiązania zawarte w planie i tak weszłyby w życie, narzucone nam odgórnie w ramach Unii. Z drugiej strony rzecznik rządu twierdzi, że „kamienie milowe” wpisano tam… na wniosek Polski.
Jak jednak wynika z tego, co ustalili już co bardziej dociekliwi dziennikarze i publicyści, którzy wczytali się w szczegóły KPO, to, co nazwano odbudową, bardziej przypomina likwidację czy też jej kolejne kroki w redukowaniu suwerenności państwowej oraz ludzkiej wolności.Poczucie odpowiedzialności – tym razem za klimat i topniejące lodowce – mieszało się z nostalgicznym wzruszeniem, gdy Unia Europejska najpierw zakazała sprzedaży i rejestrowania od 2035 roku aut spalinowych, a tuż potem pochyliła się nad wyjątkiem dotyczącym pojazdów luksusowych marek. W ten sposób władza ludowa udowodniła, że znów zamierza pić szampana w imieniu ludu pracującego miast i wsi. Było to piękne nawiązanie do tradycji poprzednich etapów rewolucji, która przecież ma „zmieść ślad przeszłości”. A skoro tak, to warta jest każdego poświęcenia.Systematyczne spychanie kierowców do narożnika jest zaś po prostu kolejnym przejawem walki z ludzką wolnością. Prywatny samochód to w naszych czasach jeden z jej atrybutów i nie sposób byłoby skłonić ludzi do dobrowolnej rezygnacji z aut. Obecna odsłona komunizmu obnosi się więc z zielonym sztandarem.To również twórcze rozwinięcie znanej nam doskonale międzyrządowej inicjatywy „Zostań w domu”. Wzorowy obywatel eurokołchozu, jeśli już powinien gdziekolwiek się przemieszczać, to do pracy w korporacji bądź na posadzie zależnej od państwa. W komunikacji zbiorowej albo aucie z wypożyczalni będzie nie tylko bardziej „na oku” władzy, ale i bardziej świadom swojego miejsca w nowej społecznej hierarchii.Przepisy powstałe w umysłach zainfekowanych – mającym źródła w neomarksistowskiej prądzie rewolucji – ekologizmem, mają stać się wykładnią życia dla wszystkich żyjących w Europie. Nie możemy na to pozwolić, zwłaszcza jako obywatele kraju, w którym transport drogowy jest prężnie działającą gałęzią przemysłu. Nie możemy się zgodzić na uczynienie nas i naszych dzieci biedniejszymi po to, aby ktoś obcy realizował u nas swoją wizję świata!Nie będziesz mieć niczego i będziesz szczęśliwy” – to hasło promowane przez Światowe Forum Ekonomiczne brzmiało jeszcze niedawno wręcz surrealistycznie. W świetle takich posunięć jak agenda anty-samochodowa, z rozmytego obrazu klaruje się coraz wyraźniejszy obraz nowej komunistycznej utopii. Ona w końcu i tak się rozpadnie, lecz – jak w każdym przypadku „zawracania kijem Wisły”, będzie dla ludzi bardzo kosztowna.