Nakaz przyjmowania Komunii Przenajświętszej „na rękę” - działanie haniebne i bezmyślne.

Ranking księży, biskupów.
Marcin Drewicz pocz. maja 2020
Przypomnijmy, że KEP wydała w tej sprawie li tylko „zalecenie”, co zresztą my postrzegamy jako działanie haniebne i bezmyślne; że niedopuszczalne ze względów Świętej Religii, tego wyjaśniać nie trzeba. Lecz jest to zalecenie zarazem absurdalne z tego powodu, że motywowane względami... higienicznymi. Jaka to higiena, skoro idąc do kościoła brudnymi rękami dotykamy aż kilku klamek – a na metalu ponoć „koronawirus” bardzo chętnie się gromadzi, bo metal chłodny – w naszych drzwiach domowych, niekiedy w drzwiach windy, w drzwiach klatki schodowej, furtki na naszą posesję, w drzwiach kościelnych, niekiedy i samochodowych itd., a „ksiądz ma przecież umytą rękę” – jak słusznie zauważa jedna z parafianek. Bo to obmycie księżowskiej ręki spełnia zarazem wymogi rytualne, jak i higieniczne właśnie – i dla ducha i dla ciała.
Temu wszystkiemu towarzyszą niekiedy dalsze bluźniercze aberracje – oglądamy to przecież na żywo na Mszach Świętych – jak na przykład trzymanie w dłoniach Przenajświętszego Sakramentu i zarazem uchylanie sobie, mniej lub bardziej niezgrabnie, tymi dłońmi owej maseczki (sic!), aby ów Sakrament dostarczyć sobie do ust, lub też podstawianie pod Przenajświętszy Sakrament dłoni przyobleczonych w „antyzakażeniowe” rękawiczki lateksowe.
Czyż ks. abp Dzięga nie nauczał, „na samym początku”, już w połowie marca br., że przecież „Chrystus nie zaraża”?
Tu więc nasza klasyfikacja proboszczów (ranking proboszczów) jest prosta, od a) do e):
a) Korzystając chętnie z okazji, jaką nastręczył „koronawirus”, nakazał swoim parafianom (i wikariuszowi, który, choć niekiedy ma odrębne zdanie, to jednak słuchać musi), zwykle już na początku, tj. w połowie marca br. „przyjmować Komunię na rękę”, i zarazem na stojaka, bo te dwie równoczesne praktyki, jak wiemy, szły w parze już w przeszłości;
b) Wyraźnie zaleca przyjmowanie Komunii „na rękę”, lecz nie odmawia temu, kto gestem lub postawą pokazuje, że chce przyjąć Pana Jezusa do ust (ale zwykle na stojaka, jednak);
c) Dopuszcza dowolność w tej sprawie. Już w czasie „koronawirusa” oglądaliśmy w pewnej świątyni warszawskiej (odwiedzamy ich kilka) wszystkie możliwe praktyki, przemieszane (sic!) i stosowane jednocześnie obok siebie, w czasie jednej i tej samej Mszy, „do wyboru do koloru” („wybór” to po grecku: „hairesis”, stąd: „herezja”, co dotyczy wszakże tego, o czym tu piszemy): klęcząco i stojąco, w kolumnie i w szeregu, do ust i na rękę, z maseczką i bez maseczki, w rękawiczkach i bez rękawiczek, spożywając „z ręki” Przenajświętszy Sakrament na miejscu przed księdzem i czyniąc to gdzieś tam po drodze, w kącie, z boku...
d) Jak przed „koronawirusem” udziela Komunii do ust ludziom stojącym, podchodzącym w kolumnie;
e) Jak przed „koronawirusem” udziela Komunii do ust ludziom klęczącym ramię w ramię.

No i kogo z tych kapłanów sobie... wybraliście? Ostatniego – e) – oczywiście! Lecz ostatni i przedostatni mają teraz kłopot. Nieprawdaż? Przecież wszyscy wierni wiedzą z telewizji, że jest „zalecenie Episkopatu”, aby „na rękę”. No i oto wszyscy wierni grzecznie klęczą jeden obok drugiego z wyciągniętymi szyjami i rozwartymi ustami, a tu pomiędzy ich ramionami rozpycha się ktoś na stojaka i wyraźnie oczekuje, aby ksiądz, ponad głowami tych klęczących, udzielił mu Komunii Przenajświętszej... na stojąco, na rękę, w rękawiczkach, w maseczce itd. Sam Episkopat Polski dał przecież temu aroganckiemu wiernemu prawo do otrzymania takiej „usługi”. Ten ksiądz, jaki jej nie „udzieli”, będzie „przeciwko całemu Episkopatowi” lub przynajmniej przeciwko jego „Radzie Stałej” (chyba trzynaście osób, pięć z urzędu, reszta kadencyjna-wybieralna).
Spójrzcie tylko, jak ten – nazwijmy go – „agent koronawirus” przebiegle zmącił nam przejrzystość obserwacji (tam, na miejscu, w kościele) i pomieszał kryteria pomiaru. W opisanej wyżej sytuacji jakże łatwo albowiem pomylić proboszczów z grup e) i d) z tymi z grup b) i c).
3) Udostępnianie Spowiedzi Świętej. Rozmaite aberracje propagowały u nas telewizje, przecież nie przypadkowo – „nie ma przypadków, są tylko znaki” – w czasie Wielkiego Postu, kiedy to przypada z oczywistych powodów wzmożony czas przystępowania do Sakramentu Pokuty: Spowiedź pod chmurką, Spowiedź samochodowo-parkingowa, „Dystans społeczny” pomiędzy spowiednikiem a penitentem (wtedy trzeba głośniej mówić, a wokół ludzie podsłuchują). Bo folię w kratkach konfesjonału rozpostarto już dawno temu, zapewne słusznie.
„Przynajmniej raz w roku spowiadać się, a w Czasach Wielkanocnych Komunię Świętą przyjmować” – poucza Czwarte Przykazanie Kościelne. I gdy zważyć, że ten „raz w roku” (o ile ma to być tylko raz) ma zwykle przypadać na okres bezpośrednio przed-wielkanocny, na Wielki Tydzień zazwyczaj, widzimy tym bardziej wyraźnie, jaki to sobie precyzyjnie okres ten cały „koronawirus” upodobał, aby nam tak do głębi zaszkodzić. Przecież „koronawirus” ma swoich ludzkich „pomocników”, którzy są już od dwóch miesięcy tak pracowicie przez ludzi dobrej woli z internecie i poza internetem demaskowani (w „wirtualu” i w „realu”; acz my tutaj poruszamy się na podstawie doświadczeń i obserwacji powziętych „w realu”).
Uwaga! Skoro już teraz słychać zapowiedzi, że „na jesieni ma nastąpić nawrót pandemii”, to my podle analogii dodajemy tu sobie, że nie tyle „na jesieni”, lecz już „(bardzo) późną jesienią”, bo dopiero w czasie... Adwentu (codzienne przedporanne Msze Roratnie – one także, jak na 25 marca, o Zwiastowaniu Pańskim!), Bożego Narodzenia, Trzech Króli, NMP Gromnicznej – i oto mamy zapowiedź masakry tego drugiego, chronologicznie zaś pierwszego okresu w roku, kiedy to ludzie liczniej niż zazwyczaj spowiadają się, pokutują, Komunię Świętą przyjmują, korzystają z Odpustów (słowo wśród kleru zupełnie dziś zapomniane [tego postępowego, z religii po-soborowej. M. Dakowski] ) i w ogóle się nawracają... tak jak tego sam Pan Jezus chce.
Lecz jeśli nieco wcześniejszą jesienią, no to w październiku, żeby – znowu to samo! – więc żeby zmasakrować Nabożeństwo Różańcowe-Październikowe. I tak mogą oni celować w kolejne okresy i podokresy Roku Kościelnego... aby nam nie pozostało już nic!
Doprawdy, czy jeszcze nie „kumacie”, o co w tym wszystkim chodzi?
Piszemy wyżej o głoszeniu owych medialnych „aberracji”, aczkolwiek wtedy właśnie, czyli do mniej więcej Wielkiejnocy, zatem przez bity miesiąc od 12 marca br. do 12 kwietnia br. „wiara w koronawirusa” była w Polsce rozpowszechniona, a to z powodu tego, że skutki „całej sprawy koronawirusa” nie były jeszcze przez nas wystarczająco zaobserwowane, z przyczyny zbyt krótkiego czasu, jaki wówczas mijał od początku wybuchu w naszym kraju całej tej niespodziewanej afery.

Tak czy inaczej: Czy księża spowiadali? Przez łącznie chociaż nie mniej godzin, niż „w analogicznym okresie roku ubiegłego”, w czasie tegorocznego Wielkiego Postu, w tegorocznym Wielkim Tygodniu, i po Wielkiejnocy. W Wielkim Tygodniu – ponownie kierujemy uwagę na ten szczególny, newralgiczny czas, na jakim skupił się był u nas „atak koronawirusa”, czy raczej tegoż promotorów i admiratorów – że ich tak nazwiemy.
Czy też księża nie spowiadali, pochowali się, a wiernym kazali nabożnie oglądać telewizję?
To też można policzyć – w „konfesjonało-godzinach”, o ile stosowne dane udałoby się uzyskać. A potem porównać i jak dwa wyżej przywołane zjawiska – zamykanie kościołów i przymus „Komunii na rękę” (lub bałagan z tym związany) – zaznaczyć na skali. Można też sporządzić – ale przecież nie w pojedynkę, lecz wspólnymi siłami – mapę Polski, jej poszczególnych diecezji, dekanatów, parafii, o parafiach prowadzonych przez zakony nie zapominając, i zaznaczyć na niej omawiane tu zjawiska (oraz inne z tej dziedziny, lecz tutaj nie wymienione).
Po tym trzeba ułożyć przejrzystą „skalę ocen”, na przykład, jak w szkole – od 1 do 6. To dobra skala. Wszystkie razem owe (co najmniej) trzy mierzalne zjawiska (oznaczone wyżej liczbami od 1. do 3.) trzeba sobie potem „zoperacjonalizować”, jak to robią socjologowie i statystycy, po czym przełożyć na naszą – dajmy na to – właśnie sześciopunktową skalę „przydatności do probostwa (i kapłaństwa)”. Szóstka – celujący. Jedynka, czyli „pała” – niedostateczny.
Księżom proboszczom „na pałę” już „podziękujemy”. Gdyż to są szerzyciele ZGORSZENIA !!! Co za wyraz!!! Od jakże dawna, podobnie jak wiele innych, nie rozbrzmiewający ani w kościelnych kazaniach, ani na lekcjach religii. Zgorszenie – a kysz!
Nawet gdyby dany biskup – jeśli ten też „na pałę” (?) – uparcie utrzymywał takiego proboszcza na dotychczasowym miejscu, my przecież nie musimy uczestniczyć we Mszach ani nabożeństwach przez owego odprawianych, nie musimy słuchać jego kazań, nie u niego będziemy się spowiadać, nie jemu podawać dzieci do Chrztu Świętego, nie do niego zwracać się o udzielenie Sakramentu Małżeństwa, ani o poprowadzenie pogrzebu... itd.
A gdy zimą taki niegodny proboszcz-kapłan „na pałę” przypałęta się pod nasz próg „po kolędzie”, to nie wpuszczać tego gada do środka, aby swoją obecnością nie pokalał naszego świętego Katolickiego Ogniska Domowego. Bo my takim nie ufamy!
Dosyć już tego – podeptania naszych Świętości, modernizmu, posoborowizmu, nieustającego eksperymentu, bałaganu, zamilczania-fałszowania-przeinaczania, tego nowinkarstwa, pseudo-religijnego bełkotu, prostactwa, pospolitej ignorancji, tej dętej koguciej pyszałkowatości, arogancji, pogardy, pseudo-uczonej zarozumiałości itp. Paszli won!!!
Przecież niejednego z tych osobników my byśmy do matury nie dopuścili. Właśnie! Matura! A co to dzisiaj jest? To już osobny temat. „Nie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie...”. Tere-fere.
Pisząc to wszystko bijemy się w – nasze własne – piersi. Wszyscy się bijmy we własne piersi. Albowiem jaki jest dziś Naród Polski, takich z siebie wydaje kapłanów. Proste?
Masy świeckich też zdradziły. Wcale nie mniej niż duchowieństwo z biskupami na czele. Już w niedzielę 15 marca br. do kościoła na Mszę Św. przybyło mniej, a w licznych miejscach KILKAKROTNIE MNIEJ ludzi, niż było „dozwolone”. A wtedy było „dozwolone” „aż” 50. osób. Katolicy w Polsce zachowali się więc tak, nieomal wszyscy, jakby tylko czekali na to, że księża nareszcie zwolnią ich z niedzielnego obowiązku mszalnego. A kto przypomina tu o „Mszach telewizyjnych”, ten się tylko bardziej pogrąża i kompromituje.
Co zrobić z tymi proboszczami, i biskupami (bo i oni – oni przede wszystkiem – nie wolni od naszej oceny) jacy wedle naszego wyżej opisanego algorytmu otrzymali stopień „2” – dwóję, laskę – najniższy zaliczający? Takich ludzi czeka głęboka „metanoia”; i należy im życzyć powodzenia w przejściu przez nią, i w ogóle w wytrwaniu w kapłaństwie (jak wszystkim zresztą).
Przede wszystkiem: Precz z probostwa! Precz z biskupstwa! Wyzbądź się tych naleciałości, jakim uległeś, i błędów, jakie popełniłeś, i tak nawrócony zasuwaj jako zwykły wikariusz, niechby i do późnego twego wieku. Jeśli twoje powołanie jest prawdziwe, to z powodzeniem dasz sobie radę i nawet nie będziesz narzekał na swój los, gdyż nie będziesz miał ku temu powodów.
„Trójkowicz” – z oceną „3”? Czy to nie aby ten, co to trochę otwierał, a trochę jednak zamykał przed ludźmi drzwi kościoła; spowiadając, zwłaszcza w porze przedobiedniej, z niecierpliwością spoglądał na zegarek; ludziom w czasie spowiedzi (lecz i na kazaniach) głosił jakieś miałkie pseudo-nauki, wszystkim to samo, że mianowicie „Pan Jezus nas kocha” i właściwie nic ponadto, żadnych praktycznych wskazań ani wyraźnych ocen; a w zakresie udzielania Komunii Przenajświętszej milcząco spuszczał ze smyczy tę najbardziej przemieszaną dowolność? Jego też zwolnilibyśmy z probostwa, na okres próbny, aby się jednak w kapłaństwie-duszpasterstwie jeszcze trochę podszkolił u boku kogoś lepszego od siebie, z pokorą.
Gdzie zaś są ci lepsi proboszczowie – „czwórkowicze-plus”? W czasach przyśpieszającego odstępstwa.
O tych sprawach można wszakże mówić i pisać znacznie więcej. Tu tylko i na razie tyle.
Z Panem Bogiem.
Marcin Drewicz, Warszawa

dakowski.pl/index.php
olek19801
old school
Ohyda spustoszenia w kosciele
Weronika-S.
To są słudzy doczesności, anty-kapłani. Unikajmy takich.