Quas Primas
284

Kościół przyszłości - M. McLuhan:

Jako ciekawostkę wklejam obszerne fragmenty wywiadu z roku 1977 Marshalla McLuhana – członka Papieskiej Komisji Komunikacji Społecznej za Pawła VI, autora pojęcia “globalnej wioski” – z E. Wakinem (US Catholic nr 42, 1977). Ponieważ elementem drogi do przejścia McLuhana na katolicyzm były dzieła G. K. Chestertona, przejął on na swój sposób od Anglika operowanie paradoksem i analogiami.

“(…) Kościół katolicki nie jest zależny od mądrości ludzkiej ani ludzkich strategii przetrwania. Wszelkie najlepsze pomysły świata nie są w stanie zniszczyć Kościoła katolickiego! Jest on niezniszczalny nawet na poziomie ludzkiej organizacji. Może raz jeszcze przejść przez straszliwe prześladowania i tym podobne rzeczy. I prawdopodobnie właśnie tego potrzebuje.

[Wakin]: Obok tego twardego wyznania wiary krążą twierdzenia i obserwacje niezbyt uspakajające i z pewnością nie odpowiadające konserwatywnemu katolicyzmowi, z którym McLuhan wydaje się sam identyfikować.
“XIX-wieczni biurokraci zgromadzeni na Soborze Watykańskim II w roku 1962 oczywiście nie byli świadomi podłoża ich problemów i reform, podobnie jak przedstawiciele Kościoła na Soborze Trydenckim w XVI stuleciu. Nie było żadnej osoby na Soborze Trydenckim, która rozumiała wpływ wprowadzenia druku na duchową schizmę i napięcia psychiczne życia religijnego i politycznego tamtych czasów. Podczas Soboru Watykańskiego II, jego uczestnicy nie przywiązywali uwagi do powodów ich problemów tkwiących w przyjętych przez nich nowych założeniach i zaleceniach. (…)”

[Wakin] McLuhan widzi ludzkość jako wracającą w erze elektryczności do przedpiśmiennego etapu życia plemiennego, gdzie “wysłuchanie oznacza uwierzenie” (…) Odnośnie Kościoła Katolickiego, który znajduje się w środku tychże zmian, Mc Luhan snuje wizję optymistyczną w długim okresie czasu, ale bardzo niepokojącą w najbliższej przyszłości dla każdego, kto posiada utrwalony obraz Kościoła Katolickiego (…)

Nigdy nie byłem ani optymistą, ani pesymistą, a jedynie postrzegam wszystko w sposób apokaliptyczny. Apokalipsa jest naszą jedyną nadzieją. Jeżeli pytacie się mnie o klimat w Kościele na zwykłym świeckim poziomie albo szanse Kościoła jako świeckiej instytucji, myślę, że szanse przetrwania są tu znacznie większe niż te Stanów Zjednoczonych czy jakiejkolwiek innej świeckiej instytucji. (…) Apokalipsa nie jest ciemnością, jest ocaleniem. Żaden chrześcijanin nie może być optymistą ani pesymistą, albowiem jest to czysto świecki stan umysłu. Nie obchodzą mnie świeckie instytucje jako miejsca na dobry lub zły czas. Nie rozumiem takiej mentalności. (…)

Kolebką Kościoła była grecka i rzymska dosłowność, oczywiście taki był zamiar Opatrzności, a nie plan ludzki. Okoliczność, że kultura grecko-rzymska pozbawia większą część ludzkości od zostania chrześcijanami, nigdy nie była przedmiotem dyskusji. Przyjmuje się, że misjonarze zaniosą wszędzie wiarę za pomocą pisanego słowa. Ale dziś nagle otwarła nam się droga przekazywania informacji i wiedzy poza pismem. Powiedziałbym, że jest kwestią otwartą czy Kościół ma jakąkolwiek przyszłość jako grecko-rzymska instytucja. To byłby dobry moment na zostanie ruskim prawosławnym – oddzielili się od Rzymu, ponieważ był zbyt oparty na piśmie. (…) Oczekiwałbym od hierarchów by więcej mówili o zamknięciu się Kościoła w grecko-rzymskiej kulturze słowa. To dziedzictwo kulturowe jest przeznaczone na stracenie. Problem w tym, że po prostu nie znają na to odpowiedzi, po prostu nie wiedzą. Nie ma nikogo wśród hierarchów, włączając w to papieża, który by się na tym znał.

[Wakin] Zapytany o swoją apokaliptyczną wizję przyszłości Kościoła, McLuhan wskazuje trzy tendencje rządzące globalną wioską – decentralizacja (i deromanizacja), przewaga informacji (zdominowanie przez informację technologii sprzętowej) i odgrywanie ról (raczej niż nakierowanie na osiąganie celów)
(…) Rozwój komunikacji piśmiennej pozwolił na rozwinięcie potężnej rzymskiej biurokracji, przekształcając rzymskiego papieża w dyrektora zarządzającego. Dalszy postęp w dziedzinie podróży i komunikacji wprowadził papieża w bardziej bezpośrednie relacje osobiste z podwładnymi. Dziś, nawet prezydent Stanów Zjednoczonych nie musi zarządzać z Waszyngtonu. Zatem, to co nazywamy deromanizacją Kościoła rzymskiego to po prostu jego elektryfikacja. Kiedy sprawy przyspieszają znika hierarchia i pojawia się scena globalna.

[Wakin] Ale czy przy takim spojrzeniu papiestwo nie jest instytucją przestarzałą?
Jest przestarzałe jako funkcja biurokratyczna. Ale papież jako gracz jest bardziej ważny niż kiedykolwiek. Posiada autorytet. Pomijając wszystko inne, jeśli byłoby zaledwie trzech katolików na świecie, jeden z nich byłby papieżem. Inaczej, nie byłoby kościoła. Musi istnieć władza nauczycielska albo nie ma kościoła.

[Wakin] Zatem powstaje kwestia tożsamości Kościoła katolickiego w świecie bez zadań, w którym poszukuje się ról.
Nie można stawiać sobie celów, w akustycznym, niewidzialnym świecie. Chcesz roli, nie przypisania zadań. Kościół katolicki posiada taką rolę – zbawianie. Kościół widzialny jest skierowany na zadania: jego cele to większa zbiórka, większa misyjność, większe wszystko. Nie ma tymczasem potrzeby budowli instytucjonalnych. Wszystko może być przeprowadzane w prywatnych miejscach. Przy prędkości światła nie masz wykonawców. Nie możesz mieć hierarchii. Praca skupia sie na rolach, zaś rola składa się z wielu prac. Instytucjonalnie, powiedziałbym, Kościół zawsze jest nie na miejscu. Podobnie kulturalnie. Czasem wyprzedza resztę, czasem zostaje z tyłu.

[Wakin] Co dzieje się z Kościołem wobec zawrotnej prędkości zmian w naszej technologicznej epoce?
Jednym ze skutków innowacji jest lunatyzm. Jeśli ludzie doświadczają stale ciężkiego napięcia psychicznego mają skłonność do załamania, stają się zombie. Zombifikacja to dziś normalna reakcja na technologiczne innowacje.

[Wakin] Co jest zadaniem Kościoła i czy je wykonuje?
Jedną z prac Kościoła jest wstrząsanie dzisiejszym społeczeństwem. By to zrobić musisz głosić wyłącznie męki piekielne. W całym moim życiu, nie usłyszałem ani jednego takiego kazania z katolickiej ambony. (…)

[Wakin] Czy Kościół jest zbyt miękki i przystosowujący się?
Tak bym powiedział. Jego strategie przetrwania nie są zbyt dobrze zaplanowane. Wydają się być na etapie walki z “mentalnością grupy”, cisnąc w stronę protestantyzmu i ekstremalnemu sprywatyzowaniu protestanckiej wiary. Uważa, że czeka tam tylko klęska. To co przyjmują jest wielce nieodpowiednie. Próba zaadaptowania, powiedzmy, muzyki rockowej do liturgii jest bardzo nieskuteczna, przypuszczalnie składa się na to wiele powodów. A dziś kostium jest ważniejszy w Kościele niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Kościół ubiera się w zwykłe ubranie w czasie, gdy wszystkie jego dzieci pragną wejść w kostium. Nie chcą ubrania, chcą kostiumu i roli.

[Wakin] Zatem, czym Kościół sprzed i po Soborze Watykańskim się różni? I jak wygląda wychowanie rodziny na przestrzeni obu tych epok?
Nie jestem tu zbyt odpowiednią osobą do rozmowy. Wychowałem w tym okresie – lat 50-tych i 60-tych szóstkę dzieci – i wszystkie oprócz jednego odeszły od Kościoła (…) Istnieje znaczny rozdźwięk między tym co dzieci uczyły się w Kościele i co doświadczały a ich potrzebami. Nasza sytuacja nie ma precedensu – zmiany w jakich żyjemy. W obecnym stuleciu szybkość zmian jest taka, że żadna ludzka psychika ani społeczność nie może się im przeciwstawić, i nie przeciwstawiliśmy się im. Wszyscy zawiedliśmy. Zniknęła nasza prywatna tożsamość. Nie ma już jednostek w Ameryce Pn. Są tylko grupy. (…)
Dziś alfabet został wyeliminowany. Został wyeliminowany elektronicznie. Kościół nie wie, że jego los został związany z pismem, nigdy sobie tego nie uświadamiał. Brał to za oczywistość, ponieważ narodził się w erze piśmiennictwa.

[Wakin] Jaki jest dziś stan piśmienności w Kościele katolickim?
Poziom nie jest zbyt wysoki – oczywiście na poziomie hierarchii. Na poziomie seminariów, powiedziałbym, że ten poziom jest naprawdę bardzo niski. Nie tak niski jak to było na pewnych etapach średniowiecza. Dziś poziom kulturowy wewnątrz Kościoła jest na poziomie czasopisma Reader Digest’s. Ale to jeszcze nie oznacza wielkiego zagrożenia. To na razie kwestia uszczerbku reputacji (…)
Nigdy nie wchodziłem do Kościoła jako uczeń, wchodziłem na kolanach. Kiedy ludzie zaczynają się modlić, potrzebują prawd wiary, to wszystko. Nie przychodzi się do Kościoła dzięki ideom czy koncepcjom i nie odchodzi się wskutek pewnej niezgody. Musi wystąpić utrata wiary , zaprzestanie uczestnictwa. Można wskazać kiedy ludzie odchodzą od Kościoła – kiedy przestają się modlić. Odnosząc się modlitwy Kościoła i sakramentów nie są one zależne od idei. Każdy dzisiejszy katolik, który nie zgadza się z Kościołem na poziomie intelektualnym żyje iluzją. Nie można nie zgadzać się z Kościołem na poziomie intelektualnym, jest to rzecz bez znaczenia. Kościół nie jest instytucją czysto intelektualną. Jest instytucją nadludzką.

[Wakin] Jak się czuje w Kościele, którego doświadcza? Komfortowo czy niekomfortowo?
Nie oczekuję komfortu. Kościół nigdy nie określał siebie jako bezpieczne miejsce w potocznym psychologicznym znaczeniu tego słowa. Każdy kto przychodzi w tym celu do Kościoła jest w błędzie – Kościół mu tego nie da. Nigdy tak nie było – to nie ten rodzaj instytucji. A przy prędkości światła jest możliwa jedynie przemoc, przemoc przekraczająca wszelkie granice. Nawet terytoria są naruszane przy prędkości światła. Nie ma miejsca by się ukryć. Kościół staje się Kościołem dusz. Chrystus powiedział: “przynoszę wam nie pokój lecz miecz”. Strażnik wartości cywilizacyjnych i tak dalej – powiedziałbym, że ten etap w dziejach Kościoła się skończył. Dziś jesteśmy na łodzi ratunkowej – to rodzaj operacji przetrwanie. Przy prędkości światła, teraz normalnej szybkości życia, szybkości informacji nie ma spokoju.

Potencjał nauczania i nauki w Kościele nie był nigdy większy niż w świecie elektrycznym. Katedra Piotrowa może podróżować po świecie, nie musi pozostawać w Rzymie. Ten nowy matrix jest akustyczny, jednoczesny, elektryczny – co w pewnym aspekcie jest bardzo korzystne dla Kościoła. To jest, łączność ludzkości jest dziś totalna. Teraz każdy jest jednocześnie w tym samym miejscu, zaangażowany w kwestie każdego innego człowieka. Obecny Kościół wymaga skrajnego braku światowości. Ale dziś to łatwe. Jest łatwe odrzucić to co światowe. A to oznacza, że wszystko do czego byliśmy przyzwyczajeni staje się przestarzałe.