V.R.S.
11.4K

O. Roger Tomasz Calmel - Teologia historii (4)

Ostatnie dni świata

Jestem przekonany, że Pan prosi nas w dzisiejszym świecie, opanowanym przez apostazję, byśmy się nie dali pokonać lękowi ani niepokojowi: nolite timere pusillus grex (nie lękaj się mała trzódko). Confidite, ego vici mundum (Ufajcie, jam zwyciężył świat). Nie uważam jednakże, że prosi nas byśmy byli całkowicie wolni od niepokoju i lęku - Ten, który drżał podczas świętej agonii i płakał nad niewierną Jerozolimą, nieodwracalnie skazaną na Bożą pomstę za to, że nie rozpoznała czasu swego nawiedzenia. (…) Podczas gdy ciemność rozprzestrzenia się po okręgu ziemi, istnieją duchowni i świeccy, którzy uważają, iż rzeczy nie idą aż tak źle i że nie ma się czym martwić. Mówią i działają tak jakby byli uzbrojeni w zadowolenie. I może tak jest naprawdę. Co otworzy ich oczy na nieumiarkowanie grzechu by rozbić łupinę ich otępienia?

Jednak, jak wobec tego świata, który został zbudowany przeciw wierze, który jest zorganizowany właśnie tak by po cichu gubić dusze, przez neutralizację reakcji, wobec takiego świata - gdybyśmy się nim przerazili - jak pokonać to pierwsze wrażenie? Jak nie poddać się pokusie ucieczki bądź rozpaczy? Istnieje tylko jedno remedium: umocnić swą wiarę, powtarzać z większym nasileniem prośbę z Ewangelii: „Panie, wierzę, ale przymnóż mi wiary”, modlić się do Matki Bożej, żeby uzyskała dla nas abyśmy wytrwali na drodze. Vitam praesta puram Iter para tutum Ut videntes Jesum Semper collaetemur.

Ucząc nas, byśmy spoglądali na Jezusa, Maryja Panna da nam wytrwać na drodze w wewnętrznym pokoju i radości, nawet gdy droga stanie się jeszcze trudniejsza niż dziś. I nie ma wątpliwości, że się tak stanie, albowiem tak przepowiedziano. Przepowiedziane jest, że wielka apostazja musi się dopełnić we wszystkich narodach, podczas gdy powstanie Antychryst, syn zatracenia. Jednakże to Pan będzie panem tego ostatniego okresu czasów historycznych, podobnie jak jest Panem obecnego okresu i był panem stuleci Christianitiatis. Przywołajmy tu natchnione Pisma przepowiadające ogólną apostazję:

„Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [przyjście Pana nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga, dowodząc, że sam jest Bogiem. Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem? Wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie. Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość.” (2 Tes 2, 3-12). (…)

Święty Mateusz nakreślił wcześniej równie dramatyczny obraz dni ostatnich, choć mniej wyraźny jeśli chodzi o poszczególne elementy: „Na to Jezus im odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą. (…) A ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec.(…) Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie będzie. Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony. Wtedy jeśliby wam kto powiedział: “Oto tu jest Mesjasz” albo: “Tam”, nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych. Oto wam przepowiedziałem. Jeśli więc wam powiedzą: “Oto jest na pustyni”, nie chodźcie tam!; “Oto wewnątrz domu”, nie wierzcie! Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a świeci aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą” (Mt 24, 4-5, 12-14, 21-28).

Jednak nawet w owe lata, trudne dla nas do wyobrażenia, Pan będzie dzierżył wszystkie rzeczy w swoich dłoniach. Jednym z najbardziej wyraźnych dowodów jest to, że nie dopuści by ciemności wielkiej apostazji objęły świat, zanim światło Ewangelii nie zajaśnieje dla wszystkich narodów (Mt 24, 14). Z drugiej strony wielka apostazja nie przeszkodzi Mu w wyzwoleniu ludu żydowskiego z jego prastarego zaślepienia i przywiedzeniu do jedności Kościoła (Rz 11). Rozmiar zgorszenia w ostatnich dniach świata nie umniejszy mocy Pana, dlatego dla chrześcijan wówczas żyjących nie będzie powodu by tracili serce. Z tym większą siłą musimy pozostać wytrwali i ufni, my, którzy nie jesteśmy wystawieni na tak wielkie niebezpieczeństwa, choć nasze czasy, przy nowych mocach dostępnych dla obu Bestii, są przypuszczalnie próbą generalną przed czasami Antychrysta. Jednak ci, którzy mają wiarę, nie mają powodu by tracić ufność: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.” (Mt 10, 28-31)

„I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze dusze.” (Łk 21, 17-19) Odnajdziemy siłę i pocieszenie w wierze i w słowach wiary: Consolamini invicem in verbis istis.Wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami!” (1 Tes 4,18). To w słowach samego Boga znajdujemy pocieszenie. Co do słów ludzkich, te raczej nas rozdrażnią, zwłaszcza, gdy chcą nas przekonać, że nasze stulecie nie jest gorsze niż inne. To jest błąd. Istnieje nowość jeśli chodzi o zło i postęp. Piekielne siły nie zawsze były wypuszczane z tak rozległą, dziką mocą. Nie zawsze na przykład a jedynie za naszych czasów, narzucono ateizm państwo katolickim zamieszkałym w większości przez ludzi ochrzczonych. To wyłącznie w naszych czasach nieobecność Boga i Jego Pomazańca, nieobecność gorsza niż bałwochwalstwo, jest szatańskim znakiem wywierającym swe piętno na instytucjach i stylu życia. Jeśli chcecie powiedzieć nam słowa pociechy i nadziei, przypomnijcie nam raczej, że ten świat – urządzony tak by uczynić Boga nieobecnym - nie może uniemożliwić odprawiania Mszy i ciągłego przekazywania doktryny prawdy przez wiernych nauczycieli. Pokażcie nam pewne oznaki, że bramy piekielne nie przemagają i że Pan wciąż przychodzi, lecz nie każcie nam widzieć różu czy szarości w tym co jest całkowicie czarne. Nie możemy kwestionować przeciw dowodom i faktom tego, że dwie Bestie zwiększyły swą moc od czasów Celsusa czy Marka Aureliusza, Kalwina czy Elżbiety Wielkiej. Prawdą jest, że ich siła z pewnością się zwiększyła, lecz jest w ostatecznym rozrachunku niczym w porównaniu z Wszechmocą Baranka przed wałami świętego miasta. (…) Pius X był świętym i napisał pod wpływem modlitwy w spokoju i światła Ducha Bożego (E Supremi Apostolatus):

„Zaprawdę, przeciwko swemu Stwórcy dziś “wzburzyli się poganie, a ludzie rozmyślali próżne rzeczy” (Ps 2, 1), tak, iż ogólny prawie podnosi nie zgrzyt nieprzyjaciół Boga: “Idź precz od nas!” (Hiob 21,14). Stąd to w wielu ludziach zamarła wszelka cześć dla Boga wiecznego, stąd to w urządzeniach życia tak publicznego, jak i prywatnego pomija się dziś zupełnie Jego wolę najwyższą: owszem, wszelkimi siłami i wszelkim podstępem dąży się już do tego, żeby wyrugować nawet pamięć na Boga, samo nawet Jego pojęcie.
Kto się istotnie nad tym zastanowi, ten się musi słusznie zatrwożyć, czy czasem ta przewrotność umysłów nie jest pewną próbką i już jakby początkiem nieszczęść, które są przeznaczone czasom ostatecznym; czy czasem “syn zatracenia” (2 Tes 2, 3), o którym mówi Apostoł, nie przebywa już na tej ziemi. Z taką przecież zuchwałością, z taką wściekłością napada się wszędzie na pobożność i religię, zwalcza się dogmaty wiary objawionej, dąży się uporczywie do zakończenia wypełniania obowiązków wobec Boga”.


A na samym początki tej encykliki Papież mówi nam: „przeraża nas nad wyraz tak opłakany stan ludzkości w tych czasach. Komuż bowiem jest tajne, że społeczeństwo ludzkie toczy dziś niemoc głęboka, straszniejsza od wszelkich innych z czasów dawniejszych, która, potężniejąc z dnia na dzień i trawiąc je doszczętnie, popycha je do ruiny i zagłady? Jaka to jest choroba (…): odwrócenie się i odstępstwo od Boga”.

Ze swej strony Pius XI napisał w roku 1937 w Divini Redemptoris: „Oglądamy w wielkim bólem po raz pierwszy w dziejach metodycznie opracowaną i zorganizowaną rewolucję przeciw wszystkiemu co Boże”.

Gdy pojawia się Antychryst, osiągamy apogeum grozy przepowiedzianej przez Apostoła (…) Nieomylne Pismo ogłasza rzeczywiste i określone wydarzenia: wielką apostazję i nadejście Antychrysta (…) Nawet to objawienie jest dla nas bardzo dobroczynne, gdyż, w efekcie kładzie kres naszym marzeniom o cielesnym mesjaniźmie. Po przeczytaniu tego tekstu w świetle wiary, niemożliwe będzie dla nas wyobrażenie sobie, że rozszerzenie Ewangelii stopniowo doprowadzi do zniknięcia prześladowań Kościoła z zewnątrz oraz zdrad podejmowanych z wewnątrz. Obie Bestie nigdy tu na ziemi nie złożą broni. Przeciwnie: będą doskonalić swój oręż i rozwijać swą taktykę, podczas gdy dzieje rozwijają się i zbliżają do końca. Od tej pory nie możemy już patrzeć na wieki (a być może zaledwie lata), które jeszcze mają nadejść, aby znaleźć odpoczynek i pocieszenie. Raczej myśl o przyszłości, jeśli przywiązujemy uwagę do tego co nam przepowiedziano, w sposób naturalny prowadzi nas do pamiętania o tym co wieczne, do zwrócenia naszej nadziei ku niebieskiej ojczyźnie i nieśmiertelnemu Królowi wieków, do powtarzania z większą stanowczością ostatniego artykułu mszalnego Credo: exspecto resurrectionem mortuorum et vitam venturi saeculi. Było zatem bardziej stosowne aby doprowadzić nas na poziom nieba, by Pan pouczył nas jak ma skończyć się świat i w jakim stopniu będzie opanowany przez diabła. Baczmy jednakże na dokładny zakres tego proroctwa: świat będzie w posiadaniu diabła, gdyż diabeł będzie posiadał siłę zadziwienia jakiej wcześniej nie posiadał, a nie dlatego, że stanie się zdolny do unicestwienia skutków Odkupienia i usunięcia działania Kościoła. Dlatego że odniesie powodzenie w zniekształcaniu prawd wiary w umysłach chrześcijan i sprawianiu że o nich się zapomni (…) a nie dlatego że obali Urząd Piotrowy, zniesie całe ortodoksyjne nauczanie czy też zaślepi oczy ludzi dobrej woli, którzy pragną widzieć. Dlatego że zostanie dopuszczone by szkodził w wielkim stopniu a nie dlatego że przestanie być na łańcuchu z uwagi na zwycięskiego Chrystusa. Pozostanie na zawsze bezsilny wobe „tych, którzy nie umiłowali swego życia aż do śmierci” (Ap 12,11). Ostatnie dni świata, bez względu na to jak będą niebezpieczne, mroczne i odrażające, są nadal dniami Odkupienia, pozostają w ramach pełni czasów. Dlatego pełnia światła i miłości danych ludziom raz na zawsze w Jezusie Chrystusie, nie zostanie nam zabrana. (…)

Zauważmy różnicę między pierwszym przyjściem Zbawiciela i Jego chwalebnym powtórnym przyjściem. Dni Jego pierwszego przyjścia były zupełnie odmienne od tych, które je poprzedzały, nie tylko jeśli chodzi o wielkość udzielonych łask, ale również naturę daru jaki został nam dany. Albowiem Ojciec Niebieski nie tylko zesłał nad wyraz obfite łaski, lecz umiłował świat do tego stopnia, że dał swego własnego Syna, pełnego łaski i prawdy. Dlatego też Wcielenie Słowa jest czymś bez porównania w stosunku do objawień Bożych, które je poprzedzały. Dlatego też grzech żydów polegający na odrzuceniu Mesjasza jest, bez porównania, poważniejszy, niż wszystkie wcześniej popełnione przez nich grzechy, albowiem ukrzyżowali samego Syna Bożego, dopełniając tym samym miarę grzechów swych ojców (Mt 23,32). Jednakże świętość Wcielonego Słowa była nieskończenie bardziej miła Bogu w zestawieniu z niegodziwością jego katów i bluźnierców. Świętość Jezusa w Jego Męce stanowiła obfite zadośćuczynienie za grzech tego ludu i za wszystkie grzechy ludzi, i stanowiła zasługę umożliwiającą nawrócenie Izraela. Jednak przyjście Pana zostało dokonane raz na zawsze. Wykonało się nieodwołalnie. Słowo stało się Ciałem i zamieszkało pośród nas. Od tej pory, przez wszystkie stulecia, bez wyjątku, także wieki, do końca wieków, są zamknięte, włączone w pełne wylanie łaski. Nie będzie tu różnicy rodzajowej, na dobre czy na złe, między dniami ostatnimi i innymi dniami. Będzie natomiast różnica, po pierwsze, jeśli chodzi o intensywność zła i jego rozmiar, co wyjaśnia dlaczego te dni zostały oddzielone i są przedmiotem szczególnego objawienia. Będzie również różnica jeśli chodzi o większą opiekę, którą Bóg otoczy swych wybranych, skróci nawet te dni z ich powodu. I nie ulega wątpliwości, że Maryja Panna obejmie wówczas opiekę nad chrześcijanami, z jeszcze większą matczyną i czułą troską. (…) I tak dni ostatnie, choć straszliwe, nie tylko zostaną skrócone z powodu wybranych, lecz również będą objęte opieką tak jak dni poprzedzające a nawet bardziej – znajdą opiekę w Boskim Sercu Wszechmocnego Odkupiciela oraz Niepokalanym Sercu Maryi. (…)

Choć ekonomia, wedle której Bóg nami rządzi nie jest cudowna, baczmy byśmy nie dokonywali redukcji tego co jest cudem. Albowiem jaśniejące cuda oświetlają życie Kościoła, zaś wierni przyjaciele Jezusa Chrystusa rozeznają w swym życiu równie nadzwyczanej interwencje, które napełniają ich wdzięcznością i pokorą. Jednak, ze swej natury, cuda pozostają wyjątkiem.
Jednocześnie te wszystkie wielkie i wygodne argumenty, wszystkie te rozumowania, choć mogą nam przynieść pewną pomoc, nie wystarczą nam w godzinie pokusy i walki, jeśli nie będziemy mieli czegoś więcej. Nie zastąpią nam ani modlitwy, ani Mszy Świętej, ani Różańca, ani Liturgii. Będą miały znikomy skutek jeśli nie będą pogłębiały naszej modlitwy. Jeśli idziemy za refleksją teologiczną to dlatego, że uważamy ją za zdolną, w pewnym stopniu, do umocnienia nas w wierze wobec zmagań i postawienia na drodze modlitwy. (…)

Z Epilogu

(…) Nie możemy zapominać, mówiąc o Sakramentach a zwłaszcza Eucharystii, czy o oświeceniu przez zdrową doktrynę, że tego tego rodzaju przyjścia Pana, widzialne i namacalne, są przyporządkowane niewidzialnemu przyjściu do naszych dusz. Cały widzialny aparat Kościoła, Boski i niezastąpiony, władze hierarchiczne z właściwymi im koniecznymi funkcjami, są przyporządkowane do niewidzialnej łaski (która będzie jednak skutkowała wyraźnie widzialnymi uczynkami) w celu przymnożenia wiary, nadziei i miłości. (…)

Proste serce, dusza oświecona przez wiarę i z miłością adorująca krzyż Chrystusa będzie wiedziała jak rozpoznać Jego przyjście w sytuacjach podobnych do tych, których doświadczyli chrześcijanie rzymscy w XVI wieku, którzy po spustoszeniu miasta przez luterańskich landsknechtów byli sprzedawani niczym bydło Turkom i Maurom, handlarzom niewolników i wyznawcom Mahometa. Heroiczni w wierze i miłości, chrześcijanie ci, sprowadzeni do niewoli, lecz poza zasięgiem apostazji, nie wątpili, że Pan wkrótce przyjdzie a pokój nie opuszczał ich dusz. Piszę to, nie mając złudzeń co do niewypowiedzianych głębi bólu i niepokoju nieodłącznych od takiego heroizmu, oraz tajemniczej zdolności do pokoju wewnętrznego, która pozostaje żywą pośród tak wielkiej grozy. Mam pełną świadomość, że los wielu z naszych braci w wierze jest z pewnością gorszy niż za czasów Sacco di Roma, za papieża Klemensa VII. Nie gustuję w niewiadomo jakim romantyźmie męczeństwa, uznaję nieocenioną wagę dla zbawienia dusz stabilności państw chrześcijańskich, ze sprawiedliwością ich instytucji i prawdziwą wolnością Kościoła. Jednak dostrzegam również tę doskonałość wierności, która może zostać uzyskana pośród cierpienia. Uważam, że kiedy Pan zsyła na świat kary to nie po to jedynie by ukarać winnych, lecz także by wydobyć z serc świętych świadectwo wierności, które wcześniej się do Niego nie wznosiło. To samo ma miejsce, gdy dopuszcza On prześladowania. Jedynie takie spojrzenie na Boże kary i prześladowania pozwala uniknąć zawrotów głowy z rozpaczy w obliczu wielkich burz jakie wywołuje nierozumność Bestii – te straszne fale przypływów, które obejmują, poza wzrokiem i słuchem, tak wielu niewinnych wraz z przestępcami. Fala przypływu jest bez wątpienia ślepa, lecz jest w ręku Pana, który wie, który widzi i który rządzi nią dla dobra wybranych. Zwłaszcza w tych mrocznych godzinach Pan oświeca dusze dobrej woli, pociesza je, przywiązuje do siebie trwale. Z głębi tych cierpiących dusz, zmiażdżonych aż do cna, wznosi się modlitwa tak pokorna i tak żarliwa, że jej wysłuchuje: zstępuje i daje im pokonać ich nieprzyjaciół. Wysiłki kłamstw i niegodziwości, ciągle ponawiane na przestrzeni dziejów, służą ostatecznie jedynie uzyskaniu od sług Bożych nowej postaci wierności. Owa wierność w burzy i pośród nocy jest pewnym skutkiem nawiedzenia przez Pana. (…)

(Wielu nie wie już jak rozpoznać Pana gdy przychodzi, pośród sprawiedliwych kar, do miasta lub ludu, który Go zwodził. Wielu nie wierzy już w interwencje sprawiedliwości Bożej. Pod pretekstem tego, że Ewangelia zwiastuje wybawienie i miłosierdzie, uznają za niedopuszczalne mówienie o karach z Nieba, uważają to za coś przestarzałego i zacofanego. Prawda jest inna. Z pewnością czas odkupienia jest czasem miłosierdzia i wybawienia, lecz jest równie pewne, że sprawiedliwa chłosta jest bardzo często konieczna by poprowadzić przestępców do słodyczy miłosierdzia. Pamiętajmy tu dobrego łotra i niech jego przykład nas oświeca. Bardzo prawdopodobne, że nie uzyskałby przebaczenia i nie doświadczył skutków miłosierdzia Jezusowego, gdyby nie został ukarany i gdyby nie rozpoznał w tej karze ręki Bożej)
Rozumiemy również, że przyjście Pana może czasem przyjąć cudowny charakter. Bez wątpienia, jak powiedzieliśmy, nie rządzi On światem według reżimu cudów i nawet gdy Jego przyjście nie przyjmuje nadzwyczajnych form, nadal odpowiada On na błaganie Kościoła. (…)

Przyjdź, Panie Jezu. I jesteśmy pewni, że przyjdziesz. Czy Twa wizyta będzie pełna jasności czy ukryta w nocy, przyjdziesz bez wątpienia. Nigdy nie odrzucasz modlitw Twej Oblubienicy, nigdy nie zawodzisz Jej oczekiwań. Gdy nie dajesz nam dokładnie tego o co Cię prosimy, dajesz nam to co wolelibyśmy, gdyby już pozwolono nam oglądać Cię twarzą w twarz. Jesteś blisko tych, którzy Cię wzywają, którzy Cię wzywają w prawdzie (Ps 144) (…)


poprzednie części:
O. Roger Tomasz Calmel OP: Teologia historii (1)
O. Roger Tomasz Calmel OP – Teologia historii (2)
O. Roger Tomasz Calmel OP – Teologia historii (3)
V.R.S. shares this
662
Jednak, jak wobec tego świata, który został zbudowany przeciw wierze, który jest zorganizowany właśnie tak by po cichu gubić dusze, przez neutralizację reakcji, wobec takiego świata - gdybyśmy się nim przerazili - jak pokonać to pierwsze wrażenie? Jak nie poddać się pokusie ucieczki bądź rozpaczy? Istnieje tylko jedno remedium: umocnić swą wiarę, powtarzać z większym nasileniem prośbę z Ewangelii …More
Jednak, jak wobec tego świata, który został zbudowany przeciw wierze, który jest zorganizowany właśnie tak by po cichu gubić dusze, przez neutralizację reakcji, wobec takiego świata - gdybyśmy się nim przerazili - jak pokonać to pierwsze wrażenie? Jak nie poddać się pokusie ucieczki bądź rozpaczy? Istnieje tylko jedno remedium: umocnić swą wiarę, powtarzać z większym nasileniem prośbę z Ewangelii: „Panie, wierzę, ale przymnóż mi wiary”, modlić się do Matki Bożej, żeby uzyskała dla nas abyśmy wytrwali na drodze.