V.R.S.
3805

Od Asyżu do Abu Zabi i Domu Religii Abrahamicznych (8)

Duch Asyżu - niekatolicki duch czasu i świata

Na odtrutkę od posoborowych ideologii, podkreślających braterstwo, przymierze Boga z żydami ery Talmudu czy wartość autentycznej modlitwy zwolenników Mahometa, którzy rzekomo razem z katolikami czczą jednego Boga przypomnijmy katolicką Prawdę i nauczanie.
Chrystus mówi wyraźnie że jest jedyną Drogą, drogą zbawienia i mówi wyraźnie o tych, którzy zostają przez swą niewiarę zmiażdżeni. Dotyczy to w pierwszej kolejności żydów, którzy Go odrzucili i słowa Pana Jezusa Chrystusa są tu bardzo wyraźne i jednoznaczne.
”Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19). “Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16,16).
Nie ma tu nic z posoborowego: zjednoczyłem się jakoś z każdym człowiekiem i przywróciłem człowiekowi podobieństwo Boże, zatem nie musicie nic robić albo: siedźcie i nic nie róbcie, albowiem bez względu na chrzest każdemu daję sposobność uczestnictwa w paschalnej tajemnicy.
Kto Mną gardzi, gardzi tym który Mnie posłał” (Łk 10, 16). „Kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”, „Kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży” (J 3). „Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał” (J 5). „Jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM pomrzecie w grzechach swoich” (J 8). „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6)”
Nie ma tu nic z posoborowego: człowiek jest drogą Kościoła albo: przyszedłem aby objawić człowieka jemu samemu.
W przypowieści o winnicy (Mt 21, Łk 20) mówi do żydów: „Kamień, który odrzucili budujący stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i cudem jest w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go”. „Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 8). “To plemię jest plemieniem przewrotnym. Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz” (Łk 11). „Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli” (J 5).
Nie ma tu nic z posoborowego: należy szanować to co prawdziwe i święte u tych, którzy Mnie odrzucają.
Cytowaną wyżej Ewangelię głosili potem Apostołowie.
"To, co ofiarują poganie, demonom składają w ofierze, a nie Bogu. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami" (1 Kor 20, por. także np. Ps 95) - pisze Koryntianom św. Paweł Apostoł. Odrzucający Jezusa żydzi „nie podobają się oni Bogu” (1 Tes 2) – mówi dalej. Ci, którzy uznają naukę krzyża za głupstwo „idą na zatracenie” (1 Kor 1). „Potknęli się o kamień obrazy, jak jest napisane: Oto kładę na Syjonie kamień obrazy i skałę zgorszenia, a kto wierzy w niego, nie będzie zawstydzony” (Rz 9, 30-33). Zadaniem chrześcijan jest „wytrwanie w zdrowej wierze” co oznacza zwłaszcza „nie zważanie na żydowskie baśnie” (Tt 1). A ponieważ żydzi nie wytrwali w przymierzu „przeto i Ja przestałem dbać o nich mówi Pan (…) Ponieważ zaś mówi o nowym pierwsze [przymierze] uznał za przestarzałe” (Hbr 8). „Gałęzie odcięto, abym ja mógł być wszczepiony. Słusznie. Odcięto je na skutek ich niewiary, ty zaś trzymasz się dzięki wierze. Przeto się nie pysznij, ale trwaj w bojaźni! Jeżeli bowiem nie oszczędził Bóg gałęzi naturalnych, może też nie oszczędzić i ciebie” (Rz 11). Owo nowe przymierze jest przeznaczone dla „każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka” (Rz 1). „Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą – dziedzicami.” (Ga 3) Albowiem: „W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.” (Ef 2)
„“Żadna fałszywa nauka z prawdy nie pochodzi. Któż zaś jest kłamcą, jeśli nie ten, kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem? Ten właśnie jest Antychrystem, który nie uznaje Ojca i Syna. Każdy, kto nie uznaje Syna, nie ma też i Ojca” (1 J 2) – dodaje św. Jan. On też daje wyraźne wytyczne do bliższych kontaktów z odrzucającymi Chrystusa:
“Kto trwa w nauce, ten ma i Ojca, i Syna. Jeśli ktoś przychodzi do was i tej nauki nie przynosi, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie go, albowiem kto go pozdrawia, staje się współuczestnikiem jego złych czynów” (2 J, 9-11). W Apokalipsie zaś mówi o obeldze „wyrządzonej przez tych, co samych siebie zowią Żydami, a nie są nimi, lecz synagogą szatana” (Ap 2)
Nie głosi św. Jan bynajmniej „sakramentu jedności rodzaju ludzkiego”.
Nauczanie Pisma Św. znajduje zgodne potwierdzenie w nauczaniu Kościoła. Św. Papież Leon I naucza o Męce Pańskiej: Tego ranka, o żydzi, nie nastał dla was wschód, lecz zachód słońca, nie zwyczajowe światło dnia nawiedziło wasze oczy, lecz noc najczarniejszej ciemności spowiła wasze nieposłuszne serca. Ów ranek obalił wam świątynię i jej ołtarze, zniósł Prawo i Proroków, zniszczył królestwo i kapłaństwo, zmienił wszystkie wasze święta w wieczystą żałobę.” (De passione Domini – Sermo III, VI). Kult muzułmański Sobór w Vienne nazywa rzeczą „uwłaczającą naszej wierze” i „wielce niemiłą Bożemu majestatowi”. Należy zatem „wyraźnie zabronić wzywania i wyznawania publicznie imienia bezbożnego Mahometa i dopilnować, aby nikt z żyjących pod ich panowaniem nie ośmielił się odtąd na podejmowanie wspomnianych pielgrzymek ani jakiegokolwiek podtrzymywania tego zwyczaju. Postępujących inaczej powinni karać przez szacunek dla Boga, tak aby inni, odstraszeni ich przykładem, powstrzymali się od podobnych wykroczeń”.
Święty Papież Grzegorz I (Moralia XIV) wskazuje „Kościół święty powszechny głosi że nie można prawdziwie czcić Boga poza nim, stwierdzając że poza nim nikt nie osiągnie zbawienia". Nauczanie to pojawia się w dalszych dokumentach np. w Summo iugiter studio Grzegorza XVI podsumowującym dotychczasowe nauczanie Kościoła:
“Wielu z owych błądzących próbuje przekonać siebie i innych że ludzie uzyskują zbawienie nie tylko w religii katolickiej, lecz że nawet heretycy mogą uzyskać życie wieczne (…) Wiecie jak gorliwie Nasi poprzednicy nauczali owego artykułu wiary, któremu owi [ludzie] ośmielają się zaprzeczać, to jest konieczność wiary i jedności katolickiej do zbawienia. (…) Św. Augustyn i inni biskupi afrykańscy, którzy zabrali się na synodzie w Circie w roku 412 wyjaśnili powyższe bardziej obszernie: “Kto oddzielił się od Kościoła Katolickiego, bez względu na to jak chwalebnie żyje, nie otrzyma życia wiecznego, lecz ściągnął gniew Boży z powodu tego jednego przestępstwa: że opuścił jedność z Chrystusem. Pomijając inne, właściwe cytaty, niezliczone prawie w pismach Ojców, oddajmy chwałę św. Grzegorzowi Wielkiemu, który wyraźnie zaświadcza że jest takie jest nauczanie Kościoła Katolickiego. Powiada on: “Święty Kościół powszechny naucza że nie jest możliwe prawdziwe oddawanie czci Bogu poza nim [Kościołem] i stwierdza że wszyscy poza nim nie zostaną zbawieni.” Oficjalne akty Kościoła głoszą ten sam dogmat. Dlatego, w dekrecie o wierze, który ogłosił Innocenty III wraz z Soborem Laterańskim IV, napisano owe rzeczy: “Istnieje jeden powszechny Kościół wszystkich wiernych poza którym nikt nie uzyska zbawienia.”
„Święty Kościół Rzymski (…) mocno wierzy, wyznaje i głosi: że nikt z tych, co są poza Kościołem katolickim, nie tylko poganie, ale i Żydzi, heretycy i schizmatycy, nie mogą stać się uczestnikami życia wiecznego, ale pójdą „w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom”, jeśli przed końcem życia nie będą do niego włączeni.” (Sobór Florencki i
Eugeniusz IV – Cantate Domino)
Pius VII naucza “Już przez samo ustanowienie wolności wszystkich bez wyjątku wyznań pomieszano prawdę z błędem: na równi z heretyckimi sektami, a nawet z przewrotnością żydowską postawiono świętą i niepokalaną Oblubienicę Chrystusową, Kościół, poza którym nie ma zbawienia. Nadto obiecując życzliwość i pomoc heretyckim sektom oraz ich ministrom, toleruje się i uprzywilejowuje nie tylko ich osoby, ale jednocześnie ich błędy. Jest tu ukryta, wiodąca do klęski i zawsze pożałowania godna herezja, ta, którą święty Augustyn określa w tych słowach: „Twierdzi ona, że wszyscy heretycy są na dobrej drodze i mówią prawdę. Niedorzeczność tak potworna, że nie wiem, czy jakakolwiek sekta ją w istocie wyznaje”. (list do biskupa Troyes z 04.1814 r.)

Pius IX Iam vos omnes przypomina: „Kościołowi temu Chrystus udzielił pełni niezbędnej władzy, aby strzegł nienaruszalnie całego depozytu wiary, a wszystkim ludom, plemionom i narodom przekazywana była ta sama wiara. Chrystus polecił także, aby przez chrzest Kościół włączał wszystkich ludzi do Jego mistycznego ciała, aby w nim na zawsze byli zachowani, wzrastając w nowym życiu łaski, bez której nikt zgoła nie może wysłużyć sobie i osiągnąć życia wiecznego.”

W Syllabusie (Quanta cura) zbiera różne potępione błędy m.in.:
„15. Każdy człowiek ma swobodę wyboru i wyznawania religii, którą przy pomocy światła rozumu uzna za prawdziwą.
16. Ludzie mogą znaleźć drogę do wiecznego zbawienia i osiągnąć to wieczne zbawienie przez praktykowanie jakiejkolwiek religii.
17. Należy mieć przynajmniej zasadną nadzieję co do zbawienia wiecznego tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie przynależą do prawdziwego Kościoła Chrystusowego.
18. Protestantyzm nie jest niczym innym, jak tylko jedną z różnych form tej samej prawdziwie chrześcijańskiej religii, w której tak samo można się podobać Bogu, jak i w Kościele katolickim. (…)
77. W naszej epoce nie jest już użyteczne, by religia katolicka miała status jedynej religii państwowej, z wykluczeniem wszystkich innych wyznań.
78. Chwalebne jest więc, że w pewnych krajach uważanych za katolickie ustawy zezwalają, by przybysze mogli tam sprawować publicznie swoje nabożeństwa.
79. Jest bowiem fałszem, jakoby wolność prawna wyznań i pełne prawo wszystkich do manifestowania jawnie i publicznie wszelkich swoich opinii i mniemań, prowadziły do łatwiejszego ulegania przez ludy zepsuciu moralnemu i duchowemu i sprzyjały zasadzie indyferentyzmu.
80. Papież rzymski może i powinien pogodzić się i pojednać z postępem, liberalizmem i cywilizacją współczesną.”


Św. Pius X przestrzega przed afirmacją doświadczenia religijnego np. subiektywnie autentycznej modlitwy: „Teoria o doświadczeniu religijnym, połączona z teorią symbolizmu, prowadzi do uznania wszelkiej religii nawet pogańskiej za prawdziwą. Czyż bowiem w każdej innej religii nie spotykamy tego rodzaju doświadczeń? Wielu się na to zgadza. A jeśli tak, to jakim prawem moderniści przeczą prawdziwości doświadczenia jakie znajdujemy np. w religii mahometańskiej; dlaczego prawdziwe doświadczenia mają być własnością jednych tylko katolików? I tu moderniści nie przeczą: jedni skrycie, inny otwarcie wyznają, że wszelkie religie są prawdziwe.” (Pascendi Dominici Gregis)

W Notre Charge Apostolique dodaje:
„Mamy oto założone przez katolików międzywyznaniowe stowarzyszenie na rzecz reformy cywilizacji. Dzieło w pierwszym rzędzie religijne, albowiem nie ma prawdziwej cywilizacji bez cywilizacji moralnej, a prawdziwej cywilizacji moralnej bez prawdziwej religii. (…) Wypada zapytać, co należy sądzić o trudnym do zniesienia sąsiedztwie, w jakie uwikłani zostaną młodzi katolicy razem z różnowiercami i wszelkiej maści niewierzącymi w tego rodzaju dziele? Czyż nie jest ono dla nich tysiąc razy bardziej niebezpieczne niż stowarzyszenie neutralne? Co należy sądzić o tym apelu do wszystkich różnowierców i niewierzących, by wykazali wyższość swoich przekonań na gruncie społecznym w swego rodzaju konkursie apologetycznym? Jakby to współzawodnictwo nie istniało już od dziewiętnastu stuleci, jednakowoż w warunkach mniej niebezpiecznych dla wiary wiernych i z pełnym szacunkiem dla Kościoła katolickiego? A o respekcie dla wszelkich błędów i o dziwnej zachęcie skierowanej przez katolika do wszystkich dysydentów, aby poprzez studia umacniali swoje przekonania i uczynili z nich coraz to bogatsze źródła nowych sił? Co należy sądzić o zrzeszeniu, w którym mogą się swobodnie prezentować wszystkie religie, a nawet wolnomyślicielstwo? Silloniści bowiem, którzy podczas publicznych konferencji i przy każdej okazji dumnie obwieszczają swoją wiarę, z pewnością nie chcą zamykać ust innym ani uniemożliwiać protestantowi wyznawanie jego protestantyzmu, a sceptykowi jego sceptycyzmu. (…)
Jeszcze bardziej dziwne i straszne, a równocześnie zasmucające, jest zuchwalstwo i lekkomyślność ludzi, którzy mienią się katolikami i którzy roją w podobnych warunkach o gruntownym przeobrażeniu społeczeństwa; którzy marzą o zaprowadzeniu na ziemi, ponad Kościołem katolickim, „rządów sprawiedliwości i miłości”, z pochodzącymi ze wszystkich stron robotnikami, wyznającymi wszystkie religie albo niewyznającymi żadnej, posiadającymi przekonania albo bez przekonań. Byleby tylko zapomnieli o tym, co ich dzieli, o swoich przekonaniach religijnych i filozoficznych, oddając wszystkim do dyspozycji to, co ich łączy, tj. szlachetny idealizm oraz moralne siły, czerpane tam „gdzie jest to możliwe”. Zastanówmy się nad tym, ile trzeba było siły, wiedzy i nadprzyrodzonych cnót, aby stworzyć chrześcijańskie społeczeństwo. Pomyślmy o cierpieniach milionów męczenników, o zdolnościach Ojców i Doktorów Kościoła, o poświęceniu wszystkich bohaterów chrześcijańskiego miłosierdzia, o potężnej hierarchii, biorącej początek w Niebie, o strumieniach Bożych łask – a wszystko to razem ustanowione, spojone i przeniknięte życiem i duchem Jezusa Chrystusa oraz mądrością Boga-Słowa, które stało się Człowiekiem. Kiedy wspomnimy na to wszystko, jesteśmy przerażeni, widząc nowych apostołów dokładających wszelkich starań, aby poprzez wspólne promowanie mglistego idealizmu i cnót obywatelskich, zbudować coś lepszego. Co oni pragną osiągnąć? Co będzie rezultatem tej współpracy? Budowla czysto werbalna i utopijna, w której ujrzymy bezładnie połyskujące w kuszącym pomieszaniu słowa o wolności, sprawiedliwości, braterstwie, miłości, równości, wywyższeniu człowieka. A wszystko oparte na źle pojętej godności ludzkiej. Będzie to gwałtowne poruszenie, ale w odniesieniu do zamierzonego celu jałowe i przynoszące korzyść mniej utopijnym podżegaczom mas.
Istotnie, można bez wątpienia powiedzieć, że Sillon, mając wzrok skupiony na pewnej chimerze, prowadzi do socjalizmu. Obawiamy się, aby nie było jeszcze gorzej. Wskutek uciążliwego sąsiedztwa w pracy beneficjentem kosmopolitycznej działalności społecznej może stać się jedynie demokracja, która nie będzie ani katolicka, ani protestancka, ani żydowska. Będzie to religia (albowiem sillonizm przez swoich przywódców nazywany jest religią) bardziej uniwersalna niż Kościół katolicki, łącząca wszystkich ludzi, którzy w końcu stali się braćmi i towarzyszami w „królestwie Bożym”. – „Nie pracuje się dla Kościoła, pracuje się dla ludzkości”. (…) Zbyt dobrze znamy owe mroczne kuźnie, w których drobiazgowo wykuwa się te szkodliwe doktryny. One nie powinny były omamić przenikliwych umysłów. Jednak przywódcy Sillonu nie zdołali się przed nimi obronić. Uczuciowa egzaltacja i ślepa dobroć serca, obok filozoficznego mistycyzmu pomieszanego po części z illuminizmem, pchnęły ich ku „nowej Ewangelii”, w której spodziewali się odkryć prawdziwą Ewangelię Zbawiciela. (…)
Pragniemy zwrócić Waszą uwagę, Czcigodni Bracia, na praktykowane w Sillonie, jak i gdzie indziej, zniekształcanie Ewangelii oraz świętej godności naszego Pana Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka. Gdy tylko przybliżamy się do kwestii społecznej, to w pewnych środowiskach obserwujemy sposób postępowania, polegający na tym, iż najpierw usuwa się boskość Jezusa Chrystusa, a następnie mówi się tylko o Jego nadzwyczajnej łagodności i o współczuciu dla wszelkich ludzkich niedoli, o Jego naglących zachętach do braterstwa i miłości bliźniego. Owszem, Jezus Chrystus pokochał nas miłością bezmierną i nieskończoną. Przyszedł na ziemię cierpieć i umrzeć, aby wszyscy ludzie, zjednoczeni wokół Niego w sprawiedliwości i miłości, ożywieni tymi samymi uczuciami wzajemnej miłości chrześcijańskiej, żyli w szczęściu i pokoju. Ale urzeczywistnienie doczesnego i wiecznego szczęścia uzależnił z najwyższą powagą od spełnienia pewnych warunków. Pragnął, żebyśmy stali się częścią Jego trzody, żebyśmy przyjęli Jego naukę i praktykowali cnotę, wreszcie żebyśmy pozwolili się nauczać i prowadzić Piotrowi oraz jego następcom. Następnie, jeśli Jezus był dobry dla błądzących i grzeszników, to jednak nie respektował ich błędnych przekonań, bez względu na to, jak wydawałyby się szczere. Umiłował wszystkich, aby ich nauczać, nawracać i zbawić. (…) Jego serce było przepełnione wyrozumiałością dla dusz dobrej woli, ale potrafił uzbroić się w święty gniew przeciwko profanatorom Domu Bożego, przeciwko nikczemnikom gorszącym maluczkich, przeciwko władzom, które obarczają lud prawdziwymi brzemionami, nie zrobiwszy nic dla ulżenia jego doli. Był równie gwałtowny, jak łagodny. Beształ, groził i karał, wiedząc i ucząc nas, że bojaźń jest często początkiem mądrości i że niekiedy wypada odciąć jakiś członek, aby uratować całe ciało. W końcu nie obwieścił panowania doskonałej szczęśliwości w przyszłym społeczeństwie, w którym cierpienie zostałoby usunięte. Ale poprzez kazania i przykłady nakreślił drogę możliwego szczęścia na ziemi oraz doskonałej szczęśliwości w niebie – królewską drogę Krzyża. (…) Jest to również nauka w najwyższym stopniu społeczna, która ukazuje nam w naszym Panu Jezusie Chrystusie kogoś innego, niż jałowy i pozbawiony autorytetu humanitaryzm. (…)”


Staje dalej przeciw fałszywemu irenizmowi i ekumenizmowi Pius XI (Mortalium animos):

Wychodząc z założenia, dla nich nie ulegającego wątpliwości, że bardzo rzadko tylko znajdzie się człowiek, który by nie miał w sobie uczucia religijnego, widocznie żywią nadzieję, że mimo wszystkie różnice zapatrywań religijnych nie trudno będzie, by ludzie przez wyznawanie niektórych zasad wiary, jako pewnego rodzaju wspólnej podstawy życia religijnego, w braterstwie się zjednali. (…) Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one zasadzają się na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i krok po kroku popadają w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii, przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.

„Żadna religia nie może być prawdziwa prócz tej, która polega na objawionych słowach Boga. (…) W tym miejscu należy objaśnić i usunąć błędne zapatrywania, na których wspiera się cała podstawa tych spraw i te różnorodne wspólne dążenia niekatolików ku zjednoczeniu chrześcijańskich Kościołów, o czym była mowa. Inicjatorzy tej idei prawie wciąż przytaczają słowa Chrystusa: “Ut omnes unum sint… Fiet unum ovile et unus pastor (Aby wszyscy byli jedno… Jedna niech będzie owczarnia i jeden pasterz)”, ale w ten sposób, jakby te słowa wyrażały życzenie i prośbę, które mają się dopiero spełnić. Są bowiem zdania, że jedność wiary i kierownictwa – co jest znamieniem prawdziwego i jednego Kościoła Chrystusa – nigdy poprzednio nie istniała i dzisiaj także nie istnieje. (…)
Zdawać by się mogło, że wszechchrześcijanie (panchristiani), dążąc ku połączeniu wszystkich Kościołów, zmierzają ku wzniosłemu celowi, jakim jest pomnożenie miłości wśród wszystkich chrześcijan. Jakżeż jednak byłoby rzeczą możliwą, by po zniszczeniu wiary zakwitła miłość? Wszyscy przecież wiemy, że właśnie Jan Apostoł miłości, który zdaje się, że w swej Ewangelii odsłonił tajemnicę Najświętszego Serca Jezusowego, a który uczniom swym zwykł był wpajać nowe przykazanie: “Miłujcie się nawzajem”, że właśnie on ostro zabronił utrzymywać stosunki z tymi, którzy by nie wyznawali wiary Chrystusa w całości i bez uszczerbku: “Si quis venit ad vos et hanc doctrinam non affert, nolite recipere eum in domum, nec ave ei dixeritis (Jeśli do was przyjdzie ktoś i nie wniesie z sobą tej nauki, nie przypuście go do domu i nie powiedzcie bądź pozdrowiony)” (2 J 10). Ponieważ więc miłość wspiera się na fundamencie nietkniętej i prawdziwej wiary, przeto więc uczniowie Chrystusa muszą być przede wszystkim spojeni węzłami jedności wiary. Jakżeż można sobie wyobrazić chrześcijański “związek”, w którym członkowie, nawet wówczas, gdy chodzi o wiarę, mogliby zachować własne zdanie, choćby ono sprzeciwiało się zdaniu innych? (…)

Nie wiemy, jaka droga wiedzie z takiej różnorodności zdań do jedności Kościoła, ponieważ Kościół może przecież wywodzić się tylko z jednej nauki chrześcijańskiej wiary. Wiemy jednak jak tam łatwo dochodzić można do zaniedbania religii, lub do indyferentyzmu, lub też do modernizmu, którego ubolewania godne ofiary nie uważają prawdy dogmatycznej za absolutną, lecz za relatywną, tzn. za zmienną według rozmaitych miejscowych i czasowych potrzeb, jakoby ona nie stanowiła treści niezmiennego objawienia, lecz przystosowywała się do życia ludzkiego. Co się zaś tyczy artykułów wiary, to bezwarunkowo niedozwolona jest różnica, którą chciano zaprowadzić między tzw. zasadniczymi, a niezasadniczymi punktami wiary, jak gdyby pierwsze z nich musiałyby być uznane przez wszystkich, natomiast te drugie mogłyby pozostać do swobodnego uznania wiernych.”

W Quas Primas wskazuje:
„Jeżeli więc teraz nakazaliśmy czcić Chrystusa – Króla całemu światu katolickiemu, pragniemy przez to zaradzić potrzebom czasów obecnych i podać szczególne lekarstwo przeciwko zarazie, która zatruwa społeczeństwo ludzkie. A zarazą tą jest zeświecczenie czasów obecnych, tzw. laicyzm, jego błędy i niecne usiłowania; wiadomo Wam zaś, Czcigodni Bracia, że zbrodnia ta nie naraz dojrzała, lecz już od dawna ukrywała się w duszy społeczeństwa. Zaczęło się bowiem od tego, że przeczono panowaniu Chrystusa Pana nad wszystkimi narodami; odmawiano Kościołowi władzy nauczania ludzi, wydawania praw, rządzenia narodami, którą to władzę otrzymał Kościół od Chrystusa Pana, aby prowadził ludzi do szczęścia wiekuistego. I wtedy to zaczęto powoli zrównywać religię Chrystusową z innymi religiami fałszywymi i stawiać ją bezczelnie w tym samym rzędzie; (…) dalej jeszcze poszli ci, którzy umyślili sobie, że należy zastąpić religię Bożą jakową religią naturalną, naturalnym jakimś wewnętrznym odruchem.”

W misyjnej encyklice Rerum Ecclesiae dodaje:

Ktokolwiek uważnie zastanowi się nad dziejami Kościoła, uderzyć go muszą szczególniejsze starania, jakich od samego początku chrześcijaństwa dokładali Papieże Rzymscy bez względu na rozmaite trudności i przeszkody, w celu oświecenia pogan, siedzących „w ciemnościach i cieniu śmierci” światłem Ewangelii oraz wzbogacenia ich nieodłącznymi od chrześcijaństwa dobrami cywilizacji. I nie mogli Papieże inaczej postępować. Kościół bowiem święty na to został ustanowiony, aby szerząc po całym świecie Królestwo Chrystusowe, dawał jednocześnie możność wszystkim narodom do korzystania z owoców dającego szczęście ludzkości odkupienia. Ktokolwiek więc zastępuje na ziemi Boskiego Zbawiciela, Pasterza pasterzy, nie może ograniczyć się w swoich staraniach tylko do zachowania i obrony powierzonej sobie przez Pana Boga owczarni. Przeciwnie, jest on obowiązanym użyć wszystkich swoich sił, wszystkich starań, aby pozyskać i do owczarni Chrystusowej przyprowadzić i inne owce, które nie są z tej owczarni. Inaczej bowiem nie spełniłby swego obowiązku i to jednego z najważniejszych. (…) Od pierwszej chwili naszych rządów postanowiliśmy użyć wszystkich środków, aby misjonarze mogli ludziom żyjącym w pogaństwie z każdym dniem coraz to dalej nieść światło Ewangelii, torując im jednocześnie przez to jedyną drogę do zbawienia.”


Tezie o trwałości Starego Przymierza z Żydami, mimo powszechnego charakteru Nowego Przymierza wynikającego bezpośrednio de fide divina tj. z cytowanych wyżej fragmentów Pisma Świętego daje odpór Pius XII:
Nasamprzód bowiem przez śmierć Odkupiciela przestał istnieć Stary Zakon, a na jego miejscu Nowy Zakon powstaje. Wtedy to Krwią Chrystusową poświęcony został dla całego świata Zakon Chrystusowy ze swoimi tajemnicami, ustawami, obrzędami i ustanowieniami. Podczas gdy Boski Zbawiciel głosił słowo Boże w ciasnych granicach jednego kraju – posłany był bowiem tylko do owiec Izraela, które były zginęły – (Mt 15, 24) – wtedy żyły obok siebie Stary Zakon i Ewangelia, lecz na drzewie krzyża swego Pan Jezus zniósł Stary Zakon przykazań i przepisów (Ef 2, 15), przybił do krzyża cyrograf Starego Zakonu (Kolos 2, 14), ustanawiając we Krwi swojej, przelanej za cały rodzaj ludzki, Nowy Zakon (Mt 26, 28). “Wtedy to, powiada św. Leon Wielki, głosząc naukę o krzyżu, wtedy to stała się ta oczywista zmiana Starego Zakonu na Ewangelią, Synagogi na Kościół, wielu ofiar na jedną Ofiarę, aby wraz ze śmiercią Pana owa mistyczna zasłona, która broniła przystępu do głębi świątyni i tajemnic najświętszych, rozdarła się od góry do dołu pod działaniem jakiejś gwałtownej, błyskawicznej siły”
Na krzyżu zatem umarł Stary Zakon (i miał się zaraz po pogrzebie swoim stać śmiercionośnym), aby ustąpił miejsca Nowemu Zakonowi, dla którego Chrystus Pan wybrał w Apostołach odpowiednie swoje sługi (2 Kor 3, 6)

(Mystici Corporis Christi)

To tylko drobny wybór z wielowiekowego nauczania Kościoła stawiającego tamę "duchowi Asyżu" i jego fałszywemu ekumenizmowi oraz braterstwu.

Jan Paweł II w Meksyku
Jeffrey Ade
Intense commentary! Oh what a Divine gift to be Catholic! Our Lady of Fatima, pray for us!
pielgrzym55
Można by stworzyć prezentację lub filmik z scenami przedstawiającymi JPII biorącego udział tudzież będącego świadkiem pogańskich bałwochwalczych rytuałów. Sporo by się znalazło. Więcej niż w przypadku biskupa Bergoglio.
sługa Boży
Duch "Asyżu" to demoniczna kloaka - okolicznościowy burdel biblijnego nierządu.
To piekielna brama przekleństwa otwarta na oścież !
I przeklęty każdy, który przez nią wchodzi
- bowiem brama to do piekła.

Jest to duch apostazji, herezji i wszelkiego duchowego plugastwa.
Ktokolwiek podejmuje jakiejkolwiek próby obrony szatańskiego ekumenizmu - jest głupcem, bądź też wrogiem Świętego Kościoła …Więcej
Duch "Asyżu" to demoniczna kloaka - okolicznościowy burdel biblijnego nierządu.

To piekielna brama przekleństwa otwarta na oścież !

I przeklęty każdy, który przez nią wchodzi

- bowiem brama to do piekła.


Jest to duch apostazji, herezji i wszelkiego duchowego plugastwa.
Ktokolwiek podejmuje jakiejkolwiek próby obrony szatańskiego ekumenizmu - jest głupcem, bądź też wrogiem Świętego Kościoła Katolickiego - będącego wyłącznie w Świętej Tradycji.
Są tylko dwie opcje - podobnie jak w Katolickich TAK i NIE:
NAWRACAJ SIĘ, LUB BĄDŹ PRZEKLĘTY NA WIEKI !