Bóg Ojciec do swoich Dzieci (5)

[11 marca 2008]
(....) Ja też pracuję. Wciąż stwarzam, nie pogrążyłem się we śnie po stworzeniu świata, wszechświata i wreszcie człowieka. Wciąż tworzę, choć umiem odpocząć po wykonaniu dzieła. Wciąż pracuję nad wami, Moimi Dziećmi. Wciąż potrzebujecie starań z Mojej strony. Nie jesteście doskonali, dopiero takimi się staniecie dzięki Moim interwencjom. Sami z siebie nie możecie tego dokonać. Jesteście tylko stworzeniem, a nie Stwórcą. To rzeźbiarz poprawia, cyzeluje, udoskonala swoje dzieło. Rzeźba sama z siebie nie może siebie poprawić, upiększyć, uszlachetnić, wypolerować.
To nie ten porządek. Sami z siebie, beze Mnie, nic nie możecie uczynić. To jest zupełnie fundamentalne spostrzeżenie i choć wam się wydaje, że potraficie nad sobą "popracować", udoskonalić, uszlachetnić duchowo, moralnie, podnieść poziom umysłowy, zdobyć wiedzę, różne umiejętności, uformować tężyznę fizyczną czy sylwetkę ciała, to tak naprawdę nic nie możecie wokół siebie, ze swoją osobą uczynić. Nic beze Mnie.
Beze Mnie nic nie możecie uczynić. Nic, co by mogło znaleźć uznanie w Moich Oczach. Jestem wymagającym Twórcą i Ojcem. Jestem wobec was, Dzieci, jednym i drugim. To Ja, tylko Ja, jako wasz Stwórca mogę wam nadać ostateczny, pomyślany przeze Mnie kształt. Tylko Ja mogę i potrafię nadać wam tę ostateczną postać, którą pomyślałem dla każdego z was przed założeniem świata. Tak, historia waszego życia jest o wiek dłuższa, niż myślicie, niż możecie tego sobie wyobrazić. Zanim świat powstał, Ja już nosiłem was w swoim Sercu. O, nie, nie zrodziliście się przypadkiem. Wasze powstanie, zaistnienie w świecie jest celowe, każdego z was. Nikt z was nie rodzi się przypadkiem. Wychodzicie z Mego Serca, to Ja was rodzę. Jesteście Moimi Dziećmi, a nie jak wiele innych istot żyjących. Aniołowie nie są Moimi dziećmi. Są Istotami Żyjącymi powołanymi przeze Mnie do istnienia dla specjalnych zadań. To wy, tylko wy jesteście Moimi Dziećmi. O, jak wielka jest wasza godność: Dzieci Boże, Dzieci Samego Boga. O, pokolenie, jak nisko upadłoś, że nie potrafisz dostrzec, odczytać w swym życiu twego pochodzenia, twej godności i przeznaczenia. Zamroczeni dymem szatana miotacie się w ciemnościach, próbując coś ze sobą zrobić. Może dieta, może gimnastyka, może rozrywka, może wszystkie najwymyślniejsze i najpokraczniejsze przyjemności zmysłowe, zrobić wszystko, byle nadać sens swoim bezładnym działaniom, by nadać sens swojemu życiu. I tak brniecie przez życie miotając się, aż padacie znużeni skosztowawszy wszystkiego, by wreszcie ocenić, że to nie to. Nic już nie smakuje. Wszystkiego się odechciało. Wyczerpanie, wypalenie, rozpacz, pustka. Dlatego mówię: beze Mnie nic nie możecie uczynić, co nadałoby waszym staraniom sens. Nic, doprawdy nic
.

Ilustracja: św. Józef Cieśla z Synkiem (sfotografował Geminiano w domu Matki Boskiej Jerozolimskiej)