14:14
10 września Dzisiaj Jezus przybył by zabrać mnie do Efezu, by zobaczyć domek Maryi i Jana gdzie zamieszkali po ukrzyżowaniu. Dzisiaj, gdy odmawiałam Różaniec Święty w moim pokoju, blisko zapalonej …Więcej
10 września Dzisiaj Jezus przybył by zabrać mnie do Efezu, by zobaczyć domek Maryi i Jana gdzie zamieszkali po ukrzyżowaniu.

Dzisiaj, gdy odmawiałam Różaniec Święty w moim pokoju, blisko zapalonej poświęconej świecy, Jezus przyszedł, aby zabrać mnie ze sobą po wielu dniach, w których przychodził tylko po to, aby do- trzymać mi towarzystwa a także pokazać mi wspaniałe rzeczywi- stości, o których opowiem...
Poszliśmy do miejsca, które znajdowało się na wsi, z pewnością poza dużą wioską lub małym miasteczkiem. Były tam duże drzewa o masywnych pniach i bogatych w zielone liście; wokół było dużo zieleni na polach. To musiała być późna wiosna albo lato. Tu i tam były ściany ze sklejonych kamieni i kilka pasących się owiec i kóz. Później, tak trochę dalej, zobaczyłam studnię z kamienienia, z liną, do której przywiązane było drewniane wiadro, oparte o krawędź studni. Z boku, po prawej stronie, stał kamienny dom. Nie był z bia- łego kamienia, jak ten, którego używają do budowy domów w Ju- dei czy Galilei, ale był to kamień ciemnoszary. Z boku domu były dwa małe okna i kolejne dwa z tyłu; każde z okien miało dwa małe drewniane skrzydła. Dach był częściowo ze strzechy, a częściowo drewniany, a drzwi wejściowe, niezbyt wysokie, miały zamkniętą dolną część i otwartą górną. Dolna część sięgała mojego wzrostu, wprost przeciwnie, nie mogłam dobrze zajrzeć do środka, nawet gdybym stanęła na palcach. Ale Jezus odpiął małą linkę i tak we- szliśmy z wielką łatwością. On, żeby móc wejść, musiał schylić gło- wę. Jezus jest wysoki, nie wiem jak wysoki, ale wyższy niż wszyscy uczniowie lub ludzie, których kiedykolwiek widziałam ...
W domu nie było dużo światła, mimo tego, że był to jasny dzień. Wszystko było uporządkowane: był mały niski stolik, kilka dużych i małych poduszek, było drewno do rozpalenia ognia; po jednej
stronie przy ścianie była zasłona, a na ziemi można było zobaczyć rodzaj dywanu położonego na słomie. Na dole leżały porządnie zło- żone koce; wszystko wydawało się być jakimś legowiskiem. Z przo- du, trochę wyżej, znajdowało się małe okienko przykryte ciemno- żółtym materiałem. W pobliżu niskiego stołu znajdowały się schody o trzech lub czterech stopniach, które prowadziły w dół, a na dole z pewnością był jeszcze jeden pokoik. Obok drewna do rozpalenia ognia znajdowało się małe drewniane siedzisko i warsztat tkacki, widać było nici, myślę, z kolorowej wełny, które formowały jakby dywanik koloru hawana w ciemnoczerwone i niebieskie paski ...
Gdy Jezus wszedł, wszystko się rozświetliło, nie tylko światłem, ale i zachwytem. Nie potrafię opisać, co się dzieje, gdy Jezus się uśmiecha: wydaje się, że cały wszechświat skupia wszystkie swoje cuda w jednej wiecznej i boskiej chwili. Stałam blisko Niego, na wpół schowana pod jego płaszczem, a przed nami, siedząc pod oknem, była Mama, Maryja: jaka piękna! Cóż za słodka, czarująca, świetlista i słodka twarz, całe Jej oblicze wydaje się lekką pieszczotą. Nie jest już bardzo młoda, jej oczy są trochę zmęczone, ale pełne miłości i cichego szacunku. Jej skóra wygląda jak kropla rosy, świeża i pach- nąca. Ubrana jest na ciemno niebiesko, płaszcz zakrywa jej głowę, a pod spodem ma jasnoniebieską sukienkę sięgającą jej do stóp; ma pasek w talii przypominający wstążkę, wszystko bardzo proste, ale majestatyczne. Jej oczy są jasne, a jej włosy nie są czarne, są takie jak Jezusa, złoty kasztan. Jest drobna, wygląda jak piórko na płatku róży ... Kiedy widzi Jezusa, wstaje i idzie Mu na spotkanie, wkłada swoje małe dłonie w ręce Syna z intensywną miłością, ale z poczu- ciem nieskończonego szacunku, którego nie mogę zrozumieć; po- tem patrzy na Niego i gubi się w tych boskich oczach, a Jezus patrzy na Nią i daje jej życie wieczne, uśmiecha się do niej, całuje ją w czoło, po czym przytula ją do siebie, trzymając swoją dłoń otwartą z boku głowy Matki. Jezus mówi jej łagodnie: „Mamo, jestem tutaj”, a Ona odpowiada: „Dziękuję Ci, mój Synu!”
Tak oto ujrzałam w jednym momencie, myślę wiecznym, Naj- świętsze Serce Jezusa oblekające Niepokalane Serce Jego Najczyst- szej Matki i Jezus obdarzył Maryję boską pociechą, której stwo- rzony umysł nie może zrozumieć. Nastąpiło przejście z miłości tak intensywnej i miłości tak boskiej i czystej, że całą swoją siłą mogło by odtworzyć cały wszechświat, co za czarująca ekstaza!!! Nigdy nie rozumiałam, jak bardzo Jezus kochał swoją Matkę; teraz widziałam, jak bardzo Ją kocha ..., ale nigdy nie potrafiłabym tego opisać!
Potem Jezus się oddalił powoli, zabrał mnie ze Sobą i kiedy wy- chodziliśmy, usłyszałam męski głos wzywający Maryję dwa razy, to był Jan; nie było go w domu i wracał. Nie mógł zobaczyć Jezusa, ale gdy tylko wszedł, zobaczył Maryję stojącą z twarzą oświetloną boskim słońcem i dwiema dużymi łzami, które spływały Jej po po- liczkach. Objął Ją i pocieszył, chociaż nie znał powodu tej zasłony smutku, a potem usiedli razem, aby się modlić. Giovanni nie był już chłopcem, ale miał tak dobrą twarz i oczy takie pełne miłości!
Jezus podał mi rękę, abym zeszła z małego wzgórza, a potem szliśmy przez jakiś czas w milczeniu. Dopiero tuż przed odejściem powiedział mi, że zabrał mnie do domu w Efezie, gdzie mieszkała Jego matka z Janem, abym wszystko zapamiętała i zapisała, i tak też zrobiłam. Do jednej dziecięcej duszyczki 10.09.2020 włochy rękopis z książki Wołanie Miłości i Bólu.
WŁADYSŁAW KRÓL udostępnia to
1,1 tys.