nihil quicquam
263.6K

ŚMIERĆ

W chwili kiedy dusza rozstaje się z ciałem, człowiek - choćby był
nieprzytomny, choćby śmierć nastapiła momentalnie czy we śnie - na błysk chwili, na ułamek sekundy ma świadomość własnej śmierci. I choćby był na tę śmierć przygotowany, choćby jej pragnął i nie lękał się jej przedtem, w tym jednym, rozstrzygającym momencie uczuje z niczym nie dającą się porównać grozę.Bezpośrednio po śmierci staje dusza przed Sądem Najwyższej Sprawiedliwości. Skończyło się bowiem niewyczerpane dotąd Boże miłosierdzie. Kto przekroczy granicę życia, staje wobec Jego sprawiedliwości - samotny, nagi i czeka słusznego wyroku.
Do chwili pogrzebu dusza nie oddala się jeszcze od ziemi. Są to ostatnie chwile przed podjęciem kary czy nagrody, kiedy jej wolno jeszcze niewidzialnie krążyć wśród ludzi. Pod słowami ,,do chwili pogrzebu" rozumie się ten okres, jaki wedle obrządku, rytuału czy zwyczaju ma dzielić śmierć od pogrzebania ciała. Gdyby katolik, np. dzięki jakimś tragicznym okolicznościom, nie został pochowany trzeciego dnia po śmierci, dusza jego po upływie tego czasu i tak oddali się od ziemi. Dla duszy skazanej na Czyściec rodzina ani bliscy nie mają najmniejszego znaczenia, o ile nie może się od nich spodziewać pomocy. A jedyną formą tej pomocy i dowodem miłości czy przyjaźni, jakiego wtedy od ludzi pragnie i na jaki czeka, jest modlitwa.
Nieopisane cierpienie sprawia duszy niemożność powiedzenia ludziom, że ich łzy i smutek nie przynoszą jej żadnej ulgi ani korzyści, że utrudniają tylko to - i tak straszne w swej powadze - przejście i że ich ludzkie cierpienia są niczym wobec mąk, na jakie ją niejako wydają, odmawiając jej jedynego wsparcia: modlitwy lub dobrych uczynków.

O! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyśleli, gdyby spróbowali się wczuć w bezradną rozpacz takiej duszy! Być tuż obok swoich najdroższych, błagać ich o pomoc, dobijać się do ich sumienia i serca, wiedzieć, że te ostatnie chwile łączności ze światem urwą się bezpowrotnie, chcieć krzyknąć na odchodnem, jakiego potrzebują ratunku - a jednocześnie widzieć często, jak się ci najbliżsi właśnie oddają samolubnie własnej boleści, jak zasłuchani we własny ból, pochylają się nad pustym ciałem, z którego jedyny sens się wycofał! Dlatego też, jeśli dusza straci nadzieję wzbudzenia w najbliższych myśli o modlitwie, szuka gorączkowo, nawet wśród obcych, kogoś, kto by jej tego nie odmówił. I gdy go znajdzie, jakże umie być wdzięczna za pomoc! Jakże stara się natchnieniami umocnić go w tej intencji! Trwa też przy nim do ostatniej chwili, nie wracając już wcale między swoich, którzy ją zawiedli, zasmucili i ukazali w całej pełni egoizm ziemskich uczuć. Zazwyczaj na straszną żałość i cierpienie narażona jest jeszcze
dusza w czasie pogrzebu. Są to najostatniejsze chwile jej łączności ze światem. I cóż przeważnie widzi? Rodzina rozpacza nad własną rozpaczą, a krewni i znajomi, mniej lub bardziej obojętnie, kroczą za karawanem, o tym tylko myśląc, jakby się nieznacznie odłączyć od orszaku i umknąć w najblizszą przecznicę... Pozostali, omówiwszy wszystkie towarzyszące danej śmierci wypadki, przechodzą do tematów ogólnych, i dobrze, jeśli nie obmawiają złośliwie nieboszczyka i jego rodziny! Nikt tu nie myśli o modlitwie. Nikt nie chce milczenia czy choćby samego przyjścia na cmentarz ofiarować świadomie za tę krążącą wśród nich, często zrozpaczoną, przerażoną duszę!
Nikt sobie nie uświadamia, że ona wie, słyszy i czuje wszystko i że cierpi, jak tylko dusza cierpieć może! Z chwilą pochowania ciała, wszelki kontakt duszy z ziemią na razie się urywa i dusza idzie na wyrokiem wyznaczone jej miejsce, od którego zacznie się jej nagroda czy pokuta. Od pierwszej chwili rozstania się z ciałem ma dusza druzgoczące lub radosne zrozumienie ogromu i potęgi świata, do którego weszła, w przeciwstawieniu do nędzy i małości wszystkiego, co zostawiła za sobą.
Doznaje też nagłego olśnienia. Oto to, co dotąd ludzkim umysłem uważała za realne, za istniejące, właśnie wcale nie istnieje. Zaś to wszystko, co przeważnie nazywała nierzeczywistym, nierealnym i wymyślonym jest jedyną, nieodmienną, wiekuistą prawdą! Ponieważ teraz nic już sądu jej nie mąci, z przeraźliwą dokładnością zdaje sobie sprawę z tego, na co zasłużyła. Panująca tu nieodmiennie najdoskonalsza Prawda, ta, która na ziemi wydawała się nieraz człowiekowi tak niewygodna, tak daleka, tak trudna - jakże prosta jest obecnie, kiedy już nie ma wyjścia, kiedy nie można od niej celowo, jak to bywało za życia, odwrócić wzroku! Skazana na Czyściec dusza, zanim straci w pierwszym Kręgu Czyśćca świadomość całokształtu swego życia, długości czekającej ją kary i jakości wiecznej nagrody, przez cały czas od śmierci do pogrzebu wie, że będzie musiała odpokutować wszystkie winy i odrobić wszystkie zaniedbania. I jakże jest szczęśliwa, że może! Wie już teraz, jak niewspółmiernie lekkie jest najdłuższe i najprzykrzejsze nawet życie w porównaniu do jednej choćby chwili spędzonej w Czyśćcu. Z jakąż radością wróciłaby na ziemię, na nędzę, na poniewierkę, na choroby, na poniżenia - i jakby je teraz umiała z wielkim pożytkiem dla siebie i innych znosić! Na ziemi można się każdą chwilą zasługiwać Bogu, można sobie zaskarbiać Jego łaskę i przebaczenie, tu niczego już dla siebie zrobić niepodobna! Dusza stoi wobec Prawdy i ma najgłębsze zrozumienie, że to, co ją czeka, jest sprawiedliwym nastepstwem win i własnych zaniedbań. Za łaskę, za dowód niepojętej dobroci Bożej uważa też to właśnie, że będzie mogła cierpieć.
Jednym, wszystko ogarniającym spojrzeniem widzi już teraz swoje zaniedbania, niedociągnięcia, zlekceważenia i nie wyzyskania w
sobie dobrych możliwości. Widzi też jasno zysk, który mogła była spożytkowaniem ich osiągnąć.
PomyśImy, jak dręczyłby się człowiek, który odsprzedał za grosze los, na który potem padłaby główna wygrana! Dusza dręczy się w podobny sposób, tylko o ileż sroższą i straszniejszą krzywdę sobie wyrządziła, pozbawiając się dobrowolnie tej jedynej ,,głównej wygranej", o którą ludziom chodzić powinno. Widzi także, że każde, najlżejsze, a podchwycone dobrą wolą, drgnienie serca ku dobremu, nie zostało pominięte. Każdy dobry uczynek, najdrobniejsze choćby przezwyciężenie dla Boga skażonej natury, każdy wzlot myślą ku Niemu został jej policzony, potrącony z długu i zapisany na jej dobro. Dusza po śmierci zachowuje wszelkie duchowe uczucia. Nie ma zmysłów ani ciała, które by mogło odczuwać ból fizyczny. Zostają jej jednak cierpienia moralne. O wrażliwości i rozpiętości tych uczuć
człowiek nie może sobie stworzyć najmniejszego pojęcia. Z chwilą śmierci, z chwilą kiedy oczy ciała zamykają się na zawsze, na zawsze już otwierają się oczy duszy, które nigdy, przez całą wieczność nie przestaną widzieć, bez względu na to, czy spojrzenie takie sprawiać będzie duszy radość czy cierpienie. Człowiek mógł przez całe życie nie zastanawiać się nad sprawami duszy i pozornie nie stanowiło to różnicy w jego sprawach doczesnych. Po śmierci nie ma już innych spraw nad sprawy ducha! I tak jak ciało chorowało przez najdrobniejszą wadę ustroju, tak dusza po śmierci cierpi za najlżejsze odchylenie od zakreślonej jej planem Bożym linii, po której iść powinna.
Podziwia też każdą myślą, każdym drgnieniem czucia Bożą sprawiedliwość i najsrożej nawet cierpiąc, nie buntuje się przeciw jej wyrokom. Toteż gdyby się jej nagle przed czasem otworzyła wolna droga do wszelkich radości niebiańskich, sama by ku nim nie poszła, nie czując się ni godną, ni gotową.
Człowiek ubogi, niewykształcony, nie ubrany odpowiednio i nie umiejący się zachować nie wszedłby też dobrowolnie na dworski bał! Choćby się nawet przemknął nie zauważony, nie umiałby brać w nim udziału. Tak samo źle czułaby się dusza, gdyby przed oczyszczeniem i dojrzeniem miała wejść do szczęśliwości wiecznej. Nie umiałaby jej po prostu przeżywać. Po tamtej stronie bowiem nie ma tupetu! Nikt nie może i nie chce udawać innego niż jest, nie może i nie chce nadrabiać niczego krętactwem czy formą. Żadne względy nie istnieją. Jest tylko to, co jest. Każda dusza widzi jasno stopień swej doskonałości, a widzi go w świetle Prawdy, której ani zagmatwać, ani odłożyć, ani uniknąć, ani zmylić niepodobna! Ta Prawda jest! I nie tylko jest, ale więcej nic nie ma.

Źródło: Fulla Horak ,, Święta Pani", Wydawnictwo Arka 2020
MEDALIK ŚW. BENEDYKTA
,,Jednym, wszystko ogarniającym spojrzeniem widzi już teraz swoje zaniedbania, niedociągnięcia, zlekceważenia i nie wyzyskania w sobie dobrych możliwości. Widzi też jasno zysk, który mogła była spożytkowaniem ich osiągnąć.
PomyśImy, jak dręczyłby się człowiek, który odsprzedał za grosze los, na który potem padłaby główna wygrana! Dusza dręczy się w podobny sposób, tylko o ileż sroższą i …More
,,Jednym, wszystko ogarniającym spojrzeniem widzi już teraz swoje zaniedbania, niedociągnięcia, zlekceważenia i nie wyzyskania w sobie dobrych możliwości. Widzi też jasno zysk, który mogła była spożytkowaniem ich osiągnąć.

PomyśImy, jak dręczyłby się człowiek, który odsprzedał za grosze los, na który potem padłaby główna wygrana! Dusza dręczy się w podobny sposób, tylko o ileż sroższą i straszniejszą krzywdę sobie wyrządziła, pozbawiając się dobrowolnie tej jedynej ,,głównej wygranej", o którą ludziom chodzić powinno.''
krystian robert Furman shares this
21.1K
Żyjmy tak jakby dzisiejszy dzień był ostatnim naszym dniem na tej ziemi
togra
Módlmy się o nawrócenie grzeszników w naszych rodzinach, w Polsce i na całym świecie.
marta1012
Ważne by w miarę możliwości być przy umierającym. Zapalić gromnicę, dać do ucałowania krzyż i modlić się trzymając za rękę.
nihil quicquam shares this
1518
Żyjmy tak jakby dzisiejszy dzień był ostatnim naszym dniem na tej ziemi
nihil quicquam
Na ziemi można się każdą chwilą zasługiwać Bogu, można sobie zaskarbiać Jego łaskę i przebaczenie, tu niczego już dla siebie zrobić niepodobna!
nihil quicquam
Polecam wszystkim książkę ,,Święta Pani", otwiera oczy, jest jedną z najlepszych, które czytałem.
Jota-jotka
,,! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyśleli, gdyby spróbowali się wczuć w bezradną rozpacz takiej duszy! Być tuż obok swoich najdroższych, błagać ich o pomoc, dobijać się do ich sumienia i serca, wiedzieć, że te ostatnie chwile łączności ze światem urwą się bezpowrotnie, chcieć krzyknąć na odchodnem, jakiego potrzebują ratunku - a jednocześnie widzieć często, jak się ci najbliżsi właśnie …More
,,! Gdyby ludzie tacy wiedzieli, gdyby pomyśleli, gdyby spróbowali się wczuć w bezradną rozpacz takiej duszy! Być tuż obok swoich najdroższych, błagać ich o pomoc, dobijać się do ich sumienia i serca, wiedzieć, że te ostatnie chwile łączności ze światem urwą się bezpowrotnie, chcieć krzyknąć na odchodnem, jakiego potrzebują ratunku - a jednocześnie widzieć często, jak się ci najbliżsi właśnie oddają samolubnie własnej boleści, jak zasłuchani we własny ból, pochylają się nad pustym ciałem, z którego jedyny sens się wycofał!

Dlatego też, jeśli dusza straci nadzieję wzbudzenia w najbliższych myśli o modlitwie, szuka gorączkowo, nawet wśród obcych, kogoś, kto by jej tego nie odmówił. I gdy go znajdzie, jakże umie być wdzięczna za pomoc! ,,