OSTATNI TANIEC TYRANÓW

W tym samym stopniu, w jakim kampania szczepień staje się nieprawdopodobna, jej zwolennicy ponownie podkręcają ogień – ale nie będą w stanie wiecznie ukrywać swojej porażki.

Autor : Roland Rottenfusser

Co pomaga, jeśli szczepienia często okazują się nieskuteczne, a nawet szkodliwe? Więcej szczepień! A co, jeśli wiele osób po prostu nie chce już tego robić? Wtedy potrzeba więcej przemocy. Dzięki tej „logice” klika przywódców Corony nie tylko niszczy i tak już rozpadające się zaufanie do polityki, ale także resztki naszej demokratycznej społeczności.

Debaty o przymusowych szczepieniach, wyrzuceniu nieszczepionych z sali plenarnej Bundestagu, skróceniu ważności statusu rekonwalescenta – bohaterowie reżimu przymusu nadal stawiają na kpiny i podziały. Zachowują się pewnie, jakby ich droga przez kryzys, któremu do tej pory towarzyszył ślad dewastacji, była wspaniałą historią sukcesu.

Być może teraz faktycznie doświadczamy ostatniego buntu umierającej narracji – ale być może jej zwolennicy również zdołają ją ponownie uratować w rozszerzeniu. Jedno jest pewne: nie chce się tkwić w skórze tych, którzy muszą usprawiedliwiać szczepienie pozornie w większości bezużyteczne, zwłaszcza w przypadku Omikronu.

Chwila prawdy wciąż może być opóźniona, a liczby o wysokiej częstości występowania pozwalają rządzącym ponownie ostro bawić się ludzkimi lękami – ale prędzej czy później nadejdzie koniec. Coraz więcej oszukanych ludzi gromadzi się już przed bramami duchowej fortecy, w której zaszyli się ich oprawcy. co musi uzasadniać pozornie w większości bezużyteczne szczepienie, szczególnie w przypadku Omikronu.


Obowiązek szczepień nie został zniesiony, a jedynie odroczony. Już tej wiosny, po raz pierwszy w powojennej historii, ludzie mogli trafić do więzienia nie za to, co zrobili, ale za to, kim są. Nieszczepieni mogą wkrótce zostać rozebrani przez swój rząd i uwięzieni jako substytut – również za status ciała, taki jak 2019 lub 2020.

Podczas gdy mniejszość obywateli pozostała sobą przez ostatnie dwa lata, otaczający ich świat pogrążył się w narastającej moralnej furii: nie wystarczy już zwabić 60, 70 czy 80 procent obywateli do szczepień lub – szantażować – wszyscy muszą to zrobić".

A jak reaguje większość obywateli? Swoją agresję kierują na tych, którzy wskazują na opresję, a nie na tych, którzy ich gnębią.

Kai Strittmatter bardzo trafnie opisuje mentalność badanych w swojej chińskiej książce:

„Szczególny etap głuchoty to taki, w którym podmiot nienawidzi wszystkiego, co dobre i sprawiedliwe. Każdy idealista jest dla niego hipokrytą, każdy, kto broni sprawiedliwości, jest bezwstydnym oportunistą, który tak naprawdę działa tylko dla siebie.

Dlaczego?

„Wrażenie moralnej niższości budzi odruchy obronne u ludzi na całym świecie. Również na Zachodzie badania wykazały, że ci, którzy jako jedyni w grupie postępują moralnie, nie zdobywają podziwu, lecz nienawiść. Pokazują innym swoje wady i przypominają, że inne działania są jednak możliwe.”

Strach przed prawdą

Obecna sytuacja jest dość absurdalna. Wydaje się, że presja na szczepienie wzrasta proporcjonalnie do tego, że wstrzyknięcie nie nadaje się do zapewnienia naprawdę skutecznej ochrony.

Im bardziej kruszą się dominujące narracje — zwłaszcza o rzekomo jedynym leczniczym działaniu zastrzyku — tym bardziej pewni siebie i nietolerancyjni zdają się zachowywać jej zwolennicy. Możemy mieć tylko nadzieję, że jest to, jak zakłada wiedeński psychiatra Raphael Bonelli , ostatnia z kilku faz „obrony” – psychologicznego terminu opisującego opór wobec czegoś, co pojawia się w procesie terapeutycznym, co pacjent uważa za nie do zniesienia, postrzeganą prawdę.

Ludzie umierają w związku ze szczepieniami . Ustalenie tego to dopiero pierwszy krok. Drugim byłoby pozwolić, aby ten fakt przyszedł do ciebie, uwierzyć w niego i wyciągnąć z niego niezbędne wnioski — na przykład być podejrzliwym wobec obecnej masowej kampanii szczepień lub przemyśleć swoje zamiary szczepień.

Dlaczego tak wielu współczesnych nie dostrzega rzeczy oczywistych i trzyma się – nawet lewicowcy! — Lojalność wobec rządu wszechczasów w najgorszym ataku na wolność od 76 lat? Jak mówi Bonelli, ma to wiele wspólnego z dobrze znaną psychiatrom dynamiką represji.

Jeśli system przekonań, z którym własne poczucie bezpieczeństwa jest ściśle związane, grozi upadkiem, ludzie konsekwentnie i często agresywnie odpierają prawdy, które nie pasują do z góry przyjętych wyobrażeń.

Bezbronni zaszczepieni

Spójrzmy wstecz: wczesną jesienią 2021 r. 60 do 70 procent osób było już podwójnie zaszczepionych. Zamiast tematu korony, która jest w stanie zagotować się w wyniku rzekomo korzystnego zastrzyku, odnotowano jednak drastycznie zwiększające się „incydenty”.

Potem nastąpiła bezprecedensowa w powojennej historii fala dyskryminacji pewnej części społeczeństwa.

Znowu nic z tego nie pomogło, a liczba przypadków ponownie wzrosła.

Wszędzie czyta się doniesienia o przepełnionych oddziałach intensywnej terapii – głównie dlatego, że w czasie epidemii brakowało personelu pielęgniarskiego, a nie dlatego, że obiekt fizyczny „łóżko” stał się rzadkością. Potem współczesne polowanie na czarownice najgorszego rodzaju: niezaszczepieni ludzie rzekomo „zajmują” rzadkie miejsca w szpitalach, które w rzeczywistości są zarezerwowane dla przyzwoitych.

Oficjalne dane liczbowe dotyczące liczby osób zaszczepionych i nieszczepionych na oddziałach intensywnej terapii można spokojnie kwestionować - w wielu przypadkach nie ma nawet dostępnych liczb użytecznych. W każdym razie efekt zastrzyku nie jest tak imponujący, że nie można uznać decyzji o niestosowaniu go jako racjonalnej i zrozumiałej decyzji człowieka.

Nowsze dane z Instytutu Roberta Kocha sugerują teraz nawet, że osoby zaszczepione są bardziej skłonne do zachorowania na wariant omikronowy niż osoby nieszczepione, o czym donosi między innymi Gunnar Kaiser w nagraniu wideo . „Spośród 5116 przypadków omikronów, dla których znany był stan szczepienia, 4020 osób było w pełni zaszczepionych.”

Spośród w pełni zaszczepionych, „wzmocnieni” byli w znacznie lepszej sytuacji. Podsumowując, można powiedzieć, że jedna na pięć osób dotkniętych chorobą nie była szczepiona, druga otrzymała dawkę przypominającą, a pozostałe trzy zostały zaszczepione „tylko” dwukrotnie.

Wygląda więc na to, że osoby dwukrotnie zaszczepione są obecnie szczególnie wrażliwą grupą pod względem Omicron - i to po roku prób sprzedania nam tego statusu jako non plus ultra. Ludzie, którzy są w ten sposób zagrożeni, mogą szukać zbawienia tylko w następnym „dopalaczu”, ponieważ powrót do nieszczepienia nie jest możliwy. W międzyczasie jednak nawet zagorzali zwolennicy szczepień zdają sobie sprawę, że ochrona przed szczepieniem ma bardzo wczesny termin ważności – po dwóch, trzech miesiącach odporność gwałtownie spada.

I chociaż wszystkie te informacje powinny skutecznie obalić fiksację na temat szczepień jako rzekomo jedynego rozwiązania, odpowiedź zwolenników brzmi: więcej szczepień. Może też inne „zaktualizowane” szczepionki. „Księga szczepień”, którą wcześniej namalowali na ścianie tylko niepoprawni teoretycy spisku, teraz wydaje się poważnie podchodzić do ludzkości.

W drodze do abonamentu na szczepienia

Właściwie jest rzeczą oczywistą, że osobom odpowiedzialnym ze strony polityki i mediów, które dotychczas prowadziły tę bezprecedensowo penetrującą kampanię szczepień, trudno będzie sprzedać niekończący się maraton szczepień ludziom, którzy do tej pory byli tak cierpliwi.

Miliony ludzi prędzej czy później zmienią się z wyznawców nieszczepionej dyskryminacji w dyskryminację samych siebie. W pewnym momencie prawie wszyscy nie będą już w stanie nadążyć.

Tak więc państwo musiałoby albo otwarcie promować szczepienia przez całe życie, albo musiałoby przyznać, że cała logika, którą propagowało przez dwa lata, była wyjątkowo krucha. Powinno być jasne: Ponieważ szczepienia nie tylko w większości przypadków nie przynoszą korzyści badanym, ale - poza ewentualnymi szkodami poszczepiennymi - nawet zwiększają prawdopodobieństwo infekcji, przynajmniej w przypadku omikronów (!), obowiązek szczepienia jako historyczny szalony pomysł należy odłożyć na półkę.

Pośrednia presja na szczepienie musi również całkowicie zniknąć z życia publicznego. Adwokaci powinni wreszcie wystąpić ze skromnością, która byłaby odpowiednia dla raczej skromnych rezultatów ich działań.

Ale gracze wciąż grają na czas. Z punktu widzenia lobbystów farmaceutycznych i „ich” polityków ta taktyka ma sens. Nawet jeśli cały domek z kart zawali się w połowie 2022 lub 2023 roku, do tego czasu nadal można wstrzyknąć miliony dawek szczepionek. Panie i panowie grają w pokera.

Z pewną siebie charyzmą, która całkowicie oderwała się od rzeczywistości, starają się sprawiać wrażenie, że wszystko może trwać wiecznie i że poddanie się prośbie o szczepienie jest ostatnią szansą dla każdego na rozsądnie niezakłócone życie przez nadchodzące lata .

Bycie obywatelem tego stanu oznacza okresową konieczność wykupienia sobie wyjścia z szykan państwowych przez zrezygnowane wyciągnięcie ciała do penetratora w nadziei, że wszystko pójdzie dobrze i nie pojawią się gorsze problemy zdrowotne.


Istnieją już oznaki, że „niewzmocnieni” zostaną zbudowani, aby stać się nowym wrogiem w 2022 r.

Wraz z nieszczepionymi, którzy i tak nie są wystarczająco zdolni. Mamy do czynienia z niekończącą się pętlą sezonowej ulgi, nowej fali, nowej paniki, nowej porażki szczepionki, nowego zastrzyku i tak dalej. I nawet gdy wymuszane przez rząd „wskaźniki szczepień” wzrosną, pozostałe 20, 10, 5 lub 2 procent nieszczepionych nadal będzie obwinianych o trudną sytuację.

Jednak rytm roczny – jak w przypadku dobrowolnych szczepień przeciw grypie – nie wydaje się wystarczać. Jeśli dobrze przemyślisz tę logikę, dzisiejsze 20-latki będą musiały zostać zaszczepione 120, a nawet 240 razy w ciągu swojego pozostałego życia. I nawet jeśli nadal uważa się, że szkody poszczepienne, które obecnie występują, są stosunkowo niewielkie – co byłoby równoznaczne z kpiną z poszkodowanych – czy taka stała ekspozycja na wątpliwe, słabo przetestowane substancje z tak „niewielkimi” incydentami pozostanie? Czy obciążenie nie będzie się sumować z każdym nowym doładowaniem?

Chora republika

Wskaźnik zachorowań wśród ludzi w tym kraju jest już wysoki – dotyczy to korony, ale także innych infekcji i chorób. Nigdy nie zaobserwowałem takiej akumulacji w moim osobistym środowisku. Bardzo trudno jest udowodnić, czy często jest to spowodowane „uszkodzeniami poszczepiennymi”. Ale w efekcie można mówić o wielkim fiasku polityki zdrowotnej ostatnich lat - czy przyczyną jest brak pomocy, zwłaszcza w przypadku chorób psychicznych i psychosomatycznych, zepsuty system zdrowia, czy minister, który wraz z podobnie myślącymi ludźmi rozmawia i reguluje problemy zdrowotne. Uszkodzenia poszczepienne tylko wzmacniają ten trend.

Im bardziej „zdrowie” stało się przedmiotem codziennej polityki, a „zachowaj zdrowie” stało się mantrą naszych czasów, tym chorzy stawali się ludzie.

W konsekwencji pilnie potrzebujemy odwrotności tego, co dzieje się teraz: powstrzymania nieustannych ataków na naszą psychikę, zdrowie psychiczne, spójność społeczną i integralność fizyczną.

Są też bardziej optymistyczne prognozy, a mianowicie, że Omicron, jako wariant zaraźliwy o stosunkowo łagodnych przebiegach, może być pożegnalnym pomysłem Corony.

Polityczna orkiestra paniki będzie niechętnie mogła rozstać się z ukochanym pozorem represji, ale w jej ślady mogą pójść inne kwestie: ekototalitaryzm, nowa fala uchodźców, niedobory dostaw, kryzys finansowy, kryzys energetyczny, napięcie Rosja...

Taka populacja na miękko może to zrobić, jeszcze bardziej wypaczona i sprowadzona do postaci robaka według własnego uznania przez zdeterminowaną elitę władzy.


Ale przyszłość jest otwarta. Również dla jego bohaterów manewr koronowy to nic innego jak eksperyment, który – z ich punktu widzenia – może się powieść lub się nie udać. Sprzeczności, o których wspomniałem, mogą doprowadzić do upadku narracji, która i tak jest utrzymywana przy życiu raczej słabo niż dobrze.

W czasach, gdy zdradzili nas prawie wszyscy, od których mogliśmy liczyć na pomoc, zostaliśmy pozostawieni samym sobie. To może wydawać się przerażające, ale jest też szansą, że jeśli jeszcze tego nie zrobiliśmy, dorośniemy politycznie. Może wyłonić się nowa kultura odwagi, solidarności i samoorganizacji, która w wielu przypadkach już się pojawia.

Moje osobiste przesilenie zimowe

28 grudnia 2021 roku późnym popołudniem udaliśmy się z żoną do ratusza naszej dość sennej wiejskiej społeczności. Plotka głosi, że odbędzie się tam „spacer ze świecami”. Pod hasłem „Stańcie razem, idźcie razem” zaszczepieni i nieszczepieni chcieli wysłać sygnał, że nie dają się dzielić. Nie spodziewaliśmy się dużej liczby osób. Ale potem: morze świateł, ludzie poruszający się chodnikiem naszej głównej ulicy — świece w dłoniach. Cichy, bez słów, przeważnie bez masek. Nie było prawie żadnych transparentów. Nikt nie wygłaszał przemówień. Policja milczała, chwaląc wręcz spokojną atmosferę.

Tego typu imprezy zdarzały się również w naszych sąsiednich gminach — jak w wielu większych i mniejszych miejscowościach w kraju. Trudno byłoby odrzucić te małe demonstracje jako „prawicowe” — było zbyt oczywiste, że zwykli obywatele stoją tam i chodzą. Możesz się uśmiechnąć na liczbę 500 osób — w porównaniu z dużymi demonstracjami w Berlinie w sierpniu 2020 r. Ale jest ich wiele. Są wszędzie. I będą kontynuować. Na myśl przychodzi porównanie z 1989 rokiem.

Częściowo skamieniałe, częściowo wyczerpane i wychudzone wyrazy dzisiejszych czołowych kadr – Lauterbacha, Wielera, Drostena, Scholza, Kretschmanna – przypominają ostatnią fazę NRD, a wśród demonstrantów panuje zrelaksowany optymizm.

Świeca w zapadającą noc jest potężnym symbolem. Byłem tam już 5 razy i będę jechał dalej. Jeden z nielicznych plakatów na pokazach głosił: „Wyobraź sobie, że to 3G — i nikt nie bierze w nim udziału!” Tak, wyobraźmy sobie to!

To było moje bardzo osobiste przesilenie zimowe 2021, a także pomogło mi przetrwać przełom roku, któremu często towarzyszył dość depresyjny nastrój.

Więcej rozpaczy było rzadkością w tej straszliwej pandemii destrukcyjnych wirusów myśli. Ale także: Więcej nadziei było rzadkością.

Nie wolno nam teraz popadać w paraliżującą rezygnację, bo coś się wyłamuje. Polecam wszystkim udział w tego typu imprezach w regionie. Moja pochwała dla tej „cichej” formy protestu nie oznacza, że przeciwstawiam się innym demonstracjom analitycznymi i wojowniczymi wypowiedziami. Ale teraz potrzebujemy roztropności, determinacji i zaraźliwej wytrwałości.

Zamieńmy rodzącą się nadzieję w pewność lepszej rzeczywistości. Już teraz — już w 2022 roku!

Roland Rottenfusser

Der letzte Tanz der Tyrannen
olek19801
A jak reaguje większość obywateli? Swoją agresję kierują na tych, którzy wskazują na opresję, a nie na tych, którzy ich gnębią.