Życie za życie
Transplantologia - dział medycyny zajmujący się przeszczepem komórek, tkanek lub organów. Ten dział nie rozwinąłby się, gdyby w latach 60-tych ubiegłego wieku nie zmieniono definicji śmierci. Wcześniej osoba była uznawana za zmarłą, gdy nie stwierdzano samodzielnie wykonywanej funkcji oddychania i akcji serca. Po 1968 roku umożliwiono uznanie zgonu po stwierdzeniu braku samoczynnego działania mózgu, czyli tzw. śmierci mózgowej. Dlaczego ta zmiana była konieczna? Ponieważ narządy nieukrwione nie nadają się do przeszczepu. U dawcy musi działać krążenie krwi, co nie mogłoby mieć miejsca po śmierci. To uświadamia nam laikom, że narządy można pobierać tylko od osoby żywej, bo inaczej byłyby bezużyteczne.
Śmierć mózgowa może być stwierdzona u osób w śpiączce, w stanie wegetatywnym lub po urazie mózgu. Wystarczy, że chory nie oddycha samodzielnie, nie ma prawidłowych odruchów, ma obrzęk mózgu, aby dopisać go do listy potencjalnych dawców (niestety w Polsce nie zmieniło się prawo od czasów PRL-u i każdy obywatel Rzeczypospolitej Polskiej jest dawcą, chyba że oficjalnie nie wyraża zgody na wykorzystywanie jego organów do transplantacji). Po stwierdzeniu śmierci mózgowej pacjent jest traktowany jak osoba martwa. Podtrzymuje się jej funkcje życiowe tylko do czasu pobrania organów. Nie jest dożylnie karmiona, ani pojona. Jeżeli mimo zaniechanie leczenia pacjent wybudza się, mówi o cierpieniu jakie odczuwał z powodu pragnienia i głodu. Hipokrates pisał: "Żaden uraz głowy nie jest tak łagodny, aby go całkowicie lekceważyć, ani żaden uraz głowy nie jest tak ciężki, aby tracić wszelką nadzieję". Dlaczego lekarze porzucają nadzieję? Transplantologia to przede wszystkim wielomiliardowy biznes. Lista chętnych do przeszczepu jest niewyobrażalnie długa i trzeba zaspokoić zapotrzebowanie. Gdy potraktujemy transplantologię jak dział gospodarki zajmujący się wynajdywaniem dawców to nic już nie będzie nas dziwić.
Traktowanie człowieka jako magazynu części zamiennych jest dla mnie niedopuszczalne. Zaniechanie leczenia osób w ciężkim stanie w nadziei pozyskania narządów uważam za karygodny. Oszukiwanie rodzin, że bliska im osoba jest "warzywem", aby uzyskać zgodę na pobranie organów, jest podłością. Jan Paweł II tak mówił: "Człowiek, nawet ciężko chory lub niezdolny do wykonywania bardziej złożonych czynności, jest i zawsze pozostanie człowiekiem, nigdy zaś nie stanie się "rośliną" czy "zwierzęciem". Także nasi bracia, którzy znajdują się w klinicznym stanie "wegetatywnym" w pełni zachowują swą ludzką godność. Nadal spoczywa na nich miłujące spojrzenie Boga, który postrzega ich jako swoje dzieci, potrzebujące szczególnej opieki."
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus powiedział: "Jeśli kto chce za mną iść, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i naśladuje mię. A kto by stracił życie swe dla mnie, znajdzie je. Bo co za pożytek człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej poniósł szkodę."
Czy można zabijać człowieka, by uratować innego człowieka? Powtarzam...organy pobiera się od osoby żywej. Czy jej życie jest mniej ważne dla Boga i dla mnie? Wiem, że osoby chore chcą żyć. Pytanie tylko, czy za każdą cenę?
żródło : "Człowiek umiera tylko raz" O. dr. Jacek Maria Norkowski OP
Śmierć mózgowa może być stwierdzona u osób w śpiączce, w stanie wegetatywnym lub po urazie mózgu. Wystarczy, że chory nie oddycha samodzielnie, nie ma prawidłowych odruchów, ma obrzęk mózgu, aby dopisać go do listy potencjalnych dawców (niestety w Polsce nie zmieniło się prawo od czasów PRL-u i każdy obywatel Rzeczypospolitej Polskiej jest dawcą, chyba że oficjalnie nie wyraża zgody na wykorzystywanie jego organów do transplantacji). Po stwierdzeniu śmierci mózgowej pacjent jest traktowany jak osoba martwa. Podtrzymuje się jej funkcje życiowe tylko do czasu pobrania organów. Nie jest dożylnie karmiona, ani pojona. Jeżeli mimo zaniechanie leczenia pacjent wybudza się, mówi o cierpieniu jakie odczuwał z powodu pragnienia i głodu. Hipokrates pisał: "Żaden uraz głowy nie jest tak łagodny, aby go całkowicie lekceważyć, ani żaden uraz głowy nie jest tak ciężki, aby tracić wszelką nadzieję". Dlaczego lekarze porzucają nadzieję? Transplantologia to przede wszystkim wielomiliardowy biznes. Lista chętnych do przeszczepu jest niewyobrażalnie długa i trzeba zaspokoić zapotrzebowanie. Gdy potraktujemy transplantologię jak dział gospodarki zajmujący się wynajdywaniem dawców to nic już nie będzie nas dziwić.
Traktowanie człowieka jako magazynu części zamiennych jest dla mnie niedopuszczalne. Zaniechanie leczenia osób w ciężkim stanie w nadziei pozyskania narządów uważam za karygodny. Oszukiwanie rodzin, że bliska im osoba jest "warzywem", aby uzyskać zgodę na pobranie organów, jest podłością. Jan Paweł II tak mówił: "Człowiek, nawet ciężko chory lub niezdolny do wykonywania bardziej złożonych czynności, jest i zawsze pozostanie człowiekiem, nigdy zaś nie stanie się "rośliną" czy "zwierzęciem". Także nasi bracia, którzy znajdują się w klinicznym stanie "wegetatywnym" w pełni zachowują swą ludzką godność. Nadal spoczywa na nich miłujące spojrzenie Boga, który postrzega ich jako swoje dzieci, potrzebujące szczególnej opieki."
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus powiedział: "Jeśli kto chce za mną iść, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i naśladuje mię. A kto by stracił życie swe dla mnie, znajdzie je. Bo co za pożytek człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej poniósł szkodę."
Czy można zabijać człowieka, by uratować innego człowieka? Powtarzam...organy pobiera się od osoby żywej. Czy jej życie jest mniej ważne dla Boga i dla mnie? Wiem, że osoby chore chcą żyć. Pytanie tylko, czy za każdą cenę?
żródło : "Człowiek umiera tylko raz" O. dr. Jacek Maria Norkowski OP