V.R.S.
423

O. Honorat Koźmiński - Powieść nad powieściami (1)

... na miesiąc Najświętszego Serca Jezusowego

“(…) Jakiś mógłby być inny cel opowiadania dzieł miłości Bożej, jeżeli nie pobudzenie wszystkich do wzajemnego ukochania Stwórcy naszego? Ale pragnąłbym na ten cel szczególniejszy nacisk położyć, bo odkąd istnieje świat chrześicjański, nigdy jeszcze tak wielkiej potrzeby tego nie było, bo nigdy dotąd oziębłość a raczej zapomnienie o Bogu tak bardzo serc nie opanowały jak w czasach obecnych. Były wprawdzie nieraz epoki, w których ta zaraza szerzyła się na świecie i wtedy Opatrzność Boża znajdowała różne środki do jej usunięcia. Pan posyłał zwykle wybranych sług swoich, którzy gorącymi słowy i towarzyszącymi im cudami rozbudzali na nowo stygnącą gorliwość. Ale dzisiaj takie środki już by nie były dostateczne, bo zepsucie rozszerzane przez złe pisma i książki tak skaziło umysły i przemroziło serca, że ludzie i kazań już nie śłuchają i z cudów nic sobie nie robią, jak dawni Żydzi, których ani groźne słowa Chrystusa, ani cuda miłosierdzia w ich oczach pełnione nie tylko nie zdołały nawrócić, ale jeszcze do większej złości pobudzały.

Były i takie czasy, w których to zapomnienie dochodziło do szalonych wybryków, iż burzono kościoły, łamano krzyże i znieważano wszystkie świętości, ale był to szał chwilowy, który wkrótce musiał ochłonąć, bo sami sprawcy jego przekonali się do czego ich to doprowadziło. Lecz bardziej przerażająca jest ta spokojna i jakby wyrozumowana obojętność dla Boga i to lekceważenie a raczej pogarda wszystkiego, co Jego i duszy dotyczy, i to zasklepienie się w rzeczach doczesnych, które stanowi cechę pewnej klasy naszego społeczeństwa i jest dowodem zaniku wiary, tudzież cofania się do życia pogan (…)

Gdy nie pomogły nawoływania i napomnienie, i groźby, i gromy, [Bóg] postanowił zwrócić się do serca ludzkiego. Znając naturę naszą uporną i hardą, wiedział że choć zatnie się na pogróżki i kary, nie oprze się jednak objawom miłości. Otóż objawił światu miłość Serca swojego. Chociaż stało się to już przed dwoma wiekami, ale świat jakoby temu nie dowierzał. Dopiero kiedy dwaj ostatni Papieże podnieśli nabożeństwo do Serca Jezusa i w to Serce świat cały złożyli, widzimy, że środek ten okazał się bardzo skutecznym, bo to nabożeństwo a z nim poznanie miłości Bożej rozszerza się obecnie coraz bardziej. (…) Lecz tego wszystkiego nie dość jeszcze dla przeciwdziałania powszechnej obojętności i rozgrzania zlodowaciałego świata. Nie dość poprzestawać na nabożeństwach: potrzeba nam jeszcze zgłębiać tajemnice Serca Jezusowego (…) Otóż do tego celu ma służyć niniejsze dzieło. Ma to być zbiór tajemnic Boskiej miłości. Ma ono być głosem i wołaniem Serca Jezusowego, ma ono różne cudowne sprawy Jego odpowiadać. Radzimy czytać tę książkę nawet osobom bez wiary, bo tu nie ma nic naciąganego, wszystko to rzeczy bardzo proste i naturalne, zgodne zarówno z nauką katolicką, jak i z rozumiem i w prosty sposób oddane. Może tu znajdą nawet to czego na próżno w badaniach systemów filozoficznych szukali: rozwiązanie wszelkich zagadnień wszechświata, odpowiedź na wszystkie zapytania, obchodzące każdego człowieka myślącego, wszystko bowiem mieści się i wszystko się tłumaczy tym jednym słowem: Miłość.

Czuję się w obowiązku nadmienić, że treści tej nie wysnułem bynajmniej z mojej głowy. Są to raczej rzeczy zbierane ze świętych lub bardzo poważnych autorów, choć nie zawsze ich przytaczam, bo często wyrażam ich myśl innymi słowami. Najwięcej czerpałem z dzieła o. Fabera “Stwórca i stworzenie” (…)

Przed początkiem wszystkiego była miłość niestworzona i nieogarniona a miłość była u Boga, owszem – sama Bogiem była, bo Bóg jest Miłością. Odkąd istniał zawsze poznawał siebie w sposób nieskończenie doskonały, na kształt tego jak człowiek widzi swoją postać w zwierciadle, przez co (…) rodził wewnętrzny swój obraz, współistotny sobie i stanowiący drugą Osobę Boską: Syna Bożego czyli Słowo Boże. I zawsze miłował tego Syna i był od Niego miłowany miłością nieskończoną, która to miłość jest znowu trzecią Osobą jedynej Istoty Boskiej, pochodzącej od Ojca i Syna, i wzajemnie ich łączącą. Na tej miłości zależało całe szczęście Boga i błogosławiony byt Jego. Ona mu wystarczała najzupełniej, tak że mógł po wszystkie czasy obejść się bez żadnego stworzenia. Posiadając bowiem w sobie wszystkie możliwe doskonałości, wszystką chwałę i miłość, nie potrzebował nikogo i niczego, i nic Mu więcej do szczęścia przybyć nie mogło.

Ale ponieważ był miłością więc sama Jego Istota nakłaniała Go do wyjawienia się na zewnątrz i do udzielania się stworzeniom, bo miłość z natury swojej pragnie się udzielać (…) Wszystko więc przez tę Miłość się stało, cokolwiek się stało i bez niej nic dotąd nie spełniło się na świecie i teraz się nie dzieje.”


kolejne fragmenty:

O. Honorat Koźmiński – Powieść nad powieściami (2)
O. Honorat Koźmiński – Powieść nad powieściami (3)
O. Honorat Koźmiński – Powieść nad powieściami (4)
O. Honorat Koźmiński – Powieść nad powieściami (5)
O. Honorat Koźmiński – Powieść nad powieściami (6)