i ''Pokłosie''

iskry.pl/…/m_antysemita.jpg

Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści.
www.jewish.org.pl/…/993-strach-anty…

W piątek 11 stycznia do księgarń trafi nowa książka Jana Tomasza Grossa, autora głośnych "Sąsiadów" o pogromie w Jedwabnem. "Strach" jest jeszcze mocniejszy - Gross oskarża w nim Polaków o systemowy antysemityzm, a całe społeczeństwo o sprzyjanie powojennym pogromom. Antysemityzm w Polsce po II wojnie światowej miał przyzwolenie społeczne, m.in. wskutek udziału licznych Polaków w zagrabieniu mienia ofiar Holokaustu, czego po wojnie komuniści nie rozliczali - to główna teza "Strachu". Wydana w USA latem 2006r., wywołała komentarze, odbierane przez wielu Polaków jako krzywdzące. Według wstępu Henryka Woźniakowskiego - prezesa "Znaku" - "niektóre tezy autora wolno opatrywać znakami zapytania", ale książka może "znacząco przyczynić się do odczarowania tematu", bo "jako Polacy potrzebujemy rzeczowej debaty".

Przyczyny Antysemityzmu

Zdaniem Grossa, zjawiska antysemityzmu po Holokauście nie można wyjaśnić "tradycyjnym" polsko-endeckim antysemityzmem sprzed wojny, a z pewnością nie "zarażeniem się" rasistowskimi ideami nazizmu. Według niego, miało zaś na to wpływ m.in. zbiorowe stępienie współczucia wskutek obserwacji masowego ludobójstwa, choć było coś jeszcze - gdyby naziści mordowali Żydów na oczach skamieniałych z rozpaczy i straumatyzowanych swoją bezsilnością polskich sąsiadów, a nie, jak to było w rzeczywistości, na oczach przeważnie obojętnej i często na różne sposoby wykorzystującej tę sytuację miejscowej ludności, to powojenny antysemityzm byłby praktycznym i psychologicznym niepodobieństwem - utrzymuje Gross.

Z analizy Grossa wynika, że powojenny agresywny antysemityzm eksplodował wśród Polaków, gdyż mieli poczucie winy z powodu swojej postawy wobec Żydów podczas wojny, i ponieważ na zagładzie Żydów wielu Polaków skorzystało materialnie. Według Grossa w całej Polsce w latach 1945-46 mogło zostać zamordowanych w sumie 500-1,5 tys. Żydów. Tysiące pobito i poraniono, w krótkim czasie 200 tys. Żydów uciekło z powojennej Polski.

Pisze Gross: "Przyczyn tej nowej, jadowitej jakości antysemityzmu w powojennej Polsce trzeba szukać nie w zbiorowych halucynacjach czy przedwojennych stosunkach, ale w rzeczywistych doświadczeniach z lat wojennych. Dopóki ktoś nie zaproponuje alternatywnego wyjaśnienia, musimy uznać, że to szeroko rozpowszechniona wśród zwykłych Polaków aprobata nazistowskiej eksterminacji Żydów mogła wywołać taką bezduszność. Ocaleli Żydzi byli świadectwem wielkiej klęski charakteru i moralności ich polskich sąsiadów, i przez samą swoją obecność przypominali i grozili, że może trzeba będzie odpowiedzieć za swoje czyny. (…) Żydzi byli tak przerażający i niebezpieczni dla Polaków nie z powodu tego, co Polakom zrobili, lecz z powodu tego, co Polacy zrobili Żydom".

(…) Wszędzie tam, gdzie Żydzi byli złupieni, wyklęci, zdradzeni albo zabici przez swoich sąsiadów, ich pojawienie się po wojnie wywoływało u Polaków mieszankę wstydu i pogardy, które można było zastąpić wspólną żałobą. Ale gdy polskie społeczeństwo okazało się niezdolne do żałoby po swych zabitych żydowskich sąsiadach, mogło albo ich się pozbyć, albo żyć dalej w hańbie".

Ofiary budzą nienawiść

Najważniejszego powodu Gross dopatruje się w tym, że Żydzi, którzy przeżyli wojnę, "budzili przerażenie i nienawiść zarazem jako powracający zza grobu prawowici właściciele, sposobem lub przemocą przywłaszczonych dóbr" i jako "zepchnięty w podświadomość, a przez to jeszcze bardziej dręczący, symbol popełnionego grzechu". - I nic dziwnego, że po wojnie agresja w stosunku do Żyda znalazła przyzwolenie społeczne - stwierdza.

Gross przyznaje, że nie wiadomo, "ilu ludzi w jakiejś mierze skorzystało na czystce etnicznej przeprowadzanej w czasie wojny przez Niemców". Powołując się na podawaną przez innych autorów liczbę pół miliona osób, zabór mienia żydowskiego przez Polaków Gross uważa za "zjawisko powszechne", uznając je za powód powojennej "moralnej zapaści".

Zabić Żyda to nie zbrodnia

Według Grossa, "zabijanie Żydów po wojnie w Polsce nie było traktowane jako zbrodnia, lecz raczej jako forma kontroli społecznej w obronie wspólnych interesów. Zabójcy Żydów nie podlegali ostracyzmowi ze strony społeczności lokalnych". Jego zdaniem, było nawet przeciwnie - to Polacy, którzy ukrywali Żydów w czasie wojny, starali się ukrywać to przed sąsiadami.

Wstyd sprawiedliwych

- Ostracyzm, któremu poddawano ludzi pomagającym Żydom, jest zrozumiały tylko wówczas, gdy czystka etniczna, jaką przeprowadzili hitlerowscy okupanci - dając w ten sposób okazję do przejęcia żydowskiej własności - została przyjęta przez polską ludność z zadowoleniem - pisze autor. Gross konsekwentnie natomiast gasi polską dumę z tego, że właśnie Polacy otrzymali najwięcej tytułów "Sprawiedliwy wśród narodów świata", za ratowanie Żydów podczas wojny. Po pierwsze, biorąc pod uwagę miliony żyjących w Polsce Żydów, setki czy tysiące ocalonych przez swoich polskich sąsiadów "statystycznie" nie robią wrażenia. Po drugie, niemal każdy z tych Polaków, pisze Gross, czynił to w tajemnicy nie tylko przed Niemcami, ale i przed rodakami. I nawet po wojnie robił wszystko, by ukryć ten fakt, by mu nie zarzucano, że jest "żydowskim pachołkiem", albo nie posądzano, że ukrywa gdzieś żydowskie bogactwa.

Gross twierdzi, że przez wiele lat nie mógł zrozumieć, jak ktoś mógł po wojnie wstydzić się i ukrywać fakt pomagania Żydom. Dopiero napisanie "Strachu" pozwoliło mu to zrozumieć.

Komuniści wespół z narodem mordują Żydów

Główną osią książki czyni pogromy Żydów w Krakowie w sierpniu 1945 roku oraz w Kielcach (lipiec 1946), w którym jego zdaniem zginęło łącznie z ofiarami w sąsiednich wioskach oraz w przejeżdżających przez kieleckie pociągach w sumie około 80 osób. Pogrom kielecki Gross nazywa "najbardziej krwawym aktem antysemityzmu w Europie po II wojnie światowej", a jeśli nie liczyć II wojny, to nawet w całym XX wieku.

Jedną ze słabości książki jest brak powiązania jej głównej tezy - nienawiści do Żydów z pobudek ekonomicznych i z powodu poczucia winy po czasach hitlerowskiej okupacji - z głównym opisywanym w niej wydarzeniem - pogromem kieleckim. Gross nie przekonuje, że uczestnicy pogromu kieleckiego mieli rzeczywisty interes w tym, by mordować przejeżdżających przez Kielce Żydów. Albo że czuli strach przed ich powrotem. O losach konkretnie kieleckich Żydów i stosunku do nich Polaków z książki nie dowiadujemy się praktycznie niczego.

Autor uznaje, że pogrom daje się wytłumaczyć obszernie opisaną przez siebie nową formą antysemityzmu, który ogarnął Polskę po zakończeniu wojny. Opisując pogrom kielecki, Gross podkreśla, że jeśli władze "w obronie Żydów nie zdecydowały się na zastosowanie środków przemocy, to nie dlatego przecież, że komuniści mieli zwyczaj obchodzić się ze społeczeństwem w rękawiczkach": - Po prostu w konflikcie między społeczeństwem a Żydami ani myśleli stawać po stronie tych ostatnich. Zwracając uwagę na udział w pogromie żołnierzy, wezwanych do uśmierzenia zajść, stwierdza: - Nie dająca się okiełznać energia tłumu w Kielcach po części stąd się brała, że wojsko tego dnia było z narodem. Przypomina, że żołnierze i milicjanci mordowali tam Żydów na równi z ludnością cywilną.

Gross z publicystyczną werwą odrzuca, nawet ośmiesza, tezę o prowokacji, tak często powtarzaną w kontekście pogromu kieleckiego. Pokazuje, jak "wytrychem" prowokacji - używanym od pierwszych minut pogromu - posługiwali się zarówno rządzący komuniści, oficjele kościelni, antykomunistyczna opozycja i do dziś uznaje tę teorię za prawdopodobną wielu historyków. Oczywiście różni mieli być tylko prowokatorzy, ale sam mechanizm spowodowania masakry był według wszystkich tych teorii podobny.

Gross twierdzi, że teoria prowokacji to efekt prostackiego rozumowania, według którego wydarzenia w Kielcach da się wyjaśnić, jeśli najpierw odpowie się na pytanie "kto na nich skorzystał". "Na tej samej zasadzie spytajmy więc: kto najbardziej korzysta na nagłaśnianiu hipotezy prowokacji? Odpowiedź jest prosta - ci, którzy mają gdzieś wyjaśnienie tego, co się naprawdę wydarzyło, lub wyciągnięcie wniosków z tych wydarzeń" - pisze Gross.

Kościół głuchy

Gross w swojej krytyce reakcji na antysemityzm Polaków nie oszczędza nikogo. Odmowę potępienia pogromu kieleckiego wypomina nie tylko takim kardynałom jak Hlond czy Sapiecha, lecz także Stefanowi Wyszyńskiemu (wyjaśniając jego przyszłą rolę jako Prymasa tysiąclecia). Przypomina m.in. raport bpa kieleckiego Czesława Kaczmarka, w którym była mowa, że żądania władz, by Episkopat potępił antysemityzm, są "ubliżające", bo oznaczałoby to "żądanie od Kościoła, by zaaprobował system terroru, jaki jest obecnie w Polsce stosowany".

- Tak jakby na gruncie światopoglądu katolickiego nie można było być antykomunistą i jednocześnie przeciwstawiać się antysemityzmowi - komentuje Gross, wypominając odmowę "napiętnowania antysemityzmu" ówczesnemu biskupowi lubelskiemu ks. Stefanowi Wyszyńskiemu.

Żydokumuna?

nie mniejszą werwą zabrał się Gross do obalenia mitu "żydokomuny" - kolejnego "usprawiedliwienia" antysemityzmu w powojennej Polsce. Do dziś bywa on przedstawiany jako naturalna reakcja na to, że Żydzi zajmowali czołowe miejsca w strukturach komunistycznego państwa, a szczególnie w znienawidzonym aparacie bezpieczeństwa.

Gross zdecydowanie odrzuca tę tezę, nazywając ją nawet równie nonsensowną jak oskarżenia, że Żydzi porywają chrześcijańskie dzieci, by wypijać z nich krew (taka plotka wywołała pogromy w Krakowie i Kielcach).

Oprócz czterystu czy pięciuset brunetów o wyostrzonych rysach i obcych duchowi narodowemu poglądach, terrorem w komunistycznej Polsce zajmowało się, lekko licząc, ćwierć miliona lnianowłosych młodzieńców o szerokich twarzach, Bardziej półanalfabetów niż zwolenników jakiejkolwiek wyrafinowanej ideologii - ironizuje Gross

Przypominając ustalenia prof. Andrzeja Paczkowskiego, że Żydzi stanowili ok. 30 proc. kadry kierowniczej UB, Gross nazywa ich "współuczestnikami zbrodni popełnionych przez stalinowski aparat przemocy". Zarazem zwraca uwagę, że dla - jak ją nazywa - "katoendeckiej publicystyki" zagadnieniem do wyjaśnienia powinno być 70 proc. personelu kierowniczego UB polskiego pochodzenia. Podkreśla, że "ci sami ludzie" będą "rozsadnikiem antysemityzmu w połowie lat 60."

- Komunizm nastał w Polsce nie z powodu Żydów - pisze, podkreślając, że do UB trafiali po prostu "ludzie zaufani, komuniści". - Ani Żydzi jako tacy tam się nie pchali do pracy, ani Żydom jako takim nie dawano tam posad - stwierdza Gross, podkreślając, że Żydzi robiąc karierę, zrywali ze swą żydowską tradycją czy religią i dbali o "interesy międzynarodowego proletariatu, a nie międzynarodowego żydostwa". Jego zdaniem większość polskich komunistów, a także Stalin, mieli równie nieprzychylny stosunek do Żydów, jak wielu zwykłych Polaków.

Żydzi popierali władzę komunistyczną - pisze Gross - "na tej samej zasadzie, jak przed wojną popierali sanację - bo nie mieli innych opcji, bo każda alternatywa była dla nich gorsza". A to, że kilka tysięcy Żydów wstąpiło w szeregi partii komunistycznej, nie oznacza - argumentuje - że za polityczne wybory ułamka jednego procenta przedwojennej mniejszości żydowskiej mają odpowiadać wszyscy Żydzi.

Przypominając "czyszczenie" Polski z Żydów w okresie 1945-46 oraz dwie wielkie fale masowej emigracji (1956 i 1968), Gross pisze: "To nie Żydzi sprowadzili do Polski komunizm, lecz wręcz przeciwnie, po setkach lat obecności na tych ziemiach zostali wreszcie wypędzeni z Polski rządzonej przez komunistyczny reżim".

Kończąc wątek żydokomuny, Gross znów nie powstrzymuje się od publicystycznych ciosów: "Trwałość mitu żydokomuny w powszechnej pamięci można by przypisać, między innymi, chęci zagłuszenia poczucia winy Polaków z powodu współpracy przy budowie komunistycznego systemu".

Dalszy ciąg "Sąsiadów"?

Nie można "Strachu" porównać do "Sąsiadów" (2000), gdzie Gross mozolnie zebrał relacje świadków i dotarł do nieznanych wcześniej materiałów. Gross opisuje zajmowanie pożydowskich mieszkań, domów, majątków, rozkradanie wszystkiego, co tylko miało jakąś wartość. Powołując się na wspomnienia, pamiętniki i opracowania historyczne, pisze o warszawiakach ściągającym buty z nóg Żydów schwytanych przez Niemców, jak i o chłopach z furmankami ustawiających się w kolejce czekającej, aż Niemcy wywiozą z miasteczka ostatnich Żydów i będzie można zacząć rabować. Przypomina też "gorączkę złota" w Treblince w 1945 roku - masowe rozkopywanie okolic obozu, gdzie chowano szczątki Żydów, w poszukiwaniu ocalałej biżuterii czy złotych zębów. Gross opisuje np. przypadek niejakiej "pani Chrapczyńskiej z Ożarowa", która przeklinała swego pecha, gdy wróciła "jej Żydówka" i zażądała zwrotu czterech poduszek. I wspomina też kobietę, która z tonącego we krwi budynku w Kielcach, gdzie w 1946 roku zabito 40 Żydów, wyniosła pudełko macy, a w filmie dokumentalnym Marcela Łozińskiego z 1987 roku opowiedziała z zadowoleniem, jaka była smaczna

"Tego, komu wyrządziliśmy krzywdę, nienawidzimy jeszcze bardziej" - przekonuje Gross. I dodaje: "Alergiczna reakcja polskiego społeczeństwa na Żydów ocalonych z Zagłady byłaby bez sensu, gdyby polscy sąsiedzi nie wyrządzili Żydom krzywdy podczas wojny".

Aprobatę dla zagłady Żydów z czerpaniem z niej ekonomicznych korzyści świetnie oddaje zdaniem Grossa przytoczona opowieść niejakiej "pani Klimaszewskiej z Goniądza" na Podlasiu, która po zakończeniu wojny pojechała do pobliskiego Radziłowa (gdzie Polacy dokonali w 1941 roku pogromu podobnego do tego z Jedwabnego), aby starać się o mieszkanie dla swoich dzieci. Wiedziała, że jest wiele wolnych domów pożydowskich. Ale czuwający nad nimi mężczyzna odmówił. "Jakbyś zabiła 10 Żydów, to dziś należałby ci się dom" - tłumaczył jej. Kobiecina broniła się, twierdząc, że rodzina pomagała przecież w pogromie, a jeden z wnuków wlazł nawet na stodołę, w której zamknięto Żydów, by oblać dach benzyną

Gross przypomina właśnie takie wydarzenia - małe i duże, ważne, obszernie opisywane, i kompletnie zapomniane szczegóły, strzępy rozmów, pojedyncze zdania z pamiętników czy oficjalnych dokumentów. Dzięki temu buduje obraz generalnego stosunku Polaków do Żydów tuż po zakończeniu wojny.

Mimo że książka zawiera bardziej wnioski socjologiczne niż historyczne, Gross korzysta z warsztatu historyka, powołując się na setki źródeł, począwszy od najnowszych opracowań polskiego IPN, przez prace Andrzeja Paczkowskiego, Krystyny Kersten, Bożeny Szaynok, po relacje świadków zebrane przez Żydowski Instytut Historyczny i wiele fundacji i instytucji w Polsce, USA i Izraelu. "Strach" to bardziej socjologiczna analiza i interpretacja niż historyczny raport. Tyle tylko, że to wcale nie przekreśla jej znaczenia. "Strach" staje się naturalnym uzupełnieniem, niejako dalszym ciągiem "Sąsiadów".

Tylko Jan Karski

Jednym z niewielu jasnych, "polskich" punktów w książce Grossa jest legendarny kurier wojenny Jan Karski, który wsławił się dostarczeniem władzom USA i Wlk. Brytanii relacji i dowodów na trwającą w Polsce eksterminację Żydów przez Niemców. W jednym z pierwszych raportów dla emigracyjnego rządu, już w 1940 roku, pisał o "szerokiej aprobacie" polskiego społeczeństwa dla polityki hitlerowców wobec Żydów. I niepokoił się, że brak reakcji na to zjawisko może mieć "demoralizujący wpływ na polskie społeczeństwo (szczególnie warstwy niższe)".

Gross pisze jednak, że Londyn i Waszyngton były tak samo głuche na te raporty, jak w 1945 i 46 roku społeczeństwo polskie było głuche na apele swoich intelektualnych elit, by wyrzec się antysemityzmu. Przytacza wielką debatę o antysemityzmie na łamach ówczesnej prasy, głównie "Odrodzenia", "Kuźnicy" i "Tygodnika Powszechnego". Cytuje głośne teksty Jerzego Andrzejewskiego, Kazimierza Wyki, Stanisława Ossowskiego, Mieczysława Jastruna zaszokowanych wydarzeniami w Krakowie, Kielcach i innych miejscach. I pyta: jak to możliwe, że tak wielu tak wybitnych ludzi przegapiło narodziny tego zjawiska? "Dlaczego intensywność polskiego antysemityzmu zaskoczyła tych błyskotliwych, światłych i dobrze poinformowanych obserwatorów polskiego społeczeństwa?" - pyta Gross.

Za jedną z możliwych odpowiedzi uznaje to, że zjawisko rodziło się podczas wojny na styku dwóch najniższych - według przedwojennej hierarchii - warstw społecznych - chłopstwa i Żydów. "Ta krótkowzroczność była rezultatem archaicznych, quasi-feudalnych pozostałości w strukturze społecznej i mentalnym nastawieniu, które przeważały w polskim społeczeństwie w tamtych czasach".

Znajduje też głębsze wytłumaczenie. "Ponieważ historii zagłady Żydów nie przedstawiono w wojennej prasie podziemnej tak, jak rzeczywiście ona wyglądała [ignorowano polskie pogromy takie jak w Jedwabnem], w końcu polskie i żydowskie ofiary zlały się w jedną narrację. Wydaje mi się, że nie ze złej woli, ale raczej z braku odpowiednich słów, by opowiedzieć tę historię tak, jak naprawdę ona wyglądała. To dlatego polska inteligencja była tak zaszokowana powojennym wybuchem antysemityzmu. Śmierć i gwałt, jakie spotkały Żydów ze strony polskich sąsiadów podczas wojny, zostały wtedy przez inteligencję być może odnotowane, ale nigdy nie przetrawione".

Gross, cytując podziemne wydawnictwa i oficjalne raporty Armii Krajowej, opisuje np. atmosferę na polskich ziemiach wschodnich po wkroczeniu na nie Niemców w 1941 roku. Według tych raportów duża część ludności wiejskiej witała Niemców niczym "wyzwolicieli", przynajmniej na szczeblu lokalnej administracji kolaborowała z nimi, i sama z siebie atakowała Żydów. Cytuje raport podróżującego po tych terenach oficera AK: "Polacy w tym rejonie uważają Niemców za swych wybawicieli. Wszędzie przyjęli ich oddziały entuzjastycznie, kwiatami, i zgłaszają się dobrowolnie do współpracy. (…) Wrogość Polaków do Żydów jest tak duża, że lokalni mieszkańcy nie wyobrażają sobie, jak będzie można odbudować w przyszłości normalne z nimi stosunki".

Gross komentuje to: "Jestem pewien, że długo pomijana historia polskiej kolaboracji z niemieckimi "wyzwolicielami", po ataku Hitlera na Związek Radziecki, gdy zostanie w końcu opisana, wywoła w polskim społeczeństwie podobnie zażartą debatę [do tej o Jedwabnem]" - pisze Gross. I dalej: "Ciekawe, czy utrwalona w zbiorowej pamięci kolaboracja Żydów z wkraczającymi na polskie ziemie Sowietami nie funkcjonuje czasem jako próba zatarcia w tej samej pamięci kolaboracji polskich chłopów i mieszkańców małych miasteczek z nazistami, co jest dużo bardziej kłopotliwe i trudniejsze do pogodzenia z dominującą wersją historii tej wojny".

Polacy nie są winni Zagładzie

Na koniec Gross przyznaje, że Polacy nie są odpowiedzialni za decyzję Niemców, iż to właśnie na obszarze Polski dokonał się Holokaust: - W tym sensie uczestnictwo polskiego społeczeństwa w procesie Zagłady narodu żydowskiego dokonało się w okolicznościach przez Polaków niezawinionych - podkreśla. Pytając zaś, jak to było możliwe, odpowiada: - Być może nie ma innej odpowiedzi na to pytanie niż stwierdzenie, że w człowieku tkwi zło, że Polacy są ludźmi tak samo jak wszyscy inni i że w sprzyjających okolicznościach ludzie zabijają się nawzajem.

Nowe refleksje i wnioski Grossa z pewnością znów nie przysporzą mu w Polsce sympatii, z czego autor doskonale sobie zdaje sprawę. I nie waha się stawiać kolejnych kontrowersyjnych tez czy prowokacyjnych pytań. Zanosi się na kolejną ogólnopolską debatę o książce Jana Tomasza Grossa.

- Natura nie znosi próżni. W historii naszego państwa są momenty chwalebne i momenty wstydliwe. Jeśli się nie mówi o tych drugich głośno przez tyle lat, to efektu końcowego i konsekwencji łatwo się domyślić. Zakończenie piszą autorzy tacy jak Gross. Dziś niestety dyskusja przenosi się na płaszczyznę "kto to napisał", a nie na poważną rozmowę o wspólnej historii. - mówi przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, Piotr Kadlcik.

Źródło: SIW Znak, TVN24, Gazeta Wyborcza, inf. własna
jozef1807
Polacy zabijali, Niemcy ratowali Żydów...
Jak katharsis, to katharsis.... czas na polski film o tym, jak Polacy rżnęli piłami Ukraińców na Wołyniu
1. Moja wiedza z zakresu kultury światowej nie jest imponująca, więc może ktoś z państwa mi pomoże – czy powstał gdzieś znany na świecie film o tym, jak Niemcy zabijali Żydów? Czy taki film powstał zwłaszcza w Niemczech? Czy powstał jakiś film o …Więcej
Polacy zabijali, Niemcy ratowali Żydów...

Jak katharsis, to katharsis.... czas na polski film o tym, jak Polacy rżnęli piłami Ukraińców na Wołyniu
1. Moja wiedza z zakresu kultury światowej nie jest imponująca, więc może ktoś z państwa mi pomoże – czy powstał gdzieś znany na świecie film o tym, jak Niemcy zabijali Żydów? Czy taki film powstał zwłaszcza w Niemczech? Czy powstał jakiś film o naradzie w Wansee, gdzie uchwalono wymordowanie milionów Żydów, po czym skonsumowano na obiad meduzy i w trzech smakach drób. Ja takiego filmu nie znam. Był owszem „Ostatni etap” Wandy Jakubowskiej, z 1946 roku, ale poza Polska raczej nieznany.
2. Powstały za to światowe arcydzieła o tym, jak Niemcy ratowali Żydów. „Lista Schindlera”, „Pianista”. Jakże pięknie w nich pokazano wspaniałe postawy sprawiedliwych Niemców w obliczu wszechogarniającego zła. Schindler uratował tysiąc żydowskich robotników, w ten sposób, że po prostu nie wysłał ich na śmierć. A „Pianista” pokazał piękną postawę niemieckiego oficera, porucznika Hosenfelda, który bohatersko ratował od śmierci żydowskiego muzyka Władysława Szpilmana, któremu przynosił kanapki. Schindler ratował Żydów w Krakowie, Hosenfeld w Warszawie. Where is Cracow, where is Warsaw? In Poland... A Polacy? A Polacy, w liczbie piętnastu, zapędzali w tym czasie półtora tysiąca Żydów do stodoły w Jedwabnem. Niestety Niemcy tym razem wyjątkowo z ratunkiem się spóźnili...
3. Czy powstał jakiś światowej sławy film albo powieść – poprawcie mnie państwo, jeśli się mylę – o tym, jak Polacy ratowali Żydów w czasie wojny? Powstały za to sławne działa o tym, jak Polacy mordowali Żydów. Cały świat już zna „Sąsiadów” Tomasz' Grossa, a wkrótce pozna film „Pokłosie”. A wcześniej był słynny Shoah” Lanzmanna, o zbrodniczej wobec Holocaustu obojętności polskich chłopów. Z dzieł literackich i filmowych płynie w świat jasny przekaz - Polacy zabijali Żydów, a Niemcy ich ratowali.
4. Zbrodniczy naród, ci Polacy. Zbrodniczy od wieków, bo już tysiąc lat temu, okrutni Polacy mordowali niemieckie dzieci na tarczach pod Cedynią. Taki obraz Polski ma w oczach przeciętny Amerykanin, na przykład Barrack Obama. Taki obraz ma już też przeciętny Polak, na przykład Maciej Stuhr.
5. Kiedy już polscy twórcy przedstawią pełny obraz polskich zbrodni na Żydach, koniecznie trzeba będzie pokazać światu, jak Polacy rżnęli piłami Ukraińców na Wołyniu. Te straszne zbrodnie tez nie mogą zostać zapomniane. Jak katharsis, to katharsis...
Janusz Wojciechowski
jozef1807
Tylko świnie siedzą w kinie, gdy Ojczyzna ginie...
David44PL
Prawda jest prawdą i nie ważne że antysemicka
Leon Andrzejewski (właściwie Ajzen Lajb Wolf) – kierownik kadr, dyrektor Gabinetu MBP, Józef Różański (właściwie Józef Goldberg) – kierownik sekcji śledczej resortu, Edward Kalecki (właściwie Szymon Eliasz Tenenbaum) – dyrektor Wydziału Finansowego resortu, Leon Gangel (właściwie Lew Gangel) – dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP, Ludwik …Więcej
Prawda jest prawdą i nie ważne że antysemicka

Leon Andrzejewski (właściwie Ajzen Lajb Wolf) – kierownik kadr, dyrektor Gabinetu MBP, Józef Różański (właściwie Józef Goldberg) – kierownik sekcji śledczej resortu, Edward Kalecki (właściwie Szymon Eliasz Tenenbaum) – dyrektor Wydziału Finansowego resortu, Leon Gangel (właściwie Lew Gangel) – dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP, Ludwik Przysuski (właściwie Salomon Przysuski) – dyrektor Departamentu Służby Zdrowia MBP, Michał Rosner – nadzorujący resort cenzury, Michał Taboryski (właściwie Mojżesz Taboryski) – dyrektor Departamentu techniki operacyjnej, perlustracji korespondencji oraz ewidencji, Zygmunt Braude – kierownik Biura Prawnego MBP, Witold Gotman – resort prawny, Feliks Goldsztajn (właściwie Fiszel Goldsztajn), Zygmunt Okręt (właściwie Nechemiasz Okręt) – dyrektor Centralnego Archiwum MBP, Roman Garbowski (właściwie Rachamiel Garber) – Biuro Wojskowe, Józef Czaplicki (właściwie Izydor Kurc) – dyrektor Departamentu III MBP, Julian Konar (właściwie Julian Jakub Kohn) – Departament I MBP, Leon Rubinstein (właściwie Lejba Rubinstein) – Departament II, Aleksander Wolski (właściwie Salomon Dyszko) – dyrektor Departamentu IV MBP, Józef Kratko – Dyrektor Departamentu IV i VII MBP, oraz dyrektor Departamentu Szkolenia MBP, Bernard Konieczny (właściwie Bernstein) – naczelnik Wydziału III Departamentu IV MBP Julia Brystiger – dyrektor Departamentu V MBP, Dagobert Jerzy Łańcut – Departament VI, Wacław Komar (właściwie Mendel Kossoj) – dyrektor Departamentu VII MBP, Marek Fink (właściwie Mark Finkienberg) – dyrektor Departamentu VII MBP, Józef Światło (właściwie Izaak Fleischfarb) – Departament X MBP, Henryk Piasecki (właściwie Izrael Chaim Pesses) – Departament X MBP.

Kto dziś pamięta o ofiarach tych oprawców?
Setki tysięcy patryjotów wymordowanych przez żydobolszewicki aparat terroru
Tego nie ma w podręcznikach historii ponieważ opracowuje się je we współpracy z izraelem czyli de facto jest to historia pisana na nowo, fałsz i obłuda.
My jednak nie zapomnimy tych, którzy za nas życie oddali
jozef1807
+ + + — 2012-11-11 12:58:24:
Antypolski paszkwil Gazety Wyborczej na portalu Żydów Polskich..
Bo to jest antypolski paszkwil i po jego lekturze możemy się o tym przekonać. Im dalej od wojny, tym więcej tego typu smrodów nam czynią, by ci Polacy co znali z autopsji czas okupacji, nie zdekonspirowali sprawców tych ohydnych oszczerstw.
+ + +
Antypolski paszkwil Gazety Wyborczej na portalu Żydów Polskich...
alanowa
tzn?
alanowa
Mam nadzieję ,że tydzień judaizmu obchodzony w styczniu w KK będzie tygodniem prawdy o żydach. Trzeba koniecznie przeprowadzić wsród księży akcję uświadamiającą ,przesyłać do parafii materiały .Każdy ksiądz powinien przeczytać opracowanie ks. Pranajtisa "Chrześcijanin w Talmudzie".Jeżeli nie poznamy prawdy o naszych "braciach" to religia katolicja i my sami zostaniemy przez nich zmodyfikowani …Więcej
Mam nadzieję ,że tydzień judaizmu obchodzony w styczniu w KK będzie tygodniem prawdy o żydach. Trzeba koniecznie przeprowadzić wsród księży akcję uświadamiającą ,przesyłać do parafii materiały .Każdy ksiądz powinien przeczytać opracowanie ks. Pranajtisa "Chrześcijanin w Talmudzie".Jeżeli nie poznamy prawdy o naszych "braciach" to religia katolicja i my sami zostaniemy przez nich zmodyfikowani genetycznie
jozef1807
jozef1807 — 2012-11-10 21:48:22:
Publikacje odkłamujące relacje polsko-żydowskie są w ''salonach''
3 i 1/2 RP zwane potocznie antysemityzmem

Nazywanie chlewu moralnego ''salonem'' jest dużym nadużyciem.Więcej
jozef1807 — 2012-11-10 21:48:22:
Publikacje odkłamujące relacje polsko-żydowskie są w ''salonach''
3 i 1/2 RP zwane potocznie antysemityzmem


Nazywanie chlewu moralnego ''salonem'' jest dużym nadużyciem.
jozef1807
Publikacje odkłamujące relacje polsko-żydowskie są w ''salonach''
3 i 1/2 RP zwane potocznie antysemityzmem. Czym zatem jest powyższy kłamliwy artykuł o Polakach jako narodzie złodziei, kolaborantów, antysemitów i zbrodniarzy współpracowników Hitlera?
Już dawno do mnie dotarło, że nie ten jest antysemitą kto nie lubi Żydów, tylko ten którego nie lubią Żydzi.