Jest później, niż sądzicie!
Ryszard Mozgol Dzisiejszy świat, zadufany w swoich postępowych zasadach, ignoruje lub wypacza mądrość starożytnych, od czasu do czasu stroi się w togi senatorskie i dalmatyki, spod których w końcu …Więcej
Ryszard Mozgol
Dzisiejszy świat, zadufany w swoich postępowych zasadach, ignoruje lub wypacza mądrość starożytnych, od czasu do czasu stroi się w togi senatorskie i dalmatyki, spod których w końcu wyłażą szare garnitury – demokratyczne uniformy. Pisarstwo żyjącego w ukryciu jak starożytni mędrcy Gwidona Ceronettiego „opiera się plecami” o antyczne wartości Grecji i Rzymu. Ceronetti nie ukrywa obrzydzenia dzisiejszymi czasami, czasami alchemików próbujących uzyskać złoto z błota, czasami prymatu liczby, masy, techniki. Jego postawę można określić mianem „ostatniego poganina”, poganina głoszącego w dzisiejszych agnostycznych czasach swój „pobór pod Termopile”, na duchową wojnę z dzisiejszym barbarzyństwem – brzydotą, nihilizmem, racjonalizmem. „Bataliony niesprawiedliwych” już ruszyły naprzód z jednym i ciągle tym samym celem: wdzierać się i plądrować. Jak dotąd zawsze garstka ochotników stawiała im czoła w tym samym Wąwozie. Mądre maksymy starożytnych, zdaniem Ceronettiego są „talizmanami …Więcej
Dzisiejszy świat, zadufany w swoich postępowych zasadach, ignoruje lub wypacza mądrość starożytnych, od czasu do czasu stroi się w togi senatorskie i dalmatyki, spod których w końcu wyłażą szare garnitury – demokratyczne uniformy. Pisarstwo żyjącego w ukryciu jak starożytni mędrcy Gwidona Ceronettiego „opiera się plecami” o antyczne wartości Grecji i Rzymu. Ceronetti nie ukrywa obrzydzenia dzisiejszymi czasami, czasami alchemików próbujących uzyskać złoto z błota, czasami prymatu liczby, masy, techniki. Jego postawę można określić mianem „ostatniego poganina”, poganina głoszącego w dzisiejszych agnostycznych czasach swój „pobór pod Termopile”, na duchową wojnę z dzisiejszym barbarzyństwem – brzydotą, nihilizmem, racjonalizmem. „Bataliony niesprawiedliwych” już ruszyły naprzód z jednym i ciągle tym samym celem: wdzierać się i plądrować. Jak dotąd zawsze garstka ochotników stawiała im czoła w tym samym Wąwozie. Mądre maksymy starożytnych, zdaniem Ceronettiego są „talizmanami …Więcej
- Zgłoś
Portale społecznościowe
Zmień wpis
Usuń wpis
Quas Primas
- Zgłoś
Zmień komentarz
Usuń komentarz
Prawda. Jeśli kobieta idzie do kościoła w spodniach, to Bóg patrzy na nią z odrazą. A znam taką, co chodziła na trydenckie msze i na KAŻDEJ była w spodniach!
--------------------------------
Dlaczego w dodatku tekst, uznawany jeszcze za święty, daje się do czytania w noc Bożego Narodzenia, w słynnej katedrze, dziewczynie w spodniach? Czyż Księga Kapłańska nie mówi wyraźnie, że Bóg patrzy z …Więcej
Prawda. Jeśli kobieta idzie do kościoła w spodniach, to Bóg patrzy na nią z odrazą. A znam taką, co chodziła na trydenckie msze i na KAŻDEJ była w spodniach!
--------------------------------
Dlaczego w dodatku tekst, uznawany jeszcze za święty, daje się do czytania w noc Bożego Narodzenia, w słynnej katedrze, dziewczynie w spodniach? Czyż Księga Kapłańska nie mówi wyraźnie, że Bóg patrzy z odrazą na takie przebrania? – A zatem? Chciałbyś, żeby dziewczyna była ubrana jak Piccarda, kiedy ukazała się Dantemu? – Nie wiem. Czy byłaby ubrana jak Piccarda, czy byłaby w spodniach, to i tak wypada to jak farsa i fałsz. Pewnie w ogóle nie wystawiłbym jej na scenę. A do czytania tekstu tak nieudolnie sporządzonego nie zgodziłbym się użyć nawet myszy.
--------------------------------
Dlaczego w dodatku tekst, uznawany jeszcze za święty, daje się do czytania w noc Bożego Narodzenia, w słynnej katedrze, dziewczynie w spodniach? Czyż Księga Kapłańska nie mówi wyraźnie, że Bóg patrzy z odrazą na takie przebrania? – A zatem? Chciałbyś, żeby dziewczyna była ubrana jak Piccarda, kiedy ukazała się Dantemu? – Nie wiem. Czy byłaby ubrana jak Piccarda, czy byłaby w spodniach, to i tak wypada to jak farsa i fałsz. Pewnie w ogóle nie wystawiłbym jej na scenę. A do czytania tekstu tak nieudolnie sporządzonego nie zgodziłbym się użyć nawet myszy.
W zbiorze esejów pt. Drzewa bez Bogów Ceronetti kreśli miażdżącą krytykę Novus Ordo Missae:
Kiedy stykam się ze zmianami wniesionymi przez nową obrzędowość i przez trywialność naszych czasów, która wdarła się nawet do tych odwiecznie świętych miejsc, kiedy więc widzę teatralne ołtarze Pawła VI, mikrofony i gitary, kiełbasy i węże z neonowych świateł, wielojęzyczne telefony i reflektory w …Więcej
W zbiorze esejów pt. Drzewa bez Bogów Ceronetti kreśli miażdżącą krytykę Novus Ordo Missae:
Kiedy stykam się ze zmianami wniesionymi przez nową obrzędowość i przez trywialność naszych czasów, która wdarła się nawet do tych odwiecznie świętych miejsc, kiedy więc widzę teatralne ołtarze Pawła VI, mikrofony i gitary, kiełbasy i węże z neonowych świateł, wielojęzyczne telefony i reflektory w podczerwieni, które mają rozgrzać reumatyczne grzbiety ostatnich wiernych, czuję niesmak; wiem, że mi wymierzono policzek, choć nie odnoszę przy tym wrażenia, że ta dewastacja ma wpływ na moje uczucia religijne.
Msza odprawiana po łacinie nie trafiała mi do serca, jednak msza w języku potocznym rani mi uszy. Żałuję, że zniknęło kadzidło i hymn Dies Irae, najbardziej filozoficzny ze wszystkiego, co ma chrześcijaństwo, który dzisiaj można już usłyszeć tylko z płyt, bo śpiewy, jakie słyszy się w kościołach, żadnej siły już w sobie nie mają. Msza łacińska była jak tajemnicza mumia – msza po włosku przypomina cios pięścią w szczękę. W noc wigilijną 1973 roku znalazłem się w bazylice San Rufino w Asyżu i bardzo byłem ciekaw, co mnie tam spotka, a też bardzo dobrze byłem do tego usposobiony. W mszy sprawnie pomagali młodzi chłopcy, którym księża odstąpili dość odpowiedzialne zadanie. Kiedy więc sami księża próżnowali, młodzieńcy podchodzili kolejno do mikrofonu i czytali coś w rodzaju gazety zmontowanej z wielu fragmentów, z listów św. Pawła, proroctw, psalmów i nauk dla ludzkości (powodowani, jak się zdaje, głównie pragnieniem pokoju na świecie). Nie miało to oczywiście nic wspólnego z mitem Bożego Narodzenia: Chrystus rodził się tam tak, jak w nekrologach z „Corriere della Sera” umiera zamożny przemysłowiec. Znikał Wschód, ta rzeka, którą płyną mity! Podawano budyń z niejasnych przesądów: esitialis superstitio! Czy po to wchodziłem o północy do kościoła San Rufino, żeby napotkać tam Boginię Rozumu, zdumioną tym, że właśnie tam się znalazła i niewprawnie traktowaną przez obce sobie osoby? Wulgata jest tekstem uroczym, choć niezbyt wiernym – przekłady tekstów biblijnych, używane w nowej liturgii, są wręcz nieprzyzwoite. Dlaczego w dodatku tekst, uznawany jeszcze za święty, daje się do czytania w noc Bożego Narodzenia, w słynnej katedrze, dziewczynie w spodniach? Czyż Księga Kapłańska nie mówi wyraźnie, że Bóg patrzy z odrazą na takie przebrania? – A zatem? Chciałbyś, żeby dziewczyna była ubrana jak Piccarda, kiedy ukazała się Dantemu? – Nie wiem. Czy byłaby ubrana jak Piccarda, czy byłaby w spodniach, to i tak wypada to jak farsa i fałsz. Pewnie w ogóle nie wystawiłbym jej na scenę. A do czytania tekstu tak nieudolnie sporządzonego nie zgodziłbym się użyć nawet myszy.
Kiedy stykam się ze zmianami wniesionymi przez nową obrzędowość i przez trywialność naszych czasów, która wdarła się nawet do tych odwiecznie świętych miejsc, kiedy więc widzę teatralne ołtarze Pawła VI, mikrofony i gitary, kiełbasy i węże z neonowych świateł, wielojęzyczne telefony i reflektory w podczerwieni, które mają rozgrzać reumatyczne grzbiety ostatnich wiernych, czuję niesmak; wiem, że mi wymierzono policzek, choć nie odnoszę przy tym wrażenia, że ta dewastacja ma wpływ na moje uczucia religijne.
Msza odprawiana po łacinie nie trafiała mi do serca, jednak msza w języku potocznym rani mi uszy. Żałuję, że zniknęło kadzidło i hymn Dies Irae, najbardziej filozoficzny ze wszystkiego, co ma chrześcijaństwo, który dzisiaj można już usłyszeć tylko z płyt, bo śpiewy, jakie słyszy się w kościołach, żadnej siły już w sobie nie mają. Msza łacińska była jak tajemnicza mumia – msza po włosku przypomina cios pięścią w szczękę. W noc wigilijną 1973 roku znalazłem się w bazylice San Rufino w Asyżu i bardzo byłem ciekaw, co mnie tam spotka, a też bardzo dobrze byłem do tego usposobiony. W mszy sprawnie pomagali młodzi chłopcy, którym księża odstąpili dość odpowiedzialne zadanie. Kiedy więc sami księża próżnowali, młodzieńcy podchodzili kolejno do mikrofonu i czytali coś w rodzaju gazety zmontowanej z wielu fragmentów, z listów św. Pawła, proroctw, psalmów i nauk dla ludzkości (powodowani, jak się zdaje, głównie pragnieniem pokoju na świecie). Nie miało to oczywiście nic wspólnego z mitem Bożego Narodzenia: Chrystus rodził się tam tak, jak w nekrologach z „Corriere della Sera” umiera zamożny przemysłowiec. Znikał Wschód, ta rzeka, którą płyną mity! Podawano budyń z niejasnych przesądów: esitialis superstitio! Czy po to wchodziłem o północy do kościoła San Rufino, żeby napotkać tam Boginię Rozumu, zdumioną tym, że właśnie tam się znalazła i niewprawnie traktowaną przez obce sobie osoby? Wulgata jest tekstem uroczym, choć niezbyt wiernym – przekłady tekstów biblijnych, używane w nowej liturgii, są wręcz nieprzyzwoite. Dlaczego w dodatku tekst, uznawany jeszcze za święty, daje się do czytania w noc Bożego Narodzenia, w słynnej katedrze, dziewczynie w spodniach? Czyż Księga Kapłańska nie mówi wyraźnie, że Bóg patrzy z odrazą na takie przebrania? – A zatem? Chciałbyś, żeby dziewczyna była ubrana jak Piccarda, kiedy ukazała się Dantemu? – Nie wiem. Czy byłaby ubrana jak Piccarda, czy byłaby w spodniach, to i tak wypada to jak farsa i fałsz. Pewnie w ogóle nie wystawiłbym jej na scenę. A do czytania tekstu tak nieudolnie sporządzonego nie zgodziłbym się użyć nawet myszy.