Starsi rodzice.
Starsi rodzice.Bo wszyscy inni starsi ludzie to po prostu „starsi”.
A nasi – to wciąż ci sami mama i tata, których pamiętamy zupełnie inaczej: młodych, silnych, pewnych siebie. Tych, którzy jeszcze wczoraj odgrywali w naszym życiu zupełnie inną rolę. Trudno nam pozwolić im się zestarzeć, stać się słabszymi, a czasem – naiwnymi jak dzieci.
Jest tylko jeden sposób, by te relacje były łatwiejsze. Jeden jedyny: trzeba zrozumieć i przyjąć, że łatwiej już nie będzie. Lepiej – też nie.
Musimy znaleźć w sobie siłę, by pozwolić rodzicom być takimi, jacy są. Uszanować ich „dziecinne” wybory. Spełniać dziwaczne prośby. Nie traktować zbyt serio ich szalonych pomysłów. Przytakiwać na ich wymagania, choćby były absurdalne. Nie wdawać się w spory, gdy mówią oczywiste bzdury. Bo po co?
Starszych ludzi przerażają nasze problemy – choroby, zwolnienia z pracy, życiowe niepowodzenia czy dramaty sercowe. Każda taka sytuacja przypomina im o własnej bezradności: o tym, że już nie potrafią pomóc nawet własnym dzieciom. To boli, zawstydza i straszy. To dowód ich starości.
Dlatego właśnie rodzice wpadają w panikę, gdy coś nam się dzieje. Dlatego wypytują bez końca – boją się naszych problemów bardziej niż my sami.
A ich rady? To dla nich jedyna szansa, by poczuć, że jeszcze mają wpływ na nasze życie.
Zapamiętajcie więc: rozmowy ze starszymi rodzicami są tylko od dobrych wiadomości.
Smutne rzeczy – przełknąć, uśmiechnąć się. Dobre – powiedzieć, ale tak, żeby w sercu zostawiły ciepło.
Starszym nie potrzeba multicookerów, nowych pralek ani kolejnych sprzętów „z pożytkiem”. To ich nie uszczęśliwi.
Prawdziwa radość dla nich to nasz czas. Ale nie byle jaki – nie szybki, zmęczony i byle odhaczyć. Tylko czas ciepły, jakościowy, pełen bliskości.
Bo starość to najbardziej zaraźliwa choroba świata. Wszyscy ją mamy – różnimy się tylko etapem. Nasi rodzice są dalej. My – trochę w tyle. Ale i nas to czeka.
Trzeba nauczyć się widzieć w naszych starych rodzicach… samych siebie, tylko o kilka dekad później. To przeraża, ale i uczy. Bo miłość i współczucie dla nich to w gruncie rzeczy miłość i współczucie do nas samych.
Starość rzadko daje dobre emocje. To my musimy je przynieść. My jesteśmy akumulatorami światła i radości. To trudne, męczące, ale ktoś musi tę robotę wykonać. I tymi „silnymi” teraz jesteśmy my.
Cokolwiek się wydarzy, choćby dziś starzy rodzice nas zranili – jutro będzie nowy dzień. I do jutra trzeba nauczyć się odpuszczać to, co bolało dzisiaj.
Autor: A. Halicki