Edward7
11728

Poemat Boga-Człowieka; Zesłanie Ducha Świętego

W domu Wieczernika nie słychać głosów ani [innych] dźwięków. Nie ma uczniów. Przynajmniej nie słyszę nic, co mogłoby mnie upoważnić do stwierdzenia, że w innych pomieszczeniach domu znajdują się zgromadzeni ludzie. Tylko w [samym] Wieczerniku [słychać] głosy [wskazujące na] obecność zebranych tam dwunastu [apostołów] wraz z Najświętszą Maryją.
Pomieszczenie wydaje się większe, bo sprzęty ustawiono inaczej: pozostawiono wolny środek i dwie ściany. Do trzeciej – przysunięto stół, przy którym spożyto Wieczerzę. Między nim a ścianami, po obu krótszych stronach stołu, ustawiono łoża biesiadne, których używano przy Wieczerzy, oraz taboret, który służył Jezusowi przy obmywaniu nóg. Łoża biesiadne nie są jednak ustawione prostopadle do stołu, tak jak w czasie Wieczerzy, ale równolegle, żeby apostołowie mogli siedzieć, nie zajmując ich wszystkich. Zostawiają jedno, ułożone prostopadle do stołu, na środku, całe dla błogosławionej Dziewicy. Stoi ono na miejscu, które w czasie Wieczerzy zajmował Jezus.

Stół jest pusty. Nie ma na nim obrusów ani naczyń. Puste są też kredensy. Na ścianach brak ozdób. Jedynie w centralnym punkcie znajduje się świecznik, w którym płonie tylko jeden środkowy płomień. Reszta małych lampek, tworzących koronę fantazyjnego świecznika, nie pali się. Okna są zamknięte i wzmocnione poprzecznymi, ciężkimi żelaznymi sztabami. Jednak jeden promień słońca, podobny do długiej i cienkiej igły, przeciska się odważnie przez mały otwór i opada na podłogę, znacząc ją jaśniejącym oczkiem.
Dziewica siedzi sama na Swoim miejscu. Po bokach ma łoża biesiadne Piotra i Jana: Piotra – z prawej, a Jana z lewej strony. Maciej, nowy apostoł, znajduje się między Jakubem, synem Alfeusza, a Tadeuszem. Przed Dziewicą stoi zamknięta skrzynia z ciemnego drewna, szeroka i niska.

Maryja jest ubrana w ciemny lazur. Na głowie ma biały welon, a na nim – połę płaszcza. Głowy wszystkich apostołów są odkryte. Maryja czyta powoli i głośno. Sądzę jednak, że – z powodu słabego, ledwie dochodzącego tu światła – powtarza raczej z pamięci niż czyta słowa zapisane w rozwiniętym przed Nią zwoju. Inni słuchają Jej w milczeniu, rozmyślając. Od czasu do czasu, jeśli trzeba, odpowiadają. Maryja ma twarz przemienioną ekstatycznym uśmiechem. Cóż może widzieć?... Coś, co rozjaśnia Jej oczy podobne do dwu gwiazd i rumieni policzki o barwie kości słoniowej, jakby odbijał się w nich różowy płomień. Prawdziwa Róża Mistyczna...

Apostołowie pochylają się do przodu. Chcą zobaczyć Jej twarz – choćby tylko z boku... Maryja uśmiecha się bowiem z taką słodyczą i czyta tak, że Jej głos wydaje się anielskim śpiewem. Tak bardzo wzrusza to Piotra, że dwie wielkie łzy spływają mu z oczu i suną po wyżłobionych obok nosa bruzdach, aby zginąć w gęstwinie siwiejącej brody. Na [twarzy] Jana odbija się dziewiczy uśmiech [Maryi]. Apostoł zapala się tak jak Ona miłością, kiedy śledzi wzrokiem czytany ze zwoju przez Dziewicę tekst. Kiedy podaje Jej nowy zwój, patrzy na Nią i uśmiecha się.
Czytanie dobiegło końca. Głos Maryi milknie. Nie słychać już szelestu zwijanych i rozwijanych pergaminów. Maryja skupia się w wewnętrznej modlitwie, składa ręce na piersiach i opiera głowę o skrzynię. Apostołowie naśladują Ją.

W porannej ciszy rozbrzmiewa nagle bardzo silny i harmonijny szum. Przypomina odgłos wiatru i harfy, a także ludzki śpiew i brzmienie doskonałych organów. Zbliża się – coraz bardziej harmonijny i coraz potężniejszy – napełnia swymi wibracjami ziemię. Rozprzestrzenia się i ogarnia dom, ściany i sprzęty. Płomyk świecznika – dotąd nieruchomy i spokojny w zamkniętej sali – drga, jakby poruszał nim wiatr. Łańcuszki świecznika dzwonią, drżąc pod wpływem fali nadprzyrodzonego dotykającego je dźwięku.

Przerażeni apostołowie podnoszą głowy. Coraz bliższy staje się ten huk potężny, bardzo piękny, skupiający w sobie wszystkie najpiękniejsze dźwięki, jakie Bóg dał Niebu i ziemi. Niektórzy zrywają się, gotowi do ucieczki. Inni zwijają się w kłębek na podłodze. Jedni zakrywają sobie głowy rękami i płaszczami, inni biją się w pierś, prosząc Pana o wybaczenie. Jeszcze inni tulą się do Maryi, zapominając w przerażeniu o powściągliwości, jaką zawsze zachowują wobec Najczystszej. Tylko Jan się nie lęka. Widzi bowiem malujący się na twarzy Maryi świetlany pokój radości. Dziewica unosi głowę i uśmiecha się do czegoś, co tylko Ona sama widzi. Następnie osuwa się na kolana i rozpościera ramiona. Wtedy dwie niebieskie poły Jej rozchylonego płaszcza opadają na Piotra i Jana, którzy uklękli tak jak Ona. Wszystko to, co zapisywałam przez kilka minut, trwało krócej niż minutę.

A potem – przy ostatnim melodyjnym odgłosie – Światło, Ogień, Duch Święty w postaci świetlistej rozżarzonej kuli pojawia się w zamkniętej sali. Nie narusza drzwi ani okien. Przez moment, na wysokości około trzech piędzi, unosi się ponad odkrytą teraz głową Maryi. Kiedy bowiem zobaczyła Ogień Parakleta, podniosła ramiona, jakby Go przyzywała, i – z okrzykiem radości, z uśmiechem bezgranicznej miłości – odrzuciła w tył głowę. Przez małą chwilę Ogień Ducha Świętego, cała Miłość, skupia się nad Swą Małżonką. Potem Najświętsza Kula rozdziela się na trzynaście harmonijnych i świetlistych płomieni, których nie da się opisać przy pomocy żadnego ziemskiego porównania. Opadają one, całując czoło każdego apostoła.

Płomień, który zstępuje na Maryję, jest nie tylko językiem ognia – unoszącym się nad całowanym czołem – lecz koroną. Otacza ona i opasuje jak wieniec dziewiczą głowę. Koronuje na Królową Córkę, Matkę, Małżonkę Boga, Dziewicę Nieskalaną, Całą Piękną, Wiecznie Miłowaną i Wieczną Dziecinę, której żadne zło nie dotknęło pod żadnym względem. [Ogień koronuje] Tę, którą boleść postarzyła, lecz która odżyła w radości zmartwychwstania, nabierając wraz z Synem większego piękna i świeżości ciała, spojrzenia, żywotności... Otrzymała już zadatek piękna Swego [przyszłego] uwielbionego Ciała, które zostanie wzięte do Nieba, żeby stać się Kwiatem Raju.
Duch Święty rozpala płomienie wokół głowy Umiłowanej. Jakie słowa może do Niej wypowiadać? To tajemnica! Jej uszczęśliwiona twarz przemieniona jest nadprzyrodzoną radością i śmieje się uśmiechem serafinów. Łzy szczęścia wydają się diamentami na policzkach Błogosławionej, tak jaśnieją od Światła Ducha Świętego.
Ogień pozostaje jeszcze przez jakiś czas... Potem rozprasza się. Jako wspomnienie Jego zstąpienia pozostaje taka woń, jaką nie pachnie żaden z ziemskich kwiatów... Woń Raju...
Apostołowie przytomnieją... Maryja zaś trwa w ekstazie. Krzyżuje ramiona na piersiach, zamyka oczy i pochyla głowę... Dalej rozmawia z Bogiem... nic nie odczuwając...
Nikt nie ośmiela się Jej przeszkadzać. Jan, wskazując na Nią, mówi: «Ona jest Ołtarzem... na którego chwale spoczęła Chwała Pańska...»
«Tak. Nie mąćmy Jej radości. Chodźmy głosić Pana. Niech będą znane Jego dzieła i słowa wśród narodów» – mówi Piotr z nadprzyrodzoną żarliwością.
«Chodźmy, chodźmy! Duch Boży płonie we mnie!» – mówi Jakub, syn Alfeusza.
«Pobudza nas do działania... wszystkich... Chodźmy ewangelizować ludzi.»
Wychodzą, jakby gnani lub przyciągani przez wiatr albo przez jakąś przemożną siłę.

Jezus mówi:
Tu kończy się dzieło, które podyktowała Moja miłość do was i które otrzymaliście dzięki miłości jednej istoty do Mnie i do was. Kończy się dzisiaj: w dniu wspomnienia św. Zyty z Lukki, skromnej służącej, która z miłością służyła swemu Panu w kościele w Lukce. Zaprowadziłem do niego z odległego miejsca mojego małego Jana, aby Mi służył w miłości i z taką samą miłością, jaką miała św. Zyta dla wszystkich nieszczęśliwych. Zyta dawała biednym chleb. Pamiętała bowiem, że Ja jestem w każdym z nich i że błogosławieni będą przy Moim boku ci, którzy dają chleb i napój głodnym i spragnionym.
Maria-Jan dała Moje słowa tym, którzy marnieją w niewiedzy, w letniości albo w zwątpieniu w wierze. Pamiętała o tym, co powiedziano w Księdze Mądrości: ci, którzy znoszą trud i ból, żeby dać im poznać Boga, będą w wieczności jaśnieć jak gwiazdy, oddając chwałę Miłości przez to, że doprowadzili wielu ludzi do poznania Jej i do umiłowania.
[Dzieło] kończy się dziś, w dniu, w którym Kościół wynosi na ołtarze czystą lilię polną: Marię Teresę Goretti, której łodyżka została złamana, gdy [kwiat] był jeszcze pączkiem. Złamał ją nie kto inny jak szatan, zazdrosny o tę czystość, która jaśniała bardziej niż jego dawne anielskie oblicze. Złamał ją, gdyż była poświęcona swemu Boskiemu Oblubieńcowi. Maria jest dziewicą i męczennicą tego haniebnego wieku, w którym odbiera się cześć nawet Niewieście. Pluje się na Nią gadzim jadem zaprzeczając, że moc Boża dała nieskalane mieszkanie Słowu, które wcieliło się za sprawą Ducha Świętego dla ocalenia tych, którzy w Nie wierzą.

Maria-Jan też jest męczennicą Nienawiści, która nie chce, żeby sławiono Moje cuda także dzięki temu Dziełu – potężnej broni, pomagającej wyrwać [ze szponów] Nienawiści tak wiele łupów. Maria-Jan wie także, jak wiedziała Maria Teresa, że każde męczeństwo – jakiekolwiek ma imię lub formę – jest kluczem do natychmiastowego otwarcia bram Królestwa tym, którzy je cierpią, kontynuując Moją Mękę.

Praca zakończona. Wieńczy ją opis Zesłania Ducha Świętego, kończąc cykl [opisujący życie i działanie] Mesjasza. Moja Mądrość rzuciła światło na wydarzenia [mesjańskie] od ich zarania, czyli od Niepokalanego Poczęcia Maryi, aż po ich zmierzch, czyli po Zesłanie Ducha Świętego. Ten, kto umie dobrze patrzeć, dostrzega w cyklu mesjańskim dzieło Ducha Miłości. Słuszne było zacząć je od tajemnicy Niepokalanego Poczęcia Oblubienicy Miłości i zakończyć [opisem złożenia] pieczęci Ognia Pocieszyciela na Kościele Chrystusowym.
Jawne dzieła Boga, Miłości Boga, kończą się wraz z Pięćdziesiątnicą. Odtąd trwa wewnętrzna tajemna praca Boga w Jego wiernych, zjednoczonych w Imię Jezusa w Kościele Jednym, Świętym, Powszechnym, Apostolskim, Rzymskim. I Kościół – czyli zgromadzenie wiernych: pasterzy, owiec i baranków – może iść naprzód i nie błądzić dzięki duchowemu i nieustannemu działaniu Miłości, Teologa teologów, czyli Tego, który kształtuje prawdziwych teologów. Są nimi ci, którzy trwają zatraceni w Bogu i Boga mają w sobie. [Są nimi ci, którzy mają] życie Boże w sobie, dzięki kierownictwu prowadzącego ich Ducha Bożego. To ci, którzy – według Pawła – naprawdę są „synami Bożymi”.
Na końcu tego Dzieła muszę raz jeszcze umieścić skargę, jaką przedstawiałem na końcu każdego roku ewangelizacji, [muszę powiedzieć] o Moim bólu z powodu tego, że gardzi się Moim darem. Dlatego powiadam wam: „Nie otrzymacie już innego, bo nie umieliście przyjąć tego, co wam dałem”. Mówię wam jeszcze i to, co kazałem wam powiedzieć w ubiegłym roku (21.05.1946), żeby was wprowadzić na prostą drogę: „Nie ujrzycie Mnie już, dopóki nie przyjdzie dzień, w którym powiecie: ‘Błogosławiony ten, kto przychodzi w Imię Pańskie’.”»
Napisane 27 kwietnia 1947 r. A, 12287-12297

PIOTR NIE JEST JUŻ PROSTYM RYBAKIEM, LECZ NOSI SZATY ARCYKAPŁANA

Zamknięcie Dzieła, czyli: [cykl] od Pięćdziesiątnicy do Wniebowzięcia Przenajświętszej Maryi.

Jest to jedno z pierwszych zgromadzeń chrześcijan, [odbywające się] któregoś dnia po Zesłaniu Ducha Świętego. Apostołów znów jest dwunastu, bo przebywa wśród nich Maciej, wybrany już na miejsce zdrajcy. Fakt, że są tam wszyscy, dowodzi, że jeszcze się nie rozdzielili, by – zgodnie z nakazem Nauczyciela – iść ewangelizować.
Tak więc Zesłanie Ducha Świętego musiało mieć dopiero co miejsce i Sanhedryn nie rozpoczął jeszcze prześladowania sług Jezusa Chrystusa. W przeciwnym razie nie modliliby się z takim spokojem, nie zachowując żadnych zabezpieczeń w domu zbyt dobrze znanym Świątyni. Przebywają bowiem w domu Wieczernika, dokładnie w tej sali, w której spożyto Ostatnią Wieczerzę. W niej została ustanowiona Eucharystia i tam dokonała się zdrada, prawdziwa i całkowita. Tam też zapoczątkowało się Odkupienie.

W wielkiej sali dokonano jednak zmian, koniecznych z powodu większej liczby wiernych i nowego przeznaczenia na kościół. To pierwszy kościół chrześcijańskiego świata. Wielki stół nie stoi już przy ścianie przylegającej do schodów, lecz naprzeciw niej. [Ustawiono go tam], aby ludzie, którym nie uda się wejść do przepełnionego Wieczernika mogli widzieć, co się w nim dzieje. Tłoczą się i stoją w ścisku na korytarzu przy wejściu, przy małych drzwiach otwartych na oścież, prowadzących do pomieszczenia.
W izbie znajdują się mężczyźni i niewiasty w różnym wieku. W grupie niewiast, obok stołu, ale w kącie, znajduje się Maryja Matka, w otoczeniu Marty i Marii, sióstr Łazarza, Nike, Elizy, Marii Alfeuszowej, Salome i Joanny, małżonki Chuzy. Jest więc wiele uczennic hebrajskich i niehebrajskich, które Jezus uzdrowił, pocieszył, pouczył i uczynił owieczkami Swej trzody.
W grupie mężczyzn jest Nikodem, Łazarz, Józef z Arymatei. Wśród licznych uczniów widać Szczepana, Hermasa, pasterzy, Elizeusza, syna przełożonego synagogi w Engaddi, i bardzo wielu innych. Jest też Longin, ale nie w wojskowym ubraniu, lecz w prostej, długiej szarawej szacie, jakby był zwykłym mieszkańcem [Jerozolimy]. Są i tacy, którzy weszli do owczarni Chrystusowej po Zesłaniu Ducha Świętego i po pierwszej ewangelizacji dokonanej przez Dwunastu.

Piotr przemawia. Ewangelizuje i poucza obecnych. Raz jeszcze opowiada o Ostatniej Wieczerzy. Jeszcze raz, gdyż z tego, co mówi, wynika, że opowiadał już o niej kilkakrotnie. I tak mówi:
«Jeszcze raz opowiadam wam – akcentuje silnie następne słowa – o tej Wieczerzy. W czasie jej trwania, nim ofiarował się za ludzi, Jezus Nazarejczyk, jak o Nim mówiono, Jezus Chrystus, Syn Boży i nasz Zbawiciel – jak należy mówić i w to wierzyć z całego naszego serca i całego umysłu, bo na tej wierze opiera się nasze zbawienie – złożył Siebie w ofierze z własnej woli, z miłości. Dał Siebie ludziom jako Pokarm i Napój i powiedział nam, Swym sługom i następcom: „Czyńcie to na Moją pamiątkę”. I to właśnie czynimy. My, Jego świadkowie, wierzymy, że On jest w ofiarowanym Chlebie i Winie: ofiarowanym i pobłogosławionym w taki sposób, jak On to robił, na Jego pamiątkę i z posłuszeństwa Jego Boskiemu nakazowi. My wierzymy w znajdujące się tam Jego Przenajświętsze Ciało i Jego Przenajświętszą Krew. Ale i wy wszyscy powinniście wierzyć, że to jest to samo Ciało, które wydał na ukrzyżowanie, i ta sama Krew Boga, Syna Bożego Najwyższego, którą wylał z miłości do ludzi, aby mieli życie. A więc i wy – wy wszyscy, którzy wchodzicie tu po to, aby stać się częścią prawdziwego, nowego i nieśmiertelnego Kościoła, przepowiedzianego przez Proroków, a założonego przez Chrystusa – powinniście w to wierzyć.

Wierzcie i błogosławcie Pana, którego ukrzyżowaliśmy, jeśli nie fizycznie, to – moralnie i duchowo. [Ukrzyżowaliśmy Go] przez naszą słabość w służeniu Mu, przez otępienie w rozumieniu Go, przez tchórzostwo, kiedy Go opuściliśmy i uciekliśmy w tamtej ostatniej godzinie, przez naszą... nie, przez moją osobistą zdradę. Jestem bowiem człowiekiem bojaźliwym i nędznym do tego stopnia, że się Go zaparłem, wyparłem się Go, zaparłem się tego, że jestem Jego uczniem, ja – pierwszy z Jego sług...» Piotr płacze. Dwie duże łzy spływają po jego twarzy. «...tam, krótko przed porą prymy, na dziedzińcu Świątyni...

Mówię więc: wierzcie i błogosławcie Pana, który zostawił nam ten wieczny Znak przebaczenia. Wierzcie i błogosławcie Pana. On bowiem tym – którzy Go nie znali, kiedy był Nazarejczykiem – pozwala się teraz poznać, gdy jest Słowem Wcielonym, które powróciło do Ojca. Przyjdźcie i spożywajcie. On powiedział: „Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, będzie miał Życie Wieczne”. My jednak wówczas nie zrozumieliśmy tego...» (Piotr znowu płacze.) «...Nie rozumieliśmy tego, bo umysły mieliśmy ociężałe. Teraz jednak Duch Święty rozpalił naszą inteligencję, wzmocnił wiarę, wlał miłość, dlatego pojmujemy to. W Imię Boga Najwyższego, Boga Abrahama, Jakuba, Mojżesza, w najwyższe Imię Boga – który mówił do Izajasza, Jeremiasza, Ezechiela, do Daniela i do innych proroków – przysięgamy wam, że to jest prawdą. Zaklinamy was: wierzcie, abyście mogli posiąść Życie wieczne.»
Przemawiający Piotr jest pełen majestatu. Nie ma w nim nic z nieco surowego rybaka, jakim był jeszcze niedawno. Z powodu niskiego wzrostu wszedł na taboret, aby lepiej go słyszano i widziano. Gdyby stał na ziemi, bardziej oddaleni nie widzieliby go. On zaś pragnie objąć cały tłum. Mówi rytmicznie, dostosowując brzmienie głosu i gesty do treści słów, jak prawdziwy mówca. Jego oczy zawsze pełne wyrazu są teraz bardziej wymowne niż kiedykolwiek. Miłość, wiara, władza, skrucha, wszystko to odbija się w jego spojrzeniu i dodaje mocy jego słowom.
Skończył mówić. Schodzi z taboretu, staje między stołem i murem. Czeka. Jakub i Juda, czyli dwaj synowie Alfeusza i kuzyni Chrystusa, rozkładają na stole lśniąco biały obrus, podnosząc dużą skrzynię, stojącą na środku stołu. Na jej pokrywie także rozkładają cienkie białe płótno.

Apostoł Jan idzie teraz do Maryi i przedstawia Jej jakąś prośbę. Maryja zdejmuje z szyi coś, co przypomina mały klucz, i wręcza to Janowi. Jan bierze klucz, wraca do stołu i otwiera skrzynię. Wykłada na obrus część jej zawartości, która znajduje się na górze, i nakrywa trzecim płótnem.
Wewnątrz skrzyni znajduje się poprzeczna przegroda, która dzieli ją na dwie części. W niższej znajduje się kielich i metalowa taca. W wyższej, w środku, jest kielich, który służył Jezusowi w czasie Ostatniej Wieczerzy: w czasie pierwszej Eucharystii. Są tam również resztki połamanego przez Niego chleba, złożone na małej tacce, równie cennej jak kielich. Obok kielicha i położonej na nim tacki leży, z jednej strony, cierniowa korona, gwoździe i gąbka. Z drugiej strony znajduje się zwinięty jeden z całunów, welon, którym Nike otarła oblicze Jezusa oraz welon, który Maryja dała Jezusowi do opasania sobie bioder. W głębi są jeszcze inne przedmioty, jednak są zakryte. Nikt o nich nie mówi ani ich nie pokazuje, więc nic o nich nie wiadomo. Te widoczne, Jan i Juda, syn Alfeusza, pokazują obecnym. Tłum pada przed nimi na kolana, ale ich nie dotyka. Nie pokazują kielicha ani małej tacki, na której leży chleb. Nie rozwijają też Chusty, ale pokazują ją zwiniętą, wyjaśniając, czym ona jest. Jan i Juda nie rozwijają jej być może dlatego, że nie chcą wzbudzać u Maryi wspomnień okrucieństw, które zniósł Jej Syn.
Skończywszy tę część ceremonii, apostołowie intonują chórem modlitwę. Wydaje się, że to Psalmy. Śpiewają je tak, jak czynią to Hebrajczycy w synagogach albo w czasie uroczystych, nakazanych przez Prawo pielgrzymek do Jerozolimy. Tłum zaczyna śpiewać z apostołami. Śpiew staje się więc coraz potężniejszy.

W końcu przynoszą chleby. Kładą je na metalową tackę, która leżała w niższej części skrzyni. Wyjmują też małe metalowe amfory. Piotr stoi ciągle pomiędzy stołem a murem, zwrócony przodem w stronę zebranych ludzi. Od Jana, który klęczy po drugiej stronie stołu, odbiera tackę z chlebami, podnosi ją i ofiarowuje. Potem błogosławi ją i stawia na skrzyni.
Z kolei Juda, syn Alfeusza, który też klęczy obok Jana, podaje Piotrowi kielich, ten z niższej części [skrzyni], i dwie amfory, które przedtem leżały obok małej tacy z chlebami. Piotr wlewa ich zawartość do kielicha, podnosi go i ofiarowuje, podobnie jak to uczynił z chlebami. Błogosławi też kielich i stawia go na skrzyni, obok chlebów.

Modlą się. Piotr łamie chleby na liczne kawałki i – gdy tłum pochyla się jeszcze bardziej – mówi:
«To jest Ciało Moje. Czyńcie to na Moją pamiątkę.»
Potem wychodzi zza stołu, niosąc tackę z licznymi kawałkami chleba. Idzie najpierw do Maryi i daje Jej kawałeczek. Przechodzi następnie przed stół i rozdaje konsekrowany Chleb tym, którzy podchodzą, żeby go otrzymać. Nieliczne kawałeczki, które pozostały jeszcze na tacy, kładzie na skrzyni.

Teraz bierze kielich i podaje go obecnym. Zaczyna znowu od Maryi. Jan i Juda idą za nim, z małymi amforami. Dolewają wina, gdy kielich jest pusty, a Piotr podnosi go, powtarza ofiarowanie i błogosławieństwo, żeby konsekrować wino. Gdy wszyscy pragnący spożyć Eucharystię zostają zaspokojeni, apostołowie spożywają chleb, który pozostał, i piją wino. Następnie śpiewają inny psalm czy hymn, jak podczas Ostatniej Wieczerzy. Potem Piotr błogosławi wszystkich. Po jego błogosławieństwie tłum z wolna się rozchodzi.

Maryja, Matka, która klęczała przez cały czas podczas celebrowania konsekracji i w czasie rozdawania [Komunii] pod postacią Chleba i Wina, wstaje i podchodzi do skrzyni. Pochyla się nad stołem i dotyka czołem tę przegrodę, na której stoi kielich i mała tacka, którą posługiwał się Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy. Całuje jej brzeg. Pocałunek ten jest przeznaczony dla wszystkich złożonych w skrzyni relikwii. Potem Jan zamyka skrzynię i oddaje klucz Maryi, która zawiesza go ponownie na szyi.
Napisane 3 czerwca 1944 r. A, 12322-12333

objawienia.pl/valtorta/valt/v-07-025.html
objawienia.pl/valtorta/valt/v-07-026.html
Edward7 udostępnia to
312
V.R.S.
Wolę od poezji Valtorty poematy G.K. Chestertona np.
Świętuj z winem, pość o wodzie
a Twój honor wnet skorzysta –
– dziecię Boże w ludzkim rodzie:
mężny synu, córko czysta.
Jeśli nawet anioł z nieba
inne płyny dać ci chce,
to podziękuj mu jak trzeba
i do zlewu wylej je.
---

Feast on wine or fast on water
And your honour shall stand sure,
God Almighty’s son and daughter
He the valiant, she the pure; …Więcej
Wolę od poezji Valtorty poematy G.K. Chestertona np.
Świętuj z winem, pość o wodzie
a Twój honor wnet skorzysta –
– dziecię Boże w ludzkim rodzie:
mężny synu, córko czysta.
Jeśli nawet anioł z nieba
inne płyny dać ci chce,
to podziękuj mu jak trzeba
i do zlewu wylej je.

---


Feast on wine or fast on water
And your honour shall stand sure,
God Almighty’s son and daughter
He the valiant, she the pure;
If an angel out of heaven
Brings you other things to drink,
Thank him for his kind attentions,
Go and pour them down the sink.