V.R.S.
274

O. Roger Tomasz Calmel: o Kościele i Papieżu

fragment z: Brève Apologie pour l’Église de toujours

Obecnie bardziej niż w czasach pokoju, staje się użyteczne i zbawienie dla nas rozważanie w wierze prób jakie przechodzi Kościół. Możemy być poddawani pokusie ograniczenia tychże prób do prześladowań i ataków z zewnątrz A jednak to wrogów wewnętrznych należy znacznie bardziej się obawiać: znają oni lepiej czułe miejsca, mogą zranić lub zatruć tam, gdzie spodziewamy się tego najmniej, zaś zgorszenie jakie powodują jest znacznie trudniejsze do pokonania. Dlatego w parafii żaden antyreligijny nauczyciel szkolny, bez względu na to co czyni, nie będzie potrafił zranić wiernych tak głęboko jak zrobi to folgujący sobie i modernistyczny ksiądz. W taki sam sposób prosty ksiądz, który odchodzi z kapłaństwa, choć uderza to wszystkich bardziej jako sprawa poważniejsza niż zaniedbanie lub zdrada biskupa, powoduje mniej szkody niż taki biskup.

W każdym wypadku, jest pewne, że jeśli biskup zdradza Wiarę Katolicką, nawet gdy nie odchodzi z kapłaństwa, stawia Kościół przed znacznie poważniejszą próbą niż zwykły ksiądz, który pożywa z niewiastą i przestaje odmawiać Mszę. Musimy zatem zadać pytanie: jaki rodzaj próby może Kościół Jezusa Chrystusa przejść z powodu samego papieża będącego Wikariuszem Chrystusa?

Samo postawienie tej kwestii wystarczy by wielu zakryło swe twarze i zakrzyknęło: „bluźnierstwo”. Myśl taka rodzi w nich męczarnie. Nie chcą spojrzeć w oblicze tak poważnej próby. Rozumiem ich odczucia. Nie jestem nieświadomy tego że dusza może poczuć lęk na widok pewnego rodzaju nieprawości. Sinite usque huc (Łk 22,51) – rzekł Jezus trzem Apostołom podczas swej agonii, gdy żołnierze najwyższego kapłana pojawili się by go pojmać, by zawieść go przed trybunały i na śmierć. Powiedział to ten, który jest Najwyższym i Wiecznym Kapłanem. Zaniechajcie aż póty: jak gdyby Pan mówił że zgorszenie może być aż takie, lecz pozwólcie, uczyńcie to co mówię: bądźcie czujni i módlcie się albowiem duch jest ochoczy ale ciało słabe. Sinite usque huc. Poprzez Mą zgodę by wypić kielich zasłużyłem dla was wszystkie łaski, podczas gdy spaliście i zostawiliście mnie samego. Uzyskałem dla was zwłaszcza łaskę nadprzyrodzonej siły dorównującej każdej próbie, nawet próbie jaką Święty Kościół może przechodzić z powodu papieża. Sprawiłem że jesteście zdolni ujść nawet jej.

Jeśli chodzi o tę nadzwyczajną próbę dotyczącą Jego papieży, mamy do dyspozycji to co mówi nam historia Kościoła i to czego Objawienie Kościoła nam nie mówi. Albowiem nigdzie Objawienie Kościoła nie głosi że papieże nigdy nie zgrzeszą niedbalstwem, tchórzostwem czy światowością w kwestii strzeżenia i obrony Tradycji Apostolskiej. Wiemy że nigdy nie zgrzeszą działając bezpośrednio w ten sposób że ludzie zaczną wierzyć w inną religię, ten grzech wyklucza natura ich urzędu. A kiedy angażują swój autorytet w kwestiach, w których jest nieomylny, to sam Chrystus mówi do nas i nas poucza: na tym polega przywilej jaki otrzymują, stać się następcami Piotra. Jednak podczas gdy Objawienie informuje nas o tych papieskich prerogatywach, nigdzie nie wskazuje że kiedy papież sprawuje swą władzę poza poziomem, na którym jest nieomylny, nie jest w stanie wdawać się w grę szatana i sprzyjać w pewnym stopniu herezji. Tak samo, nie jest napisane w Piśmie Świętym, że choć nie może formalnie nauczać innej religii, to nie może również pozwolić na podważanie niezbędnych warunków obrony prawdziwej religii. A ten rodzaj zdrady jest obecnie wspierany przez modernizm.

Zatem Objawienie w kwestii papieża nie gwarantuje że Wikariusz Chrystusa nigdy nie sprowadzi na Kościół próby pewnych poważnych zgorszeń: mam tu na myśli zgorszenia poważne nie tylko na polu prywatnej moralności, lecz nawet na polu religii właściwej i można nawet powiedzieć na eklezjalnym polu wiary i moralności. Faktycznie historia Kościoła mówi nam że Kościół poznał zaprawdę ten rodzaj próby ze strony papieża, choć były to sytuacje rzadkie i nigdy nie stanowiły przedłużającego się ostrego stanu. Przeciwny pogląd były zaskakujący, kiedy zobaczymy jak niewielu papieży od św. Grzegorza VII zostało kanonizowanych i jak niewielu Wikariuszy Chrystusa jest przywoływanych i czczonych jako przyjaciele Boga i święci Boży. A najbardziej zadziwiające jest że papieże, którzy cierpieli bardzo okrutne katusze, na przykład Pius VI czy Pius VII nie zostali ogłoszeni świętymi ani przez vox Ecclesiae ani przez vox populi. (…)

Gdyby lud chrześcijański powrócił do życia w zgodzie z Tradycją Apostolską wówczas niemożliwe by było by Wikariusz Chrystusa w zakresie jego obowiązków zachowywania i obrony Tradycji popadł nazbyt głęboko w zaniedbanie albo poddał się w pewnym stopniu współpracy z kłamstwami. Koniecznością stałoby się niezwłoczne wybranie na następcę złego papieża lub papieża, który popadł w błąd papieża dobrego czy nawet świętego. Jednak za dni wielkiej boleści kiedy Kościół zostaje poddany próbie ze strony swego papieża, nazbyt wielu wiernych, kapłanów i biskupów pragnie by rzeczy same się naprawiły bez ich wielkiego udziału. Co najwyżej zgadzają się na wyszeptanie kilku modlitw. Wzdragają się nawet przed codziennym Różańcem: pięcioma dziesiątkami poświęcanymi każdego dnia Najświętszej Marii Pannie na cześć ukrytego życia, Męki i chwały Jezusa. Ze swej strony nie czują chęci pogłębienia swej wierności Tradycji Apostolskiej: w zakresie dogmatów, Mszału, obrzędów i życia wewnętrznego (rozwój życia wewnętrznego jest wyraźną częścią Tradycji Apostolskiej). Zaakceptowawszy obojętne pozostawanie na własnym miejscu, oburzają się jednak że papież na swym miejscu również nie jest zbyt gorliwy jeśli chodzi o zachowywanie Tradycji Apostolskiej w całym Kościele to jest wierne wypełnianie wyjątkowej misji mu powierzonej.

Im bardziej potrzebujemy świętego papieża tym bardziej musimy rozpocząć od połączenia naszego życia z łaską Bożą i zachowywaniem Tradycji, idąc w ślady świętych. Wówczas Pan Jezus ześle wreszcie swej owczarni widzialnego pasterza, którego próbowała stać się godną. Nie pozwólmy by nasze osobiste zaniedbanie było dodane do niezdolności czy niedoskonałości głowy. Niech Tradycja Apostolska będzie żywa przynajmniej w sercu wiernych, nawet jeśli obecnie więdnie w sercu i decyzjach osoby odpowiedzialnej za nią w Kościele. Wówczas z pewnością Pan się nad nami zmiłuje.

Aby ożywić na nowo owo życie Tradycją nasze wewnętrzne życie musi mieć za punkt odniesienia Jezusa Chrystusa a nie papieża. Nasze życie wewnętrzne, które oczywiście obejmuje prawdy Objawienia dotyczące papieża, musi mieć wyłącznie Najwyższego Kapłana, naszego Boga i Zbawiciela Jezus Chrystusa jako punkt odniesienia aby podniosło się ponad zgorszenia przychodzące do Kościoła ze strony papieża. (…)

Dziś kiedy myślimy o papieżu, o modernizmie przenikającym Kościół, o Tradycji Apostolskiej i trwaniu w tej Tradycji, możemy jedynie rozważać te kwestie jedynie w modlitwie, w stałym zanoszeniu błagania za cały Kościół i tego, który, za naszych dni, trzyma w swych dłoniach klucze Królestwa Niebieskiego. Trzyma je w swych dłoniach ale ich nie używa. Pozostawia drzwi owczarni otwarte na wejście zbójców. Nie zamyka tych ochronnych drzwi, które jego poprzednicy niezmiennie trzymali zamknięte zamkiem nie do pokonania i niezniszczalnym kluczem. Czasem nawet, i to właśnie jest dwuznaczność posoborowego ekumenizmu, udaje że otwiera to co zawsze pozostanie zamknięte. W tym momencie pozostaje nam jedynie myśleć o Kościele w modlitwie – za Kościół i papieża. Jest ona błogosławieństwem. Jednak myślenie o Kościele, o oblubienicy Chrystusa w tych warunkach wielkiej pobożności w żaden sposób nie umniejsza naszego postanowienia by widzieć jasno. Niech owa niezbędna przytomność umysłu, owa wyrazistość, bez której cała siła by się rozwiała, będzie przeniknięta tak wielką pokorą i łagodnością że skłonimy Najwyższego Pasterza aby pospieszył nam na pomoc. Deus in adjutorium meum intende, Domine ad adjuvandum me festina. Oby spodobało się Mu aby Jego Najświętsza Matka, Maryja Niepokalana, przyniosła nam jak najszybciej skuteczne lekarstwo.

tł. za: angelusonline.org/index.php?section=articles&subsection=show_article