Slawek
31,5 tys.

MODLITWA PAŃSKA - Benedykt XVI część I

MODLITWA PAŃSKA

( Analiza wg Benedykta XVI część I - Ojcze nasz, który jesteś w niebie )

Samo Ojcze nasz jest modlitwą w liczbie mnogiej; tylko w łączności z „my" dzieci Bożych możemy w ogóle przekraczać granicę tego świata i wznosić się do Boga.
Dla interpretacji Ojcze nasz ma to podwójne znaczenie. Po pierwsze, istotną rzeczą jest wsłuchiwanie się w słowa Jezusa; pozwoli nam ono zrozumieć je dokładnie tak, jak zostały przekazane w Piśmie Świętym. Musimy, na ile tylko możemy, poznać myśl Jezusa, którą nam chciał przekazać w tych słowach. Musimy jednak też pamiętać, że Ojcze nasz wypływa z Jego własnej modlitwy, z rozmowy Syna z Ojcem. Znaczy to, że sięga ona w głębiny znajdujące się daleko poza samymi słowami. Obejmuje całą szerokość człowieczeństwa wszech czasów, dlatego w wykładzie czysto historycznym, mimo całej jego doniosłości, nie da się wysondować jej głębi.
We wszystkich wiekach wielcy ludzie modlitwy, dzięki wewnętrznej jedności z Panem, mogli się zanurzać w tę głębię poza słowami i dlatego mogą nam nieco odsłonić ukryte bogactwo tej modlitwy.
A każdy z nas, w swej całkowicie osobistej relacji do Boga, może w tej modlitwie zostać przyjęty i w niej może znaleźć schronienie. Musi ciągle na nowo swoją „mens", swoim duchem, wychodzić naprzeciw „vox", naprzeciw przychodzącego do nas od Syna słowa, otwierać się na nie i poddawać się jego prowadzeniu. Wtedy otworzy się jego własne serce i każdy pozna, jak Pan chce się modlić z nim właśnie.

Ojcze nasz jest zawsze modlitwą Jezusa i że jej sens objawia nam wspólnota z Nim. Modlimy się do Ojca w niebie, którego poznajemy przez Jego Syna; w ten sposób Jezus jest zawsze obecny w tle tych próśb - co lepiej zobaczymy przy ich szczegółowym wykładzie. A ponieważ Ojcze nasz jest modlitwą Jezusa, jest ona także modlitwą trynitarną: modlimy się z Chrystusem przez Ducha Świętego do Ojca.


Ojcze nasz, który jesteś w niebie

Zaczynamy od wezwania „Ojcze". W związku z tym w swym komentarzu do Ojcze nasz Reinhold Schneider pisze: „Ojcze nasz zaczyna się od słowa wielkiego pocieszenia: wolno nam mówić: Ojcze. W tym jednym słowie mieści się cała historia zbawienia. Możemy mówić: Ojcze, ponieważ Syn był naszym Bratem i objawił nam Ojca; ponieważ przez czyn Chrystusa staliśmy się na powrót dziećmi Bożymi" (s. 10). Dla dzisiejszego człowieka ta wielka pociecha płynąca ze słowa „Ojciec" nie zawsze jest odczuwalna, ponieważ często albo w ogóle brak mu doświadczenia ojca albo z winy ojców bywa ono przyciemnione. W konsekwencji musimy dopiero od Jezusa uczyć się, co właściwie znaczy „ojciec". W mowach Jezusa Ojciec jawi się jako źródło wszelkiego dobra, jako wzorzec dla prawego („doskonałego") człowieka: „A Ja wam powiadam: Miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi..."
(Mt 5,44n). Miłość posuwająca się „aż do końca" (J 13,1), której Pan dopełnił na Krzyżu w modlitwie za swych nieprzyjaciół, ukazuje nam istotę Ojca. Jest On tą Miłością. Ponieważ Jezus jej dopełnił, jest On w pełni „Synem" i zaprasza nas, żebyśmy się stawali „synami" - na wzór Jego synostwa. Przytoczmy tu jeszcze
jeden tekst. Pan przypomina, że ojcowie swym dzieciom proszącym o chleb nie dają kamienia, i tak mówi dalej: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą!" (Mt 7,9nn). Łukasz wyjaśnia, jakie jest to
dobro, które daje Ojciec. Powiada: „...o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą" (Łk 11,13). Znaczy to: darem Boga jest sam Bóg. „Dobrem, którym nas obdarowuje, jest On sam. W tym miejscu staje się zdumiewająco jasne, o co w rzeczywistości chodzi w modlitwie: nie o to lub tamto, lecz o to, że Bóg chce nam dać siebie samego - to jest Dar ponad wszelkie dary, to jest to „jedno konieczne" (zob. Łk 10,42).
Modlitwa jest drogą stopniowego oczyszczania i korygowania naszych pragnień, tak żebyśmy mogli na koniec poznać, co nam jest naprawdę potrzebne: Bóg i jego Duch. Jeśli Pan uczy nas poznawania istoty Boga Ojca przez miłość nieprzyjaciół i znajdywania tym sposobem Jego „doskonałości" po to, żebyśmy sami stawali się „synami", to związek Ojca z Synem jest w pełni widoczny.

Widoczne też staje się, że w zwierciadle postaci Jezusa poznajemy, kim jest i jaki jest Bóg: przez Syna znajdujemy Ojca. „Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca", mówi Jezus w Wieczerniku do Filipa, gdy ten prosi Go: „Pokaż nam Ojca" (J 14,8n). „Panie, pokaż nam Ojca", mówimy zawsze do Jezusa, a odpowiedzią jest zawsze Syn: przez Niego, tylko przez Niego, poznajemy Ojca. I tak jasnym staje się kryterium prawdziwego ojcostwa. Ojcze nasz nie jest projekcją ludzkiego obrazu na niebo, lecz pokazuje nam we wzorze nieba - w obrazie Jezusa -jacy my, ludzie, powinniśmy i możemy się stawać.
Musimy jednak dokładniej się temu przyjrzeć, ażeby stwierdzić, że zgodnie z orędziem Jezusa ojcostwo Boga wobec nas ma dwa wymiary. Po pierwsze, Bóg jest naszym Ojcem, dlatego że jest naszym Stwórcą. Ponieważ nas stworzył, jesteśmy Jego własnością: byt jako taki w Nim ma swe źródło i dlatego jest dobry, jego pochodzenie jest Boskie. W odniesieniu do człowieka ma to szczególne znaczenie. Psalm 33,15 w łacińskim przekładzie mówi: „Ten, który ukształtował serca wszystkich, patrzy na wszystkie ich dzieła". Myśl, że Bóg stworzył każdego człowieka, wiąże się ściśle z biblijną ideą człowieka jako Jego obrazu. Bóg chce każdego człowieka jako takiego - konkretnie tego właśnie. Każdego zna. W tym znaczeniu, już z samego tytułu stworzenia, człowiek jest w szczególny sposób „dzieckiem" Boga, a Bóg jego prawdziwym Ojcem. Mówiąc, że człowiek jest obrazem Boga, wyrażamy tę samą myśl w inny sposób. To prowadzi nas do drugiego wymiaru ojcostwa Boga. Chrystus jest w szczególny sposób „Obrazem Boga". W związku z tym Ojcowie Kościoła mówią, że gdy stwarzał człowieka „na swój obraz", najpierw spojrzał na Chrystusa i stworzył człowieka wedle obrazu „nowego Adama" - Człowieka wzorcowego. Przede wszystkim jednak: Jezus jest „Synem" we właściwym tego słowa znaczeniu: ma tę samą co Ojciec istotę. Chce nas wszystkich przyjąć do swego synostwa, żebyśmy w pełni do Niego przynależeli. W ten sposób dziecięctwo stało się pojęciem dynamicznym. Nie jesteśmy jeszcze w pełni dziećmi Boga, lecz przez naszą coraz głębszą wspólnotę z Jezusem mamy się nimi stawać i być. Dziecięctwo utożsamia się z naśladowaniem Chrystusa. Dlatego słowo „Bóg Ojciec" jest skierowanym do nas samych wezwaniem: mamy żyć jak dzieci - jak synowie i córki. „Wszystko moje jest Twoje", mówi do Ojca Jezus w swej arcykapłańskiej modlitwie (J 17,10). To samo ojciec powiedział starszemu bratu syna marnotrawnego (Łk 15,31). Słowo „Ojciec" zaprasza nas do tego, żebyśmy żyli tą świadomością. W ten sposób pokonany zostaje też sen o fałszywej emancypacji, który pojawił się w początkach historii grzechów ludzkości. Bo ulegając podszeptom węża, Adam sam chce być bogiem i nie potrzebować już Boga. Widzimy, że tym, co podtrzymuje ludzką egzystencję, co nadaje jej sens i wielkość, jest nie zależność, lecz „dziecięctwo", życie w relacji miłości.

(...) musimy jeszcze rozważyć słowo „nasz". Pełne prawo do mówienia „mój Ojciec" miał tylko Jezus, bo tylko On jest Jednorodzonym Synem, współistotnym Ojcu. My wszyscy musimy natomiast mówić „nasz Ojciec". Do Boga mówić „Ojcze" możemy tylko w „my" uczniów, bo „dziećmi Bożymi" możemy się stać naprawdę tylko przez wspólnotę z Jezusem Chrystusem. To „nasz" jest więc słowem bardzo zobowiązującym: Wymaga od nas wyjścia z zamkniętego kręgu naszego „ja". Wymaga od nas włączenia się we wspólnotę innych dzieci Bożych, usunięcia elementów egoistycznych i dzielących nas. Wymaga od nas zaakceptowania innych, otwarcia na nich uszu i serca. Wypowiadając słowo „nasz", mówimy „tak" żywemu Kościołowi, w którym Pan chciał zgromadzić swą nową rodzinę. Tak więc Ojcze nasz jest modlitwą osobistą, a zarazem z gruntu kościelną. Mówiąc Ojcze nasz, modlimy się naszym własnym sercem, jednocześnie jednak modlimy się razem ze społecznością całej rodziny Bożej, z żyjącymi i zmarłymi, z ludźmi wszystkich stanów, wszystkich kultur i wszystkich ras. Przekraczając wszelkie granice, modlitwa ta tworzy z nas jedną rodzinę.

który jesteś w niebie"

Z perspektywy słowa „nasz" rozumiemy też dalsze, następujące po nim słowa: „który jesteś w niebie". Tymi słowami nie przenosimy Boga Ojca na jakieś odległe ciało niebieskie; chcemy powiedzieć, że wprawdzie mamy różnych ojców ziemskich, to jednak wszyscy pochodzimy od jednego Ojca, który jest wzorem wszelkiego ojcostwa i jego źródłem. „Zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelkie ojcostwo w niebie i na ziemi", mówi święty Paweł (Ef 3,14 Wlg.). W tle słyszymy słowa Pana: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem, jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie" (Mt 23,9). Ojcostwo Boga jest bardziej rzeczywiste niż ojcostwo ludzkie, ponieważ w ostatecznym rozrachunku od Niego mamy nasz byt; ponieważ od wieków o nas myślał i nas chciał; ponieważ On daje nam prawdziwie ojcowski dom - wieczny. Ziemskie ojcostwo dzieli, niebieskie natomiast łączy. Niebo to owe Boskie wyżyny, z których wszyscy przychodzimy i do których wszyscy powinniśmy wrócić. Ojcostwo „w niebie" wskazuje na to większe My, które przekracza wszystkie granice, obala wszelkie mury i wprowadza pokój.
Slawek
Więcej na ten temat :
oczy_szeroko_otwarte: OJCZE NASZ
OJCZE NASZ
jerzy1
Słowa Papieża Benedykta mają moc egzorcyzmu.Wilki ktore przyodziały owczą skórę są przerażone.
Slawek
Pełne prawo do mówienia „mój Ojciec" miał tylko Jezus, bo tylko On jest Jednorodzonym Synem, współistotnym Ojcu. My wszyscy musimy natomiast mówić „nasz Ojciec". Do Boga mówić „Ojcze" możemy tylko w „my" uczniów, bo „dziećmi Bożymi" możemy się stać naprawdę tylko przez wspólnotę z Jezusem Chrystusem. To „nasz" jest więc słowem bardzo zobowiązującym: Wymaga od nas wyjścia z zamkniętego kręgu …Więcej
Pełne prawo do mówienia „mój Ojciec" miał tylko Jezus, bo tylko On jest Jednorodzonym Synem, współistotnym Ojcu. My wszyscy musimy natomiast mówić „nasz Ojciec". Do Boga mówić „Ojcze" możemy tylko w „my" uczniów, bo „dziećmi Bożymi" możemy się stać naprawdę tylko przez wspólnotę z Jezusem Chrystusem. To „nasz" jest więc słowem bardzo zobowiązującym: Wymaga od nas wyjścia z zamkniętego kręgu naszego „ja". Wymaga od nas włączenia się we wspólnotę innych dzieci Bożych, usunięcia elementów egoistycznych i dzielących nas. Wymaga od nas zaakceptowania innych, otwarcia na nich uszu i serca.