NARODZINY JEZUSA, NASZEGO PANA

Maria Valtorta
Nadal widzę wnętrze tej nędznej kamiennej groty, w której dzieląc los ze zwierzętami znaleźli schronienie Maryja i Józef.
Mały ogień drzemie, podobnie jak jego stróż. Maryja powoli unosi głowę z posłania i patrzy. Widząc, że Józef ma głowę zwieszoną na piersi, jakby rozmyślał, sądzi, że zmęczenie wzięło górę nad chęcią czuwania. Uśmiecha się dobrotliwie i czyniąc mniej szelestu niż mógłby to zrobić motyl sfruwający na różę siada, a potem klęka. Z promiennym uśmiechem na twarzy modli się. Ramiona ma otwarte, prawie rozkrzyżowane, wyciągnięte w przód, a dłonie odwrócone ku górze. Trwa tak, bez żadnych oznak zmęczenia uciążliwą pozycją. Potem chyli się w ukłonie, dotykając twarzą siana. Pozostaje w tej postawie, zatopiona w żarliwej modlitwie. Modli się długo.
Józef się budzi. Widzi dogasające ognisko i pogrążoną prawie w ciemnościach stajnię. Rzuca garść chrustu i ogień rozbłyska. Dorzuca grubszych gałązek, potem wybiera jeszcze większe, bo ziąb jest dotkliwy. Chłód pogodnej grudniowej nocy wnika zewsząd w ruiny. Biedny Józef siedzi tak blisko drzwi jeśli można tak nazwać zatkaną jego płaszczem dziurę że musi być zlodowaciały. Przybliża ręce do ognia, potem rozwiązuje sandały i zbliża do niego również stopy. Rozgrzewa się. Gdy płomień się wznieca i rozjaśnia otoczenie, odwraca się, ale nic nie widzi. Nie dostrzega już nawet jasnego pasma, utworzonego przez biały welon, który przedtem znaczył jasną linię na ciemnym sianie. Wstaje więc i ostrożnie zbliża się do posłania.

«Nie śpisz, Maryjo?» pyta.
Musi zapytać trzy razy, zanim Maryja uświadamia to sobie i odpowiada: «Modlę się.»

«Czy Ci czegoś potrzeba?»

«Nie, Józefie.»

«Spróbuj zasnąć na chwilę... wypocząć przynajmniej.»

«Spróbuję. Ale modlitwa Mnie nie męczy.»

«Żegnaj, Maryjo.»

«Żegnaj, Józefie.»

Maryja wraca do poprzedniej pozycji. Józef zaś, by nie ulec znów pokusie snu, klęka koło ognia i też modli się, zakrywając twarz rękoma. Odejmuje je tylko po to, by podsycać ogień, i znów wraca do żarliwej modlitwy. Poza trzaskaniem palącego się drewna i tupaniem osła, który od czasu do czasu wali kopytem w klepisko, nic nie słychać.
Odrobina księżycowego światła wciska się przez otwór w powale. Wygląda jak ostrze z niematerialnego srebra, które zbliża się, szukając Maryi. W miarę jak księżyc wschodzi wyżej na niebie, promień stopniowo się wydłuża, aż wreszcie dosięga Jej. Oto pada na głowę Modlącej się. Otacza Ją aureolą bieli.
Maryja unosi głowę, jakby wezwana wołaniem z wysoka, i znowu klęka. O, jak tu jest pięknie! Podnosi głowę, która wydaje się jaśnieć białym księżycowym światłem. Przemienia Ją nieziemski uśmiech. Co widzi? Co słyszy? Czego doświadcza? Tylko Ona sama mogłaby odpowiedzieć na pytanie, co widzi, co słyszy i odczuwa w jaśniejącej godzinie Swego Macierzyństwa. Ja zauważam tylko to, że otaczający Ją blask ciągle wzrasta, wzrasta i wzrasta. Sprawia wrażenie, że zstępuje z Nieba, wydaje się wypływać z nędznego otoczenia, ale nade wszystko zdaje się wydobywać z Niej samej.

Jej ciemnolazurowa suknia wydaje się teraz łagodnym błękitem niezapominajek, a dłonie i twarz zdają się niebieskawe, jakby były umieszczone w świetle olbrzymiego, bladego szafiru. Ta barwa aczkolwiek mniej intensywna przypomina mi kolor, jaki widuję w widzeniach przedstawiających święty Raj. Zauważałam ją w widzeniu związanym z przybyciem Magów. [Teraz światło to] rozlewa się coraz bardziej na przedmioty i suknię, oczyszcza je i sprawia, że błyszczą.

Poświata coraz bardziej wydobywa się z ciała Maryi, wchłaniającego promienie księżyca. Wydaje się, że to Ona przyciąga ku Sobie to światło, mogące pochodzić tylko z Nieba. Teraz Maryja jest Tą, która posiada Światłość; jest Tą, która ma dać światu Światło. To uszczęśliwiające, nieogarnione, niezmierzone, wieczne, boskie Światło, które właśnie ma być dane, zapowiada się brzaskiem, jutrzenką, chórem atomów światła. I światło to wzrasta, wzmaga się jak przypływ, wznosi się coraz bardziej jak kadzidło i spływa jak fala, ściele się niczym welon...

Sklepienie pełne pęknięć, pajęczyn i wystających gruzów, które tylko dzięki jakiemuś cudowi statyki nie ulegają zawaleniu, to sklepienie dotychczas czarne, zakopcone i odrażające wydaje się sufitem królewskiej komnaty. Każdy kamień to bryła srebra. Każda szczelina jest błyskiem opalu. Każda pajęczyna [wygląda jak] drogocenny baldachim tkany srebrem i diamentami. Wielka jaszczurka śpiąca między dwoma głazami wygląda jak zapomniany tam przez królową szmaragdowy naszyjnik. Grono śpiących nietoperzy to cenny kandelabr z onyksu. Zwisające z wyższych jaseł siano to już nie trawa, lecz nici z czystego srebra, drżące w powietrzu z wdziękiem rozwianych włosów.
Stojący niżej żłób z ciemnego drewna, wygląda jak bryła oksydowanego srebra. Ściany pokrywa brokat, na którym jasność jedwabiu znika pod haftem ozdobionym wystającymi perłami. A czymże jest teraz klepisko? To oświetlony białym światłem kryształ. Występy zdają się różami ze światła, rzuconymi na znak hołdu na ziemię. A dziury to kryształowe puchary, z których wydobywają się wonności i zapachy.
Światło coraz bardziej wzrasta. Staje się nie do zniesienia dla oka. W tym świetle, jakby wchłonięta za rozżarzoną zasłoną, znika Dziewica... i ukazuje się Matka.

Tak. Kiedy moje oczy znów mogą znieść jasność światła, widzę Maryję ze Swym nowo narodzonym Synem w ramionach. Małe, różowe i pulchniutkie Dzieciątko porusza się i macha rączkami małymi jak pączki róży i nóżkami, które zmieściłyby się w jej kielichu. Kwili drżącym głosem nowo narodzonego jagnięcia, otwierając buzię jak poziomka i ukazując drgający przy różowawym podniebieniu języczek. Porusza główką tak jasną, że wygląda jakby była bez włosów. Tę okrągłą główką Mama podtrzymuje w zagłębieniu jednej dłoni i patrzy na Swoje Dzieciątko i uwielbia Je ze łzami i z uśmiechem. Pochyla się, żeby Je pocałować, ale nie w niewinną główkę, lecz w pierś, gdzie jest maleńkie serduszko, które bije, bije dla nas... to serduszko, w którym pewnego dnia będzie Rana... Mama już teraz opatruje tę ranę Swym nieskalanym pocałunkiem.
Zbudzony blaskiem wół podnosi się z rykiem i hałasem kopyt, a osiołek odwraca łeb i też ryczy. Zwierzęta zbudziło światło, lecz wolę myśleć, że chcą powitać swego Stwórcę w imieniu swoim i wszystkich zwierząt.

Także Józef który pogrążył się w modlitwie tak intensywnej, że był oderwany od wszystkiego, co go otaczało otrząsa się i widzi, że dziwne światło prześwituje mu przez palce [dłoni, w których ukrył twarz]. Odejmuje więc dłonie od twarzy, podnosi głowę, odwraca się. Stojący wół zasłania Maryję, która woła:

«Chodź tu, Józefie!»

Józef zrywa się. Widząc [Dziecko] zatrzymuje się porażony szacunkiem i tam, gdzie stoi, chce paść na kolana.
Maryja jednak nalega:

«Podejdź, Józefie!»

Opiera lewą rękę na sianie, prawą zaś trzyma Dzieciątko, tuląc Je do serca. Wstaje i podchodzi do wahającego się Józefa, który idzie onieśmielony. Pragnie podejść, lecz powstrzymuje go lęk, żeby nie okazać braku szacunku. Małżonkowie spotykają się przy posłaniu, patrzą na siebie płacząc ze szczęścia.

«Chodź mówi Maryja. Ofiarujemy Jezusa Ojcu.»

Józef klęka, Ona zaś, stojąc pomiędzy dwoma podpierającymi pułap słupami, unosi Swe Dziecko w ramionach mówiąc:

«Oto jestem... W Jego Imieniu, o Boże, mówię Ci te słowa. Oto jestem, żeby pełnić Twoją wolę. A wraz z Nim Ja, Maryja, i Józef, Mój małżonek. Oto Twoi słudzy, Panie. Spraw, żebyśmy w każdej godzinie i w każdym zdarzeniu pełnili Twoją wolę dla Twojej chwały i z miłości do Ciebie.»

Potem Maryja schyla się i podaje Dzieciątko Józefowi, mówiąc:

«Weź, Józefie.»

«Ja? Mnie [Je dajesz]? O, nie! Nie jestem godzien!»
Józef jest wprost przerażony i sparaliżowany myślą, że ma dotknąć Boga. Maryja nalega jednak z uśmiechem:

«Jesteś bardzo godny i nie ma godniejszego od ciebie. Dlatego właśnie ciebie wybrał Najwyższy. Weź Go i potrzymaj, Józefie, Ja zaś poszukam ubranka.»

Józef, czerwony jak purpura, wyciąga ramiona i bierze to maleńkie ciałko krzyczące z zimna. Kiedy ma Dziecię w swoich ramionach, nie upiera się już, żeby Je trzymać z szacunkiem z dala od siebie. Tuli Jezusa do serca, wybuchając głośnym płaczem:

«O! Panie! Boże mój!»

Schyla się, żeby ucałować nóżki. Czuje, że są zziębnięte, więc siada na ziemi, tuli je do siebie, zakrywa swą brązową szatą, stara się rękami osłonić przed zimnem nocy i ogrzać. Chciałby przybliżyć się do ognia, lecz tam wieje od wejścia. Lepiej tu zostać. A jeszcze lepiej będzie wejść między oba zwierzęta, które mogą osłonić przed przeciągiem i wydzielają ciepło. Idzie więc między woła i osła, ustawia się tyłem do wejścia, pochyla nad Nowonarodzonym, żeby zrobić wnękę z własnej piersi. Jej boczne ściany stanowi z jednej strony szara głowa z długimi uszami, a z drugiej wielki biały pysk, z parującymi chrapami i dobrymi wilgotnymi oczyma.

Maryja otworzyła już kuferek i wyciąga płótno oraz pieluszki. Podchodzi do ognia i ogrzewa je. Idzie do Józefa i owija Dziecię w lekko ogrzane płótna. Główkę osłania własnym welonem.

«Gdzie Go teraz położymy?» pyta.

Józef rozgląda się wokół siebie, zastanawia się...

«Poczekaj mówi. Odsuniemy zwierzęta i ich siano. Ściągniemy tamto siano i położymy je tutaj, w [żłobie]. Jego wystający brzeg będzie osłoną od wiatru, a z siana zrobimy poduszkę. Wół ogrzeje Dzieciątko swoim oddechem. Lepszy będzie wół, bo jest bardziej cierpliwy i spokojniejszy.»

Józef zabiera się do roboty, a Maryja kołysze Swe Maleństwo, tuląc Je do serca. Przybliża policzek do główki Jezusa, żeby ją choć trochę ogrzać. Józef, nie szczędząc [gałęzi], podsyca ogień, by płonął wysoko. Ogrzewa siano, susząc je po trochu. Potem wkłada je w zanadrze, żeby nie ostygło. Gdy ma go już dosyć na posłanie dla Dzieciątka, idzie do żłobu i wyściela go jak kołyskę.
Gotowe mówi. Teraz potrzeba tylko przykrycia, żeby siano nie kłuło i żeby Go okryć...»

«Weź Mój płaszcz.» mówi Maryja.

«Będzie Ci zimno.»

«O, nie szkodzi! Derka jest zbyt szorstka! A płaszcz jest miękki i ciepły. Wcale nie jest Mi zimno. Niech tylko On już nie cierpi!»

Józef bierze duży płaszcz Maryi, wykonany z delikatnej ciemnoniebieskiej wełny, i kładzie go w żłobie złożony podwójnie w taki sposób, by jedna część zwisała poza wystającą krawędź żłobu.

Pierwsze łóżeczko Zbawiciela jest gotowe. Matka, stąpając pełnym wdzięku, delikatnym krokiem, niesie Je i kładzie. Połą płaszcza zakrywa Dziecko. Otula też gołą, pogrążoną w sianie główkę, oddzieloną od niego jedynie Jej delikatnym welonem. Odkryta pozostaje tylko twarzyczka, wielkości ludzkiej pięści. Oboje, schyleni nad żłobem, patrzą szczęśliwi na pierwszy sen Dzieciątka. Ciepło pieluszek i siana koi płacz i przynosi sen słodkiemu Jezusowi. (por. Łk 1,6-7)

POEMAT BOGA CZŁOWIEKA, KSIĘGA I,
napisane 6 czerwca 1944 r.

objawienia.pl/valtorta/spis-val.html
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
ELOHIM.
Dlatego Lefebryści nienawidzą Papieża Benedykta XVI?
Posoborowe absurdy
ELOHIM - Głupi zadaje głupie pytanie wg swojego myślenia. Sam nienawidzisz Kościoła Katolickiego - czyli Bractwa Piusa X, bo tam modlą się O PRAWDZIWE NAWRÓCENIE WIAROŁOMNYCH ŻYDÓW, A NIE FAŁSZYWYCH "PRZECHRZTÓW" UDAJĄCYCH KATOLIKÓW. I jak każdy "pejsaty" przewracasz "kota ogonem". Bractwo JEZUSA I MARYI czyli Bractwo Piusa X są WDZIĘCZNI Papieżowi Benedyktowi XVI, że zdjał z nich ekskomunikę, …Więcej
ELOHIM - Głupi zadaje głupie pytanie wg swojego myślenia. Sam nienawidzisz Kościoła Katolickiego - czyli Bractwa Piusa X, bo tam modlą się O PRAWDZIWE NAWRÓCENIE WIAROŁOMNYCH ŻYDÓW, A NIE FAŁSZYWYCH "PRZECHRZTÓW" UDAJĄCYCH KATOLIKÓW. I jak każdy "pejsaty" przewracasz "kota ogonem". Bractwo JEZUSA I MARYI czyli Bractwo Piusa X są WDZIĘCZNI Papieżowi Benedyktowi XVI, że zdjał z nich ekskomunikę, którą nałożył na Bractwo - Jan Paweł II - pochodzenia żydowskiego
KONFEDERACJA WOLNOŚC I NIEPODLEGŁOŚĆ>,
Posoborowe " ekskomuniki czy suspensy nie mają mocy prawnej , gdyż wiele wydanych encyklik papieskich ekskomunikuje wszystkich duchownych metodą ipsco -facto ( natychmiast ) za współpracę z masonerią a jak wiemy po Soborze Watykańskim II-gim wszyscy świadomi duchowni nie tylko współpracują z masoneria ,ale wykonują skrzętnie ich szatańskie dyrektywy burzenia KK-go od wewnątrz !
Jak można w oczach …
Więcej
Posoborowe " ekskomuniki czy suspensy nie mają mocy prawnej , gdyż wiele wydanych encyklik papieskich ekskomunikuje wszystkich duchownych metodą ipsco -facto ( natychmiast ) za współpracę z masonerią a jak wiemy po Soborze Watykańskim II-gim wszyscy świadomi duchowni nie tylko współpracują z masoneria ,ale wykonują skrzętnie ich szatańskie dyrektywy burzenia KK-go od wewnątrz !
Jak można w oczach Boga i w Jego Imieniu udzielić Jego bogobojnym i wiernym Pasterzom ekskomuniki za trwanie w niezmiennej , niezmutowanej Nauce KK-go i Ewangelii !
"PO OWOCACH ICH POZNACIE ! "...................POZNALIŚMY ICH PANIE !
ELOHIM to stały od lat troll talmudtczno -satanistyczny na usługach sekty diabelskiej iluminatów i NWO !
ELOHIM.
Jesteście Lefebrystami?
Posoborowe absurdy
ELOHIM - Jesteśmy członkami KOŚCIOŁA CHRYSTUSA - którego ciągłością jest BRACTWO JEZUSA I MARY - czyli Bractwa Kapłańskiego świętego papieża PIUSA X założonego przez abp Lefevbre. To On powinien być wyświęconym biskupem, a nie heretyk Jan XXIII, Paweł VI, czy Jan Paweł II, który usunął Mszę Trydencką, którą zaakceptował dał Imprimatur w Polsce jako arcybiskup Karol Wojtyła, a jako papież …Więcej
ELOHIM - Jesteśmy członkami KOŚCIOŁA CHRYSTUSA - którego ciągłością jest BRACTWO JEZUSA I MARY - czyli Bractwa Kapłańskiego świętego papieża PIUSA X założonego przez abp Lefevbre. To On powinien być wyświęconym biskupem, a nie heretyk Jan XXIII, Paweł VI, czy Jan Paweł II, który usunął Mszę Trydencką, którą zaakceptował dał Imprimatur w Polsce jako arcybiskup Karol Wojtyła, a jako papież niesłusznie ekskomunikował abp Lefevebra, który ratował Mszę Trydencką
Posoborowe absurdy
ELOHIM - Twój JPII usunął abp Lefevebra, a w miejsce tradycji wcisnął schizmatyckie, żydowskie - NEOKATUCHEMAT, do którego należysz oraz zielonoświątkowe sekty Odnowy w Duchu Świętym, oraz paramasońskie organizacje w K.K.
woj_tek udostępnia to
8
jac05
Bardzo dziękuję za ten opis. To uzupełnienie dla objawienia danego bł. Emmerich. Dzieciątko Jezus wybaw nas !
ELOHIM.
Kto jest szefem Lefebrystów?
ELOHIM.
A kto jest ich "ziemskim" szefem?
woj_tek
"Lefebrystów" nienawidzą i szkalują bo wierni są nauce Jezusa Chrystusa, a zatem najbliżej im do Boga, więc szatan się wścieka 🥴 ... i wysyła na <glorię. tv> swoich popleczników, którzy opluwają FSSPX
ELOHIM.
@woj_tek jesteś Lefebrystą?
niewolnicaMaryi
Poemat Boga Człowieka przepiękna Ewangelia , krok po kroku wszyscy powinni przeczytać. Matko Boża Niepokalana uproś nam u DZIECIĄTKA JEZUS ZDROJE ŁASK, św. Józefie módl się za nami , święci pastuszkowie módlcie się za nami ..... Pastuszkowie byli wierni Bogu do końca byli na Golgocie nie opuścili Pana Jezusa ......