02:34
MANIFESTACIÓN DE UN CRUCIFIJO 30.10 2018 Jestem Bogiem pełnym Bożej Miłości, lecz wielu z was Moją Miłością gardzi. Szczytem Mojej Świętej Miłości było cierpienie, które podjąłem na Mojej Drodze …Więcej
MANIFESTACIÓN DE UN CRUCIFIJO 30.10 2018

Jestem Bogiem pełnym Bożej Miłości, lecz wielu z was Moją Miłością gardzi. Szczytem Mojej Świętej Miłości było cierpienie, które podjąłem na Mojej Drodze Krzyżowej. Moja zasadnicza Męka zaczęła się cierpieniem w Ogrodzie Oliwnym, w Ogrójcu. Tam przez kilka godzin gorąco się modliłem do Mojego Ojca w Niebie.
Chcąc wykonać to co zaplanowałem, na czas Mojej Bolesnej Męki i Śmierci, musiałem sprawić, aby Moje Bóstwo nie ukazało się podczas cierpienia Drogi Krzyżowej i Męki Golgoty. Mam moc by zniszczyć wszystko i wszystkich w ułamku sekundy w taki sposób, że nawet śladu, ani wspomnienia nie pozostanie.
Chcąc zbawić całą ludzkość, ofiarować każdemu człowiekowi szansę zbawienia, zgodziłem się na Moje Wcielenie w Przeczystym Łonie Maryi, Mojej Świętej, Kochanej Mamy, zostać w ciele ludzkim, czyli zgodziłem się zostać człowiekiem. Ta Moja decyzja była powodem buntu części Chórów Anielskich, którzy wskutek działania morderczej pychy, stali się demonami.
Cierpienia Ogrodu Oliwnego to przede wszystkim cierpienia duchowe. Pozwoliłem Lucyferowi i innym demonom z jego towarzystwa, aby Mnie dręczyli. Czynili to okrutnie mocno tak, że zwykły słaby ludzki duch się poddaje, sprawiło to potężną trwogę Mojego człowieczeństwa. Ukazane Mi było, co mam wycierpieć, a to sprawiało, że Ciało Moje zaczęło się pocić gęstymi kroplami Krwi.
Na wzmocnienie i pocieszenie, Ojciec Niebieski posłał Mi św. Lechitjela, aby Mnie pocieszał przed Męką. Ukazał Mi liczne rzesze ludzi zbawionych, tych którzy przez wszystkie wieki skorzystają z Mojej Bolesnej Męki, Mojej Ofiary. Bardzo bolesnym ciosem duchowym była zdrada Judasza, Mojego Apostoła, którego bardzo mocno kochałem.
Tuż po aresztowaniu Moi oprawcy Mnie bili, szarpali, popychali, kopali, pchali, szydzili, naśmiewali się ze Mnie. Wielkim bólem duchowym były bezpodstawne sądy i oskarżenia, które rozpoczęto nade Mną.
W Moim ciele miałem około 5,6 litra krwi. Przy Moim bardzo bolesnym biczowaniu wypłynęło ze mnie około 1,5 litra krwi. Otrzymałem siedemdziesiąt sześć uderzeń rzymskiego bicza, który był wykonany z dość twardej skóry, zakończony każdy kilkoma końcówkami na których były kulki i kolce z metalu. Uderzenia tymi narzędziami męki, powodowały liczne podskórne wylewy, a końce wyrywały żywcem kawałki Mojego Świętego Ciała, wbijając się aż do kości. Biczowane były Moje plecy, uda, pośladki, ręce, kilka razów padło na głowę. To biczowanie spowodowało liczne uszkodzenia skóry, a także tkanek podskórnych, gdzie jest dość dużo licznych zakończeń nerwowych.

Po biczowaniu obleczono Mnie w Moją tunikę, a liczne rany przywarły do materiału i zaschły. Przed biczowaniem wiele cierpiałem w lochu ciemnicy, gdzie się nade Mną znęcano całą noc. Oprócz cierpień opisanych w innych źródłach dotyczących Moich cierpień w ciemnicy, oprawcy pod wpływem demonów bili Mnie wiele, wiele razy kopiąc i uderzając w Moje krocze, co spowodowało Moją czasową nieprzytomność.
Na Drodze Krzyżowej pozostali dwaj złoczyńcy nieśli jedynie belki poprzeczne, które ważyły około 84 kg. Dla Mnie znaleźli do niesienia cały Krzyż, z bardzo ciężkiego, masywnego drzewa. Cały Krzyż ważył około 320 kg, a belka wzdłużna miała wysokości około 5 metrów wysokości. Niosłem ten Krzyż w skwarze dnia, osłabiony znacznym upływem Mojej Świętej Krwi. Ciężar Krzyża werżnął się swoją masą w kości ramion, barku dość głęboko. Odległość Mojej drogi liczyła trochę ponad 2 km, lecz wiodła czasem pod górę. Szymon z Cyreny pomógł Mi dźwigać Krzyż, co dało Mi sporą ulgę.
Na szczycie Golgoty zdarto ze Mnie Moje szaty, które zerwały strupy z Moich zaschniętych już Ran, które ponownie zaczęły obficie krwawić. Rozciągnięto Mnie na Krzyżu i wbito w Moją prawą rękę w nadgarstek kilkunastocalowy kwadratowy gwóźdź, w miejsce między kośćmi, tam gdzie przebiegają liczne ścięgna i główna arteria nerwu dłoni. Niektóre ścięgna się urwały powodując podkurcz, został znacznie uszkodzony centralny nerw w ręce, a dalej nastąpił silny przykurcz palców dłoni. Gdy chcieli przybić lewą rękę, okazało się, że brakuje kilku cali, do wcześniej przygotowanego otworu. Jeden z oprawców wywichnął Moją lewą rękę, naciągając ją twardą, cienką liną. W tym czasie inny przybijał w nadgarstku lewą rękę do drzewa Krzyża.
Moje ręce były bardzo mocno naciągnięte. Następnie wzięli długi, ponad 30 cali gwóźdź kwadratowy i przybili nim Moje obie nogi, zakładając prawą na lewą do Drzewa Krzyża. Gwóźdź rozsunął siłą Moje kości śródstopia, uszkodził ścięgna, rozerwał główne naczynia nerwowe. Bardzo bolało Mnie całe ciało, nie było na ciele miejsca, które nie cierpiało.
Ciało zabezpieczono w kilku miejscach, przywiązując je linami, by się nie zerwało z Krzyża. Gdy już zawisłem na Krzyżu, ciało Moje ułożyło się w niewielki zygzak. Opierałem się biodrami, pośladkami o pionową belką Krzyża i unosiłem się na przebitych nogach, abym mógł zaczerpnąć powietrza. Za każdym razem podpieranie się na stopach powodowało nieznośny ból, nie dałem rady zbyt długo na nich się opierać i mdlałem z bólu. Na Krzyżu wisiałem trzy godziny, walcząc o każdy oddech i cierpiąc niewysłowiony ból na całym ciele. Ciało Moje było w wielu miejscach porozrywane, w tym nawet na Mojej twarzy.
Korona cierniowa była wykonana z krzewu ciernia, które miało kolce około 5 cm. W Moją głowę wbijało się ponad 200 kolców, aż do kości czaszki uszkadzając przy tym wiele naczyń krwionośnych i nerwowych.
Po przybiciu Mojego ciała do Krzyża, na nogach i rękach zaczęła narastać martwica, a to powodowało jeszcze większy ból Moich kończyn. Podczas gdy wisiałem na Krzyżu wypłynęło jeszcze około dwóch litrów Mojej Krwi, a przy życiu trzymała Mnie jeszcze wola dokończenia całej ofiary. O godzinie 15:00 skonałem, nie dałem rady się unieść, by zaczerpnąć oddechu, udusiłem się tracąc przytomność i w końcu konając.
Duch Mój wyszedł z ciała, a ono umarło. Na Moją Mękę patrzała i współcierpiała Moja Święta, Kochana Mama. Ona zgodziła się na to, bym Mógł dokonać waszego zbawienia, cierpiała wraz ze Mną, czuła Mój Ból. Tylko Moc Boża sprawiła, że nie umarła.
Oto pozwoliłem wam choć trochę poznać Moje Cierpienie, Moją Mękę, abyście choć trochę zdali sobie sprawę, jak wielkim kosztem was odkupiłem. Umarłem za każdego człowieka, ale niestety wielka liczba ludzie nie chciała skorzystać ze Zdroju Zbawienia, a Ja nie mogę nikogo zmusić do tego, by się zbawił. Ja pragnę, abyście zechcieli łączyć się ze Mną, w każdej sytuacji, na każdym miejscu.
Nie wstydźcie się Mnie, trwajcie przy Mnie, nie zniechęcajcie się trudnościami, ani waszymi upadkami, tylko powstańcie, podnieście się, trwajcie wiernie przy Mnie. Zastanówcie się, czy jestem godzien, aby Mi zaufać? Kto dla was więcej uczynił niż Ja? Uwierzcie Mi, nie było łatwo, ale Ja was na tyle mocno kocham, by dopomóc wam się zbawić.