Papież Benedykt XVI kończy 88 lat - ofiarujmy modlitwę Papieżowi

Benedykt XVI obchodzi dzisiaj 88. rocznicę urodzin, a 19 kwietnia przypadnie 10. rocznica jego wyboru na Papieża. Urodził się 16 kwietnia 1927 roku, Papieżem został wybrany na konklawe 19 kwietnia 2005 r., a od dwóch lat – po rezygnacji z posługi papieskiej 28 lutego 2013 r. – jako Papież senior żyje w odosobnieniu w klasztorze Mater Ecclesiae w Ogrodach Watykańskich. Jak sam zapowiedział, chce być obecny, ale niewidoczny. Poświęca się medytacji i modlitwie, a kierowanie Kościołem pozostawił w pełni swemu następcy Franciszkowi. Niemiecki kardynał i prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Joseph Ratzinger, już przed konklawe wymieniany był wśród możliwych następców św. Jana Pawła II. Ten znakomity teolog uchodził za gwaranta kontynuacji linii swoich poprzedników. Bardziej zaskakujące niż wybór było ustąpienie Benedykta XVI. Po ośmiu latach pracowitego pontyfikatu czuł, że jest u kresu sił fizycznych. Ten odważny krok 85-letniego wówczas Pontifexa spotkał się ze zrozumieniem i szacunkiem Kościoła i opinii publicznej, do dziś też jest przedmiotem rozważań kanonistów. Od czasu ustąpienia Papież senior bardzo rzadko pojawia się publicznie – dotychczas tylko czterokrotnie, m.in. na kanonizacji swoich poprzedników Jana XXIII i Jana Pawła II w kwietniu 2014 r., a ostatnio na konsystorzu 14 lutego br. w Bazylice św. Piotra. Benedykt XVI mieszka w odległości niespełna 200 metrów od swego następcy Franciszka, w trzypiętrowym budynku klasztornym na zboczu wzgórza watykańskiego. Jak ujawnił jego wieloletni prywatny sekretarz ks. abp Georg Gänswein, Papież senior modli się, medytuje, utrzymuje rozległą korespondencję i 3-4 razy w tygodniu przyjmuje gości. Jako prefekt Domu Papieskiego abp Gänswein służy Papieżowi Franciszkowi, pozostając jednocześnie w dalszym ciągu sekretarzem Benedykta XVI i mieszka w tym samym klasztorze. Dom prowadzą im cztery członkinie stowarzyszenia „Memores Domini”, które wcześniej pracowały w Pałacu Apostolskim. Papież senior ma stały program dnia: o godz. 7.45 sprawuje Mszę św., potem je śniadanie. Benedykt XVI oddaje się modlitwie, lekturze, bogatej korespondencji i czasem przyjmuje gości. Dwa razy dziennie spaceruje: krócej po obiedzie na klasztornym tarasie, na dłuższy spacer udaje się po południu, kiedy wraz ze swoim sekretarzem idą do groty Matki Bożej z Lourdes, by tam odmówić Różaniec. Mimo podeszłego wieku Benedykt XVI ciągle ma sprawny umysł. Trudności sprawia mu natomiast chodzenie, dlatego też część swego spaceru odbywa pojazdem golfowym, a część z pomocą „chodzika”. Również w domu coraz częściej skazany jest na pomoc w chodzeniu. Po modlitwie wieczornej w kaplicy ok. godziny 21.00 Benedykt XVI idzie do swoich pokoi. – Często gra na fortepianie, m.in. pieśni kościelne, ale „żelaznym” punktem jest zawsze Mozart – zdradza abp Gänswein. Co dwa, trzy miesiące swego poprzednika odwiedza Papież Franciszek. Czyni to zazwyczaj przed podróżą zagraniczną lub bezpośrednio po niej, ale także z okazji świąt kościelnych. Po raz ostatni odwiedził go we wtorek w Wielkim Tygodniu. Z reguły w tych spotkaniach uczestniczą sekretarze obu z nich. Sekretarze i panie z „Memores Domini” siadają w jadalni na parterze, podczas gdy Benedykt XVI w saloniku na pierwszym piętrze odbywa rozmowę w cztery oczy ze swoim gościem. O treści tych rozmów nic nie wiadomo, ale można przypuszczać, że Franciszek opowiada swemu poprzednikowi o aktualnych sprawach i od czasu do czasu prosi o radę. Ale niezależnie od tych wizyt obaj są często w kontakcie telefonicznym. W związku z 10. rocznicą wyboru Benedykta XVI nie jest planowana żadna uroczystość. Na pewno z Ratyzbony przyjedzie brat Papieża, ks. Georg Ratzinger. Wspólnie odprawią Mszę św., zjedzą razem obiad i powspominają. Joseph Ratzinger urodził się 16 kwietnia 1927 r. w Marktl am Inn w Bawarii. Święcenia kapłańskie otrzymał 29 czerwca 1951 r. W wieku 26 lat rozpoczął działalność naukową, początkowo jako wykładowca dogmatyki i teologii fundamentalnej we Fryzyndze, następnie był profesorem w Bonn, Münster, Tybindze i Ratyzbonie. 24 marca 1977 r. Paweł VI mianował go arcybiskupem metropolitą Monachium i Fryzyngi, a wkrótce potem, na konsystorzu 27 czerwca tegoż roku powołał go w skład Kolegium Kardynalskiego. Od 25 listopada 1981 r. kard. Ratzinger był prefektem Kongregacji Nauki Wiary i przewodniczącym Międzynarodowej Komisji Teologicznej, a od 30 listopada 2002 r. również dziekanem Kolegium Kardynalskiego. Wybrany na Papieża 19 kwietnia 2005 r., jako pierwszy od kilkuset lat Następca św. Piotra zrezygnował z urzędu papieskiego 28 lutego 2013 r

Artykuł opublikowany na stronie: www.naszdziennik.pl/…/135313,88-urodz…
Nemo potest duobus dominis servire !
Za co dziękować Benedyktowi XVI?
ewapolak-palkiewicz
Zakończył się pontyfikat papieża, który przywrócił do pełni praw „starą Mszę”, Mszę Święta Wszechczasów, zwaną też Mszą według rytu rzymskiego lub trydenckiego.
Stało się to po raz pierwszy od roku 1966, gdy praktycznie wszedł w życie tzw. Mszał Pawła VI (zatwierdzony w 1970 roku). Według tego mszału w całym Kościele zaczęto odprawiać …Więcej
Za co dziękować Benedyktowi XVI?

ewapolak-palkiewicz

Zakończył się pontyfikat papieża, który przywrócił do pełni praw „starą Mszę”, Mszę Święta Wszechczasów, zwaną też Mszą według rytu rzymskiego lub trydenckiego.

Stało się to po raz pierwszy od roku 1966, gdy praktycznie wszedł w życie tzw. Mszał Pawła VI (zatwierdzony w 1970 roku). Według tego mszału w całym Kościele zaczęto odprawiać msze św. o zmienionym porządku liturgicznym, tzw. novus ordo missae.

Benedykt XVI przywrócił Mszę trydencką w 2007 roku, na mocy Listu apostolskiego, motu proprio Summorum Pontificum.

Dziś, gdy Benedykt XVI opuścił na własne życzenie Stolicę Piotrową i jako „emerytowany papież” pojawił się w Castelgandolfo, o tym fakcie milczą wszyscy komentatorzy. Milczą agencje, milczą watykaniści. Milczą ludzie Kościoła. To najwyraźniej nie jest temat, jaki może być interesujący w takiej chwili, choć jest to czas podsumowań siedmioletniego pontyfikatu.

„Stara Msza”, w kontekście zakończenia posługi Ojca Świętego, tak jak i wcześniej, podczas jej trwania, nikogo prawie nie obchodzi.

To milczenie jest szczególnie wymowne w Polsce, kraju katolickim, gdzie setki tysięcy ludzi katolików pamięta jeszcze z własnego życia tridentinę.

Ich wiara, a także wiara wielu z ich dzieci i wychowanków ukształtowana była właśnie przez nią. Wiara, powtórzmy, a nie nawyki, nie przywiązanie do zewnętrznych form, nie emocje odnoszące się do religijnych przeżyć, nie ogólne wyobrażenia o Bogu. Bo ryt „starej Mszy” zawiera pełnię doktryny Kościoła o zbawieniu i odkupieniu. Zawiera istotę ekskluzywizmu naszej wiary. I jest sercem życia Kościoła. Wyraża pełnię tego, w co jako katolicy wierzymy, a co nie pochodzi od ludzi. Pełnię tego, czego nie da się porównać z żadną inną doktryną religijną. I z żadnym innym kultem. Nie da się dokonać zestawienia katolicyzmu z jakimkolwiek wyznaniem i znaleźć z nim elementy wspólne. Jeśli one istnieją, to jedynie w wymiarze zewnętrznym, całkowicie nieistotnym. Msza rytu trydenckiego W Kościele uznana została za świętą formę liturgii.

Tutaj, w dawnym rytuale – niezwykle precyzyjnie, jasno i mocno oddającym istotę odkupienia nas przez Chrystusa – zawarta jest pełnia duchowej i intelektualnej treści, której jako katolicy potrzebujemy do zbawienia.
Aleksander Grygielski Wnętrze kościoła Maryi Panny w Krakowie (1858).

Rytuał ten uznany został przez sam Kościół – a mianowicie Sobór Trydencki (1545-1563) za doskonały, nie wymagający żadnych uzupełnień i korekt.

Dlatego papież, św. Pius V, ogłosił w roku 1570 w bulliQuo Primum, że Msza św. według rytu rzymskiego może być sprawowana przez kapłanów bez żadnych przeszkód ze strony Kościoła, bez żadnych ograniczeń i kar aż do końca czasów.

Benedykt XVI po czterdziestoletniej posoborowej przerwie, tę naderwaną ciągłość w sprawowaniu Mszy trydenckiej przywrócił.


Oczywiście, przez ten czas była ona w Kościele sprawowana – niestety, tylko sporadycznie. (Jan Paweł II wydał w 1988 roku specjalne pozwolenie, tzw. indult, gdzie formułowano szczegółowe warunki, jakie musiały być spełnione, by ją odprawiać).

Do momentu wydania indultu odprawiana była regularnie tylko poza tzw. misją kanoniczną Kościoła! Od 1988 roku rzadko, na warunkach często upokarzających dla kapłanów (zmuszanych jednocześnie do odprawiania novus ordo missae) i dla pragnących tej Mszy wiernych (w ramach wspólnot Ecclesia Dei).

Pojedynczy kapłani czynili to najczęściej w tajemnicy, albo wśród całkowitej dyskrecji swojego otoczenia.

Prawie zawsze z narażaniem się na szykany ze strony przełożonych.
Msza św. trydencka po soborze była bowiem konsekwentnie w Kościele eliminowana, a nawet – zwalczana. Benedykt XVI ogłosił powrót Mszy według rytu rzymskiego do pełni praw.

Kapłanem, który nigdy nie odprawił zmienionej po soborze watykańskim II Mszy św., novus ordo missae, był wielki święty Kościoła, Ojciec Pio.


Kiedy mówi się o Tradycji w Kościele, ma się na myśli właśnie Mszę trydencką i tradycyjne nauczanie Kościoła, ściśle oparte o Objawienie. Potwierdzone przez Urząd nauczycielski Kościoła. Niezmienne.

Przy okazji żegnania ustępującego papieża słowo „tradycja” pojawiało się w wypowiedziach oficjalnych osobistości i publicystów bardzo często, ale z reguły przyobleczone w odmienną lub tylko fragmentaryczną treść, albo też w niejasnym i zmieniającym jej sens kontekście. Mówiono wiele np. o przywiązaniu Benedykta XVI do pism Ojców Kościoła i o jego katechezie opartej na nich, o umiłowaniu piękna w sztuce sakralnej, zwłaszcza w muzyce. O nawiązywaniu przez niego do „dawnego stylu” sprawowania liturgii. O głębi jego odczytywania Ewangelii, o tradycyjnej moralności, której bronił i zdecydowanym papieskim „nie” wobec nowej etyki dotyczącej sfery przekazywania życia i nowej koncepcji rodziny.

Nie mówiono o istocie rzeczy.

Istotą rzeczy jest w Kościele kult Boga. Kult, który jest wynikiem zrozumienia, Kim Bóg jest oraz wyrazem posłuszeństwa i miłości do Niego.

Dlatego właśnie piękno dawnej liturgii nie ma nic wspólnego z„estetycznymi upodobaniami” ludzi Kościoła, dawnych papieży i kardynałów (choć oczywiście jest także w jakimś stopniu wykwitem dawnej kultury). Z historyzmem, sztuką i celebrowaniem przeszłości. Ma natomiast wiele wspólnego z miłością i szacunkiem wobec Boga.

To nie sentymentalizm, nie rozmiłowanie w starym stylu kościelnym, nie „konserwatywne przekonania”, czy jakaś nieszczęsna i zupełnie nie katolicka przekora albo zgubny, pełen pychy upór kazały grupie kapłanów skupionych wokół dwóch biskupów, Marcela Lefebvre i de Castro Mayera trwać, po soborze watykańskim II, przy „starej Mszy”.
Przeciwnie. Zadecydowały o tym szeroko otwarte oczy i dobra orientacja w doktrynie religijnej Kościoła katolickiego. Zadecydowała wierność tej doktrynie. Przekonanie, że w sprawie w Kościele najświętszej, w dziedzinie Prawdy, nie wolno zawierać kompromisów z tym, co określa się eufemistycznie duchem czasu (a co niekiedy występuje pod nazwą ducha soboru). A co stało się wygodnym narzędziem demontażu katolickiej doktryny i zmiany nauczania przez Kościół odwiecznych prawd, do czego został on przez Boga zobowiązany.

Katolicka doktryna wiary wynikająca z Objawienia i wsparta o naukę św. Tomasza z Akwinu, czyli filozofię realistyczną, jest dziedziną ścisłą. Można ją porównać do matematyki – choć nie jest matematyką. Jeśli wiadomo kim jest Bóg, wiadomo jak nauczać o Bogu, to również wiadomo, w jaki sposób oddawać Mu cześć. W jaki sposób wykonywać to, dla czego Bóg stworzył swój Kościół. Zadaniem Kościoła jest oddawać Bogu hołd i prowadzić ludzi do zbawienia. Nie da się tego czynić bez sprawowania sakramentów, czyli bez przywoływania realnej obecności Boga. Nie da się także czynić tego, bez przypominania ludziom Kim Bóg jest.

Wielkość Kościoła to nie szerokie horyzonty intelektualne duchowieństwa, ich znajomość współczesnych problemów świata, nie programy społeczne, działalność charytatywna, doskonałe zarządzanie strukturami, nie nakłanianie ludzi, aby żyli tak, by było im na ziemi dobrze. Nie dbanie o harmonijne współżycie różnych religii i kultur. Wielkość Kościoła polega na tym, że sprowadza on na ziemię Boga.
O tym wszystkim zapomniano podczas uroczystości pożegnalnych papieża, który jako pierwszy, od ostatniego soboru, o tym zadaniu Kościoła i o jego chwalebnej, nadprzyrodzonej wielkości pamiętał, i do czego samotnie nawoływał.

To prawda, Josef Ratzinger jako Benedykt XVI nigdy sam nie odprawił Mszy trydenckiej. (A może odprawił, tylko nic nam o tym nie wiadomo?) Ale za jego czasów w Watykanie codziennie sprawowane było kilkadziesiąt takich Mszy. W całym zaś świecie – tysiące. Msza Święta Wszechczasów została prawnie „uwolniona”. Ale jaka była odpowiedź ludzi Kościoła na ten wielki gest odchodzącego dziś papieża, w skali powszechnej?

Czy możemy sobie przypomnieć jakąkolwiek oficjalną wypowiedź na ten temat? Czy w Kościele po tej decyzji Benedykta XVI zapanowała radość? Czy wierni czegoś się o starej Mszy dowiedzieli z ambon? A może ktoś sprawował Mszę trydencką w sposób uroczysty i stało się to tematem licznych, pełnych aprobaty i wdzięczności dla Benedykta XVI komentarzy, a także dyskusji, sympozjów i konferencji w katolickich mediach i na katolickich uczelniach, poświęconych Mszy św. Wszechczasów?

Czy któreś z naszych katolickich mediów z aprobatą przywitało decyzję papieża i wprowadziło czytelników w istotę zagadnienia, przedstawiając np. różnice między dawną a obecna liturgią i ich głęboki teologiczny sens? Nie mówiąc już o transmisji tej Mszy św?

Zapadła głucha cisza.

Gest papieża nie został zrozumiany.

A może nie został wcale przyjęty? Może prośba Ojca św., by powracać do tradycyjnej formy liturgii została po prostu zignorowana?


Pośród dzisiejszego entuzjazmu i podziwu zawodowych komentatorów dla „klasy Benedykta XVI”, pośród słów najwyższego uznania dla jego intelektu, na temat powrotu tradycyjnej liturgii Kościoła nie padło ani jedno słowo.

Głównym wątkiem podsumowania stał się natomiast w mediach temat wewnętrznego skażenia Kościoła homoseksualizmem. Zagrożenie przez „lobby homoseksualne”. I stąd „potrzeba oczyszczenia Kościoła”, jak to się ujmuje. Ten temat podsuwał m.in. nieustannie Benedyktowi XVI za czasów jego posługi w Kościele, prowadzący z nim cykliczne rozmowy – których późniejszym efektem były książki – niemiecki dziennikarz Peter Seewald. Czynił to konsekwentnie. Był monotematyczny do znudzenia. Jakby to była właśnie centralna sprawa Kościoła. Jakby nie istniało w Kościele nic ważniejszego. Zagrożenie, zanieczyszczenie, skandal, zgorszenie, molestowanie, patologia, destrukcja. Te słowa odmieniane były przez wszystkie przypadki, wykrzykiwane, szeptane, mielone. Zalewano nimi natychmiast wszystko, co mogłoby spowodować odrodzenie rzetelnej, poważnej i dogłębnej dyskusji doktrynalnej na temat nieodzowności powrotu Kościoła do najbardziej godnego sprawowania kultu Boga, po okresie bezbożnych, a nawet bluźnierczych w swej istocie, liturgicznych eksperymentów, na jakie tylko pozwoliła wyzwolona myśl teologiczna i wyobraźnia modernistów w tej dziedzinie. Ta, która w okresie ostatniego soboru i już po nim znalazła sobie w Kościele miejsce i swobodny dostęp do umysłów duchowieństwa i katolików, których zwodzono koniecznością zasadniczej zmiany w Kościele i dostosowania się do rzekomej „nowej mentalności” ludzi i do warunków świata.

Być może Ojciec Święty w jakiejś mierze uległ temu jazgotowi. Uległ zwyczajnie po ludzku nieustannej psychologicznej presji. Zamiast prawdziwego wroga wiary i Kościoła – a mianowicie zniekształconej przez modernizm doktryny i uproszczonego kultu Boga, co musiało prowadzić do zamętu w umysłach ludzi wierzących, a wręcz i do zafałszowania w nich obrazu Boga – przedstawiano mu wroga zastępczego. W potocznym języku, w kolokwialnej formie, metodę tę nazywa się dryfem. W psychologii istnieją nazwy bardziej precyzyjne.

Gdy chce się komuś uniemożliwić lub skrajnie utrudnić wypełnienie jego misji, jego najważniejszego zadania, trzeba jego umysł zająć czymś drugorzędnym, odpowiednio przejaskrawionym, by swoich prawdziwych zadań nigdy do końca nie wykonał.

By nie starczyło mu na to sił, które wytracane są w walce z urojonym zagrożeniem, z papierowym tygrysem. I nigdy nie należy pozwalać takiemu człowiekowi, by odciął się raz na zawsze od tego ukazanego mu fałszywie, w zwielokrotnionych wymiarach, zastępczego tematu. Narzuca mu się go nieustannie, wciąż od nowa. Urojone lub wyolbrzymione zagrożenie trzeba podsycać na wielu frontach.

Jest to wypróbowana i bardzo skuteczna metoda, którą stosuje się zwłaszcza wobec ludzi Kościoła, i to tych, którzy mają szczególne pole do działania, ogromny autorytet i ważną funkcję w Kościele. W ten sposób uniemożliwia im się prawidłowy osąd sytuacji i odciąga od obowiązków stanu.

Przywrócenie tradycyjnej liturgii Kościoła a wraz z nią nieskażonej błędami modernizmu doktryny było najważniejszym zadaniem, przed jakim stanął w 2005 roku Josef Ratzinger. Wszystko wskazuje na to, że pragnął szczerze je wypełnić.

Zamiast trąbić o homoseksualizmie i tropić go w Kościele, trzeba było przypominać o konieczności powrotu do tradycyjnego nauczania na temat grzechu. Kościół, który konsekwentnie ją wykłada oraz pomaga ludziom w niej wytrwać poprzez sprawowanie sakramentów, czyni to, co trzeba, także na rzecz homoseksualistów. Tymczasem tworzono na bieżąco nową „doktrynę”, czysto partykularną, tylko na użytek chwili. Tak, by Benedykt XVI nie mógł odetchnąć.

Homoseksualizm w Kościele to zasłona dymna – bynajmniej nie jedyna – rozpostarta celowo, by ukryć przed ogółem katolików to, co jest prawdziwym problem Kościoła. By nie padła odpowiedź na pytanie, dlaczego Kościół popadł w sprzeczność ze sobą samym. Dlaczego zamiast jedynej prawdziwej nauki o zbawieniu i odkupieniu głosi dziś, nikomu tak naprawdę niepotrzebne, nauki socjologiczne, polityczne, zabiera głos w sprawach ekonomicznych, psychologicznych, kulturalnych, wypowiada się na temat sportu i turystyki, prasy, radia i telewizji, formułując „orędzie pokoju” i zachętę do budowania „cywilizacji miłości”…..
Rafał_Ovile
We Włoszech toczy się szeroka publiczna dyskusja ze znanymi katolickimi dziennikarzami Watykanu: Vittorio Messori, Andrea Tornelli, Sandro Magister i Antonio Socci o abdykacji Benedykta XVI i wyboru Franciszka. Kulisy całej sprawy dla większości Polaków są nie znane i ocenzurowane przez media katolickie w Polsce. Tłumaczenie artykułu z angielskiego "Rorate Caeli" (rorate-caeli.blogspot.com/…/two …Więcej
We Włoszech toczy się szeroka publiczna dyskusja ze znanymi katolickimi dziennikarzami Watykanu: Vittorio Messori, Andrea Tornelli, Sandro Magister i Antonio Socci o abdykacji Benedykta XVI i wyboru Franciszka. Kulisy całej sprawy dla większości Polaków są nie znane i ocenzurowane przez media katolickie w Polsce. Tłumaczenie artykułu z angielskiego "Rorate Caeli" (rorate-caeli.blogspot.com/…/two-popes-has-p…) pojawiło się na stronie polskiej:

„Dwaj papieże”: Czy mamy do czynienia papiestwem dwuwładzy?

Ponadto, dyskusja dotyczy ustąpienia Papieża i działań Kardynałów przed wyborem nowego Papieża w aspekcie prawa kanonicznego.
Martyna1
Benedykt XVI, jeszcze jako Kard. Ratzinger tuż, przed wyborem na Papieża, napisał i prowadził Drogę Krzyżową.
To, co napisał w Stacji IX ( Trzeci upadek Chrystusa), odzwierciedla dzisiejszy stan Kościoła.
W homilii na rozpoczęcie pontyfikatu powiedział również, abyśmy się modlili, by On nie musiał uciekać przed wilkami....
Papieżu Benedykcie - wspieramy Cię modlitwą.
🙏
Stacja 9: Pan Jezus upada …Więcej
Benedykt XVI, jeszcze jako Kard. Ratzinger tuż, przed wyborem na Papieża, napisał i prowadził Drogę Krzyżową.
To, co napisał w Stacji IX ( Trzeci upadek Chrystusa), odzwierciedla dzisiejszy stan Kościoła.
W homilii na rozpoczęcie pontyfikatu powiedział również, abyśmy się modlili, by On nie musiał uciekać przed wilkami....
Papieżu Benedykcie - wspieramy Cię modlitwą.
🙏

Stacja 9: Pan Jezus upada po raz trzeci

ROZWAŻANIE

Co mówi nam trzeci upadek Jezusa
pod ciężarem krzyża?
Może nasuwać myśli o upadku wszystkich ludzi,
o oddaleniu się od Chrystusa wielu chrześcijan,
zdających się na sekularyzm bez Boga.
Czy jednak nie powinniśmy myśleć także o tym,
ile Chrystus musi wycierpieć w swoim Kościele?
Ileż razy nadużywa się sakramentu Jego obecności,
jak często wchodzi On w puste i niegodziwe serca!
Ileż razy czcimy samych siebie,
nie biorąc Go nawet pod uwagę!
Ileż razy Jego słowo
jest wypaczane i nadużywane!
Jak mało wiary jest w licznych teoriach,
ileż pustych słów!
Ile brudu jest w Kościele,
i to właśnie wśród tych,
którzy poprzez kapłaństwo
powinni należeć całkowicie do Niego!
Ileż pychy i samouwielbienia!

Jak mało cenimy sobie sakrament pojednania,
w którym On czeka, by nas podźwignąć z upadków!
To wszystko jest obecne w Jego męce.
Zdrada uczniów,
niegodne przyjmowanie Jego Ciała i Krwi
jest z pewnością największym bólem,
który przeszywa serce Zbawiciela.
Nie pozostaje nam nic innego,
jak z głębi duszy wołać do Niego
Kyrie, eleison — Panie, ratuj! (por. Mt 8, 25).

MODLITWA

Panie, tak często Twój Kościół
przypomina tonącą łódź,
łódź, która nabiera wody ze wszystkich stron.
Także na Twoim polu widzimy więcej kąkolu niż zboża.
Przeraża nas brud na szacie i obliczu Twego Kościoła.
Ale to my sami je zbrukaliśmy!
To my zdradzamy Cię za każdym razem,
po wszystkich wielkich słowach i szumnych gestach.
Zmiłuj się nad Twoim Kościołem:

także w nim Adam ciągle na nowo upada.
Naszym upadkiem powalamy Cię na ziemię.
A szatan śmieje się szyderczo z nadzieją,
że nie zdołasz podnieść się więcej z tego upadku.
Liczy, że powalony upadkiem Twego Kościoła,
będziesz leżał na ziemi, pokonany.
Ty jednak podniesiesz się.
Podniosłeś się, zmartwychwstałeś
i możesz podźwignąć także nas.
Zbawiaj i uświęcaj Twój Kościół.
Zbawiaj i uświęcaj nas wszystkich.
Martyna1
Papież Benedykt czuł się zakładnikiem.
Był sam.
Mówił, że z Nim jest tylko Bóg.....
Jeszcze jeden komentarz od Martyna1
Martyna1
Dzięki za ten link. Zapowiada się b. ciekawie
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mr Juan 23:55
i podbijamy...
www.youtube.com/watch
Bo to ważny temat i film który tu z uporem maniaka lansuje.Więcej
Dzięki za ten link. Zapowiada się b. ciekawie

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mr Juan 23:55

i podbijamy...
www.youtube.com/watch
Bo to ważny temat i film który tu z uporem maniaka lansuje.
Mr Juan
i podbijamy...
www.youtube.com/watch
Bo to ważny temat i film który tu z uporem maniaka lansuje.
Mr Juan
O Mahomecie podyskutujemy sobie w kilku innych tematach.
3 więcej komentarzy od Mr Juan
Mr Juan
Papież Benedykt powiedział prawdę, i za to zapłacił banicją.
Ważne byśmy się nie oddali kłamstwu.
www.youtube.com/watchWięcej
Papież Benedykt powiedział prawdę, i za to zapłacił banicją.
Ważne byśmy się nie oddali kłamstwu.

www.youtube.com/watch
Mr Juan
Ja rozumiem te wszystkie tempe pały tu piszące.
Ale na razie nie mam metody by im wytłumaczyć skutecznie prawd wiary.
Jest ogromne spustoszenie intelektualne.Więcej
Ja rozumiem te wszystkie tempe pały tu piszące.
Ale na razie nie mam metody by im wytłumaczyć skutecznie prawd wiary.

Jest ogromne spustoszenie intelektualne.
Mr Juan
To Bóg jest odpowiedzią a nie społeczeństwo.
Martyna1
Dziękujemy Ci Benedykcie XVI za "Duch Liturgii", w którym katolik na nowo odkrywa głębię swojej wiary.
Mr Juan
W Kościele katolickim jest wiele protestanckich wpływów.
Benedykt jest intelektualistą, jest też kontynuatorem Jana Pawła.
www.youtube.com/watch
Ten film należy uważnie i z uwagą obejrzeć.Więcej
W Kościele katolickim jest wiele protestanckich wpływów.
Benedykt jest intelektualistą, jest też kontynuatorem Jana Pawła.

www.youtube.com/watch
Ten film należy uważnie i z uwagą obejrzeć.
Agata.B
Msza św. trydencka po soborze była bowiem konsekwentnie w Kościele eliminowana, a nawet – zwalczana. Benedykt XVI ogłosił powrót Mszy według rytu rzymskiego do pełni praw.
Nemo potest duobus dominis servire !
Za co dziękować Benedyktowi XVI?
ewapolak-palkiewicz
Zakończył się pontyfikat papieża, który przywrócił do pełni praw „starą Mszę”, Mszę Święta Wszechczasów, zwaną też Mszą według rytu rzymskiego lub trydenckiego.
Stało się to po raz pierwszy od roku 1966, gdy praktycznie wszedł w życie tzw. Mszał Pawła VI (zatwierdzony w 1970 roku). Według tego mszału w całym Kościele zaczęto odprawiać …Więcej
Za co dziękować Benedyktowi XVI?

ewapolak-palkiewicz

Zakończył się pontyfikat papieża, który przywrócił do pełni praw „starą Mszę”, Mszę Święta Wszechczasów, zwaną też Mszą według rytu rzymskiego lub trydenckiego.

Stało się to po raz pierwszy od roku 1966, gdy praktycznie wszedł w życie tzw. Mszał Pawła VI (zatwierdzony w 1970 roku). Według tego mszału w całym Kościele zaczęto odprawiać msze św. o zmienionym porządku liturgicznym, tzw. novus ordo missae.

Benedykt XVI przywrócił Mszę trydencką w 2007 roku, na mocy Listu apostolskiego, motu proprio Summorum Pontificum.

Dziś, gdy Benedykt XVI opuścił na własne życzenie Stolicę Piotrową i jako „emerytowany papież” pojawił się w Castelgandolfo, o tym fakcie milczą wszyscy komentatorzy. Milczą agencje, milczą watykaniści. Milczą ludzie Kościoła. To najwyraźniej nie jest temat, jaki może być interesujący w takiej chwili, choć jest to czas podsumowań siedmioletniego pontyfikatu.

„Stara Msza”, w kontekście zakończenia posługi Ojca Świętego, tak jak i wcześniej, podczas jej trwania, nikogo prawie nie obchodzi.

To milczenie jest szczególnie wymowne w Polsce, kraju katolickim, gdzie setki tysięcy ludzi katolików pamięta jeszcze z własnego życia tridentinę.

Ich wiara, a także wiara wielu z ich dzieci i wychowanków ukształtowana była właśnie przez nią. Wiara, powtórzmy, a nie nawyki, nie przywiązanie do zewnętrznych form, nie emocje odnoszące się do religijnych przeżyć, nie ogólne wyobrażenia o Bogu. Bo ryt „starej Mszy” zawiera pełnię doktryny Kościoła o zbawieniu i odkupieniu. Zawiera istotę ekskluzywizmu naszej wiary. I jest sercem życia Kościoła. Wyraża pełnię tego, w co jako katolicy wierzymy, a co nie pochodzi od ludzi. Pełnię tego, czego nie da się porównać z żadną inną doktryną religijną. I z żadnym innym kultem. Nie da się dokonać zestawienia katolicyzmu z jakimkolwiek wyznaniem i znaleźć z nim elementy wspólne. Jeśli one istnieją, to jedynie w wymiarze zewnętrznym, całkowicie nieistotnym. Msza rytu trydenckiego W Kościele uznana została za świętą formę liturgii.

Tutaj, w dawnym rytuale – niezwykle precyzyjnie, jasno i mocno oddającym istotę odkupienia nas przez Chrystusa – zawarta jest pełnia duchowej i intelektualnej treści, której jako katolicy potrzebujemy do zbawienia.
Aleksander Grygielski Wnętrze kościoła Maryi Panny w Krakowie (1858).

Rytuał ten uznany został przez sam Kościół – a mianowicie Sobór Trydencki (1545-1563) za doskonały, nie wymagający żadnych uzupełnień i korekt.

Dlatego papież, św. Pius V, ogłosił w roku 1570 w bulliQuo Primum, że Msza św. według rytu rzymskiego może być sprawowana przez kapłanów bez żadnych przeszkód ze strony Kościoła, bez żadnych ograniczeń i kar aż do końca czasów.

Benedykt XVI po czterdziestoletniej posoborowej przerwie, tę naderwaną ciągłość w sprawowaniu Mszy trydenckiej przywrócił.


Oczywiście, przez ten czas była ona w Kościele sprawowana – niestety, tylko sporadycznie. (Jan Paweł II wydał w 1988 roku specjalne pozwolenie, tzw. indult, gdzie formułowano szczegółowe warunki, jakie musiały być spełnione, by ją odprawiać).

Do momentu wydania indultu odprawiana była regularnie tylko poza tzw. misją kanoniczną Kościoła! Od 1988 roku rzadko, na warunkach często upokarzających dla kapłanów (zmuszanych jednocześnie do odprawiania novus ordo missae) i dla pragnących tej Mszy wiernych (w ramach wspólnot Ecclesia Dei).

Pojedynczy kapłani czynili to najczęściej w tajemnicy, albo wśród całkowitej dyskrecji swojego otoczenia.

Prawie zawsze z narażaniem się na szykany ze strony przełożonych.
Msza św. trydencka po soborze była bowiem konsekwentnie w Kościele eliminowana, a nawet – zwalczana. Benedykt XVI ogłosił powrót Mszy według rytu rzymskiego do pełni praw.

Kapłanem, który nigdy nie odprawił zmienionej po soborze watykańskim II Mszy św., novus ordo missae, był wielki święty Kościoła, Ojciec Pio.


Kiedy mówi się o Tradycji w Kościele, ma się na myśli właśnie Mszę trydencką i tradycyjne nauczanie Kościoła, ściśle oparte o Objawienie. Potwierdzone przez Urząd nauczycielski Kościoła. Niezmienne.

Przy okazji żegnania ustępującego papieża słowo „tradycja” pojawiało się w wypowiedziach oficjalnych osobistości i publicystów bardzo często, ale z reguły przyobleczone w odmienną lub tylko fragmentaryczną treść, albo też w niejasnym i zmieniającym jej sens kontekście. Mówiono wiele np. o przywiązaniu Benedykta XVI do pism Ojców Kościoła i o jego katechezie opartej na nich, o umiłowaniu piękna w sztuce sakralnej, zwłaszcza w muzyce. O nawiązywaniu przez niego do „dawnego stylu” sprawowania liturgii. O głębi jego odczytywania Ewangelii, o tradycyjnej moralności, której bronił i zdecydowanym papieskim „nie” wobec nowej etyki dotyczącej sfery przekazywania życia i nowej koncepcji rodziny.

Nie mówiono o istocie rzeczy.

Istotą rzeczy jest w Kościele kult Boga. Kult, który jest wynikiem zrozumienia, Kim Bóg jest oraz wyrazem posłuszeństwa i miłości do Niego.

Dlatego właśnie piękno dawnej liturgii nie ma nic wspólnego z„estetycznymi upodobaniami” ludzi Kościoła, dawnych papieży i kardynałów (choć oczywiście jest także w jakimś stopniu wykwitem dawnej kultury). Z historyzmem, sztuką i celebrowaniem przeszłości. Ma natomiast wiele wspólnego z miłością i szacunkiem wobec Boga.

To nie sentymentalizm, nie rozmiłowanie w starym stylu kościelnym, nie „konserwatywne przekonania”, czy jakaś nieszczęsna i zupełnie nie katolicka przekora albo zgubny, pełen pychy upór kazały grupie kapłanów skupionych wokół dwóch biskupów, Marcela Lefebvre i de Castro Mayera trwać, po soborze watykańskim II, przy „starej Mszy”.
Przeciwnie. Zadecydowały o tym szeroko otwarte oczy i dobra orientacja w doktrynie religijnej Kościoła katolickiego. Zadecydowała wierność tej doktrynie. Przekonanie, że w sprawie w Kościele najświętszej, w dziedzinie Prawdy, nie wolno zawierać kompromisów z tym, co określa się eufemistycznie duchem czasu (a co niekiedy występuje pod nazwą ducha soboru). A co stało się wygodnym narzędziem demontażu katolickiej doktryny i zmiany nauczania przez Kościół odwiecznych prawd, do czego został on przez Boga zobowiązany.

Katolicka doktryna wiary wynikająca z Objawienia i wsparta o naukę św. Tomasza z Akwinu, czyli filozofię realistyczną, jest dziedziną ścisłą. Można ją porównać do matematyki – choć nie jest matematyką. Jeśli wiadomo kim jest Bóg, wiadomo jak nauczać o Bogu, to również wiadomo, w jaki sposób oddawać Mu cześć. W jaki sposób wykonywać to, dla czego Bóg stworzył swój Kościół. Zadaniem Kościoła jest oddawać Bogu hołd i prowadzić ludzi do zbawienia. Nie da się tego czynić bez sprawowania sakramentów, czyli bez przywoływania realnej obecności Boga. Nie da się także czynić tego, bez przypominania ludziom Kim Bóg jest.

Wielkość Kościoła to nie szerokie horyzonty intelektualne duchowieństwa, ich znajomość współczesnych problemów świata, nie programy społeczne, działalność charytatywna, doskonałe zarządzanie strukturami, nie nakłanianie ludzi, aby żyli tak, by było im na ziemi dobrze. Nie dbanie o harmonijne współżycie różnych religii i kultur. Wielkość Kościoła polega na tym, że sprowadza on na ziemię Boga.
O tym wszystkim zapomniano podczas uroczystości pożegnalnych papieża, który jako pierwszy, od ostatniego soboru, o tym zadaniu Kościoła i o jego chwalebnej, nadprzyrodzonej wielkości pamiętał, i do czego samotnie nawoływał.

To prawda, Josef Ratzinger jako Benedykt XVI nigdy sam nie odprawił Mszy trydenckiej. (A może odprawił, tylko nic nam o tym nie wiadomo?) Ale za jego czasów w Watykanie codziennie sprawowane było kilkadziesiąt takich Mszy. W całym zaś świecie – tysiące. Msza Święta Wszechczasów została prawnie „uwolniona”. Ale jaka była odpowiedź ludzi Kościoła na ten wielki gest odchodzącego dziś papieża, w skali powszechnej?

Czy możemy sobie przypomnieć jakąkolwiek oficjalną wypowiedź na ten temat? Czy w Kościele po tej decyzji Benedykta XVI zapanowała radość? Czy wierni czegoś się o starej Mszy dowiedzieli z ambon? A może ktoś sprawował Mszę trydencką w sposób uroczysty i stało się to tematem licznych, pełnych aprobaty i wdzięczności dla Benedykta XVI komentarzy, a także dyskusji, sympozjów i konferencji w katolickich mediach i na katolickich uczelniach, poświęconych Mszy św. Wszechczasów?

Czy któreś z naszych katolickich mediów z aprobatą przywitało decyzję papieża i wprowadziło czytelników w istotę zagadnienia, przedstawiając np. różnice między dawną a obecna liturgią i ich głęboki teologiczny sens? Nie mówiąc już o transmisji tej Mszy św?

Zapadła głucha cisza.

Gest papieża nie został zrozumiany.

A może nie został wcale przyjęty? Może prośba Ojca św., by powracać do tradycyjnej formy liturgii została po prostu zignorowana?


Pośród dzisiejszego entuzjazmu i podziwu zawodowych komentatorów dla „klasy Benedykta XVI”, pośród słów najwyższego uznania dla jego intelektu, na temat powrotu tradycyjnej liturgii Kościoła nie padło ani jedno słowo.

Głównym wątkiem podsumowania stał się natomiast w mediach temat wewnętrznego skażenia Kościoła homoseksualizmem. Zagrożenie przez „lobby homoseksualne”. I stąd „potrzeba oczyszczenia Kościoła”, jak to się ujmuje. Ten temat podsuwał m.in. nieustannie Benedyktowi XVI za czasów jego posługi w Kościele, prowadzący z nim cykliczne rozmowy – których późniejszym efektem były książki – niemiecki dziennikarz Peter Seewald. Czynił to konsekwentnie. Był monotematyczny do znudzenia. Jakby to była właśnie centralna sprawa Kościoła. Jakby nie istniało w Kościele nic ważniejszego. Zagrożenie, zanieczyszczenie, skandal, zgorszenie, molestowanie, patologia, destrukcja. Te słowa odmieniane były przez wszystkie przypadki, wykrzykiwane, szeptane, mielone. Zalewano nimi natychmiast wszystko, co mogłoby spowodować odrodzenie rzetelnej, poważnej i dogłębnej dyskusji doktrynalnej na temat nieodzowności powrotu Kościoła do najbardziej godnego sprawowania kultu Boga, po okresie bezbożnych, a nawet bluźnierczych w swej istocie, liturgicznych eksperymentów, na jakie tylko pozwoliła wyzwolona myśl teologiczna i wyobraźnia modernistów w tej dziedzinie. Ta, która w okresie ostatniego soboru i już po nim znalazła sobie w Kościele miejsce i swobodny dostęp do umysłów duchowieństwa i katolików, których zwodzono koniecznością zasadniczej zmiany w Kościele i dostosowania się do rzekomej „nowej mentalności” ludzi i do warunków świata.

Być może Ojciec Święty w jakiejś mierze uległ temu jazgotowi. Uległ zwyczajnie po ludzku nieustannej psychologicznej presji. Zamiast prawdziwego wroga wiary i Kościoła – a mianowicie zniekształconej przez modernizm doktryny i uproszczonego kultu Boga, co musiało prowadzić do zamętu w umysłach ludzi wierzących, a wręcz i do zafałszowania w nich obrazu Boga – przedstawiano mu wroga zastępczego. W potocznym języku, w kolokwialnej formie, metodę tę nazywa się dryfem. W psychologii istnieją nazwy bardziej precyzyjne.

Gdy chce się komuś uniemożliwić lub skrajnie utrudnić wypełnienie jego misji, jego najważniejszego zadania, trzeba jego umysł zająć czymś drugorzędnym, odpowiednio przejaskrawionym, by swoich prawdziwych zadań nigdy do końca nie wykonał.

By nie starczyło mu na to sił, które wytracane są w walce z urojonym zagrożeniem, z papierowym tygrysem. I nigdy nie należy pozwalać takiemu człowiekowi, by odciął się raz na zawsze od tego ukazanego mu fałszywie, w zwielokrotnionych wymiarach, zastępczego tematu. Narzuca mu się go nieustannie, wciąż od nowa. Urojone lub wyolbrzymione zagrożenie trzeba podsycać na wielu frontach.

Jest to wypróbowana i bardzo skuteczna metoda, którą stosuje się zwłaszcza wobec ludzi Kościoła, i to tych, którzy mają szczególne pole do działania, ogromny autorytet i ważną funkcję w Kościele. W ten sposób uniemożliwia im się prawidłowy osąd sytuacji i odciąga od obowiązków stanu.

Przywrócenie tradycyjnej liturgii Kościoła a wraz z nią nieskażonej błędami modernizmu doktryny było najważniejszym zadaniem, przed jakim stanął w 2005 roku Josef Ratzinger. Wszystko wskazuje na to, że pragnął szczerze je wypełnić.

Zamiast trąbić o homoseksualizmie i tropić go w Kościele, trzeba było przypominać o konieczności powrotu do tradycyjnego nauczania na temat grzechu. Kościół, który konsekwentnie ją wykłada oraz pomaga ludziom w niej wytrwać poprzez sprawowanie sakramentów, czyni to, co trzeba, także na rzecz homoseksualistów. Tymczasem tworzono na bieżąco nową „doktrynę”, czysto partykularną, tylko na użytek chwili. Tak, by Benedykt XVI nie mógł odetchnąć.

Homoseksualizm w Kościele to zasłona dymna – bynajmniej nie jedyna – rozpostarta celowo, by ukryć przed ogółem katolików to, co jest prawdziwym problem Kościoła. By nie padła odpowiedź na pytanie, dlaczego Kościół popadł w sprzeczność ze sobą samym. Dlaczego zamiast jedynej prawdziwej nauki o zbawieniu i odkupieniu głosi dziś, nikomu tak naprawdę niepotrzebne, nauki socjologiczne, polityczne, zabiera głos w sprawach ekonomicznych, psychologicznych, kulturalnych, wypowiada się na temat sportu i turystyki, prasy, radia i telewizji, formułując „orędzie pokoju” i zachętę do budowania „cywilizacji miłości”…..
Mr Juan
Tu ma dominować prawda.
www.youtube.com/watch
biniobill
działasz w myśl zasady:
"dopóki nie udowodnisz mu kłamstwa zakładamy, że mówi prawdę..."
Piszecie bzdury, dzieci czytają a potem powtarzają głupoty.
Agata.B
Zamiast trąbić o homoseksualizmie i tropić go w Kościele, trzeba było przypominać o konieczności powrotu do tradycyjnego nauczania na temat grzechu. Kościół, który konsekwentnie ją wykłada oraz pomaga ludziom w niej wytrwać poprzez sprawowanie sakramentów, czyni to, co trzeba, także na rzecz homoseksualistów. Tymczasem tworzono na bieżąco nową „doktrynę”, czysto partykularną, tylko na użytek …Więcej
Zamiast trąbić o homoseksualizmie i tropić go w Kościele, trzeba było przypominać o konieczności powrotu do tradycyjnego nauczania na temat grzechu. Kościół, który konsekwentnie ją wykłada oraz pomaga ludziom w niej wytrwać poprzez sprawowanie sakramentów, czyni to, co trzeba, także na rzecz homoseksualistów. Tymczasem tworzono na bieżąco nową „doktrynę”, czysto partykularną, tylko na użytek chwili. Tak, by Benedykt XVI nie mógł odetchnąć
Mr Juan
biniobill 22:32
Od kiedy to kłamstwa są perłami ???
www.youtube.com/watchWięcej
biniobill 22:32

Od kiedy to kłamstwa są perłami ???

www.youtube.com/watch
Martyna1
Binio, a masz dowód na to, że to nie jest kłamstwo?
biniobill
Od kiedy to kłamstwa są perłami ???